W książce „Niedostosowani” Adam Hart opowiada o tym, jak zmieniające się szybko otoczenie, w którym żyjemy obecnie – nowoczesne rolnictwo, przetworzona żywność czy zmiany klimatu, wpływają na nasze ciała i psychikę, ukształtowane do warunków obecnych na Ziemi przed tysiącami lat. Autor wyjaśnia też z ewolucyjnego punktu widzenia, dlaczego nasz organizm stał się zawodny i nieprzystosowany do wyzwań, jakie przed nim stawiamy.


NiedostosowaniCzy naprawdę do tego zostaliśmy stworzeni? – to pytanie jest często zadawane zarówno przez naukowców, jak i przez media, które wielokrotnie dają do zrozumienia, że nasz współczesny styl życia jest straszny dla naszego ciała. Powielane są informacje o tym, że siedzenie przez kilkanaście godzin dziennie przed komputerem, z krótkimi przerwami, odżywianie się przekąskami z wysoką zawartością tłuszczów i cukrów, wyśle nas szybko do grobu. Z kolei ciągła konsumpcja nieustannie płynących zewsząd wiadomości, wszechobecny hałas, szybkie tempo życia, przemoc w mediach i w życiu realnym, uzależnienie od opinii serwowanych w mediach społecznościowych – to wszystko popycha nas w otchłań psychicznej patologii.

Właśnie z tym fizjologicznym i psychologicznym niedopasowaniem boryka się współczesny człowiek. Adam Hart wyjaśnia nam na kilkunastu przykładach, że tak naprawdę nie jesteśmy przygotowani do warunków, jakie sami sobie stworzyliśmy. „Wielka przepaść między tym, kim jesteśmy jako ludzie a tym, kim byliśmy jako zwierzęta, jest centralnym tematem tej książki” – pisze autor. Wiele kwestii, które Hart porusza w tej opartej o naukowe źródła książce, takich jak zdrowie jelit, przewlekła otyłość, dysfunkcje społeczne wywołane nadmiernym użytkowaniem internetu, wpływ przemocy w mediach na nasz mózg, przeciążenie stresem, zaburzenia osobowości – zostało omówionych czytelnie i przystępnie.

Hart wyjaśnia to wszystko w prosty i przejrzysty sposób. Rozpoczyna od wciągającego przeglądu podstaw ewolucji, by użyć go jako punktu wyjścia do opisu konkretnych przykładów zachowania ludzi, zarówno jako budowniczych, przeobrażających Ziemię, jak i „chodzących, gadających małp”. Hart znakomicie opisuje, jak rozwój rolnictwa, współczesne mikrostresory i nasze wrodzone pragnienie kontaktów społecznych doprowadziły do powstania społeczeństwa spustoszonego przez otyłość, uzależnienia i fałszywe wiadomości. Podejście Harta jest o tyle intrygujące, że traktuje nasze współczesne bolączki jako proste biologiczne braki: stworzyliśmy świat, który regularnie wypycha nas poza nasze naturalne ograniczenia fizyczne i psychiczne.

Informacje zawarte w tej książce mogą pomóc w zrozumieniu, dlaczego codzienność jest dla wielu z nas coraz trudniejsza do udźwignięcia

Według Harta dobrym przykładem naszego nieprzystosowania do współczesnego świata jest to, że chociaż nasze zręczne ręce i złożone mózgi na pewnym etapie były doskonałymi adaptacjami ewolucyjnymi, które pozwoliły naszej populacji na rozkwit, to ostatecznie, w swojej zachłanności spożytkowaliśmy je do stworzenia warunków życia wiodących ku samozagładzie. Ot choćby miasta, twór ludzkiej myśli i woli, zamieniły się ze skupisk ułatwiających funkcjonowanie w stadzie w gargantuiczne organizmy dewastujące zdrowie istot, które je wykreowały. Wnioski płynące z lektury „Niedostosowanych” uzmysławiają, że przekroczyliśmy, jako gatunek, granicę rzeczywistych korzyści płynących z rozwoju cywilizacji. To co było dojrzałe i pyszne zaczyna być przejrzałe – gnijące i trujące.

Niedostosowani

Informacje zawarte w tej książce mogą pomóc w zrozumieniu, dlaczego codzienność jest dla wielu z nas coraz trudniejsza do udźwignięcia, pomimo mnogości tak zwanych udogodnień, obecnych we współczesnym świecie. Autor jasno wskazuje przyczyny większości bolączek z jakimi borykają się obecnie ludzie i formuła przedstawienia tych faktów czarno na białym, zdecydowanie daje do myślenia. Co jest skutkiem jak najbardziej pożądanym. W końcu, aby przetrwać, będziemy musieli najprawdopodobniej uczynić krok wstecz w stronę prostszej i bardziej zgodnej z naturą formy egzystencji. Musimy tylko zrozumieć, że tym razem rolę postępu grać będzie regres. Agnieszka Kantaruk

Adam Hart, Niedostosowani. Dlaczego ewolucja nie nadąża, Przekład: Barbara Gutowska-Nowak, Seria: #nauka, Wydawnictwo Bo.wiem, Premiera: 29 października 2021
 
 

Niedostosowani

Adam Hart
Niedostosowani. Dlaczego ewolucja nie nadąża
Przekład: Barbara Gutowska-Nowak
Seria: #nauka
Wydawnictwo Bo.wiem
Premiera: 29 października 2021
 
 

Spis treści

Wstęp
Rozdział 1: Chodząca, gadająca małpa
Rozdział 2: Przeżuwanie tłuszczu
Rozdział 3: Za dużo nietolerancji
Rozdział 4: Zmieniające się środowisko wewnętrzne
Rozdział 5: Stres – od wybawcy do zabójcy
Rozdział 6: Niszczycielski potencjał sieci
Rozdział 7: Wyjątkowo agresywny gatunek
Rozdział 8: Beznadziejni nałogowcy
Rozdział 9: Fake news i błędne przekonania
Rozdział 10: Przyszłość

Wstęp

Istoty ludzkie są doprawdy zdumiewające. Nie powinniśmy o tym zapominać. Jeszcze nie tak dawno temu staliśmy boso i gapiliśmy się na księżyc oczyma pełnymi zdumienia; dziś możemy wziąć do ręki odłamek księżycowej skały. Dzięki satelitom na orbicie możemy rozmawiać z ludźmi w dowolnym zakątku globu. Potrafimy przewidywać pogodę, eksplorujemy największe głębiny oceanów, podróżujemy z prędkością ponaddźwiękową, przeprowadzamy niesamowicie skomplikowane operacje chirurgiczne, rozbijamy atomy i ogarniamy umysłem budowę samego Wszechświata. Nie jesteśmy już podporządkowani rytmowi przyrody i potrafimy się wyżywić niezależnie od jej kaprysów. Nie odziewamy się już w skóry zwierząt i rzadko odczuwamy potrzebę opuszczania naszych luksusowych, naszpikowanych technologią domów. Rozparci na miękkich sofach, z telefonami w dłoniach, możemy oglądać świat, kontaktować się z przyjaciółmi, zamawiać artykuły spożywcze z dostawą do domu i oglądać najnowsze filmy za pośrednictwem najwspanialszego wynalazku współczesności – internetu. Ponieważ żyjemy w świecie od początku do końca stworzonym przez nas samych, odseparowani od środowiska naturalnego, zbyt łatwo zapominamy, że jeśli pozbawi się nas osłonki nowoczesnego życia, okażemy się zwykłymi gadającymi małpami. Bez wątpienia jesteśmy zdumiewający, ale jesteśmy także zwierzętami i podlegamy skomplikowanym procesom ewolucji na równi ze wszystkimi innymi stworzeniami, które zamieszkują naszą planetę.
Zasadniczym tematem tej książki jest głęboka przepaść między tym, kim jesteśmy – ludźmi żyjącymi w XXI wieku, w świecie, który sami stworzyliśmy – a tym, kim byliśmy – wysoko rozwiniętymi zwierzętami, które ewoluowały w swoim naturalnym środowisku. Dzięki analizie zaskakująco różnorodnych aspektów współczesnego życia, od naszej diety po fenomen „fake newsów”, przekonamy się, że ewolucja przygotowała nas doskonale do życia w świecie, który dla większości z nas już nie istnienie. Zamiast nam pomagać, nasza ewolucyjna spuścizna, działając w zmowie ze współczesnym światem sprawia, że jesteśmy rażąco „niedostosowani do potrzeb”. Owa dysharmonia między światem, w którym wyewoluowaliśmy, a światem, w którym znajdujemy się obecnie doprowadziła, na przykład, do kryzysu otyłości (rozdział 2). Sprawia ona, że wielu z nas nie jest w stanie bez uszczerbku dla zdrowia przyswajać pewnych ważnych składników współczesnej diety, ponieważ ewolucja nie nadąża za globalizacją (rozdział 3). Utrzymujemy bardzo napięte i skomplikowane relacje z ważnymi bakteriami, które żyją wewnątrz naszych ciał i które ewoluowały razem z nami (rozdział 4). Równocześnie reakcja stresowa, która wykształciła się w toku ewolucji, by ratować nas przed zagrożeniami, dziś nas zabija, ponieważ nasze życie jest coraz szczelniej wypełnione stresorami (rozdział 5). W ciągu minionej dekady przeszliśmy od utrzymywania kontaktów z kręgiem kilkunastu czy kilkudziesięciu osób do posiadania tysięcy znajomych, a nasze mózgi zwyczajnie nie radzą sobie z tak wielkim skokiem ilościowym (rozdział 6). Naszymi przodkami były ssaki o niezwykle gwałtownym usposobieniu i trzeba przyznać, że zrobiliśmy doskonały użytek z naszej ewolucyjnej spuścizny w postaci skłonności do wszczynania awantur, tworząc społeczeństwa rozdarte aktami prymitywnej przemocy (rozdział 7). Uzależnienie, będące samo w sobie źródłem agresji, to efekt „mocy” współczesnego świata, potrafiącego przejmować kontrolę nad połączeniami nerwowymi w naszym mózgu. Ukształtowały się one w toku ewolucji, by utrzymywać nas przy życiu, teraz jednak popychają nas ku oszałamiającemu spektrum niebezpiecznych przyjemności (rozdział 8). Jako zwierzęta społeczne, zostaliśmy przystosowani na drodze ewolucji do funkcjonowania w grupach, ufania innym ludziom i współpracowania z nimi, ale ewolucja społeczna uczyniła z nas także beznadziejnie naiwne ofiary fake newsów i fałszywych przekonań (rozdział 9). Co szczególnie niepokojące, za sprawą ewolucji jesteśmy istotami samolubnymi i niezdolnymi do sensownej refleksji nad przyszłością, mimo naglącej potrzeby rozwiązania licznych problemów wywoływanych przez degradację środowiska naturalnego, do której sami doprowadziliśmy (rozdział 10). Ogólnie rzecz biorąc, z winy całej tej dysharmonii między naszą ewolucyjną spuścizną, a stworzonym przez nas samych nowoczesnym środowiskiem, znajdujemy się dziś w opłakanej sytuacji. Aby się dowiedzieć w jaki sposób wpakowaliśmy się w tę kabałę oraz, być może, co możemy zrobić, żeby się z niej wydobyć, najpierw musimy zapoznać się bliżej z podstawowymi pojęciami z dziedziny ewolucji.

ROZDZIAŁ PIERWSZY
Chodząca gadająca małpa

Ewolucja – elementarz
Nasze ciała są zbudowane z komórek, które przylegają do siebie ciasno niczym cegiełki, tworząc żywy, działający organizm. W ludzkim ciele znajduje się ponad 200 typów komórek, w tym komórki skóry, wątroby, komórki nerwowe, komórki mięśni, wyściółki jelit, komórki kostne i tłuszczowe. Komórki te łączą się ze sobą, tworząc tkanki, czyli zespoły komórek o podobnej budowie, które wspólnie pełnią określoną funkcję w organizmie. Na przykład tkanka mięśniowa, która potrafi się kurczyć, współpracując ze szkieletem (zbudowanym z tkanki kostnej) umożliwia nam poruszanie się, tkanka nabłonkowa płuc natomiast – wymianę tlenu i dwutlenku węgla z atmosferą. Z połączenia różnych tkanek powstają złożone organy, takie jak serce, płuca, żołądek i skóra, które są zdolne do wypełniania wszystkich funkcji niezbędnych do podtrzymywania życia.
Uporządkowanie około 30 bilionów komórek (zob. rozdział 4) w taki sposób, by tworzyły żywe, oddychające, odżywiające się, walczące, biegające, rozmnażające się, śpiewające i tańczące ciało nie byłoby możliwe bez ściśle kontrolowanej i niesamowicie zróżnicowanej choreografii molekularnych interakcji wewnątrz naszych komórek. Ogół reakcji chemicznych, które zachodzą w trakcie procesu trawienia pokarmów, przekształcają ich cząsteczki i umożliwiają organizmowi pełnienie funkcji niezbędnych do utrzymania nas przy życiu, nazywamy metabolizmem. Reakcje te muszą zachodzić we właściwym miejscu i czasie oraz w odpowiednim tempie – nie za szybko, ale też nie za wolno. Osiągnięcie tak wysokiego poziomu organizacji i kontroli jest możliwe dzięki temu, że nasze komórki zawierają złożone sieci mikrotubul białkowych i błon lipidowych, mnóstwo enzymów oraz szereg maleńkich struktur zwanych organellami.
W samym centrum tego niezwykle złożonego układu znajduje się DNA. Słynna molekuła w kształcie podwójnej helisy mieści się w jądrze, dużej organelli, którą posiada większość komórek naszego ciała. Molekuła DNA wygląda jak skręcona drabina, której „szczeble” składają się z par tzw. zasad – po jednej na każdej „belce” – połączonych ze sobą słabym wiązaniem. Każda zasada to właściwie jedna litera kodu genetycznego, który steruje produkcją białek w komórkach. „Budulec” DNA stanowią cztery zasady: adenina, tymina, guanina i cytozyna, których nazwy często są zastępowane inicjałami A, T, G i C. Sekwencja zasad w łańcuchu DNA to kod, który jest wykorzystywany przez organelle komórkowe zwane rybosomami do wytwarzania molekuł nazywanych proteinami albo białkami. Proteiny pełnią bardzo wiele funkcji w naszym organizmie. Ich formy strukturalne, takie jak kolagen i keratyna, znajdują się, odpowiednio, w skórze i włosach; białka stanowią także zasadniczy budulec naszych mięśni, a jako hormony i enzymy kontrolują przebieg wielu reakcji chemicznych, które zachodzą w naszym organizmie. Cząsteczki białek składają się z długich łańcuchów niewielkich chemicznych „klocków” zwanych aminokwasami. Aminokwasy te (których jest ponad 20) łączą się ze sobą w ściśle określonej sekwencji, która determinuje właściwości i funkcje zbudowanego z nich białka. O tym, jaka ma być owa sekwencja decyduje kolejność liter w cząsteczce DNA. Każdy aminokwas jest w niej zakodowany w postaci specyficznej sekwencji trzech zasad, zwanej kodonem. Cała ta niesamowicie złożona i precyzyjnie zorganizowana struktura funkcjonowania organizmu ukształtowała się w procesie ewolucji.
Kiedy rozmyślamy o ewolucji człowieka, zazwyczaj skupiamy się na najnowszych etapach naszego rozwoju gatunkowego i takich cechach, jak dwunożność, duży mózg czy wykształcenie się języka. Cechy te są ważne, decydują bowiem o naszej odrębności jako gatunku, ale musimy sobie uświadomić, że większość pozostałych aspektów naszej biologii także podlegała ewolucji, niekiedy w bardzo wczesnych stadiach rozwoju życia na ziemi. Wszystkie cudownie złożone procesy odpowiedzialne za nasz metabolizm, działanie układu nerwowego i syntezę białek, które stanowią budulec naszych ciał i kontrolują ich prawidłowe funkcjonowanie, wyewoluowały na długo zanim zyskaliśmy umiejętność przyjmowania postawy wyprostowanej i gawędzenia o pogodzie. Na przykład sekwencja 10 reakcji, które zachodzą w naszych komórkach w trakcie procesu zwanego glikolizą, przebiega tak samo nas, u pand, u drożdży i bakterii. Glikoliza to pierwszy etap przekształcania glukozy (cukru zawartego w pożywieniu) w adenozynotrifosforan (ATP), swego rodzaju supermolekułę, która dostarcza energię do komórek. Ta sekwencja reakcji oraz enzymy kontrolujące jej przebieg, wyewoluowały na długo przed szkieletami i mięśniami, oczyma i uszami, rozumowaniem i językiem. Podobnie, łańcuchy reakcji biochemicznych oraz cząsteczki, które na poziomie komórkowym odpowiadają za kurczenie się naszych mięśni, są takie same, jak u ukwiałów, rozgwiazd i dżdżownic. Mechanika naszego szkieletu, procesy trawienne, sposób, w jaki reagujemy na stres i cała masa innych procesów, które zachodzą w naszym organizmie na poziomie komórek, tkanek i całych organów, zasadniczo nie różni się niczym od tych, które obserwujemy u innych zwierząt, a nawet u niektórych roślin, grzybów, organizmów jednokomórkowych i bakterii. Nie oznacza to bynajmniej, że w ciągu ostatnich paru milionów lat ewolucja ograniczyła się tylko do paru drobnych poprawek tu i tam, ale z całą pewnością większość fundamentów naszego istnienia ukształtowała się na długo zanim wkroczyliśmy na scenę.
Łańcuchy reakcji biochemicznych, enzymy, różne typy komórek, ptasi dziób, rybie łuski, kolce i zachowanie jeża to przykłady adaptacji: cech, które przynoszą korzyści posiadającym je osobnikom. Pojawianie się takich cech jest zazwyczaj determinowane przez specyficzne sekwencje DNA, które nazywamy genami. Dziedziczymy dwie kopie każdego genu, jedną przekazuje nam matka za pośrednictwem swego jajeczka, drugą zaś ojciec w postaci DNA jego plemników. Kolejność „liter” DNA w genie (lub genach) decyduje o tym, czy u osobnika, który go posiada, pojawi się określona cecha. Cecha ta może zapewnić niektórym osobnikom lepszą przeżywalność i lepszą reprodukcję w porównaniu z tymi, które nie posiadają odpowiedniego genu. To, że geny mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie oraz że będą występować u większej liczby potomstwa bardziej płodnych rodziców, przyczynia się do ewolucji.
Ewolucja oznacza zmianę, a ewolucja biologiczna to, na najbardziej elementarnym poziomie, zmiana frekwencji (częstotliwości występowania) genów z biegiem czasu. Różne postacie genów powstają w wyniku mutacji, przekazywanych potomstwu zmian w sekwencjach zasad w DNA jajeczek lub plemników rodziców. Owe zmiany to wynik błędów w procesie kopiowania DNA podczas wytwarzania jajeczek i plemników; mutacje są zjawiskiem całkowicie naturalnym i pojawiają się z dość dużą częstotliwością. Wiele z nich ma niekorzystne skutki, ale od czasu do czasu może się pojawić mutacja, która otwiera jakąś nową możliwość, przynosi jakąś korzyść potomstwu, które ją dziedziczy. Przypuśćmy na przykład, że mutacja nieznacznie zmienia enzym, którego budowa jest przez nią zakodowana i że nowa wersja tego enzymu nieco skuteczniej trawi pożywienie albo – o czym przeczytamy w rozdziale 8 – o wiele skuteczniej rozkłada alkohol.
Jednym z głównych mechanizmów zmiany frekwencji genów, a co za tym idzie ewolucji, jest dobór naturalny. Aby zrozumieć w jaki sposób dobór naturalny prowadzi do ewolucji, wyobraźmy sobie, że istnieje gen odpowiedzialny za adaptację, dzięki której osobniki, które go posiadają radzą sobie „lepiej” od pozostałych. Możemy zdefiniować owo „lepiej” na wiele sposobów: osobniki wyposażone w nasz hipotetyczny gen mogą na przykład sprawniej zdobywać pożywienie, unikać drapieżników albo znajdować partnera. W biologii ewolucyjnej wszystkie te zdolności to jednak tylko środki, które wiodą do jedynego celu, który naprawdę się liczy: zwiększenia rozrodczości, to jest zostawienia po sobie większej liczby potomstwa w następnych generacjach niż inne osobniki. Biolodzy ewolucyjni nazywają relatywną zdolność do pozostawienia większej liczby potomstwa w następnym pokoleniu „dostosowaniem” (ang. fitness), choć „lepsze dostosowanie” to coś więcej niż tylko posiadanie większej liczby potomstwa niż sąsiad. Na przykład, zdrowa samica jelenia szlachetnego, zdolna do wyprodukowania dużej ilości tłustego mleka, osiągnie lepsze dostosowanie jeśli zamiast łani urodzi jelonka. Dzięki doskonałej kondycji matki, jej syn będzie dobrze odżywiony, wyrośnie więc na dużego i silnego osobnika, który będzie miał szansę zostać samcem dominującym i kontrolować reprodukcję dużego haremu samic. Matka, która wyda na świat potomka płci męskiej, ma więcej wnuków, a zatem poziom jej dostosowania jest wyższy niż gdyby urodziła córkę. Podobnie, samica ptaka, która złoży dużo jaj, może odchować więcej piskląt niż jej sąsiadka, która zastosuje ostrożniejszą strategię rozmnażania. Jednakże ambitna matka, która wydatkuje mnóstwo energii na wykarmienie młodych, może nie mieć dość sił, by przetrwać mroźną zimę i złożyć jaja następnej wiosny. Śmierć samicy redukuje poziom jej dostosowania do zera. Co więcej, także jej liczne potomstwo może być w tak słabej kondycji, że nie zdoła dotrwać do wiosny. Dzięki zachowaniu równowagi między bieżącym potencjałem rozrodczym, a szansą na rozmnażanie się w następnym roku oraz dzięki posiadaniu mniejszej liczby potomstwa, któremu może zapewnić lepszą opiekę, matka ma szansę na zwiększenie swego dostosowania w ciągu całego życia.
Przypuśćmy, że jakiś gen – przy założeniu, że wszystkie pozostałe czynniki są jednakowe – zapewnia lepsze dostosowanie osobnikom, które mają szczęście go posiadać. Dzięki niemu osobniki te będą mieć więcej potomstwa. Ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że potomstwo odziedziczy ów gen po swoich lepiej dostosowanych rodzicach, częstotliwość jego występowania w następnym pokoleniu zapewne się zwiększy. Jeżeli środowisko – a zatem czynniki fizyczne, takie jak temperatura oraz interakcje z drapieżnikami, ofiarami i pasożytami – w którym żyją te osobniki nie ulega zmianom, wówczas jest bardzo prawdopodobne, że owo nowe pokolenie także będzie czerpać korzyści z genu, który odziedziczyło. Większość jego potomstwa zapewne również odziedziczy kolejne kopie genu. Nieuniknionym, pięknymi i logicznym rezultatem kolejnych cykli reprodukcji oraz doboru naturalnego w ciągu pokoleń jest wzrost częstotliwości występowania genów, które przynoszą korzyści wyposażonym w nie osobnikom. Jeśli jednak środowisko, w którym zachodzi dobór naturalny się zmienia, wówczas geny (za wiele cech odpowiada bowiem nie jeden gen, lecz grupa genów), w których zakodowane są konkretne adaptacje, mogą już nie być tak korzystne dla swoich nosicieli. W takich okolicznościach dojdzie do zmniejszenia się frekwencji mniej korzystnych genów, a w konsekwencji do spadku liczby osobników wyposażonych w adaptację zakodowaną w owych genach. Innymi słowy, za pośrednictwem doboru naturalnego zmienia się frekwencja genów i następuje ewolucja. Proces ten zachodzi niezależnie od tego czy jesteś człowiekiem, który popija martini na luksusowym jachcie, czy bakterią, która trawi psią kupę.

Ewolucja współczesnego człowieka
Wiemy już, że dobór naturalny prowadzi do ewolucji adaptacji poprzez selekcję osobników posiadających geny, które kodują cechy zwiększające szanse na przetrwanie i reprodukcję. Ewolucja może także prowadzić do powstawania odrębnych gatunków za sprawą procesów, które określamy wspólną nazwą specjacji.
Tylko w wyjątkowych sytuacjach wszystkie osobniki jednego gatunku mogą swobodnie się ze sobą krzyżować. Przykładem takiej sytuacji byłoby występowanie danego gatunku tylko na jednej małej wyspie. Większość gatunków, łącznie z człowiekiem, żyje w różnych populacjach osobników, które krzyżują się między sobą. Ptaki w twoim ogrodzie mogą należeć do tego samego gatunku, co ptaki w ogrodzie kogoś, kto mieszka w odległości tysiąca kilometrów od ciebie, w praktyce jednak owe dwie grupy ptaków nie będą się ze sobą krzyżować, choć teoretycznie jest to możliwe. Niekiedy migracje osobników z i do różnych populacji umożliwiają krzyżowanie się oraz przepływ genów między populacjami, przeważnie jednak większość osobników krzyżuje się z tymi przedstawicielami własnego gatunku, którzy żyją najbliżej.
Różne rodzaje presji środowiskowej wywieranej na populacje, które żyją w różnych miejscach bądź są aktywne w różnych porach dnia lub roku, mogą sprzyjać selekcji odmiennych cech adaptacyjnych w tych populacjach. Załóżmy, że na myszy zamieszkujące w pewnej dolinie poluje inny drapieżnik niż na całą resztę mysiej populacji. Obecność tego niezwykłego drapieżnika wymusza u myszy aktywność nocną większą od typowej dla tego gatunku, ponieważ osobniki, które żerują po zapadnięciu zmroku giną rzadziej niż te, które wolą wychodzić z ukrycia za dnia. Populacja zamieszkująca w dolinie była już częściowo odizolowana od reszty pod względem geograficznym. Teraz dochodzi do tego izolacja biologiczna, ponieważ nawet te spośród osobników prowadzących nocny tryb życia, które opuszczają dolinę i przenoszą się na inne tereny, mają nikłe szanse na zetknięcie się i połączenie w pary z osobnikami aktywnymi w dzień. Wraz z narodzinami następnych pokoleń zapewne pojawią się kolejne różnice genetyczne, ponieważ populacja aktywna w nocy ewoluuje pod wpływem presji selekcyjnej swojej nowej, nocnej niszy. Możliwa jest zatem poprawa widzenia w ciemności albo niewielka zmiana w uzębieniu, która umożliwi lepsze przyswajanie pożywienia łatwiej dostępnego nocą. Te różnice genetyczne jeszcze bardziej pogłębią relatywne odizolowanie naszej hipotetycznej populacji od reszty gatunku. W końcu różnice fizyczne, ekologiczne i behawioralne między populacją zamieszkującą w dolinie a resztą myszy będą tak duże, że będzie ją można uznać za odrębny gatunek.
Aby zrozumieć jaki wpływ na nasz gatunek, Homo sapiens, wywiera ewolucja specyficznych dla niego cech adaptacyjnych oraz cech wspólnych dla znacznie szerszej grupy organizmów, musimy przeanalizować historię naszej ewolucji. Rzecz w tym, że dzieje naszej ewolucji sięgają wstecz aż do samych początków życia. Musimy więc wyznaczyć gdzieś granicę. Aby nasze zadanie było wykonalne, a rozważania skupiały się wokół istotnych dla nas zagadnień, proponuję rozpocząć tę historię od pojawienia się istot, które paleoantropologowie nazywają ludźmi anatomicznie współczesnymi. W razie konieczności, na przykład podczas omawiania ewolucyjnych mechanizmów stresu (rozdział 5), przemocy (rozdział 7) lub uzależnienia (rozdział 8), będziemy się cofać nieco dalej w przeszłość.
Aby zdefiniować jakiś gatunek i sklasyfikować go jednoznacznie jako odmienny od wszystkich pozostałych, musimy wyodrębnić cechy wspólne dla przedstawicieli tego gatunku i niewystępujące – przynajmniej nie w identycznej kombinacji – u żadnej innej grupy. Może się wydawać, że zdefiniowanie „człowieka” nie jest ani szczególnie trudne, ani ważne. Nigdy przecież nie zastanawiamy się, czy pierwszy lepszy zbiór tkanek i kości, który mamy przed sobą, jest czy nie jest istotą ludzką i nie musimy wyliczać naszych cech anatomicznych, żeby się o tym upewnić. Istotnie, z perspektywy naszego życia codziennego precyzyjna definicja tego, co sprawia, że należymy do gatunku Homo sapiens jest zupełnie bez znaczenia. Jednakże rozpoznanie i zrozumienie specyficznych cech, które czynią nas „istotami ludzkimi” pozwala lepiej ocenić rolę, jaką owe cechy ukształtowane w procesie ewolucji odgrywają w naszym codziennym życiu.
Podstawowy problem, który utrudnia zdefiniowanie dowolnego gatunku polega na tym, że poszczególne osobniki różnią się między sobą. Odnosi się to także do ludzi i dlatego każda definicja naszego własnego gatunku musi uwzględniać ową niejednorodność. Jednym ze źródeł naszego zróżnicowania są genetyczne różnice między populacjami. Mogą one być wyraźnie widoczne, jak w przypadku odmiennego koloru skóry u białego Europejczyka i Afroamerykanina albo budowy ciała u krępego, masywnego Inuita z Nunavut w północnej Kanadzie i smukłego, drobnego Buszmena z Namibii. Po to, by zobaczyć inne różnice genetyczne między ludźmi nie trzeba podróżować do odległych zakątków świata. Najbardziej jaskrawa odmienność w obrębie gatunku ludzkiego, to różnica między mężczyznami i kobietami. Ma ona także charakter genetyczny, a wywołuje ją obecność chromosomu Y (męskiego) lub chromosomu X (żeńskiego) w plemniku, który zapłodnił komórkę jajową, z której się rozwinęliśmy. Inne, trudniej dostrzegalne różnice genetyczne mogą mieć wpływ na metabolizm lub podatność na choroby. Doskonałym przykładem metabolicznej różnicy o charakterze genetycznym między populacjami, jest sposób, w jaki nasze organizmy radzą sobie z trawieniem laktozy obecnej w mleku oraz glutenu pszennego (rozdział 3).
Niektóre różnice mają charakter czysto genetyczny, źródłem innych natomiast jest środowisko. Świetny przykład wysoce zmiennej cechy uzależnionej wyłącznie od warunków środowiskowych stanowi podstawowy sposób, w jaki komunikujemy się między sobą. Ludzie, którzy wychowują się w różnych miejscach i kulturach mówią różnymi językami. Podczas gdy nasza zdolność do posługiwania się mową artykułowaną ma charakter genetyczny i jest powiązana z takimi narządami, jak krtań i język oraz ze ściśle określonymi obszarami w mózgu, konkretna forma, jaką przyjmuje język, jakim się posługujemy zależy od tego, jakiego języka słuchamy od chwili narodzin.
Jeszcze więcej różnic może się pojawiać za sprawą interakcji środowiska i genów. Na przykład wzrost osoby dorosłej ma komponent genetyczny, ale bez odpowiedniej diety w dzieciństwie osoba, która posiada geny odpowiedzialne za wysoki wzrost nie zdoła rozwinąć swojego pełnego potencjału. Zagadnienie równowagi między genetyką a środowiskiem, między nature (naturą, biologią) a nurture (wychowaniem, kulturą) jest niezmiernie interesujące zarówno z punku widzenia nauki, jak i filozofii. Ma też ogromne znaczenie dla tej książki, ponieważ ewolucja jest zasadniczo procesem genetycznym. Jeżeli zamierzamy omawiać jej rolę w kształtowaniu naszego gatunku oraz dysharmonię między nami, jako osobnikami ukształtowanymi przez ewolucję, a współczesnym światem, nieuchronnie zakładamy, że wszelkie interesujące nas cechy są pochodzenia genetycznego. Jak się jednak przekonamy w trakcie naszych rozważań, choć założenie to jest niezwykle kuszące, czasami trudno znaleźć dowody na jego poparcie. Tak więc „biologia” (nature) będzie mieć kluczowe znaczenie dla naszej analizy, choć „kultura” (nurture) jest równie ważna, ponieważ źródłem wielu przejawów nieprzystosowania, które dziś obserwujemy, jest interakcja między naszym współczesnym środowiskiem i naszymi genami.
Obecnie żyje tylko jeden gatunek należący do naszego rodzaju (Homo), ale w bardzo nieodległej – w kategoriach geologicznych – przeszłości istniały inne, obecnie wymarłe gatunki Homo, przede wszystkim Homo neanderthalensis. Jak wykazały badania genetyczne współczesnych ludzi oraz dobrze zachowanego materiału pozyskanego ze skamieniałości, Neandertalczycy i pierwsi ludzie krzyżowali się ze sobą. Odkryto również inne skamieniałości, dzięki którym zidentyfikowano więcej gatunków Homo, między innymi Homo naledi z Afryki Południowej i Homo floresiensis, słynnego „hobbita” z Flores w Indonezji. Wszystkich tych przedstawicieli naszego rodzaju nazywamy hominidami. Przypuszczalnie one także krzyżowały się między sobą w trakcie procesu, który ostatecznie doprowadził do powstania anatomicznie współczesnego Homo sapiens. Badania nad pojawieniem się człowieka anatomicznie współczesnego połączone z rekonstrukcją naszej bezpośredniej ewolucyjnej przeszłości to trudna, kontrowersyjna i niezwykle dynamiczna dziedzina nauki; odkrycie fragmentu kości lub zęba zazwyczaj wywołuje szum w mediach i zmusza uczonych do ponownego skorygowania dat oraz sekwencji wydarzeń. Krótko mówiąc, mamy tu niezły bałagan i wygląda na to, że w najbliższej przyszłości niewiele się zmieni. Mimo całej złożoności problemu i zamieszania wokół niektórych szczegółów naszej niedawnej ewolucji, możemy stwierdzić z dużą dozą pewności, że archaiczny Homo sapiens przemierzał Ziemię około 300 tysięcy lat temu oraz że człowiek anatomicznie współczesny pojawił się około 160 tysięcy lat temu. Wedle naszej obecnej wiedzy popartej znaleziskami, kolebką naszego gatunku była Afryka, skąd rozprzestrzenił się on stopniowo do Europy, Azji i innych zakątków globu. W tym samym czasie, gdy nasi najdawniejsi przodkowie pojawili się w Afryce, w odległych regionach żyły inne gatunki Homo. W południowych Włoszech natrafiono na przykład na odciski stóp Homo heidelbergensis, a znaleziska z całej Europy i Azji Południowej potwierdzają obecności neandertalczyków na tych kontynentach już 400 tysięcy lat temu.

 
Wesprzyj nas