Tim Weiner, laureat Nagrody Pulitzera i National Book Award, odsłania kulisy wojny politycznej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją.


Szaleństwo i chwałaWnikliwa, a zarazem napisana w porywającym stylu historia zmagań i rywalizacji między dwoma mocarstwami – szpiegostwa, sabotażu, trudnej dyplomacji i skutecznej dezinformacji – od początku konfliktu w 1945 roku aż po koniec prezydentury Donalda Trumpa w roku 2020.

Autor zabiera nas za zamknięte drzwi gabinetów oraz śledzi poczynania CIA i machinacje KGB na całym świecie. Bezpardonową walkę o rząd dusz pokazują niedawno odtajnione dokumenty dotyczące zrywów wolnościowych w NRD w 1953 roku, w Polsce i na Węgrzech w roku 1956.

Szczegóły akcji CIA w Kongu lat 60., rola Radia Wolna Europa oraz propaganda i akcje dezinformacyjne, narodziny „Solidarności” i stan wojenny w Polsce, upadek Muru Berlińskiego, krach Związku Radzieckiego, relacje Billa Clintona i Borisa Jelcyna, zjednoczenie Niemiec, rozszerzenie Unii Europejskiej i NATO, pojawienie się na scenie politycznej Władimira Putina, brawurowe akcje hakerskie i błyskotliwe wykorzystanie Internetu do wywarcia wpływu na amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku – to tylko skrót rozważań, które pozwalają nam lepiej zrozumieć, w jakim miejscu jesteśmy obecnie i dlaczego się w nim znaleźliśmy.

Tim Weiner w książce, którą czyta się jak szpiegowski thriller, nie tylko trafnie diagnozuje i wskazuje źródła obecnej erozji demokracji na świecie, ale też obnaża sposób działania sił, które się do tego przyczyniają, i podpowiada, jak można się im przeciwstawić, zanim będzie za późno.

Tim Weiner
Szaleństwo i chwała. Wojna polityczna pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją, 1945-2020
Przekład: Jan Szkudliński
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 22 lutego 2022
 
 


ROZ­DZIAŁ 1
——————
ZIARNA PRZY­SZŁYCH ZMA­GAŃ

Od ponad 75 lat Stany Zjed­no­czone i Rosja wal­czą o domi­na­cję nad świa­tem. W XX wieku Stany Zjed­no­czone wygrały zimną wojnę i przez pewien czas wyda­wało się, że try­umf ten okaże się trwały i wszę­dzie zapa­nuje wol­ność. Czas ten jed­nak prze­mi­nął. W XXI wieku Rosja prze­szła do kontr­ude­rze­nia prze­ciwko Sta­nom Zjed­no­czo­nym i ich sojusz­ni­kom, dzia­ła­jąc skry­cie i wywro­towo. Jej dzia­ła­nia pod­ko­pały ame­ry­kań­ską demo­kra­cję – budowlę, która w ciągu ćwierci mile­nium prze­trwała wojnę domową i dwie wojny świa­towe. Rezul­tat może zde­cy­do­wać o losie USA i o tym, czy świa­tem rzą­dzić będą demo­kraci czy auto­kraci. W zma­ga­niach tych wiel­kie armie, floty i arse­nały pełne broni jądro­wej oka­zały się bez­u­ży­teczne. Walka toczy się przy uży­ciu broni poli­tycz­nej.
Wojna poli­tyczna jest metodą, za któ­rej pomocą pań­stwa demon­strują swą siłę i osła­biają wroga bez odpa­la­nia rakiet czy wysy­ła­nia woj­ska. Jej pro­wa­dze­nie wymaga całego spek­trum środ­ków wywia­dow­czych i dyplo­ma­tycz­nych, od taj­nych ope­ra­cji do zastra­sza­nia oraz umie­jęt­nego zgra­nia tych instru­men­tów przez przy­wódcę. Stany Zjed­no­czone zbu­do­wały po II woj­nie świa­to­wej potężną machinę wojny poli­tycz­nej i przy­spie­szyły dzięki niej upa­dek Związku Radziec­kiego, na prze­ło­mie wie­ków ta machina zaczęła się jed­nak zaci­nać, a dzi­siaj prak­tycz­nie nie funk­cjo­nuje. Rosja­nie zaś sto­sują wojnę poli­tyczną umie­jęt­nie i prze­bie­gle od czasu doj­ścia do wła­dzy Wła­di­mira Putina 20 lat temu. Od roku 2014 zadają ciosy ame­ry­kań­skiemu sys­te­mowi poli­tycz­nemu, a w roku 2016 pomo­gli w wybo­rze pre­zy­denta zauro­czo­nego Puti­nem, co spo­wo­do­wało zagro­że­nie dla samej demo­kra­cji. W roku 2020 jesz­cze bar­dziej prze­bie­gle sto­so­wali dez­in­for­ma­cję prze­ciwko USA. Musimy poznać mecha­nizm pro­wa­dze­nia wojny poli­tycz­nej, nim spad­nie kolejny cios. A jest on bli­ski.
Wojna to natu­ralny stan w stwo­rzo­nym przez nas świe­cie. W poprzed­nim wieku zabito ponad 200 milio­nów żoł­nie­rzy i cywi­lów. Dymiące zglisz­cza I wojny świa­to­wej zapa­liły długi lont II wojny, a z jej popio­łów unio­sła się tru­jąca chmura zim­nej wojny. Wśród znisz­czo­nych w wyniku tych kon­flik­tów ide­ałów były szla­chetne zasady spi­sane w począt­kach XX wieku: wedle nich wojny miały się toczyć pomię­dzy umun­du­ro­wa­nymi żoł­nie­rzami, roz­po­czy­nać się pew­nego dnia od ofi­cjal­nego wypo­wie­dze­nia, po czym koń­czyć się w wyniku pod­pi­sa­nia trak­tatu poko­jo­wego. Pań­stwa miały nie mie­szać się w wewnętrzne spory innych państw. Oka­zało się to pustymi obiet­ni­cami dla tysięcy ame­ry­kań­skich żoł­nie­rzy skie­ro­wa­nych na Sybe­rię do walki z Armią Czer­woną, od sierp­nia 1918 roku do czerwca 1920 roku, 19 mie­sięcy po zawie­sze­niu broni. I sła­bym pocie­sze­niem dla milio­nów Pola­ków, któ­rzy we wrze­śniu 1939 roku odkryli, że zna­leźli się pod radziec­kimi rzą­dami w wyniku taj­nej klau­zuli paktu zawar­tego przez Sta­lina z Hitle­rem.
W sierp­niu 1945 roku, gdy pre­zy­dent Harry S. Tru­man zrzu­cił bombę ato­mową na Japo­nię, obo­wią­zy­wały jesz­cze dwa prawa doty­czące wojny. Jed­nym była zdol­ność do pro­wa­dze­nia walki – czyli wola pań­stwa do poświę­ca­nia życia swych żoł­nie­rzy. Dru­gim była siła ognia – czyli zdol­ność pań­stwo­wego arse­nału do zabi­ja­nia. Przez pewien, nie­długi czas Stany Zjed­no­czone jako jedyne były w posia­da­niu broni osta­tecz­nej. Obra­ca­nie całych miast w radio­ak­tywne gruzy kazało żyją­cym zasta­na­wiać się, jak wyglą­da­łaby III wojna świa­towa, gdyby Sta­lin posiadł sekret tej broni. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak dys­po­no­wał on tym sekre­tem, choć w Waszyng­to­nie nikt wów­czas o tym nie wie­dział. Ame­ry­ka­nie odpo­wie­dzialni za bez­pie­czeń­stwo naro­dowe zaczęli myśleć o tym, co nie­wy­obra­żalne, a poja­wie­nie się broni jądro­wej zmie­niło ich spo­sób myśle­nia. Naj­mą­drzejsi z nich rozu­mieli, że jeśli doj­dzie do kon­fron­ta­cji z Sowie­tami, następna wojna znisz­czy wszystko, czego pra­gnęli bro­nić, a oca­lali będą zazdro­ścili zabi­tym.
Gdy obie strony nie zdo­łały zawrzeć pokoju i roz­po­częły się zma­ga­nia o domi­na­cję nad innymi pań­stwami świata, trzeba było zna­leźć spo­sób na pro­wa­dze­nie walki poprzez skrytą pro­jek­cję siły – szpie­go­stwo i dzia­ła­nia wywro­towe, pod­stępy i sabo­taż, fał­szo­wa­nie wybo­rów i misterne zama­chy stanu, dez­in­for­ma­cję i kłam­stwo, repre­sje i zama­chy ter­ro­ry­styczne. Ame­ry­ka­nie o takim spo­so­bie pro­wa­dze­nia wojny nie wie­dzieli pra­wie nic. Rosja­nie pro­wa­dzili ją od czte­rech wie­ków.
Panu­jący w XVI wieku car Iwan Groźny poło­żył pod­wa­liny taj­nej mili­cji. Piotr Wielki i Kata­rzyna II roz­bu­do­wali apa­rat wywia­dow­czy, szpie­gu­jąc swych zagra­nicz­nych prze­ciw­ni­ków, jak i wła­sny lud. Gdy w roku 1812 kraj naje­chał Napo­leon, car Alek­san­der I wzmoc­nił rosyj­ski wywiad zagra­niczny i powią­zał go z woj­skiem. Ochrana, utwo­rzona w roku 1881 po uda­nym zama­chu na Alek­san­dra II, szpie­go­wała wro­gów wewnętrz­nych i zewnętrz­nych w cza­sach, gdy anar­chi­ści zabi­jali kró­lów i cesa­rzowe, ksią­żąt i arcyksią­żąt, a w roku 1901 także pre­zy­denta Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Szpie­dzy Kremla zostali jed­nak zmiaż­dżeni przez bol­sze­wic­kich rewo­lu­cjo­ni­stów, któ­rzy w roku 1917 prze­jęli wła­dzę w Rosji. Na ich miej­sce, w bez­li­to­śnie lodo­waty gru­dniowy dzień, Wło­dzi­mierz Lenin powo­łał wła­sną tajną mili­cję: Wszech­ro­syj­ską Komi­sję Nad­zwy­czajną do Walki z Kontr­re­wo­lu­cją i Sabo­ta­żem – WCzk, znaną wszyst­kim jako Czeka. „Jeste­śmy za zor­ga­ni­zo­wa­nym ter­ro­rem”, powie­dział w 1918 roku jej pierw­szy szef Feliks Dzier­żyń­ski. Sta­lin dał im nie­ogra­ni­czoną wła­dzę. W roku 1934 wpro­wa­dzili oni Wielki Ter­ror: zamor­do­wano milion ludzi. W tym roku szpie­dzy Sta­lina dzia­łali już też w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Do II wojny świa­to­wej udało im się spe­ne­tro­wać ame­ry­kań­skie wła­dze – Depar­ta­ment Stanu, Depar­ta­ment Spra­wie­dli­wo­ści i tajny Pro­jekt Man­hat­tan. W roku 1954, po śmierci Sta­lina, służbę szpie­gow­ską nazwano Komi­te­tem Bez­pie­czeń­stwa Pań­stwo­wego, KGB. Jego zada­niem było pro­wa­dze­nie dzia­łań szpie­gow­skich, osła­bia­nie prze­ciw­ni­ków poprzez dez­in­for­ma­cję i sabo­taż poli­tyczny, ochrona pań­stwa, strze­że­nie jego przy­wód­ców i nisz­cze­nie opo­zy­cji. KGB było mini­ster­stwem stra­chu, łączą­cym zada­nia FBI J. Edgara Hoovera, zim­no­wo­jen­nej CIA oraz nazi­stow­skiego gestapo. Było naj­więk­szą służbą wywia­dow­czą w dzie­jach świata. Jeśli ktoś, tak jak Wła­di­mir Putin, wycho­wy­wał się w bie­dzie i gło­dzie w zruj­no­wa­nej wojną Rosji, a miał ambi­cje zdo­by­cia wła­dzy, naj­le­piej było wstą­pić do KGB.
Przed gma­chem Łubianki, sie­dziby KGB w Moskwie, od roku 1958 stał ogromny pomnik Dzier­żyń­skiego. W roku 1991 oba­lili go pro­te­stu­jący zamie­rza­jący skru­szyć mur­sze­jącą kon­struk­cję Związku Radziec­kiego. Pomnika nie usta­wiono ponow­nie, Putin doko­nał jed­nak reha­bi­li­ta­cji Dzier­żyń­skiego i wskrze­sił radziec­kie pań­stwo wywia­dow­cze. Obec­nie co roku 20 grud­nia obcho­dzi się na Kremlu Dzień Cze­ki­sty. Putin zaś jest cze­ki­stą do szpiku kości. Cho­dzi o to co zawsze: utrzy­ma­nie rzą­dów przy­wódcy za wszelką cenę, wię­zie­nie i mor­do­wa­nie wro­gów wewnętrz­nych oraz pro­wa­dze­nie wojny poli­tycz­nej celem dez­orien­to­wa­nia, zwo­dze­nia i zaska­ki­wa­nia prze­ciw­ni­ków, nakło­nie­nia ich do dzia­ła­nia wbrew wła­snym inte­re­som i osła­bia­nie ich pozy­cji w świe­cie.
Stany Zjed­no­czone nie posia­dały w cza­sie pokoju służb wywia­dow­czych do czasu, gdy w roku 1947 Kon­gres utwo­rzył Cen­tralną Agen­cję Wywia­dow­czą. Choć Ame­ry­ka­nie nauczyli się w następ­nych latach o szpie­go­stwie bar­dzo wiele, czę­sto kosz­tem bole­snych doświad­czeń, począt­kowo byli ama­to­rami nie­mal pod każ­dym wzglę­dem, zwłasz­cza w dzie­dzi­nie wojny poli­tycz­nej, a już szcze­gól­nie w mrocz­nej sztuce pod­stępu i dez­in­for­ma­cji. W swo­ich pierw­szych dniach CIA liczyła jedy­nie 200 funk­cjo­na­riu­szy. Jej zada­niem było pro­wa­dze­nie zim­nej wojny i zapo­bie­że­nie dru­giemu Pearl Har­bor. W ciągu pię­ciu lat jej liczeb­ność wzro­sła pię­cio­krot­nie. Kon­tro­lo­wała tajne armie na całym świe­cie, pro­wa­dząc dzia­ła­nia para­mi­li­tarne od Związku Radziec­kiego po Chiny, orga­ni­zu­jąc zama­chy stanu i sta­ra­jąc się roze­drzeć żela­zną kur­tynę.
W ciągu XX wieku Biały Dom i Kreml roz­ka­zały swoim szpie­gom i dyplo­ma­tom wpły­nąć na wynik co naj­mniej 117 wybo­rów na całym świe­cie1. Wal­czono o kon­trolę nad pań­stwami w Afryce i Azji, Ame­ryce Łaciń­skiej i na Bli­skim Wscho­dzie, kupu­jąc lojal­ność za pomocą broni i pie­nię­dzy. Ni­gdy jed­nak oba pań­stwa nie wal­czyły ze sobą bez­po­śred­nio. Obie strony popie­rały wataż­ków i despo­tów, pod­ko­py­wały też ulu­bione reżimy prze­ciw­nika, wspie­ra­jąc skry­cie armie par­ty­zanc­kie i ruchy pod­ziemne oraz wpły­wa­jąc na przy­wód­ców poli­tycz­nych. Stany Zjed­no­czone pro­wa­dziły wojnę z komu­ni­zmem w dżun­glach Wiet­namu, Sowieci zaś szmu­glo­wali broń i amu­ni­cję wro­gom Ame­ryki w Azji Połu­dniowo-Wschod­niej. Sowieci zajęli Afga­ni­stan, CIA zaś posy­łała wal­czą­cym z nimi islam­skim bojow­ni­kom broń o war­to­ści miliar­dów dola­rów. Ame­ry­ka­nie nada­wali wia­do­mo­ści i pro­pa­gandę za żela­zną kur­tynę poprzez Radio Wolna Europa. Sowieci odpo­wia­dali poto­kiem dez­in­for­ma­cji roz­po­wszech­nia­nej przez KGB.
Osta­tecz­nie, po wyda­niu przez Moskwę i Waszyng­ton bilio­nów dola­rów na zbro­je­nia i po śmierci milio­nów ludzi na obsza­rach rywa­li­za­cji obu super­mo­carstw, Zwią­zek Radziecki zała­mał się pod cię­ża­rem wła­snych złu­dzeń. Kreml nie był w sta­nie pod­trzy­mać swego zało­ży­ciel­skiego fał­szu, ogrom­nego kłam­stwa gło­szą­cego, że radziecki komu­nizm jest eks­pe­ry­men­tem szla­chet­niej­szym od ame­ry­kań­skiej demo­kra­cji. „Wyobraźmy sobie kraj, który lata w kosmos, wysyła sput­niki, two­rzy taki sys­tem obronny, a nie jest w sta­nie roz­wią­zać pro­blemu dam­skich raj­stop”, roz­pa­czał ostatni przy­wódca Związku Radziec­kiego Michaił Gor­ba­czow po defi­ni­tyw­nym opusz­cze­niu flagi z sier­pem i mło­tem. „Nie ma pasty do zębów, nie ma proszku do pra­nia, nie ma pro­duk­tów pod­sta­wo­wej potrzeby. Praca w rzą­dzie takiego pań­stwa była nie­wia­ry­god­nie poni­ża­jąca”2.
Marze­nie Ame­ry­ka­nów pro­wa­dzą­cych zimną wojnę ziściło się: mapa świata została prze­kształ­cona przez upa­dek Związku Radziec­kiego. Libe­ralna demo­kra­cja zna­la­zła się na fali, a kraje Europy Wschod­niej zostały uwol­nione z duszą­cego uści­sku, w jakim trzy­mali je Sta­lin i jego następcy. Sto­czono i wygrano jesz­cze jedną wojnę, gdy Stany Zjed­no­czone zmiaż­dżyły w roku 1991 armię iracką. Wojna w Zatoce Per­skiej była niczym szok. Pen­ta­gon wła­dał nowymi bro­niami w postaci stra­te­gicz­nego pod­stępu, zarzą­dza­nia wize­run­kiem oraz wojny infor­ma­cyj­nej. Oka­zały się one rów­nie nisz­czące jak inte­li­gentne bomby i poci­ski samo­ste­ru­jące.
W tych cza­sach Stany Zjed­no­czone kro­czyły przez świat niczym kolos, podob­nie jak po II woj­nie świa­to­wej. W cia­łach decy­zyj­nych Waszyng­tonu pano­wało prze­ko­na­nie, że wszystko roz­wija się tak, jak chcemy. „Nie było żad­nych pro­ble­mów w poli­tyce zagra­nicz­nej”, powie­dział James A. Baker III, sekre­tarz stanu Geo­rge’a H.W. Busha, gdy ten ostatni ustę­po­wał z urzędu w stycz­niu 1993 roku. „Wszy­scy chcieli być przy­ja­ciółmi Sta­nów Zjed­no­czo­nych. […] Wszy­scy pra­gnęli przy­jąć wolny rynek. Wszy­scy chcieli przy­jąć demo­kra­cję, z wyjąt­kiem jedy­nie Korei Pół­noc­nej, Kuby, Iranu i Libii. Wszy­scy byli nasi”3. Wszy­scy kochali Ame­rykę – także Rosja­nie. Albo też chciano w to wie­rzyć.
Umy­sły mądrzej­sze, choć nie­liczne, oba­wiały się domi­nu­ją­cego wów­czas poczu­cia try­um­fa­li­zmu. Żoł­nierz i mąż stanu Colin L. Powell, który był kolejno prze­wod­ni­czą­cym Kole­gium Połą­czo­nych Sze­fów Sztabu oraz sekre­ta­rzem stanu, cyto­wał pru­skiego stra­tega Carla von Clau­se­witza: „Strzeż się suge­styw­no­ści ulot­nych wra­żeń”4. Nie­wielu jed­nak sta­rało się spoj­rzeć poza prze­mi­ja­jące wyda­rze­nia; jesz­cze mniej liczni wyobra­żali sobie, że zim­no­wo­jenne kon­flikty mogą roz­go­rzeć na nowo w XXI wieku. „Nie rozu­mie­li­śmy, że ziarna przy­szłych zma­gań już zaczy­nały kieł­ko­wać. Ist­niały wcze­sne oznaki przy­szłej rywa­li­za­cji mocarstw”, pisał Bob Gates, wów­czas były dyrek­tor CIA i przy­szły sekre­tarz obrony, który pra­co­wał dla pre­zy­den­tów od Lyn­dona John­sona po Baracka Obamę. „W Rosji zapusz­czały korze­nie nie­chęć i roz­go­ry­cze­nie wyni­ka­jące z gospo­dar­czego cha­osu i korup­cji po upadku Związku Radziec­kiego” oraz z ame­ry­kań­skich dążeń do roz­sze­rze­nia soju­szu woj­sko­wego NATO na wschód, po gra­nice Rosji. „Jed­nym z naj­bar­dziej roz­gnie­wa­nych tym obro­tem wyda­rzeń Rosjan był Wła­di­mir Putin”5. Rosyj­ski przy­wódca jako pod­puł­kow­nik KGB obser­wo­wał z pla­cówki w NRD roz­pad swo­jego impe­rium. Nauczył się wiele na temat pro­wa­dze­nia wojny poli­tycz­nej.
Gdy u schyłku XX wieku osią­gnął wła­dzę, z roz­bi­tych frag­men­tów daw­nego KGB stwo­rzył nową wer­sję radziec­kiego pań­stwa, w któ­rym kon­tro­lo­wał nie tylko żoł­nie­rzy i szpie­gów, ale także ste­ro­wał tele­wi­zją i Inter­ne­tem, aby two­rzyć ilu­zje rze­czy­wi­sto­ści. Gdy w roku 2012 Putin został po raz trzeci wybrany na pre­zy­denta, zebrał wszyst­kie posia­dane siły, przy­go­to­wał się i wymie­rzył je prze­ciwko Sta­nom Zjed­no­czo­nym. Jak stwier­dził Mike Morell, nie­gdyś tym­cza­sowy dyrek­tor CIA, „w zna­czą­cym stop­niu powró­cił do zacho­wań w isto­cie radziec­kich z cza­sów zim­nej wojny, czyli prze­ciw­sta­wia­nia się Sta­nom Zjed­no­czo­nym wszę­dzie na świe­cie i usil­nych prób pod­ko­py­wa­nia tego, co sta­rały się osią­gnąć. Osła­bia­nia ich na wszel­kie moż­liwe spo­soby”6.
Ame­ry­ka­nie zwy­kli postrze­gać wojnę i pokój tak jak dzień i noc. Rosja­nie widzą jed­nak nie­koń­czące się zma­ga­nia. Mogą mieć rację, ponie­waż – choć oko­licz­no­ści walki się zmie­niają – natura wojny jest nie­zmienna. Przez 20 lat Putin uży­wał swego woj­ska i wywiadu do two­rze­nia nowych stra­te­gii i tak­tyk pro­wa­dze­nia wojny poli­tycz­nej ze Sta­nami Zjed­no­czo­nymi. Jego kontr­ofen­sywa roz­wi­jała się powoli, prze­ra­dza­jąc się w praw­dziwy, nie­ocze­ki­wany blitz­krieg wymie­rzony w samo serce ame­ry­kań­skiego sys­temu poli­tycz­nego.
Nie tak dawno w Moskwie, w zimowy wie­czór, wyż­szy doradca Wła­di­mira Putina nazwi­skiem Andriej Kruc­kich, eks­pert od wojny poli­tycz­nej obec­nie peł­niący funk­cję spe­cjal­nego amba­sa­dora Fede­ra­cji Rosyj­skiej, wysto­so­wał publicz­nie ostrą groźbę. „Myśli­cie, że żyjemy w roku 2016”, powie­dział. „Nie, żyjemy w roku 1948. A wie­cie dla­czego? Dla­tego że w roku 1949 Zwią­zek Radziecki prze­pro­wa­dził swoją pierw­szą próbę jądrową. Do tego momentu Zwią­zek Radziecki sta­rał się dopro­wa­dzić do poro­zu­mie­nia z Tru­ma­nem w spra­wie zakazu posia­da­nia broni jądro­wej, w roku 1949 zmie­niło się wszystko – zaczęli z nami roz­ma­wiać jak równy z rów­nym”.
„Ostrze­gam”, kon­ty­nu­ował. „Jeste­śmy o krok od zdo­by­cia «cze­goś» z dzie­dziny infor­ma­cyj­nej, cze­goś, co pozwoli nam roz­ma­wiać z Ame­ry­ka­nami jak z rów­nymi”7.
Dziś wiemy, co to była za broń. Musimy zro­zu­mieć jej źró­dła i histo­rię. Musimy też pojąć, że jej uży­wa­nie grozi wyrzą­dze­niem nie­od­wra­cal­nych szkód ame­ry­kań­skiej demo­kra­cji i może dopro­wa­dzić do jej upadku. Ponow­nie prze­ży­wamy chwilę, która nastała poko­le­nie wcze­śniej, gdy wiel­kie mocar­stwa skry­cie się zwal­czały, na szali zaś znaj­do­wały się losy świata. Mię­dzy wtedy i teraz ist­nieje jed­nak pewna ogromna róż­nica. Ame­ryka pozba­wiona jest stra­te­gicz­nej wizji zamiast tej, którą posia­dała w cza­sie zim­nej wojny. A jak mówi Księga Przy­słów, „gdzie nie ma widze­nia, naród się psuje”8.
Jed­nakże w roku 1948 Stany Zjed­no­czone posia­dały stra­te­gię zwal­cza­nia ognia ogniem. Była ona dzie­łem jed­nego czło­wieka, który spra­wił, że jego głos był sły­szalny na całym świe­cie. Stra­te­gią tą kie­ro­wało się dzie­się­ciu pre­zy­den­tów. Rzą­dziła decy­zjami i pla­nami dyplo­ma­tów i szpie­gów. I dopro­wa­dziła do upadku Związku Radziec­kiego.

 
Wesprzyj nas