“Pszczoły i grom w oddali” to liryczna, wielowątkowa powieść z galerią fascynujących postaci, o ludzkim geniuszu i potędze muzyki.


Pszczoły i grom w oddaliTrwają przesłuchania do międzynarodowego konkursu pianistycznego w japońskim Yoshigae. Dotychczas żaden z kandydatów nie zachwycił jurorów.

Kolejnym uczestnikiem jest Jin Kazama, nikomu nieznany młody pianista z rekomendacją od jednego z największych wirtuozów fortepianu. Jego występ nie tylko wpłynie na przebieg konkursu, lecz także odciśnie głębokie piętno na życiu bohaterów tej historii…

“Pszczoły i grom” w oddali to wielowątkowa powieść z galerią fascynujących postaci. Dwudziestoletnia uczestniczka konkursu Eiden Aya – niegdyś cudowne dziecko fortepianu – wraca na scenę po śmierci matki. Masaru Carlos, Peruwiańczyk japońskiego pochodzenia, po wielu latach odnajduje osobę, dzięki której w dzieciństwie zapałał miłością do muzyki. Takashima Akashi – pracownik sklepu muzycznego – startuje w konkursie, by udowodnić coś sobie i innym.

W książce Riku Ondy, przepełnionej pięknymi opisami muzyki, splatają się losy wszystkich postaci, na jaw wychodzą kolejne fakty z ich przeszłości, a napięcie rośnie w miarę zbliżającego się rozstrzygnięcia konkursu.

Na podstawie powieści “Pszczoły i grom w oddali” w 2019 roku powstał film z udziałem Andrzeja Chyry “Listen to the Universe” w reżyserii Kei Ishikawy. 

Riku Onda urodziła się w Aomori w 1964 roku. Studiowała na Uniwersytecie Waseda w Tokio. Na polu literackim zadebiutowała na początku lat dziewięćdziesiątych. Laureatka wielu japońskich nagród literackich, między innymi Nagrody Eijiego Yoshikawy dla debiutujących autorów i Hon’ya Taishō przyznawanej przez japońskich księgarzy. Za Pszczoły i grom w oddali autorka otrzymała w 2017 roku prestiżową Nagrodę Naoki. Jej powieści doczekały się licznych adaptacji filmowych i telewizyjnych.

Riku Onda
Pszczoły i grom w oddali
Przekład: Katarzyna Sonnenberg
Seria: Seria z Żurawiem
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Premiera: 12 marca 2020
 
 

Pszczoły i grom w oddali


Występ Kazamy Jina wywołał popłoch jurorów. Tak, prawdziwą panikę – pomyślała Mieko, rozglądając się dookoła. Ledwo zszedł ze sceny, a już zawrzało. Jurorzy pytali się o wrażenia i zdumiewali własnymi reakcjami. Mieko spojrzała na Nathaniela. Z pobladłą twarzą trwał w milczeniu. Skupiony analizował pewnie wystąpienie Kazamy Jina. Zdawał się nie zwracać najmniejszej uwagi na otoczenie. Musiał doznać nie lada wstrząsu.

Zgodnie z przypuszczeniami reakcje jurorów były podzielone: „Niewiarygodne, fantastyczne, cudowne!”, „Wulgarne, roznamiętnione dla zabawy, cyrkowe!”. Cóż, niezwykły odzew. Po występie Masaru Carlosa panował jednogłośny zachwyt i przychylność. Teraz sytuacja diametralnie się różniła. Mieko odetchnęła głęboko i zaczęła porządkować swoje uczucia. Po wysłuchaniu chłopca po raz drugi zrozumiała, że wobec jego występu nie można być obojętnym – zawsze będą emocje, dobre lub złe. Muzyka chłopca dotykała żywych uczuć, ukrytych gdzieś w podświadomości, zazwyczaj spychanych, jakiejś delikatnej tkanki serca, o której istnieniu człowiek zdążył już zapomnieć. Wnikała do maleńkiej izdebki, którą każdy posiada w głębi duszy, a która jakoś niknie, kiedy zaczyna się grać profesjonalnie. Ów noszony od dziecka obraz naprawdę ukochanej muzyki. W tej izdebce kryje się niedojrzały zachwyt muzyką, który ma twarz małego dziecka. Kiedy człowiek zostaje muzykiem, absorbuje przyjęte w środowisku przekonanie, że ukochana muzyka i muzyka wspaniała to dwie rożne kwestie. W miarę jak przyzwyczaja się do traktowania muzyki jak zawodu czy produktu, coraz trudniej mu otwarcie przyznawać się do tego, jaką muzykę kocha, i z bólem uświadamia sobie, że jego występy dalekie są od tego, co sobie wymarzył. Im dłuższa jego kariera, tym wyższa poprzeczka, a równocześnie tym dalej od własnego ideału. W końcu izdebka w głębi duszy staje się sacrum, którego człowiek praktycznie nie otwiera i o którym zapomina.

Tymczasem występ Kazamy Jina dotarł nagle do tego zapomnianego pomieszczenia i rozwarł gwałtownie jego drzwi. Reakcje na to były skrajne rożne: ekstatyczna wdzięczność lub sprzeciw i oburzenie, że chłopak śmiał naruszyć czyjąś prywatność. Profesor Hoffmann był pewnie tego świadomy. A co dopiero słuchacze, którzy nie zamknęli izdebki i są bezbronni wobec tego występu. To zrozumiałe, iż większość ma wrażenie, że ich uczucia znalazły się w czyichś szponach, i odczuwa szał. Mieko próbowała dokonać analizy, jednak nadal nie wiedziała, jaki właściwie ma mieć stosunek do muzyki chłopca. Zdumiało ją jeszcze jedno. Mianowicie za drugim razem nie czuła żadnej niechęci. Muzyka Kazamy Jina wciągnęła ją, budząc jej zachwyt. Dlaczego tak się stało? Czy dlatego, że znała już treść listu Hoffmanna? Czy kierowało nią teraz nowe uprzedzenie? Nie ma jednak wątpliwości, że występ Kazamy Jina zawierał w sobie coś niesamowicie emocjonalnego. Jak to możliwe, że jego muzyka jest tak żywa? Doskonała pod względem techniki i podążająca za nutami krok w krok, a równocześnie nowa i świeża. Zupełnie nie odnosi się wrażenia, że chłopiec poświęcił niezliczone godziny na ćwiczenie tych utworów. Nie było widać ani śladu trudów czy żmudnej nauki. To także mogło wzbudzić opór jurorów. Ostatnimi czasy głównym zadaniem stało się przekazywanie uczuć i intencji kompozytora, stąd skłonność do przywiązywania wielkiej wagi do tego, czy uczestnicy, czytając zapis nutowy, wyobrażają sobie kontekst epoki i życia twórcy. Swobodne interpretacje czy beztroska gra nie były mile widziane. Wykonanie Kazamy Jina było wolne od tego rodzaju interpretacji.

Słuchając go, można było odnieść wrażenie, że nie zna nawet nazwisk granych kompozytorów. Jego wykonanie było pełne wolności i oryginalności. Zdawało się, że chłopiec mierzył się na nowo z każdym utworem z osobna. A mimo to grał doskonale. Bez wątpienia dla współczesnych pedagogów muzycznych było to trudne do zaakceptowania.

– Co też kierowało Yūjim? – Mieko usłyszała szept Olgi. Jak na przewodniczącą przystało, Olga zachowywała się ze spokojną godnością i nie sposób było stwierdzić, czy należy do grona zachwyconych, czy zniesmaczonych. Niewątpliwie była pogrążona w myślach. Kiedy spostrzegła, że Mieko jej się przygląda, powiedziała z dziwnym wyrazem twarzy:
– Ciekawa postać… Niezmiernie ciekawa…
Rzuciła to cicho, jak gdyby sama do siebie, i nie czekając na aprobatę Mieko, potrząsnęła lekko głową, kierując swe kroki do pokoju jurorów.
– Aya? Aya, słuchaj, musisz się już zbierać. – Kanade klepnęła towarzyszkę po ramieniu.
– A, masz rację! – Aya podskoczyła. Na scenie pojawił się nie wiedzieć kiedy numer „84”. Trzeba już udać się do pokoju ćwiczeń, przebrać się i oczekiwać na wyjście.
– Aya, wszystko porządku? Mam iść z tobą?
Aya spojrzała jak przez mgłę na zatroskaną Kanade i pokręciła głową.
– Nie trzeba. Wszystko w porządku. Zostań tutaj.
Aya, trzymając w ręku torbę z suknią, wstała. Czuła, że nogi się pod nią uginają, i nagle nie wiedziała, gdzie się znajduje. Ach tak, przecież to konkurs. Ona też bierze w nim udział. Poklepała się po policzkach.

Jak w malignie przeszła przejściem i wyszła do lobby. Nadal jednak w głowie rozbrzmiewała jej gra Kazamy Jina. Nie patrząc na to, co wokół, automatycznie weszła do windy i udała się na piętro, na którym znajdowała się sala ćwiczeń. Wciąż słyszała dźwięki muzyki chłopca. Bach, Mozart, Isłamej wciąż napływały do niej. Była oszołomiona. Co za barwna muzyka! Muzyka, w której wybrzmiewa radość życia. Boska wszechogarniająca muzyka, która jak gdyby rozlewała się ze sceny. „To ukochane dziecko bogini muzyki” – tak pomyślała, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy w sali ćwiczeń akademii muzycznej. Jej intuicja była bezbłędna. Rozpoznała chłopca z chwilą, gdy wszedł na scenę, a kiedy zaczął grać, upewniła się, że jest tak, jak czuła wcześniej.

 
Wesprzyj nas