Fascynująca opowieść o zapomnianych odkrywcach i wyprawach, które zmieniły świat.
Dlaczego na malowidłach ściennych w świątyni Majów w Chichén Itzá w Meksyku widnieją tajemniczy blondyni? Czy ideę nowoczesnej wymiany handlowej Afryka zawdzięcza Arabom i Europejczykom? Kto odkrył Nową Zelandię?
Na te i na wiele innych pytań odpowiada przełomowa praca Valerie Hansen, sławnej profesor Uniwersytetu Yale, która pokazuje, że już pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery śmiałe wyprawy handlowe połączyły ze sobą najważniejsze kultury świata, a odważni odkrywcy rozpoczęli eksplorację planety.
Ten fascynujący obraz pierwszych, nie zawsze przebiegających pokojowo spotkań przedstawicieli odmiennych społeczeństw skłania do przemyślenia wszystkiego, co – jak się wydawało – wiadomo na temat kształtowania się współczesnego świata.
Valerie Hansen jest profesorem historii na Uniwersytecie Yale, gdzie uczy chińskiego i historii powszechnej. Prowadząc badania do Roku 1000, odwiedziła prawie dwadzieścia krajów. Napisała także The Silk Road: A New History oraz The Open Empire.
Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata
Przekład: Tomasz Hornowski
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 9 marca 2021
Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata
Od autorki
Aby dotrzeć do jak najszerszego grona czytelników, kierowałam się pewnymi wskazówkami. Ograniczać do minimum obce nazwiska i słowa. Używać najpopularniejszej pisowni i opuszczać większość znaków diakrytycznych. Odwoływać się do współczesnych nazw krajów i regionów i nie zaprzątać głowy czytelnika nazwami, które dawno wyszły z użycia. Zamienić historyczne jednostki miar i wag na jednostki metryczne. Sporządzić przypisy, które pozwolą zidentyfikować materiał źródłowy i literaturę przedmiotu.
Prolog
Na ulicy tłoczą się ludzie. Kupują naszyjniki z pereł pochodzące ze Sri Lanki, ozdoby wyrzeźbione z afrykańskiej kości słoniowej, perfumy z Tybetu i Somalii zawierające substancje utrwalające woń, flakoniki z bałtyckiego bursztynu i meble wykonane z każdego gatunku pachnącego drewna, jaki tylko można sobie wymarzyć. Zapach zagranicznych kadzideł rozchodzi się w powietrzu. Sklep na rogu oprócz kosztownych, wyrafinowanych technicznie wyrobów sprzedaje także ich uproszczone wersje przeznaczone na rynek lokalny. W zależności od tego, jakie przypada święto, do tłumu dołączają wyznawcy hinduizmu, muzułmanie czy buddyści. Później odwiedzą przyjaciół, którzy poczęstują ich napojami o niezwykłym zapachu. Rodzina pokazuje swój nowy nabytek: na pięknym stole z jawajskiego drewna sandałowego spoczywa róg nosorożca z wyrzeźbionym skomplikowanym wzorem. Wiele z tych bibelotów wygląda na zagraniczne, co świadczy o kosmopolitycznym guście właściciela.
Miasto z szeroką siecią kontaktów ze światem sprawia wrażenie ważnej, nowoczesnej metropolii i takie właśnie było chińskie Quanzhou około roku 1000. Położone na wybrzeżu naprzeciwko Tajwanu, w połowie drogi między Szanghajem a Hongkongiem, Quanzhou należy do największych i najbogatszych portów na świecie.
Wszystkimi tymi towarami handlowano tam wówczas powszechnie. Chińczycy od stuleci sprowadzali drewno zapachowe, na przykład sandałowe, z terenów dzisiejszej Jawy i Indii oraz aromatyczne żywice, takie jak mirra czy olibanum, z Półwyspu Arabskiego. Palili sprowadzane z zagranicy kadzidła, aby delektować się wonnym powietrzem, nasączali ubrania pachnącą parą, aromatyzowali medykamenty, napoje, zupy i ciasta importowanymi przyprawami.
Import ten finansowała ożywiona wymiana handlowa, a najbardziej technicznie zaawansowanym towarem eksportowym Chin była wypalana ceramika. Tańsze wyroby ceramiczne pochodziły z Azji Mniejszej, gdzie stosowano imitację szkliwa tylko przypominającego błyszczącą chińską porcelanę, gdyż były wypalane w niższej temperaturze. Wraz z otwarciem nowych szlaków handlowych rzemieślnicy, którzy do tej pory mieli monopol na dostarczanie ceramiki swym rodakom, nagle musieli zacząć walczyć o udział w rynku z wytwórcami z drugiej strony globu.
Rok 1000 oznaczał początek globalizacji, czyli moment, gdy szlaki komunikacyjne oplotły cały świat i umożliwiły towarom, technologiom, religiom oraz podróżnikom i kupcom docieranie w nowe miejsca. Ta zasadnicza zmiana wpłynęła także na zwykłych ludzi.
W roku 1000 – a w każdym razie około tej daty według oceny archeologów – wikińscy odkrywcy wypłynęli z rodzinnej Skandynawii, przemierzyli północny Atlantyk i dotarli do Nowej Fundlandii – wyspy leżącej w pobliżu północno-wschodniego wybrzeża Kanady – gdzie nie trafił jeszcze żaden Europejczyk. (Dziesięć tysięcy lat wcześniej na zachodnie tereny Ameryki Północnej przywędrowały ludy z Syberii). Wikingowie połączyli istniejące drogi handlowe w obu Amerykach z europejskimi, azjatyckimi i afrykańskimi szlakami komunikacyjnymi – czyli z obszarem zwanym Afroeurazją. Po raz pierwszy w dziejach przedmiot lub wiadomość mogły przemierzyć świat dookoła.
W przeciwieństwie do Skandynawów inni wiodący gracze roku 1000 – Chińczycy, Hindusi i Arabowie – nie wywodzili się z Europy. Najdłuższa regularnie wykorzystywana droga morska prowadziła z Chin do Omanu i Basry nad Zatoką Perską, czyli portu leżącego najbliżej Bagdadu. Zatoka Perska łączyła dwa szlaki pielgrzymkowe: jeden dla muzułmanów z Chin podróżujących do Mekki, a drugi dla także odbywających hadżdż mieszkańców Afryki Wschodniej. Największy ruch towarowy panował na trasie z Półwyspu Arabskiego do portów na południowo-wschodnim wybrzeżu Chin, ale część towarów płynęła do portów wzdłuż wybrzeża Afryki Wschodniej.
Około 1000 roku w świat ruszyli agenci globalizacji – wikingowie z Europy Północnej, mieszkańcy obu Ameryk, Afrykanie, Chińczycy i mieszkańcy Bliskiego Wschodu. Wymieniali swoje towary na dobra, które widzieli po raz pierwszy, a przecierając nowe szlaki lądowe i morskie, wyznaczali prawdziwy początek globalizacji. Dzięki tym pionierom i odkrywcom liczne królestwa i imperia po raz pierwszy dowiedziały się nawzajem o swym istnieniu, a towary, ludzie, a wraz z nimi choroby, mogły przemieszczać się w nowe rejony. I tak różne zakątki świata nawiązały ze sobą kontakt, czego ostatecznym rezultatem jest dzisiejsza zglobalizowana rzeczywistość.
To prawda, że i wcześniej mieszkańcy niektórych krain – dzisiejszej Rosji, Chin, Indii – dobrze wiedzieli, że gdzieś indziej żyją inne społeczności. Mamy dowód na to, że w pierwszych wiekach naszej ery istniał szlak morski łączący Cesarstwo Rzymskie z zachodnim wybrzeżem południowych Indii, ale ostatecznie zaprzestano korzystania z niego w celach handlowych. Z drugiej strony powstały około 500 roku lądowy i morski Jedwabny Szlak stworzył trwałe związki kulturowe i handlowe między Indiami, Chinami a państwami Azji Południowo-Wschodniej i około 1000 roku wciąż istniał. Mimo to obie sieci, choć mocno rozbudowane, obejmowały swym zasięgiem tylko jeden rejon, a ekspansja regionów, która rozpoczęła się w 1000 roku, objęła swym oddziaływaniem cały świat.
Żeby było jasne: nie była to globalizacja w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Zwykli ludzie praktycznie nie mieli możliwości wyjeżdżania dokądkolwiek i kupowania towarów w sklepach dosłownie na całym świecie.
Niemniej zmiana, która nastąpiła na przełomie I i II tysiąclecia naszej ery, stworzyła globalizację o najbardziej fundamentalnym znaczeniu. To, co stało się w jednym zakątku świata, w istotny sposób wpływało na mieszkańców innych, odległych krain. Nowe szlaki wiązały ze sobą różne części globu, a wraz z ludźmi i towarami rozprzestrzeniały się nimi także religie. Nieustanne zapotrzebowanie na niewolników w Konstantynopolu (dzisiejszym Stambule), Bagdadzie, Kairze czy w innych miastach przemieszczało miliony ludzi z Afryki, Europy Wschodniej i Azji Centralnej – setki lat przed pojawieniem się transatlantyckiego handlu niewolnikami. Globalizacja mocno wpłynęła również na tych, którzy nie opuszczali swych domów. Gdy władca przyjmował chrzest – a wielu tak zrobiło około 1000 roku – większość jego poddanych także przyjmowała nową wiarę. Wielu mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej, zarówno samego kontynentu, jak i wysp, porzuciło tradycyjne zajęcia, by zaopatrywać bogatych i biednych chińskich klientów w przyprawy i drewno sandałowe. Gdy zagraniczni kupcy poszerzali swoje interesy kosztem miejscowych, wybuchły pierwsze zamieszki antyglobalistów, a w Kairze, Konstantynopolu i Guangzhou tłum atakował nowych bogaczy.
Dokumenty z przełomu I i II tysiąclecia, które przetrwały do dziś, nie pozwalają dokładnie ocenić skali handlu ludźmi i towarami w tamtym czasie. Dlatego musimy zwrócić uwagę na inne dowody. Będziemy śledzić towary transportowane wzdłuż różnych szlaków i przyglądać się podążającym za nimi ludziom i informacjom. Będą nas interesować autorzy pamiętników z podróży notujący wieści zasłyszane od innych, gdyż to właśnie oni są naszymi głównymi świadkami ogromnej transformacji, która nastąpiła po roku 1000. Wymiana handlowa, która wtedy nastała, otworzyła szlaki wykorzystywane do transportu ludzi i towarów jeszcze długo po przepłynięciu Atlantyku przez Kolumba. Jednakże świat około 1000 roku istotnie się różnił od tego z roku 1492. Po pierwsze, podróżnicy, którzy spotykali się ze sobą na przełomie I i II tysiąclecia, znajdowali się na podobnym poziomie rozwoju technicznego w przeciwieństwie do tych, którzy podróżowali po świecie pięćset lat później, gdy broń palna i armaty pozwalały Europejczykom rozprawić się praktycznie z każdym, kto stanął im na drodze.
Świat roku 1000 miał także innych głównych graczy. Niektóre jego regiony, dajmy na to Chiny czy Bliski Wschód, kwitły, podczas gdy inne – na przykład Europa – zostały z tyłu. W istocie świat 1000 roku wyglądał podobnie do dzisiejszego, gdy jedynymi prawdziwymi rywalami Europejczyków są Chińczycy, Arabowie i Amerykanie.
Zdarzenia zapoczątkowane przełomem roku 1000 stanowiły znaczący punkt w rozwoju ludzkości, wywierając zarówno dobre, jak i złe skutki. Globalne szlaki komunikacyjne, które przyniosły tak dobrobyt, jak choroby, przyczyniały się do rozwoju intelektualnego, ale także fragmentacji kulturowej, rozpowszechniały zdobycze techniki, jednocześnie niszcząc tradycyjne rzemiosło. Nowe szlaki sprzyjały i brataniu się ludzi, i konfliktom. Niektórym otwierały oczy na nowe możliwości, ale także przyspieszały podporządkowanie tych, którzy nie potrafili się wyrwać spod dominacji.
Książka ta jako pierwsza rozpatruje ów ciąg wydarzeń w kategorii „globalizacji”1. W procesie tym zawsze są wygrani i przegrani i nie inaczej stało się w 1000 roku, gdy na świecie nastąpiła fundamentalna zmiana. Wciąż odczuwamy tego skutki i musimy zrozumieć długotrwałe dziedzictwo roku 1000.
Historia wydaje się bardzo znajoma, ale sytuacja w tamtym czasie była diametralnie inna. Działo się to oczywiście przed industrializacją. Nie było ani maszyn parowych, ani elektryczności. Źródłem energii byli ludzie, zwierzęta, woda i wiatr.
Inne były też byty polityczne: drużyny, plemiona, królestwa i imperia. Nie istniały państwa narodowe (te ukształtowały się dopiero w XIX wieku), które mogły zmusić swych obywateli do służby wojskowej i płacenia podatków. Książka ta wyjaśnia, jak powstały splecione ze sobą sieci złożone z głównych światowych regionów i kto za to odpowiada. Nawiązując kontakty w roku 1000, mieszkańcy różnych części świata przygotowali grunt pod następną fazę globalizacji na przełomie XV i XVI wieku, kiedy Europejczycy przystosowali istniejące sieci do własnych celów. Ale to nie oni wynaleźli globalizację. Zmienili i powiększyli jedynie to, co już było. Gdyby globalizacja jeszcze się nie zaczęła, mieszkańcy Europy nie byliby w stanie tak szybko spenetrować tylu regionów świata.
Globalizacji zawsze towarzyszyło wiele napięć: gdy ludzie w jakiejś części świata pojęli, że nie są jedynymi mieszkańcami ziemi, stawali w obliczu nowych niebezpieczeństw. Ci, którzy po raz pierwszy doświadczyli globalizacji, musieli obrać wobec niej jakąś strategię, przyjmując różne korzystne dla siebie punkty widzenia.
Spotykając na swej drodze obcych – co w roku 1000 zdarzało się powszechnie – musieli oszacować ryzyko: czy ci obcy dybią na ich życie? Czy chcą ich wziąć w niewolę? Musieli ocenić sytuację: kto wygra, jeśli dojdzie do walki? Kto ma lepszą broń? A co, jeśli obcy potrafią czytać i pisać? Musieli przyjąć strategię dalszego postępowania, z której mogą dla nas płynąć cenne nauki.
Zdarzały się też inne reakcje, mówiąc szczerze – dziwaczne. Kiedy Indianie zaatakowali wikińską osadę, a przywódca Normanów wezwał do odwrotu, jedna brzemienna, ale zadziorna wikińska wojowniczka imieniem Freydis nie mogła dotrzymać kroku swym towarzyszom i stanęła samotnie wobec wojowniczych tubylców. Odsłoniła pierś i „uderzyła” w nią mieczem2. Zdumieni Indianie natychmiast się rozpierzchli, jeśli wierzyć sadze.
Inne reakcje w roku 1000 są bardziej pouczające: co odważniejsi pokonywali strach i wyciągali rękę do ludzi, których widzieli pierwszy raz. I nawiązywali stosunki handlowe.
Krainy, które dysponowały nielicznymi bogactwami naturalnymi, często eksportowały własnych mieszkańców jako niewolników. Pochodzili oni z różnych części świata. Najbogatsze miasta sprowadzały ich z biedniejszych regionów, które poza ludzką siłą roboczą miały niewiele do zaoferowania: Afryki Wschodniej i Zachodniej, Azji Środkowej oraz Europy Północnej i Wschodniej. (Z Europy Wschodniej pochodziło tak wielu niewolnych, że prawdopodobnie angielskie słowo slave, czyli niewolnik, wywodzi się od Slav oznaczającego Słowianina).
Ludy, które nie miały czym handlować, stały się znakomitymi pośrednikami. Odegrały ważną rolę w wytyczaniu nowych szlaków handlowych. Co ciekawe, społeczności stojące na niższym poziomie rozwoju technicznego czasami okazywały się lepsze niż te bardziej zaawansowane, gdyż szybciej przyjmowały wszystkie nowinki.
Jednym z najszybszych sposobów rozwoju społecznego było przyjęcie wiary wyznawanej przez bardziej rozwiniętą społeczność – decyzja nie zawsze podyktowana rzeczywistymi przekonaniami religijnymi. Jeden z władców Rusi, książę Włodzimierz, chcąc wzmocnić swe księstwo, rozglądał się za wzorcami u swych najbliższych sąsiadów. Tak jak inni rządzący postanowił wybrać wiarę, która pozwoliłaby mu skonsolidować władzę i zawrzeć sojusze z potężnymi sąsiadami. Głównym źródłem informacji księcia Włodzimierza były raporty, jakie składali mu wysłannicy, którym kazał odwiedzać innych władców. Pracując jako szpiedzy, przynosili mu wieści o tym, co się dzieje u sąsiadów.
Z krótkiej listy Włodzimierz wybrał chrześcijaństwo w obrządku prawosławnym, które praktykowało Cesarstwo Bizantyńskie. Przeanalizował wszystkie za i przeciw, jakie wiązały się z wyborem judaizmu, islamu, katolicyzmu i prawosławia. Odrzucił judaizm, gdyż Żydzi utracili Jerozolimę. Skreślił islam, bo zabraniał picia alkoholu. Nie wyjaśnił, dlaczego nie przyjął wiary katolickiej. Wybrał prawosławie, ponieważ zauroczyła go wspaniała świątynia Hagia Sophia w Konstantynopolu, stolicy Bizancjum, będąca w tamtych czasach cudem architektonicznym na miarę dzisiejszych drapaczy chmur.
W miarę jak przed rokiem 1000 kolejni władcy wybierali wiarę dla swych księstw i królestw, liczba dostępnych religii się kurczyła. Jedną z nich był popularny na terenie dzisiejszego Iranu manicheizm, który podkreślał rolę odwiecznej walki między dobrem a złem. Nie mógł jednak konkurować z bardziej okrzepłymi religiami i przyciągać równie dużego wsparcia finansowego i całkowicie zaniknął.
Po roku 1000 nie pojawiła się już żadna wielka religia, a jedynie lokalne wierzenia, takie jak sikhizm, bahaizm, mormonizm czy inne. Były one raczej połączeniem różnych elementów zaczerpniętych z religii w 1000 roku już silnie osadzonych.
Inni władcy podejmowali podobne decyzje jak książę Włodzimierz i w rezultacie około 1000 roku gwałtownie wzrosła liczba wyznawców głównych religii. Europa Północna i Wschodnia przyjęły chrześcijaństwo, islam rozszerzył się na wschód na Azję Środkową i na południe na północne Indie, buddyzm i hinduizm zaś objęły swym zasięgiem Azję Południowo-Wschodnią. Żyjemy w świecie, który ukształtował się w wyniku procesów zachodzących w roku 1000: 92 procent wierzących wyznaje dziś jedną z czterech religii, które wówczas zyskały poparcie3.
I żyjąc w świecie ukształtowanym przez wydarzenia roku 1000, zmagamy się z dokładnie takimi samymi wyzwaniami, wobec których po raz pierwszy stanęli ówcześni ludzie: czy powinniśmy współpracować z sąsiadami, handlować z nimi, pozwalać im osiedlać się w naszych krajach i gwarantować im wolność wyznania, jeśli zdecydują się żyć w naszym społeczeństwie? Czy powinniśmy występować przeciwko tym, którzy wzbogacili się na handlu? Czy powinniśmy podejmować produkcję, kopiując technologie, których jeszcze nie opanowaliśmy? Wreszcie, czy globalizacja lepiej uświadomi nam, kim jesteśmy, czy też zniszczy naszą tożsamość?
Ta książka ma nam pomóc odpowiedzieć na te pytania.
Rozdział 1
Świat w roku 1000
Co ciekawe, wybuchu międzyregionalnego podróżowania w roku 1000 nie spowodował żaden przełom technologiczny. Tak jak dawniej, ludzie przemieszczali się lądem, głównie wędrowali pieszo albo jechali wierzchem lub zaprzęgiem, wodę pokonywali łodziami lub żaglowymi statkami. Rozwój handlu między regionami w roku 1000 nastąpił dlatego, że nadwyżki żywności spowodowały wzrost demograficzny, co pozwoliło pewnej grupie ludności zrezygnować z pracy na roli i zająć się handlem.
Najgęściej zaludnionym miejscem na Ziemi w roku 1000 były tak jak i dzisiaj Chiny, których populacja sięgnęła 100 milionów. Przez całe dzieje ludzkości Chińczycy stanowili od jednej czwartej do jednej trzeciej ludności świata4. Za czasów dynastii Song (960–1279) nastąpił okres gwałtownego rozwoju gospodarczego, kiedy kupcy chińscy handlowali zarówno z Azją Południowo-Wschodnią, jak i Indiami, gdzie lokalni rolnicy uprawiający ryż także przyczyniali się do wzrostu populacji.
Na terenach rolniczych w Azji Mniejszej i Europie mieszkało mniej ludzi niż w Azji, ale także dużo. Między 750 a około 900 rokiem imperium abbasydzkie kontrolowało rozległy pas ziemi od Afryki Północnej na zachodzie do Azji Środkowej na wschodzie. Zjednoczenie pod panowaniem Abbasydów ułatwiało transport plonów po całym imperium. Część płodów rolnych, jak na przykład sorgo, pochodziła z Afryki Zachodniej, inne, jak ryż – z Indii. Uprawa wywodzących się z Iranu i Indii roślin tropikalnych odmieniła życie ludzi w całym imperium abbasydzkim, gdyż zachęcała chłopów do pracy przez całe lato (czego wcześniej nie robili). Zmiana ta przyniosła trwały dobrobyt terenom leżącym w samym sercu islamskiego kalifatu w jego początkowym okresie5.
Jednakże po roku 900 imperium rozpadło się na niezależne tereny rządzone przez różne dynastie, które pozakładali lokalni przywódcy wojskowi. Kalif w Bagdadzie pozostał jedynie nominalnym przywódcą społeczności muzułmańskiej (wierni wciąż go wymieniali w piątkowych modlitwach na całym dawnym terytorium Abbasydów), ale czas zjednoczonego imperium dobiegł końca. Mimo to jego ziemie wciąż się rozwijały, osiągając w roku 1000 zaludnienie od 35 do 40 milionów6.
Populacja Europy Zachodniej także zaczęła rosnąć, gdy jej mieszkańcy dokonali dalekosiężnej zmiany w rolnictwie, którą brytyjski historyk R.I. Moore nazwał „uzbożowieniem”7. W uprawach zaczęły dominować zboża, pszenica i jęczmień. Chłopi w północnej Francji i Anglii zorientowali się, że obsiewanie pól rok po roku tymi samymi roślinami obniża żyzność gleby, dlatego od jednej trzeciej do połowy pola leżało odłogiem.
Po roku 1000 rolnicy zaczęli stosować płodozmian. Na przemian uprawiali rzepę, koniczynę i zboże, co pozwalało zachować w glebie składniki odżywcze i utrzymać jej jakość. Ta metoda, tak ważna dla wzrostu plonów (znana wcześniej w Chinach), rozprzestrzeniała się jednak powoli. Ale w tym samym czasie pojawiły się inne innowacje zwiększające zbiory: pługi konne, młyny wodne, wiatraki oraz narzędzia żelazne głębiej wgryzające się w ziemię niż drewniane. Przed uzbożowieniem większość ziem w Europie Zachodniej nie była regularnie uprawiana, później już tak.
Oprócz wzrostu populacji zmiany te przyczyniły się także do rozwoju społeczności osiadłych w Europie. Przed rozprzestrzenieniem się uprawy zbóż wielu europejskich chłopów wędrowało z miejsca na miejsce, by pracować na roli i hodować bydło. Dotyczyło to zwłaszcza Skandynawii i Europy Wschodniej, gdzie chłopi pędzili swoje stada świń, kóz, owiec, bydła i koni, by szukać nowego miejsca do życia. Ale dzięki płodozmianowi i innym wynalazkom rolniczym najpierw we Francji, Anglii i Niemczech, a później także w Europie Północnej i Wschodniej, zaczęli budować domy i zakładać wioski.
Między 1000 a 1340 rokiem (przed wybuchem zarazy zwanej czarną śmiercią) liczba ludności Europy niemal się podwoiła z niespełna 40 do 75 milionów. Przyrost populacji zbiegł się w czasie ze średniowiecznym ociepleniem klimatu, które rozpoczęło się około 1000 roku, swój szczyt miało w roku 1100, a zakończyło się do 1400 roku8. Ponieważ historycy klimatu nie wiedzą jeszcze, czy ów trend pogodowy cechował cały świat, mówią raczej o średniowiecznym optimum klimatycznym9. Prowadzone badania wydają się wskazywać, że choć w niektórych rejonach świata, na przykład w Europie, temperatura wzrosła, to w innych spadła10.
W Europie różnicował się także rozkład zamieszkania ludności. Populacja Europy Południowej i Wschodniej – Italii, Hiszpanii i Bałkanów – wzrosła o 50 procent, ale na zachodzie i północy – w rejonie dzisiejszych Francji i Niemiec – dzięki rozwojowi techniki rolniczej wzrost poszybował: zwiększył się trzykrotnie, co spowodowało, że do 1340 roku niemal połowa Europejczyków mieszkała na północy i zachodzie kontynentu.
W Chinach również doszło do podobnej jak w Europie zmiany rozkładu ludności, z tym że w przeciwnym kierunku: Chińczycy przenieśli się na południe od Jangcy w rejony upraw ryżu, co nastąpiło dokładnie w tym samym czasie, gdy Europejczycy powędrowali na północ od Morza Śródziemnego w stronę Morza Północnego. W 742 roku 60 procent Chińczyków z sześćdziesięciomilionowej populacji Państwa Środka żyło na północy kraju, gdzie uprawiali zboża, między innymi proso; do 980 roku 62 procent żyło w Chinach Południowych, gdzie ryż dawał o wiele obfitsze plony niż zboża na północy11.
W przeciwieństwie do cesarza Chin Europą w roku 1000 nie rządził jeden monarcha. W Europie Wschodniej największą potęgą gospodarczą było Cesarstwo Bizantyńskie, ale jego siła militarna gwałtownie malała12. Choć bizantyńska armia słabła, zmuszając cesarza do polegania na zagranicznych najemnikach lub armiach, Konstantynopol należał do najnowocześniejszych miast w Europie. Odwiedzający je przybysze z Europy Zachodniej nie mogli uwierzyć, że coś tak pięknego, jak jego ulice czy wspaniałe budowle w rodzaju świątyni Hagia Sophia, może istnieć.
W Europie Zachodniej Karol Wielki jednoczył tereny dzisiejszych Francji i Niemiec, ale po jego śmierci w 814 roku karolińskie królestwo podzieliło się na trzy części. W X wieku król niemiecki Otton I, jego syn Otton II i wnuk Otton III – znani jako Ottonowie – należeli do najpotężniejszych władców na zachodzie Europy. Otton I kontrolował terytorium Niemiec i Rzym, ale nie cały Półwysep Apeniński, którego większa część należała do Bizancjum. Władając Rzymem, mógł jednak wyznaczyć papieża, który w 962 roku wręczył mu koronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego, a po nim odziedziczyli ją jego syn i wnuk.
Otton III wyznaczył na papieża Kościoła katolickiego Sylwestra II (999–1003). Ten jeden z najbardziej wszechstronnie wykształconych ludzi swoich czasów znał nawet algebrę, metodę matematyczną, której Europejczycy nauczyli się od muzułmanów (słowo „algebra” pochodzi od arabskiego al-dżabr oznaczającego dosłownie przywrócenie)13.
Rok 1000 przypadł na pontyfikat Sylwestra II, jednak rok ten niczego specjalnego dla Europejczyków nie oznaczał, bo tylko nieliczni posługiwali się kalendarzem liczącym lata od narodzin Chrystusa. Takie kalendarze pojawiły się co prawda już w VI wieku, ale bardzo powoli zdobywały popularność, zyskując oficjalną akceptację Kościoła dopiero w roku 1500. Większość ludzi liczyła lata od wstąpienia na tron swojego króla lub papieża, nazywając na przykład rok 1000 rokiem drugim od rozpoczęcia pontyfikatu przez Sylwestra14.
Niewielu chrześcijan wierzyło także, iż w roku 1000 Chrystus powróci na ziemię. Różni wędrowni kaznodzieje lub reformatorzy Kościoła twierdzili, że są mesjaszami, i wzniecali powstania, ale ich działalność przypadała na różne stulecia, dalekie od roku 1000.
Spośród wszystkich imperiów agrarnych na świecie w 1000 roku uczeni najmniej wiedzą o mezoamerykańskich Majach. Już przed rokiem 600 Majowie na dużą skalę stosowali nawadnianie pól znajdujących się na wyżynach obecnych Meksyku, Belize, Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu, na których uprawiali kukurydzę. Szczyt rozwoju kultury Majów przypadł na okolice 700 roku, kiedy ich populację liczyło się w milionach. (Według szacunków z 2018 roku było to 10–15 milionów)16. Miasto Majów Tikál leżące dziś na terenie Gwatemali, jedno z największych w latach 600–800, zamieszkiwało 60 tysięcy ludzi17. Pod koniec VIII wieku wiele miast podupadło i zostało opuszczonych przez mieszkańców, przypuszczalnie z powodu rabunkowej gospodarki rolnej. Po roku 830 powstały już tylko nieliczne nowe budowle. Susza utrzymująca się w latach 1000–1100 doprowadziła do gwałtownego spadku liczby ludności oraz masowej migracji Majów na północny Jukatan, gdzie wyrosło nowe miasto Chichén Itzá. Choć ich dokumenty zapisane pismem hieroglificznym kończą się na roku 1000 (ostatnią inskrypcję na kamiennej steli datuje się na 910 rok), w Chichén Itzá nastąpiło odrodzenie kultury Majów, którzy rozszerzyli swoje kontakty handlowe na obszar od doliny Missisipi i rejonu czwórstyku (gdzie spotykają się cztery stany USA: Kolorado, Nowy Meksyk, Arizona i Utah) na północy po Panamę i Kolumbię na południu. W Chichén Itzá znajdowało się ogromne boisko do gry w piłkę i wyrafinowane obserwatorium astronomiczne. Miasto było tak imponujące, że wielu sąsiednich monarchów słało swych przedstawicieli z darami dla władcy Majów.