W XVI wieku w Krakowie pojawiają się stałe zakłady drukarskie, które zaczynają produkować nowe książki, łatwiej osiągalne dla mieszkańców stolicy od rękopiśmiennych.


Historyje krakowskieWśród tych nowości wydawniczych, oprócz ksiąg religijnych, historycznych, medycznych czy prawniczych, znalazło się też miejsce dla różnych „historyj”: śmiesznych, łzawych, ekscytujących lub pouczających opowieści o przygodach Gryzeldy, Sowiźrzała, Aleksandra Wielkiego, Ezopa, Meluzyny, Magielony czy Marchołta.

Kim byli ludzie, którzy sięgali po te opowieści? Jak poczytna była naprawdę dawna literatura popularna? Jak wyglądało życie tych tekstów i co może nam ono powiedzieć o kulturze książki w dawnym mieście?

Andrzej Tadeusz Staniszewski szuka odpowiedzi na te pytania, traktując dawne opowieści popularne jako to, czym były one pierwotnie: ważny element zmieniającego się świata wczesnonowożytnej kultury pisma, ale też przede wszystkim część codziennego doświadczenia dawnych krakowian.

Śledząc losy tych tekstów od momentu ich wejścia na rynek wydawniczo-księgarski miasta pod Wawelem po chwile, kiedy trafiały one w ręce jego mieszkańców, autor opracowania pokazuje, czym te opowieści były dla ich pierwszych odbiorców, oraz ich rolę w upowszechnieniu się tak dla nas oczywistego zjawiska jak łatwo dostępna książka, która ma dawać swoim czytelnikom przede wszystkim przyjemność i odpoczynek.

Dr Andrzej Tadeusz Staniszewski (ur. 1987) – absolwent Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, w 2018 roku obronił tam pracę doktorską poświęconą losom popularnych „historyj” w dawnym Krakowie. Kierownik finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki projektu Funkcjonowanie narracyjnych tekstów popularnych we wczesnonowożytnej aglomeracji krakowskiej. W swoich badaniach zajmuje się przede wszystkim wczesnonowożytną literaturą popularną, kulturą dawnego Krakowa, literacy studies, funkcjonowaniem dawnego rynku książki, retoryką i kulturą wizualną dawnej Europy (zwłaszcza emblematyką). Interesuje się również współczesną kulturą popularną, w szczególności filmem i komiksem.

Andrzej Tadeusz Staniszewski
Historyje krakowskie
Funkcjonowanie narracyjnych tekstów popularnych we wczesnonowożytnej aglomeracji krakowskiej
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Premiera: 25 sierpnia 2020
 
 

Historyje krakowskie


Wstęp
„Różne historyje” w dawnym Krakowie

Tematem tej książki jest funkcjonowanie popularnych tekstów narracyjnych we wczesnonowożytnym Krakowie. Tekstami tymi są „historyje”, tłumaczone w XVI wieku na język polski i drukowane przez pierwsze działające pod Wawelem stałe zakłady impresorskie. W dotychczasowych badaniach tych utworów dużo uwagi poświęcano zagadnieniom ich budowy i klasyfikacji genologicznej, na uboczu pozostawiając kwestię pierwotnych odbiorców i czytelników tych tekstów. Proponujemy wypełnić tę lukę, odwołując się tyleż do samych utworów, co przede wszystkim do posiadanych obecnie wiadomości na temat świata, w którym one funkcjonowały. Wychodzimy z założenia, że tekst literacki pierwotnie jest przede wszystkim elementem codziennego doświadczenia jego czytelników i czytelniczek, komunikatem, na którego kształt wpływa to, kiedy, do kogo i w jakich warunkach został skierowany. Spróbujemy zatem zrozumieć te komunikaty, odtwarzając warunki, w jakich zostały przekazane. W naszych badaniach wykorzystamy informacje o funkcjonowaniu ówczesnego rynku wydawniczo-księgarskiego, historii książki, konsekwencjach działania miejskiej sieci szkolnej, warunkach gospodarczych i społecznych życia dawnego miasta, wiedzę na temat wczesnonowożytnych praktyk czytelniczych, a także takie źródła jak przechowywane w archiwach inwentarze majątkowe i testamenty. Pozwoli nam to odtworzyć kontekst, w którym pojawiły się popularne „historyje”, a przez to zrozumieć, kim mogli być ich pierwotni odbiorcy i jakimi kompetencjami musieli się legitymować, dlaczego mogli sięgać po tego typu utwory i w jakim stopniu pojawienie się takiej literatury w tym konkretnym miejscu i czasie jest związane ze specyficznymi warunkami stwarzanymi przez wczesnonowożytne miasta krakowskie.
O jakich konkretnie utworach chcemy opowiedzieć? Współcześni odbiorcy mogliby skojarzyć przygodowe, miłosne czy krotochwilne krakowskie „historyje” z tym, co obecnie rozpoznawalne jest jako literatura popularna. Ponieważ jednak termin „literatura popularna” jest dość pojemną kategorią, w naszych badaniach ograniczymy się do odtwarzania warunków recepcji trzynastu utworów, które zostały opublikowane w XVI wieku w Krakowie. Zróżnicowana, atrakcyjna tematyka i przystępny język tych tekstów pozwalają podejrzewać, że mogły one stanowić przedmiot lektury podejmowanej dla przyjemności i w wolnym czasie. Utwory te Julian Krzyżanowski określił mianem „polskich romansów”, Teresa Michałowska posłużyła się do ich opisu trafniejszym, używanym w momencie ich publikacji terminem „historyje”, który przyjmujemy również w naszych badaniach. Teksty te to: Rozmowy, które miał król Salomon mądry z Marchołtem grubym a sprosnym (1521), Historyja o Szczęściu (1522), Żywot Ezopa Fryga mędrca (1522), Poncjan, czyli Historyja siedmiu mędrców (ok. 1530), Sowiźrzał (ok. 1530), Żywoty filozofów (1535), Historyje rzymskie (1543), Historyja o stworzeniu nieba i ziemi (1543 lub 1551), Historyja o żywocie i sprawach Aleksandra Wielkiego (1550), Historyja o zburzeniu miasta trojańskiego (1563), Historyja o Magielonie (między 1565 a 1587), Historyja o Meluzynie (1569) i Historyja o Gryzeldzie (przed 1571).
Określiliśmy te „historyje” mianem „krakowskich”. „Kraków” w odniesieniu do interesującego nas okresu oznacza zarówno miasto lokacyjne, jak i całość aglomeracji tworzonej przez trzy miasta (Kraków, Kazimierz, Kleparz) i dwa przedmieścia (Garbary, Stradom). Ta pentapolis funkcjonowała aż do przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy oficjalnie połączono w całość administracyjną wszystkie miasta, przedmieścia i jurydyki, jednak stanowiły one jeden, skoncentrowany wokół lokacyjnego Krakowa organizm dużo wcześniej. Miasta krakowskie były obszarem produkcji i pierwotnej recepcji „historyj”, co nie oznacza, że nie czytywali ich mieszkańcy innych miast – mamy dowody na to, że wysyłano je poza granice aglomeracji krakowskiej.
Jeśli jednak spojrzymy na znane nam, zachowane lub przynajmniej potwierdzone wydania, nie spotkamy pochodzącej sprzed XVIII wieku edycji, która nie zostałaby wytłoczona w prasach krakowskich drukarzy. Publikacja tego typu literatury stanowiła zatem integralny element produkcji najstarszego w państwie polsko-litewskim ośrodka wydawniczego od początku jego działalności, jak pokazuje choćby przykład wydanego w 1521 roku przez Hieronima Wietora Marchołta. Co więcej, Kraków będzie dla nas istotny nie tylko jako centrum wydawnicze. W badanym okresie stanowi on wprawdzie nie największy, ale prawdopodobnie najważniejszy ośrodek miejski w państwie polsko-litewskim: to siedziba króla, władz biskupich i wielu klasztorów, miasto uniwersyteckie i ważny ośrodek handlowy. Na Wawelu funkcjonuje sąd grodzki i główny sąd prawa magdeburskiego w Polsce. Miasta krakowskie oczywiście nie utrzymają wysokiego statusu przez cały okres przedrozbiorowy: od połowy XVII do końca XVIII wieku aglomeracja – zniszczona dwiema okupacjami szwedzkimi, epidemią i coraz bardziej odczuwalną marginalizacją mieszczaństwa – znacząco podupada. Przez półtora wieku, między początkiem XVI a połową XVII stulecia, Kraków stwarza jednak idealne warunki do rozwoju z jednej strony bogatej oferty wydawniczej, z drugiej zaś do wykształcenia się dysponującej odpowiednimi środkami finansowymi i kompetencjami kulturowymi publiczności literackiej. Każe nam to sądzić, że pojawienie się omawianych tu utworów w tym właśnie miejscu nie było przypadkiem. Badając historię ich recepcji, należy zatem przyjrzeć się lokalnym warunkom, które umożliwiły ich zaistnienie na rynku książki.
Dlaczego decydujemy się na opowiedzenie o losach tych właśnie tekstów? Wymienione przez nas utwory nie są przecież nieznane historii literatury polskiej. Wprawdzie nie stanowiły one głównego obiektu uwagi literaturoznawców zajmujących się tekstami staropolskimi, istnieje jednak dość długa i utrwalona tradycja badawcza poświęcona tym utworom. Jej początki można dostrzec jeszcze w XIX wieku. Ślady zainteresowania „historyjami” odnaleźć można już u Joachima Lelewela, Feliksa Bentkowskiego czy Michała Wiszniewskiego – uczonych, którzy starali się stworzyć syntezę polskiego piśmiennictwa i zdecydowali się na włączenie do swoich opowieści o literaturze także krakowskich „historyj”. Na przełomie XIX i XX wieku podobnie postąpił Aleksander Brückner, a tacy współcześni mu badacze jak Samuel Adalberg, Ludwik Bernacki, Jan Bystroń, Zygmunt Celichowski czy Julian Krzyżanowski przygotowali edycje – opublikowane głównie w ramach serii Biblioteka Pisarzów Polskich – które udostępniły te utwory nowej publiczności.
Nie sięgamy też po te popularne utwory, by pokazać, że inni badacze mylnie ocenili to, co można określić jako wartość „estetyczną” tych tekstów, ani dlatego, że odkryliśmy nieznane wcześniej właściwości ich struktury. To, jak postrzegał te utwory Julian Krzyżanowski, wydaje się emblematyczne dla roli odgrywanej przez nie w badaniach literatury dawnej. Z jednej strony autor Romansu polskiego był zainteresowany genologicznymi filiacjami omawianych przez siebie utworów. W swoich studiach wskazywał na rolę „romansu” jako kolekcji rozpoznawalnych w różnych tradycjach literackich struktur gatunkowych i motywów, które za pomocą pewnych opowieści mogą wędrować między granicami i kulturami. Zainteresowanie kwestiami gatunkowymi, miejscem tekstów w systemie literackim i wiążącymi się z tym relacjami międzykulturowymi wciąż obecne jest w badaniach „romansów polskich”, reprezentowanych przez tak zróżnicowane prace, jak genologiczno-„strukturalistyczne” publikacje Teresy Michałowskiej, poświęcone losom i międzynarodowym związkom tekstów badania Elizy Małek, Jadwigi Miszalskiej24, Krystyny Wierzbickiej-Trwogi czy zróżnicowane studia problemów narracji i świata przedstawionego utworów (od dawniejszych prac Zofii Podhajeckiej do współczesnych studiów Iwony Maciejewskiej, Pawła Bohuszewicza czy Aleksandry Bobrowskiej). Z drugiej strony Krzyżanowski – folklorysta i paremiolog – śledził też, jak te tłumaczone w XVI wieku „historyje” przenikały zarówno do obiegu ustnego, jak i późniejszego piśmiennictwa. Te zainteresowania zbliżały go do takich współczesnych mu badaczy literatury „mieszczańskiej” czy „plebejskiej” jak Karol Badecki czy Kazimierz Budzyk oraz kolejnych pokoleń naukowców, którzy traktowali „historyje” przede wszystkim jako istotne źródło twórczości sowiźrzalskiej, jako etap rozwoju rodzimej twórczości popularnej (tutaj wymienić można choćby Stanisława Grzeszczuka, Piotra Pireckiego czy Witolda Wojtowicza). Te oba – w gruncie rzeczy komplementarne – sposoby funkcjonalizacji krakowskich „historyj” w badaniach literatury staropolskiej i jej kanonie nie budzą w nas sprzeciwu, a celem tej książki nie jest wykazanie, że opowieści o Marchołcie, Poncjanie czy Meluzynie są zapomnianymi arcydziełami.
Wypada raczej zgodzić się, że są to utwory nierzadko dość niezręczne i artystycznie nieporadne, przynajmniej jeśli oceniać je tą samą miarą co utwory Jana Kochanowskiego. Dlaczego zatem chcemy o nich opowiedzieć? Należy przyznać, że o ile wiele możemy powiedzieć o tym, czym są te teksty jako konstrukcje artystyczne i przedmioty narracji literaturoznawczej – wskazać ich źródła i konwencje genologiczne, które przywołują, czy opisać figury, które je budują – wiemy o nich niewiele albo nic pewnego jako o artefaktach kulturowych. Innymi słowy, możemy przeprowadzić a n a l i z ę tych utworów, trudno nam jednak powiedzieć coś o ich z n a c z e n i u. Co rozumiemy w tym kontekście przez termin „znaczenie”, czego chcemy się dowiedzieć? Jak wspomnieliśmy, tak naprawdę nie wiemy nic pewnego o tym, jaka była rola tych tekstów nie jako reprezentantów pewnych znanych struktur gatunkowych czy etapu rozwoju nowych, ale przedmiotów obecnych w życiu codziennym ich pierwotnych odbiorców, mieszkańców wczesnonowożytnego Krakowa. Kto je czytywał? Jakie warunki społeczne, kulturowe i ekonomiczne uprawdopodabniały sięgnięcie po tego typu utwór? Po co to robiono? Czy „historyje” były traktowane wyłącznie lub przede wszystkim jako źródło rozrywki, czy też istniały alternatywne sposoby ich recepcji i uprawomocniania ich obecności na rynku książki? Jaki był ich zasięg: ile mniej więcej osób mogło je czytać, jak dużo egzemplarzy znajdowało się w obiegu? Jak mógł wyglądać sam proces tej lektury, jakie sposoby odbioru tych tekstów mogły być rozpowszechnione?
Chcąc znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące szeroko pojętego odbioru, musimy zainteresować się też kwestiami związanymi z genezą tych utworów. Nie chodzi nam jednak o źródła ich fabuł, wykorzystywanych motywów czy nawet podstawy tłumaczeń na polski – te zagadnienia zostały wnikliwie opisane przez Juliana Krzyżanowskiego na kartach Romansu polskiego wieku XVI i starannie uzupełnione przez kolejne pokolenia wydawców poszczególnych utworów. Jak nadmieniliśmy na początku, interesuje nas raczej rekonstrukcja szeroko rozumianych okoliczności, które z jednej strony pozwoliły ówczesnym odbiorcom zainteresować się tego typu tekstami, a z drugiej umożliwiły nakładcom ich wydanie.
Innymi słowy, musimy opisać, jakie warunki społeczne, kulturalne, ekonomiczne i techniczne musiały zostać spełnione, by utwory te mogły stać się atrakcyjną ofertą dla czytelników i uzasadnioną inwestycją dla wydawców. Traktujemy zatem badane przez nas „historyje” przede wszystkim jako produkty określonego czasu i miejsca. Oczywiście, to, czym były one w momencie pojawienia się, nie wyczerpuje tego, czym mogą one być później, funkcji, które mogą spełniać, interpretacji, których mogą być źródłem. Skupiając się na wybranym wycinku możliwych zastosowań i znaczeń badanego przez siebie tekstu, historyk literatury nie zamierza zamknąć przedmiotu swoich badań ani ograniczyć jego żywotności. Przeciwnie, traktując go przede wszystkim jako artefakt pewnego czasu i środowiska, pragnie uczynić go bliższym współczesnym czytelnikom.
Teksty, którymi zajmuje się historyk literatury, początkowo często mogą się wydawać takimi właśnie monolitycznymi obiektami, obcymi współczesnemu odbiorcy, trudnymi w lekturze. Takimi też pozostaną, przynajmniej dopóki literaturoznawca historyk nie wykona zasadniczej części swoich obowiązków, czyli nie osadzi ich w kontekście.
Głównym celem kontekstualizacji nie jest ułatwienie nam lektury utworu, choć jest to jej istotna wartość dodana. Kontekstualizacja ma przede wszystkim pomóc nam zrozumieć, czym mógł być ten tekst dla jego twórców, jego pierwszych odbiorców i użytkowników. Co sprawiło, że historia jego recepcji jest właśnie taka. W końcu: co mówi o nas to, że dany utwór wydaje nam się obcy lub bliski, jest pamiętany w ten, a nie inny sposób. Tak rozumiane zadanie kontekstualizacji rozpoczyna się wprawdzie od tekstu w rozumieniu artefaktu piśmiennego, pewnej organizacji słów, pojedynczego obiektu, ale przechodzi do ukazania związków tego obiektu z ważnymi w danym momencie procesu recepcji elementami. Pozwala nam zrozumieć niejasne dla nas odwołania do innych utworów i nieczytelne obecnie struktury genologiczne, które pierwsi czytelnicy rozpoznawali od razu. Dostrzec znaczenie, prestiż (lub jego brak) przyznawane poszczególnym autorom, tekstom, gatunkom czy całym okresom literackim przez czytającą publiczność danego czasu. Wreszcie pozwala zauważyć inne czynniki, które działają na utwór, na przykład formy ówczesnego życia społecznego, reprezentowane w tekście zapatrywania na rolę człowieka lub określonych grup ludzi w zbiorowości czy stopień rozpowszechnienia w danym okresie umiejętności czytania, znacząco wpływający na liczebność potencjalnej grupy czytelników.
Związki te sprawiają, że badany obiekt stopniowo przestaje być widziany w izolacji: zaczynamy dostrzegać jego dynamikę, historyczne umocowanie poszczególnych aktów lektury i ich przemiany w czasie. Tekst jako związek wyrazów staje się też „tekstem” w sensie etymologicznym, splot em. Zadanie historyka literatury polega na wskazaniu, jakie elementy tworzą ten splot w różnych momentach procesu jego recepcji. Teksty zmieniają się w ciągu wieków – bez pamiętania o tym historia literatury jest tylko antykwarycznym katalogiem przestarzałych, nierzadko absurdalnych osobliwości.
Jeśli myślimy o tak zwanej literaturze dawnej, także (zwłaszcza) w jej odmianie, którą nazwaliśmy „popularną”, kontekst lokalny i wyraźnie określony przedział czasowy wydają się szczególnie istotne: odmienne od współczesnych były warunki reprodukcji technicznej, siłą rzeczy zmniejszające zasięg oddziaływania literatury. Jej potencjalna publiczność była na tyle różna jakościowo i ilościowo od dzisiejszej publiczności literackiej, że rola odbiorców musi zostać uwzględniona w rozważaniach nad budową i działaniem badanej literatury. Wreszcie niemałą rolę odgrywają tu jeszcze inne czynniki: pojawienie się, wzrost, załamanie i odrodzenie rynku wydawniczego, niejednokrotnie przemiany siły nabywczej potencjalnych czytelników na skutek koniunktury gospodarczej bądź bardziej drastycznych przypadków w rodzaju katastrof naturalnych lub działań wojennych.

 
Wesprzyj nas