Fascynująca opowieść o zapomnianych odkrywcach i wyprawach, które zmieniły świat.


Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świataDlaczego na malowidłach ściennych w świątyni Majów w Chichén Itzá w Meksyku widnieją tajemniczy blondyni? Czy ideę nowoczesnej wymiany handlowej Afryka zawdzięcza Arabom i Europejczykom? Kto odkrył Nową Zelandię?

Na te i na wiele innych pytań odpowiada przełomowa praca Valerie Hansen, sławnej profesor Uniwersytetu Yale, która pokazuje, że już pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery śmiałe wyprawy handlowe połączyły ze sobą najważniejsze kultury świata, a odważni odkrywcy rozpoczęli eksplorację planety.

Ten fascynujący obraz pierwszych, nie zawsze przebiegających pokojowo spotkań przedstawicieli odmiennych społeczeństw skłania do przemyślenia wszystkiego, co – jak się wydawało – wiadomo na temat kształtowania się współczesnego świata.

Valerie Hansen jest profesorem historii na Uniwersytecie Yale, gdzie uczy chińskiego i historii powszechnej. Prowadząc badania do Roku 1000, odwiedziła prawie dwadzieścia krajów. Napisała także The Silk Road: A New History oraz The Open Empire.

Valerie Hansen
Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata
Przekład: Tomasz Hornowski
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 9 marca 2021
 
 

Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata


Od autorki
 
Aby dotrzeć do jak naj­szer­szego grona czy­tel­ni­ków, kie­ro­wa­łam się pew­nymi wska­zów­kami. Ogra­ni­czać do mini­mum obce nazwi­ska i słowa. Uży­wać naj­po­pu­lar­niej­szej pisowni i opusz­czać więk­szość zna­ków dia­kry­tycz­nych. Odwo­ły­wać się do współ­cze­snych nazw kra­jów i regio­nów i nie zaprzą­tać głowy czy­tel­nika nazwami, które dawno wyszły z uży­cia. Zamie­nić histo­ryczne jed­nostki miar i wag na jed­nostki metryczne. Spo­rzą­dzić przy­pisy, które pozwolą ziden­ty­fi­ko­wać mate­riał źró­dłowy i lite­ra­turę przed­miotu.

Pro­log


 
Na ulicy tło­czą się ludzie. Kupują naszyj­niki z pereł pocho­dzące ze Sri Lanki, ozdoby wyrzeź­bione z afry­kań­skiej kości sło­nio­wej, per­fumy z Tybetu i Soma­lii zawie­ra­jące sub­stan­cje utrwa­la­jące woń, fla­ko­niki z bał­tyc­kiego bursz­tynu i meble wyko­nane z każ­dego gatunku pach­ną­cego drewna, jaki tylko można sobie wyma­rzyć. Zapach zagra­nicz­nych kadzi­deł roz­cho­dzi się w powie­trzu. Sklep na rogu oprócz kosz­tow­nych, wyra­fi­no­wa­nych tech­nicz­nie wyro­bów sprze­daje także ich uprosz­czone wer­sje prze­zna­czone na rynek lokalny. W zależ­no­ści od tego, jakie przy­pada święto, do tłumu dołą­czają wyznawcy hin­du­izmu, muzuł­ma­nie czy bud­dy­ści. Póź­niej odwie­dzą przy­ja­ciół, któ­rzy poczę­stują ich napo­jami o nie­zwy­kłym zapa­chu. Rodzina poka­zuje swój nowy naby­tek: na pięk­nym stole z jawaj­skiego drewna san­da­ło­wego spo­czywa róg noso­rożca z wyrzeź­bio­nym skom­pli­ko­wa­nym wzo­rem. Wiele z tych bibe­lo­tów wygląda na zagra­niczne, co świad­czy o kosmo­po­li­tycz­nym guście wła­ści­ciela.
Mia­sto z sze­roką sie­cią kon­tak­tów ze świa­tem spra­wia wra­że­nie waż­nej, nowo­cze­snej metro­po­lii i takie wła­śnie było chiń­skie Quan­zhou około roku 1000. Poło­żone na wybrzeżu naprze­ciwko Taj­wanu, w poło­wie drogi mię­dzy Szan­gha­jem a Hong­kon­giem, Quan­zhou należy do naj­więk­szych i naj­bo­gat­szych por­tów na świe­cie.
Wszyst­kimi tymi towa­rami han­dlo­wano tam wów­czas powszech­nie. Chiń­czycy od stu­leci spro­wa­dzali drewno zapa­chowe, na przy­kład san­da­łowe, z tere­nów dzi­siej­szej Jawy i Indii oraz aro­ma­tyczne żywice, takie jak mirra czy oli­ba­num, z Pół­wy­spu Arab­skiego. Palili spro­wa­dzane z zagra­nicy kadzi­dła, aby delek­to­wać się won­nym powie­trzem, nasą­czali ubra­nia pach­nącą parą, aro­ma­ty­zo­wali medy­ka­menty, napoje, zupy i cia­sta impor­to­wa­nymi przy­pra­wami.
Import ten finan­so­wała oży­wiona wymiana han­dlowa, a naj­bar­dziej tech­nicz­nie zaawan­so­wa­nym towa­rem eks­por­to­wym Chin była wypa­lana cera­mika. Tań­sze wyroby cera­miczne pocho­dziły z Azji Mniej­szej, gdzie sto­so­wano imi­ta­cję szkliwa tylko przy­po­mi­na­ją­cego błysz­czącą chiń­ską por­ce­lanę, gdyż były wypa­lane w niż­szej tem­pe­ra­tu­rze. Wraz z otwar­ciem nowych szla­ków han­dlo­wych rze­mieśl­nicy, któ­rzy do tej pory mieli mono­pol na dostar­cza­nie cera­miki swym roda­kom, nagle musieli zacząć wal­czyć o udział w rynku z wytwór­cami z dru­giej strony globu.
Rok 1000 ozna­czał począ­tek glo­ba­li­za­cji, czyli moment, gdy szlaki komu­ni­ka­cyjne oplo­tły cały świat i umoż­li­wiły towa­rom, tech­no­lo­giom, reli­giom oraz podróż­ni­kom i kup­com docie­ra­nie w nowe miej­sca. Ta zasad­ni­cza zmiana wpły­nęła także na zwy­kłych ludzi.
W roku 1000 – a w każ­dym razie około tej daty według oceny arche­olo­gów – wikiń­scy odkrywcy wypły­nęli z rodzin­nej Skan­dy­na­wii, prze­mie­rzyli pół­nocny Atlan­tyk i dotarli do Nowej Fun­dlan­dii – wyspy leżą­cej w pobliżu pół­nocno-wschod­niego wybrzeża Kanady – gdzie nie tra­fił jesz­cze żaden Euro­pej­czyk. (Dzie­sięć tysięcy lat wcze­śniej na zachod­nie tereny Ame­ryki Pół­noc­nej przy­wę­dro­wały ludy z Sybe­rii). Wikin­go­wie połą­czyli ist­nie­jące drogi han­dlowe w obu Ame­ry­kach z euro­pej­skimi, azja­tyc­kimi i afry­kań­skimi szla­kami komu­ni­ka­cyj­nymi – czyli z obsza­rem zwa­nym Afro­eu­ra­zją. Po raz pierw­szy w dzie­jach przed­miot lub wia­do­mość mogły prze­mie­rzyć świat dookoła.
W prze­ci­wień­stwie do Skan­dy­na­wów inni wio­dący gra­cze roku 1000 – Chiń­czycy, Hin­dusi i Ara­bo­wie – nie wywo­dzili się z Europy. Naj­dłuż­sza regu­lar­nie wyko­rzy­sty­wana droga mor­ska pro­wa­dziła z Chin do Omanu i Basry nad Zatoką Per­ską, czyli portu leżą­cego naj­bli­żej Bag­dadu. Zatoka Per­ska łączyła dwa szlaki piel­grzym­kowe: jeden dla muzuł­ma­nów z Chin podró­żu­ją­cych do Mekki, a drugi dla także odby­wa­ją­cych hadżdż miesz­kań­ców Afryki Wschod­niej. Naj­więk­szy ruch towa­rowy pano­wał na tra­sie z Pół­wy­spu Arab­skiego do por­tów na połu­dniowo-wschod­nim wybrzeżu Chin, ale część towa­rów pły­nęła do por­tów wzdłuż wybrzeża Afryki Wschod­niej.
Około 1000 roku w świat ruszyli agenci glo­ba­li­za­cji – wikin­go­wie z Europy Pół­noc­nej, miesz­kańcy obu Ame­ryk, Afry­ka­nie, Chiń­czycy i miesz­kańcy Bli­skiego Wschodu. Wymie­niali swoje towary na dobra, które widzieli po raz pierw­szy, a prze­cie­ra­jąc nowe szlaki lądowe i mor­skie, wyzna­czali praw­dziwy począ­tek glo­ba­li­za­cji. Dzięki tym pio­nie­rom i odkryw­com liczne kró­le­stwa i impe­ria po raz pierw­szy dowie­działy się nawza­jem o swym ist­nie­niu, a towary, ludzie, a wraz z nimi cho­roby, mogły prze­miesz­czać się w nowe rejony. I tak różne zakątki świata nawią­zały ze sobą kon­takt, czego osta­tecz­nym rezul­ta­tem jest dzi­siej­sza zglo­ba­li­zo­wana rze­czy­wi­stość.
To prawda, że i wcze­śniej miesz­kańcy nie­któ­rych krain – dzi­siej­szej Rosji, Chin, Indii – dobrze wie­dzieli, że gdzieś indziej żyją inne spo­łecz­no­ści. Mamy dowód na to, że w pierw­szych wie­kach naszej ery ist­niał szlak mor­ski łączący Cesar­stwo Rzym­skie z zachod­nim wybrze­żem połu­dnio­wych Indii, ale osta­tecz­nie zaprze­stano korzy­sta­nia z niego w celach han­dlo­wych. Z dru­giej strony powstały około 500 roku lądowy i mor­ski Jedwabny Szlak stwo­rzył trwałe związki kul­tu­rowe i han­dlowe mię­dzy Indiami, Chi­nami a pań­stwami Azji Połu­dniowo-Wschod­niej i około 1000 roku wciąż ist­niał. Mimo to obie sieci, choć mocno roz­bu­do­wane, obej­mo­wały swym zasię­giem tylko jeden rejon, a eks­pan­sja regio­nów, która roz­po­częła się w 1000 roku, objęła swym oddzia­ły­wa­niem cały świat.
Żeby było jasne: nie była to glo­ba­li­za­cja w dzi­siej­szym tego słowa zna­cze­niu. Zwy­kli ludzie prak­tycz­nie nie mieli moż­li­wo­ści wyjeż­dża­nia dokąd­kol­wiek i kupo­wa­nia towa­rów w skle­pach dosłow­nie na całym świe­cie.
Nie­mniej zmiana, która nastą­piła na prze­ło­mie I i II tysiąc­le­cia naszej ery, stwo­rzyła glo­ba­li­za­cję o naj­bar­dziej fun­da­men­tal­nym zna­cze­niu. To, co stało się w jed­nym zakątku świata, w istotny spo­sób wpły­wało na miesz­kań­ców innych, odle­głych krain. Nowe szlaki wią­zały ze sobą różne czę­ści globu, a wraz z ludźmi i towa­rami roz­prze­strze­niały się nimi także reli­gie. Nie­ustanne zapo­trze­bo­wa­nie na nie­wol­ni­ków w Kon­stan­ty­no­polu (dzi­siej­szym Stam­bule), Bag­da­dzie, Kairze czy w innych mia­stach prze­miesz­czało miliony ludzi z Afryki, Europy Wschod­niej i Azji Cen­tral­nej – setki lat przed poja­wie­niem się trans­atlan­tyc­kiego han­dlu nie­wol­ni­kami. Glo­ba­li­za­cja mocno wpły­nęła rów­nież na tych, któ­rzy nie opusz­czali swych domów. Gdy władca przyj­mo­wał chrzest – a wielu tak zro­biło około 1000 roku – więk­szość jego pod­da­nych także przyj­mo­wała nową wiarę. Wielu miesz­kań­ców Azji Połu­dniowo-Wschod­niej, zarówno samego kon­ty­nentu, jak i wysp, porzu­ciło tra­dy­cyjne zaję­cia, by zaopa­try­wać boga­tych i bied­nych chiń­skich klien­tów w przy­prawy i drewno san­da­łowe. Gdy zagra­niczni kupcy posze­rzali swoje inte­resy kosz­tem miej­sco­wych, wybu­chły pierw­sze zamieszki anty­glo­ba­li­stów, a w Kairze, Kon­stan­ty­no­polu i Guang­zhou tłum ata­ko­wał nowych boga­czy.
Doku­menty z prze­łomu I i II tysiąc­le­cia, które prze­trwały do dziś, nie pozwa­lają dokład­nie oce­nić skali han­dlu ludźmi i towa­rami w tam­tym cza­sie. Dla­tego musimy zwró­cić uwagę na inne dowody. Będziemy śle­dzić towary trans­por­to­wane wzdłuż róż­nych szla­ków i przy­glą­dać się podą­ża­ją­cym za nimi ludziom i infor­ma­cjom. Będą nas inte­re­so­wać auto­rzy pamięt­ni­ków z podróży notu­jący wie­ści zasły­szane od innych, gdyż to wła­śnie oni są naszymi głów­nymi świad­kami ogrom­nej trans­for­ma­cji, która nastą­piła po roku 1000. Wymiana han­dlowa, która wtedy nastała, otwo­rzyła szlaki wyko­rzy­sty­wane do trans­portu ludzi i towa­rów jesz­cze długo po prze­pły­nię­ciu Atlan­tyku przez Kolumba. Jed­nakże świat około 1000 roku istot­nie się róż­nił od tego z roku 1492. Po pierw­sze, podróż­nicy, któ­rzy spo­ty­kali się ze sobą na prze­ło­mie I i II tysiąc­le­cia, znaj­do­wali się na podob­nym pozio­mie roz­woju tech­nicz­nego w prze­ci­wień­stwie do tych, któ­rzy podró­żo­wali po świe­cie pięć­set lat póź­niej, gdy broń palna i armaty pozwa­lały Euro­pej­czy­kom roz­pra­wić się prak­tycz­nie z każ­dym, kto sta­nął im na dro­dze.
Świat roku 1000 miał także innych głów­nych gra­czy. Nie­które jego regiony, dajmy na to Chiny czy Bli­ski Wschód, kwi­tły, pod­czas gdy inne – na przy­kład Europa – zostały z tyłu. W isto­cie świat 1000 roku wyglą­dał podob­nie do dzi­siej­szego, gdy jedy­nymi praw­dzi­wymi rywa­lami Euro­pej­czy­ków są Chiń­czycy, Ara­bo­wie i Ame­ry­ka­nie.
Zda­rze­nia zapo­cząt­ko­wane prze­ło­mem roku 1000 sta­no­wiły zna­czący punkt w roz­woju ludz­ko­ści, wywie­ra­jąc zarówno dobre, jak i złe skutki. Glo­balne szlaki komu­ni­ka­cyjne, które przy­nio­sły tak dobro­byt, jak cho­roby, przy­czy­niały się do roz­woju inte­lek­tu­al­nego, ale także frag­men­ta­cji kul­tu­ro­wej, roz­po­wszech­niały zdo­by­cze tech­niki, jed­no­cze­śnie nisz­cząc tra­dy­cyjne rze­mio­sło. Nowe szlaki sprzy­jały i bra­ta­niu się ludzi, i kon­flik­tom. Nie­któ­rym otwie­rały oczy na nowe moż­li­wo­ści, ale także przy­spie­szały pod­po­rząd­ko­wa­nie tych, któ­rzy nie potra­fili się wyrwać spod domi­na­cji.
Książka ta jako pierw­sza roz­pa­truje ów ciąg wyda­rzeń w kate­go­rii „glo­ba­li­za­cji”1. W pro­ce­sie tym zawsze są wygrani i prze­grani i nie ina­czej stało się w 1000 roku, gdy na świe­cie nastą­piła fun­da­men­talna zmiana. Wciąż odczu­wamy tego skutki i musimy zro­zu­mieć dłu­go­trwałe dzie­dzic­two roku 1000.
Histo­ria wydaje się bar­dzo zna­joma, ale sytu­acja w tam­tym cza­sie była dia­me­tral­nie inna. Działo się to oczy­wi­ście przed indu­stria­li­za­cją. Nie było ani maszyn paro­wych, ani elek­trycz­no­ści. Źró­dłem ener­gii byli ludzie, zwie­rzęta, woda i wiatr.
Inne były też byty poli­tyczne: dru­żyny, ple­miona, kró­le­stwa i impe­ria. Nie ist­niały pań­stwa naro­dowe (te ukształ­to­wały się dopiero w XIX wieku), które mogły zmu­sić swych oby­wa­teli do służby woj­sko­wej i pła­ce­nia podat­ków. Książka ta wyja­śnia, jak powstały sple­cione ze sobą sieci zło­żone z głów­nych świa­to­wych regio­nów i kto za to odpo­wiada. Nawią­zu­jąc kon­takty w roku 1000, miesz­kańcy róż­nych czę­ści świata przy­go­to­wali grunt pod następną fazę glo­ba­li­za­cji na prze­ło­mie XV i XVI wieku, kiedy Euro­pej­czycy przy­sto­so­wali ist­nie­jące sieci do wła­snych celów. Ale to nie oni wyna­leźli glo­ba­li­za­cję. Zmie­nili i powięk­szyli jedy­nie to, co już było. Gdyby glo­ba­li­za­cja jesz­cze się nie zaczęła, miesz­kańcy Europy nie byliby w sta­nie tak szybko spe­ne­tro­wać tylu regio­nów świata.
Glo­ba­li­za­cji zawsze towa­rzy­szyło wiele napięć: gdy ludzie w jakiejś czę­ści świata pojęli, że nie są jedy­nymi miesz­kań­cami ziemi, sta­wali w obli­czu nowych nie­bez­pie­czeństw. Ci, któ­rzy po raz pierw­szy doświad­czyli glo­ba­li­za­cji, musieli obrać wobec niej jakąś stra­te­gię, przyj­mu­jąc różne korzystne dla sie­bie punkty widze­nia.
Spo­ty­ka­jąc na swej dro­dze obcych – co w roku 1000 zda­rzało się powszech­nie – musieli osza­co­wać ryzyko: czy ci obcy dybią na ich życie? Czy chcą ich wziąć w nie­wolę? Musieli oce­nić sytu­ację: kto wygra, jeśli doj­dzie do walki? Kto ma lep­szą broń? A co, jeśli obcy potra­fią czy­tać i pisać? Musieli przy­jąć stra­te­gię dal­szego postę­po­wa­nia, z któ­rej mogą dla nas pły­nąć cenne nauki.
Zda­rzały się też inne reak­cje, mówiąc szcze­rze – dzi­waczne. Kiedy India­nie zaata­ko­wali wikiń­ską osadę, a przy­wódca Nor­ma­nów wezwał do odwrotu, jedna brze­mienna, ale zadziorna wikiń­ska wojow­niczka imie­niem Frey­dis nie mogła dotrzy­mać kroku swym towa­rzy­szom i sta­nęła samot­nie wobec wojow­ni­czych tubyl­ców. Odsło­niła pierś i „ude­rzyła” w nią mie­czem2. Zdu­mieni India­nie natych­miast się roz­pierz­chli, jeśli wie­rzyć sadze.
Inne reak­cje w roku 1000 są bar­dziej poucza­jące: co odważ­niejsi poko­ny­wali strach i wycią­gali rękę do ludzi, któ­rych widzieli pierw­szy raz. I nawią­zy­wali sto­sunki han­dlowe.
Kra­iny, które dys­po­no­wały nie­licz­nymi bogac­twami natu­ral­nymi, czę­sto eks­por­to­wały wła­snych miesz­kań­ców jako nie­wol­ni­ków. Pocho­dzili oni z róż­nych czę­ści świata. Naj­bo­gat­sze mia­sta spro­wa­dzały ich z bied­niej­szych regio­nów, które poza ludzką siłą robo­czą miały nie­wiele do zaofe­ro­wa­nia: Afryki Wschod­niej i Zachod­niej, Azji Środ­ko­wej oraz Europy Pół­noc­nej i Wschod­niej. (Z Europy Wschod­niej pocho­dziło tak wielu nie­wol­nych, że praw­do­po­dob­nie angiel­skie słowo slave, czyli nie­wol­nik, wywo­dzi się od Slav ozna­cza­ją­cego Sło­wia­nina).
Ludy, które nie miały czym han­dlo­wać, stały się zna­ko­mi­tymi pośred­ni­kami. Ode­grały ważną rolę w wyty­cza­niu nowych szla­ków han­dlo­wych. Co cie­kawe, spo­łecz­no­ści sto­jące na niż­szym pozio­mie roz­woju tech­nicz­nego cza­sami oka­zy­wały się lep­sze niż te bar­dziej zaawan­so­wane, gdyż szyb­ciej przyj­mo­wały wszyst­kie nowinki.
Jed­nym z naj­szyb­szych spo­so­bów roz­woju spo­łecz­nego było przy­ję­cie wiary wyzna­wa­nej przez bar­dziej roz­wi­niętą spo­łecz­ność – decy­zja nie zawsze podyk­to­wana rze­czy­wi­stymi prze­ko­na­niami reli­gij­nymi. Jeden z wład­ców Rusi, książę Wło­dzi­mierz, chcąc wzmoc­nić swe księ­stwo, roz­glą­dał się za wzor­cami u swych naj­bliż­szych sąsia­dów. Tak jak inni rzą­dzący posta­no­wił wybrać wiarę, która pozwo­li­łaby mu skon­so­li­do­wać wła­dzę i zawrzeć soju­sze z potęż­nymi sąsia­dami. Głów­nym źró­dłem infor­ma­cji księ­cia Wło­dzi­mierza były raporty, jakie skła­dali mu wysłan­nicy, któ­rym kazał odwie­dzać innych wład­ców. Pra­cu­jąc jako szpie­dzy, przy­no­sili mu wie­ści o tym, co się dzieje u sąsia­dów.
Z krót­kiej listy Wło­dzi­mierz wybrał chrze­ści­jań­stwo w obrządku pra­wo­sław­nym, które prak­ty­ko­wało Cesar­stwo Bizan­tyń­skie. Prze­ana­li­zo­wał wszyst­kie za i prze­ciw, jakie wią­zały się z wybo­rem juda­izmu, islamu, kato­li­cy­zmu i pra­wo­sła­wia. Odrzu­cił juda­izm, gdyż Żydzi utra­cili Jero­zo­limę. Skre­ślił islam, bo zabra­niał picia alko­holu. Nie wyja­śnił, dla­czego nie przy­jął wiary kato­lic­kiej. Wybrał pra­wo­sła­wie, ponie­waż zauro­czyła go wspa­niała świą­ty­nia Hagia Sophia w Kon­stan­ty­no­polu, sto­licy Bizan­cjum, będąca w tam­tych cza­sach cudem archi­tek­to­nicz­nym na miarę dzi­siej­szych dra­pa­czy chmur.
W miarę jak przed rokiem 1000 kolejni władcy wybie­rali wiarę dla swych księstw i kró­lestw, liczba dostęp­nych reli­gii się kur­czyła. Jedną z nich był popu­larny na tere­nie dzi­siej­szego Iranu mani­che­izm, który pod­kre­ślał rolę odwiecz­nej walki mię­dzy dobrem a złem. Nie mógł jed­nak kon­ku­ro­wać z bar­dziej okrze­płymi reli­giami i przy­cią­gać rów­nie dużego wspar­cia finan­so­wego i cał­ko­wi­cie zanik­nął.
Po roku 1000 nie poja­wiła się już żadna wielka reli­gia, a jedy­nie lokalne wie­rze­nia, takie jak sikhizm, baha­izm, mor­mo­nizm czy inne. Były one raczej połą­cze­niem róż­nych ele­men­tów zaczerp­nię­tych z reli­gii w 1000 roku już sil­nie osa­dzo­nych.
Inni władcy podej­mo­wali podobne decy­zje jak książę Wło­dzi­mierz i w rezul­ta­cie około 1000 roku gwał­tow­nie wzro­sła liczba wyznaw­ców głów­nych reli­gii. Europa Pół­nocna i Wschod­nia przy­jęły chrze­ści­jań­stwo, islam roz­sze­rzył się na wschód na Azję Środ­kową i na połu­dnie na pół­nocne Indie, bud­dyzm i hin­du­izm zaś objęły swym zasię­giem Azję Połu­dniowo-Wschod­nią. Żyjemy w świe­cie, który ukształ­to­wał się w wyniku pro­ce­sów zacho­dzą­cych w roku 1000: 92 pro­cent wie­rzą­cych wyznaje dziś jedną z czte­rech reli­gii, które wów­czas zyskały popar­cie3.
I żyjąc w świe­cie ukształ­to­wa­nym przez wyda­rze­nia roku 1000, zma­gamy się z dokład­nie takimi samymi wyzwa­niami, wobec któ­rych po raz pierw­szy sta­nęli ówcze­śni ludzie: czy powin­ni­śmy współ­pra­co­wać z sąsia­dami, han­dlo­wać z nimi, pozwa­lać im osie­dlać się w naszych kra­jach i gwa­ran­to­wać im wol­ność wyzna­nia, jeśli zde­cy­dują się żyć w naszym spo­łe­czeń­stwie? Czy powin­ni­śmy wystę­po­wać prze­ciwko tym, któ­rzy wzbo­ga­cili się na han­dlu? Czy powin­ni­śmy podej­mo­wać pro­duk­cję, kopiu­jąc tech­no­lo­gie, któ­rych jesz­cze nie opa­no­wa­li­śmy? Wresz­cie, czy glo­ba­li­za­cja lepiej uświa­domi nam, kim jeste­śmy, czy też znisz­czy naszą toż­sa­mość?
Ta książka ma nam pomóc odpo­wie­dzieć na te pyta­nia.

Roz­dział 1
Świat w roku 1000

Co cie­kawe, wybu­chu mię­dzy­re­gio­nal­nego podró­żo­wa­nia w roku 1000 nie spo­wo­do­wał żaden prze­łom tech­no­lo­giczny. Tak jak daw­niej, ludzie prze­miesz­czali się lądem, głów­nie wędro­wali pie­szo albo jechali wierz­chem lub zaprzę­giem, wodę poko­ny­wali łodziami lub żaglo­wymi stat­kami. Roz­wój han­dlu mię­dzy regio­nami w roku 1000 nastą­pił dla­tego, że nad­wyżki żyw­no­ści spo­wo­do­wały wzrost demo­gra­ficzny, co pozwo­liło pew­nej gru­pie lud­no­ści zre­zy­gno­wać z pracy na roli i zająć się han­dlem.
Naj­gę­ściej zalud­nio­nym miej­scem na Ziemi w roku 1000 były tak jak i dzi­siaj Chiny, któ­rych popu­la­cja się­gnęła 100 milio­nów. Przez całe dzieje ludz­ko­ści Chiń­czycy sta­no­wili od jed­nej czwar­tej do jed­nej trze­ciej lud­no­ści świata4. Za cza­sów dyna­stii Song (960–1279) nastą­pił okres gwał­tow­nego roz­woju gospo­dar­czego, kiedy kupcy chiń­scy han­dlo­wali zarówno z Azją Połu­dniowo-Wschod­nią, jak i Indiami, gdzie lokalni rol­nicy upra­wia­jący ryż także przy­czy­niali się do wzro­stu popu­la­cji.
Na tere­nach rol­ni­czych w Azji Mniej­szej i Euro­pie miesz­kało mniej ludzi niż w Azji, ale także dużo. Mię­dzy 750 a około 900 rokiem impe­rium abba­sydz­kie kon­tro­lo­wało roz­le­gły pas ziemi od Afryki Pół­noc­nej na zacho­dzie do Azji Środ­ko­wej na wscho­dzie. Zjed­no­cze­nie pod pano­wa­niem Abba­sy­dów uła­twiało trans­port plo­nów po całym impe­rium. Część pło­dów rol­nych, jak na przy­kład sorgo, pocho­dziła z Afryki Zachod­niej, inne, jak ryż – z Indii. Uprawa wywo­dzą­cych się z Iranu i Indii roślin tro­pi­kal­nych odmie­niła życie ludzi w całym impe­rium abba­sydz­kim, gdyż zachę­cała chło­pów do pracy przez całe lato (czego wcze­śniej nie robili). Zmiana ta przy­nio­sła trwały dobro­byt tere­nom leżą­cym w samym sercu islam­skiego kali­fatu w jego począt­ko­wym okre­sie5.
Jed­nakże po roku 900 impe­rium roz­pa­dło się na nie­za­leżne tereny rzą­dzone przez różne dyna­stie, które poza­kła­dali lokalni przy­wódcy woj­skowi. Kalif w Bag­da­dzie pozo­stał jedy­nie nomi­nal­nym przy­wódcą spo­łecz­no­ści muzuł­mań­skiej (wierni wciąż go wymie­niali w piąt­ko­wych modli­twach na całym daw­nym tery­to­rium Abba­sy­dów), ale czas zjed­no­czo­nego impe­rium dobiegł końca. Mimo to jego zie­mie wciąż się roz­wi­jały, osią­ga­jąc w roku 1000 zalud­nie­nie od 35 do 40 milio­nów6.
Popu­la­cja Europy Zachod­niej także zaczęła rosnąć, gdy jej miesz­kańcy doko­nali dale­ko­sięż­nej zmiany w rol­nic­twie, którą bry­tyj­ski histo­ryk R.I. Moore nazwał „uzbo­żo­wie­niem”7. W upra­wach zaczęły domi­no­wać zboża, psze­nica i jęcz­mień. Chłopi w pół­noc­nej Fran­cji i Anglii zorien­to­wali się, że obsie­wa­nie pól rok po roku tymi samymi rośli­nami obniża żyzność gleby, dla­tego od jed­nej trze­ciej do połowy pola leżało odło­giem.
Po roku 1000 rol­nicy zaczęli sto­so­wać pło­do­zmian. Na prze­mian upra­wiali rzepę, koni­czynę i zboże, co pozwa­lało zacho­wać w gle­bie skład­niki odżyw­cze i utrzy­mać jej jakość. Ta metoda, tak ważna dla wzro­stu plo­nów (znana wcze­śniej w Chi­nach), roz­prze­strze­niała się jed­nak powoli. Ale w tym samym cza­sie poja­wiły się inne inno­wa­cje zwięk­sza­jące zbiory: pługi konne, młyny wodne, wia­traki oraz narzę­dzia żela­zne głę­biej wgry­za­jące się w zie­mię niż drew­niane. Przed uzbo­żo­wie­niem więk­szość ziem w Euro­pie Zachod­niej nie była regu­lar­nie upra­wiana, póź­niej już tak.
Oprócz wzro­stu popu­la­cji zmiany te przy­czy­niły się także do roz­woju spo­łecz­no­ści osia­dłych w Euro­pie. Przed roz­prze­strze­nie­niem się uprawy zbóż wielu euro­pej­skich chło­pów wędro­wało z miej­sca na miej­sce, by pra­co­wać na roli i hodo­wać bydło. Doty­czyło to zwłasz­cza Skan­dy­na­wii i Europy Wschod­niej, gdzie chłopi pędzili swoje stada świń, kóz, owiec, bydła i koni, by szu­kać nowego miej­sca do życia. Ale dzięki pło­do­zmia­nowi i innym wyna­laz­kom rol­ni­czym naj­pierw we Fran­cji, Anglii i Niem­czech, a póź­niej także w Euro­pie Pół­noc­nej i Wschod­niej, zaczęli budo­wać domy i zakła­dać wio­ski.
Mię­dzy 1000 a 1340 rokiem (przed wybu­chem zarazy zwa­nej czarną śmier­cią) liczba lud­no­ści Europy nie­mal się podwo­iła z nie­spełna 40 do 75 milio­nów. Przy­rost popu­la­cji zbiegł się w cza­sie ze śre­dnio­wiecz­nym ocie­ple­niem kli­matu, które roz­po­częło się około 1000 roku, swój szczyt miało w roku 1100, a zakoń­czyło się do 1400 roku8. Ponie­waż histo­rycy kli­matu nie wie­dzą jesz­cze, czy ów trend pogo­dowy cecho­wał cały świat, mówią raczej o śre­dnio­wiecz­nym opti­mum kli­ma­tycz­nym9. Pro­wa­dzone bada­nia wydają się wska­zy­wać, że choć w nie­któ­rych rejo­nach świata, na przy­kład w Euro­pie, tem­pe­ra­tura wzro­sła, to w innych spa­dła10.
W Euro­pie róż­ni­co­wał się także roz­kład zamiesz­ka­nia lud­no­ści. Popu­la­cja Europy Połu­dnio­wej i Wschod­niej – Ita­lii, Hisz­pa­nii i Bał­ka­nów – wzro­sła o 50 pro­cent, ale na zacho­dzie i pół­nocy – w rejo­nie dzi­siej­szych Fran­cji i Nie­miec – dzięki roz­wo­jowi tech­niki rol­ni­czej wzrost poszy­bo­wał: zwięk­szył się trzy­krot­nie, co spo­wo­do­wało, że do 1340 roku nie­mal połowa Euro­pej­czy­ków miesz­kała na pół­nocy i zacho­dzie kon­ty­nentu.
W Chi­nach rów­nież doszło do podob­nej jak w Euro­pie zmiany roz­kładu lud­no­ści, z tym że w prze­ciw­nym kie­runku: Chiń­czycy prze­nie­śli się na połu­dnie od Jangcy w rejony upraw ryżu, co nastą­piło dokład­nie w tym samym cza­sie, gdy Euro­pej­czycy powę­dro­wali na pół­noc od Morza Śród­ziem­nego w stronę Morza Pół­noc­nego. W 742 roku 60 pro­cent Chiń­czy­ków z sześć­dzie­się­cio­mi­lio­no­wej popu­la­cji Pań­stwa Środka żyło na pół­nocy kraju, gdzie upra­wiali zboża, mię­dzy innymi proso; do 980 roku 62 pro­cent żyło w Chi­nach Połu­dnio­wych, gdzie ryż dawał o wiele obfit­sze plony niż zboża na pół­nocy11.
W prze­ci­wień­stwie do cesa­rza Chin Europą w roku 1000 nie rzą­dził jeden monar­cha. W Euro­pie Wschod­niej naj­więk­szą potęgą gospo­dar­czą było Cesar­stwo Bizan­tyń­skie, ale jego siła mili­tarna gwał­tow­nie malała12. Choć bizan­tyń­ska armia sła­bła, zmu­sza­jąc cesa­rza do pole­ga­nia na zagra­nicz­nych najem­ni­kach lub armiach, Kon­stan­ty­no­pol nale­żał do naj­no­wo­cze­śniej­szych miast w Euro­pie. Odwie­dza­jący je przy­by­sze z Europy Zachod­niej nie mogli uwie­rzyć, że coś tak pięk­nego, jak jego ulice czy wspa­niałe budowle w rodzaju świą­tyni Hagia Sophia, może ist­nieć.
W Euro­pie Zachod­niej Karol Wielki jed­no­czył tereny dzi­siej­szych Fran­cji i Nie­miec, ale po jego śmierci w 814 roku karo­liń­skie kró­le­stwo podzie­liło się na trzy czę­ści. W X wieku król nie­miecki Otton I, jego syn Otton II i wnuk Otton III – znani jako Otto­no­wie – nale­żeli do naj­po­tęż­niej­szych wład­ców na zacho­dzie Europy. Otton I kon­tro­lo­wał tery­to­rium Nie­miec i Rzym, ale nie cały Pół­wy­sep Ape­niń­ski, któ­rego więk­sza część nale­żała do Bizan­cjum. Wła­da­jąc Rzy­mem, mógł jed­nak wyzna­czyć papieża, który w 962 roku wrę­czył mu koronę Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego, a po nim odzie­dzi­czyli ją jego syn i wnuk.
Otton III wyzna­czył na papieża Kościoła kato­lic­kiego Syl­we­stra II (999–1003). Ten jeden z naj­bar­dziej wszech­stron­nie wykształ­co­nych ludzi swo­ich cza­sów znał nawet alge­brę, metodę mate­ma­tyczną, któ­rej Euro­pej­czycy nauczyli się od muzuł­ma­nów (słowo „alge­bra” pocho­dzi od arab­skiego al-dżabr ozna­cza­ją­cego dosłow­nie przy­wró­ce­nie)13.
Rok 1000 przy­padł na pon­ty­fi­kat Syl­we­stra II, jed­nak rok ten niczego spe­cjal­nego dla Euro­pej­czy­ków nie ozna­czał, bo tylko nie­liczni posłu­gi­wali się kalen­da­rzem liczą­cym lata od naro­dzin Chry­stusa. Takie kalen­da­rze poja­wiły się co prawda już w VI wieku, ale bar­dzo powoli zdo­by­wały popu­lar­ność, zysku­jąc ofi­cjalną akcep­ta­cję Kościoła dopiero w roku 1500. Więk­szość ludzi liczyła lata od wstą­pie­nia na tron swo­jego króla lub papieża, nazy­wa­jąc na przy­kład rok 1000 rokiem dru­gim od roz­po­czę­cia pon­ty­fi­katu przez Syl­we­stra14.
Nie­wielu chrze­ści­jan wie­rzyło także, iż w roku 1000 Chry­stus powróci na zie­mię. Różni wędrowni kazno­dzieje lub refor­ma­to­rzy Kościoła twier­dzili, że są mesja­szami, i wznie­cali powsta­nia, ale ich dzia­łal­ność przy­pa­dała na różne stu­le­cia, dale­kie od roku 1000.
Spo­śród wszyst­kich impe­riów agrar­nych na świe­cie w 1000 roku uczeni naj­mniej wie­dzą o mezo­ame­ry­kań­skich Majach. Już przed rokiem 600 Majo­wie na dużą skalę sto­so­wali nawad­nia­nie pól znaj­du­ją­cych się na wyży­nach obec­nych Mek­syku, Belize, Gwa­te­mali, Sal­wa­doru i Hon­du­rasu, na któ­rych upra­wiali kuku­ry­dzę. Szczyt roz­woju kul­tury Majów przy­padł na oko­lice 700 roku, kiedy ich popu­la­cję liczyło się w milio­nach. (Według sza­cun­ków z 2018 roku było to 10–15 milio­nów)16. Mia­sto Majów Tikál leżące dziś na tere­nie Gwa­te­mali, jedno z naj­więk­szych w latach 600–800, zamiesz­ki­wało 60 tysięcy ludzi17. Pod koniec VIII wieku wiele miast pod­upa­dło i zostało opusz­czo­nych przez miesz­kań­ców, przy­pusz­czal­nie z powodu rabun­ko­wej gospo­darki rol­nej. Po roku 830 powstały już tylko nie­liczne nowe budowle. Susza utrzy­mu­jąca się w latach 1000–1100 dopro­wa­dziła do gwał­tow­nego spadku liczby lud­no­ści oraz maso­wej migra­cji Majów na pół­nocny Juka­tan, gdzie wyro­sło nowe mia­sto Chichén Itzá. Choć ich doku­menty zapi­sane pismem hie­ro­gli­ficz­nym koń­czą się na roku 1000 (ostat­nią inskryp­cję na kamien­nej steli datuje się na 910 rok), w Chichén Itzá nastą­piło odro­dze­nie kul­tury Majów, któ­rzy roz­sze­rzyli swoje kon­takty han­dlowe na obszar od doliny Mis­si­sipi i rejonu czwór­styku (gdzie spo­ty­kają się cztery stany USA: Kolo­rado, Nowy Mek­syk, Ari­zona i Utah) na pół­nocy po Panamę i Kolum­bię na połu­dniu. W Chichén Itzá znaj­do­wało się ogromne boisko do gry w piłkę i wyra­fi­no­wane obser­wa­to­rium astro­no­miczne. Mia­sto było tak impo­nu­jące, że wielu sąsied­nich monar­chów słało swych przed­sta­wi­cieli z darami dla władcy Majów.

 
Wesprzyj nas