Mistrz opowieści o zwierzętach, niemiecki etolog Vitus B. Dröscher w książce “Ludzkie oblicze zwierząt” pokazuje, że w świecie zwierzęcym istnieją zjawiska, które zwykliśmy uważać za właściwe wyłącznie ludziom.


Ludzkie oblicze zwierzątZwierzęta kochają, tworzą związki małżeńskie, cieszą się i smucą, podziwiają piękno i rozkoszują się życiem.

Są wśród nich wrażliwi artyści i rozważni przywódcy, odważni odkrywcy i tchórze, troskliwe matki i zazdrośni małżonkowie.

Lektura książki Vitusa B. Dröschera to obfitująca w niewiarygodne przygody i zwroty akcji podróż do tajemniczego świata zwierząt, który wcale nie różni się od naszego tak bardzo, jak to sobie wyobrażamy.

Vitus Bernward Dröscher (1925 – 2010) – niemiecki etolog, autor ponad dwudziestu książek popularnonaukowych, w których z pasją i niezwykle barwnie opisywał zachowania zwierząt. Większość tych publikacji stało się bestsellerami w wielu krajach, także w Polsce.

Vitus B. Dröscher
Ludzkie oblicze zwierząt
Przekład: Andrzej Guzek
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 27 sierpnia 2019
 
 

Ludzkie oblicze zwierząt


I
ZAGADKA PONADLUDZKICH ZDOLNOŚCI

1
CZY PROMIENIOWANIE ZIEMI ODDZIAŁUJE TAKŻE NA ZWIERZĘTA?

„Promieniowanie żył wodnych pozbawia człowieka snu, przyczynia się do powstawania chorób i odbiera chęci do pracy”, takie i podobne teksty można przeczytać obecnie w wielu czasopismach. Różdżkarze poszukują wysyłających szkodliwe promieniowanie żył wodnych, a przedsiębiorczy handlarze sprzedają za ciężkie pieniądze ołowiane płyty, które mają po zamontowaniu pod łóżkiem chronić śpiącego na nim człowieka przed niebezpiecznym działaniem wspomnianego promieniowania.
Wokół tego zagadkowego zjawiska, o którym większość ludzi ma niewielkie pojęcie lub w najlepszym przypadku akceptuje jego istnienie na zasadzie, że „być może jest w tym jakaś prawda”, narosła tymczasem pokaźnych rozmiarów parapsychologiczno-okultystyczna otoczka. Jak ustalić, gdzie kończy się prawda, a zaczyna oszustwo?
Najprościej byłoby tę sprawę rozstrzygnąć na podstawie obserwacji zachowania zwierząt. Jeśli „promieniowanie” naprawdę istnieje, to zapewne będą one musiały tak samo cierpieć z powodu jego oddziaływania jak ludzie.
Przyjrzyjmy się więc zachowaniu stada białych myszy laboratoryjnych. W Instytucie Zoologii Uniwersytetu Kraju Saary dwaj badacze – profesorowie Geza Altmann i Siegnot Lang – zaoferowali swoim myszom małe, trzypokojowe „mysie mieszkania”. Sufit i podłoga każdego ze składających się na nie „pokoi” zostały wyłożone folią metalową, do której następnie podłączono prąd stały o różnym napięciu.
W jednym z pomieszczeń wytworzono napięcie 3500 V/m, drugie było całkowicie odizolowane (ekranowane) od napięcia elektrycznego, a w trzecim panowały normalne warunki atmosferyczne, czyli istniało w nim napięcie 130 V/m. Myszom pozostawiono całkowitą swobodę wyboru pomieszczenia, w którym chcą przebywać.
Ani obecności, ani braku napięcia elektrycznego w powietrzu nie da się oczywiście widzieć, słyszeć ani odczuwać za pomocą węchu lub dotyku. My, ludzie, jesteśmy przekonani, że nie istnieje żaden zmysł mogący nas informować o obecności pola elektrycznego.
Myszy były jednakże całkiem odmiennego zdania. Zwierzęta te z natury dzielą swoją przestrzeń życiową, tak samo jak ludzie, na pomieszczenie do spania, jedno lub więcej pomieszczeń przeznaczonych na picie i spożywanie pokarmów, pomieszczenie do spędzania w nim czasu oraz do zabaw, jak również na pomieszczenie służące jako „toaleta”. I oto okazało się, że każde z badanych zwierząt, po uprzednim dokonaniu wielogodzinnej inspekcji nowych pomieszczeń, na miejsce przeznaczone do wykonywania czynności wymagających wzmożonej aktywności, takich jak jedzenie, picie, a przede wszystkim zabawa, wybrało część „mieszkania” znajdującą się pod wysokim napięciem. Na „sypialnię” myszy wybierały natomiast pomieszczenie, w którym warunki odpowiadały normalnym warunkom atmosferycznym.
Kiedy badacze zmienili wielkość pól elektrycznych panujących w poszczególnych pomieszczeniach, myszy już po kilku godzinach dokonywały „przeprowadzki”, zajmując je na nowo zgodnie z opisanymi poprzednio zasadami.
Naukowcy przypuszczają, że podstawą obserwowanego zjawiska jest zdolność myszy do odbierania w pomieszczeniach o takiej samej wielkości i wyglądzie różnych wartości napięcia elektrycznego, które powodują ich odmienne samopoczucie. Związane z tym faktem zachowania myszy szły jeszcze dalej, nie ruszały one bowiem pokarmów dostarczanych do pomieszczenia będącego aktualnie „sypialnią”, udając się na posiłki wyłącznie do „jadalni”. Materiał na budowę gniazda, który naukowcy celowo pozostawiali w pomieszczeniu służącym do spożywania posiłków, wydawał się myszom w tym miejscu tak niestosowny, że natychmiast przenosiły go do „sypialni”.
Po serii takich doświadczeń fakt, że myszy są w stanie reagować na występujące w powietrzu napięcie elektryczne, wydaje się nie budzić wątpliwości.
Jeszcze dramatyczniej niż u myszy przedstawia się to samo zagadnienie u pszczół. Jeżeli ul postawi się pod linią przewodzącą prąd o napięciu 110 000 V, aktywność pszczół wzrasta do tego stopnia, że zbierają one o 20 procent nektaru więcej niż w warunkach normalnych. Pod linią przewodzącą prąd o napięciu 140 000 V pszczeli zapał do pracy spada jednakże nieomal do zera, a robotnice budują tak mało komórek dla larw, że w przeciągu dwóch miesięcy cały rój ginie. W ulu ustawionym pod linią o napięciu 220 000 V dochodzi do jeszcze dramatyczniejszych wydarzeń – robotnice usuwają pozostałe jeszcze przy życiu larwy z ich komórek w plastrach i „zapominają” o gromadzeniu nektaru i pyłku kwiatowego, stają się agresywne, żądlą swe współtowarzyszki, a czasem atakują nawet samą królową. Na tym jednak się nie kończy. Pszczoły zamykają następnie kitem wszystkie otwory, łącznie z głównym wejściem. W ulu powoli zaczyna brakować tlenu, temperatura panująca w jego wnętrzu staje się nie do zniesienia, wosk plastrów zaczyna się topić, a liczący 50 000 osobników rój popełnia zbiorowe samobójstwo. I cały ten dramat rozgrywa się „tylko” dlatego, że na ul oddziałuje wysokie napięcie elektryczne.
W świecie zwierząt istnieją inne, już nie wielotysięczne, a wielomilionowe społeczności, w których prawie wszyscy członkowie wspólnoty są niewidomi, a mimo to reagują na oddziaływanie Słońca i Księżyca. Te ciała niebieskie kierują losem poszczególnych osobników podobnie jak zmiany magnetyczne w atmosferze Ziemi, a także odległe burze. W tajemniczy dla nas sposób wpływają na ich samopoczucie, wydajność w pracy i apetyt. Zjawisko to występuje w państwach termitów.
Owady te tworzą sięgające wysokości siedmiu metrów twarde jak beton budowle. Jeśli w murze jednej z nich wybije się otwór, wartownicy zaczynają uderzać głowami o ściany korytarzy, wszczynając w ten sposób alarm. Poczwarki przenosi się do głębszych regionów mrocznego labiryntu, a króla i królową zamurowuje w ich komnatach, aby w ten sposób uchronić przed atakiem wrogów. Z wyłomu w murze wylegają żołnierze, tworząc wokół niego zamknięty krąg. Za nimi pojawiają się robotnicy z „zaprawą murarską” i w ciągu niewielu minut uszkodzenie zostaje naprawione. Trudno pojąć, w jaki sposób te niewidome owady potrafią działać w sposób tak zorganizowany, planowy i zgodny z regułami architektury. Aby zbadać tę tajemnicę, profesor Günther Becker z Berlina wykonał następujące doświadczenia:
Gdy „plac budowy” podzielono na liczne odcinki przy użyciu tekturowych ścianek, pracujący w ten sposób oddzielnie robotnicy, tak jak poprzednio, precyzyjnie i bez żadnych błędów łączyli poszczególne części budowanej nad uszkodzonym miejscem kopuły. Kiedy jednak zamiast tektury profesor użył uziemionych płytek aluminiowych grubości pięciu milimetrów, na placu budowy powstawał kompletny chaos, a budowane przez owady ściany nie mogły się ze sobą połączyć w jedną całość.
Oto rozwiązanie tej zagadki: w czasie budowania termity wytwarzają bardzo słabe, zmienne pola elektryczne. Te ślepe owady porozumiewają się między sobą w ten sposób „drogą radiową”, koordynując tym samym swoją współpracę. Wynika z tego też, że muszą być w posiadaniu odpowiednio czułego „odbiornika” reagującego na zmienne pole elektromagnetyczne. Jest to zdolność niezwykła, ma jednak poważną wadę – otóż kiedy zajęte pracą termity zaskoczy nagle burza, na placu budowy powstaje całkowity zamęt spowodowany działaniem wyładowań atmosferycznych.
Jeszcze bardziej tajemnicze wydają się okresowe zaburzenia apetytu pojawiające się u termitów w związku z zakłóceniami magnetycznymi występującymi w atmosferze ziemskiej. Poszczególne owady, mimo iż jeszcze wczoraj nasyciły się obfitą porcją pokarmu, potrafią go nagle pochłonąć dodatkowo w ilości 20-krotnie przewyższającej zwykłą dzienną normę. Zjawisko to dotyczy nie tylko jednej społeczności, ale także i mieszkańców innych osiedli.
Termity reagują na oddziaływanie plam na Słońcu, gigantycznych erupcji występujących na jego powierzchni, a właściwie – na powodowane przez nie w atmosferze Ziemi burze magnetyczne, podobnie jak reaguje zakłóceniami w odbiorze międzykontynentalna łączność radiowa na falach krótkich utrzymywana przez ludzi. Apetyt termitów wzrasta wraz ze zwiększeniem się liczby plam na Słońcu, a maleje wraz z jej zmniejszeniem.
Od wpływu Księżyca z kolei zależy chęć milionowych rzesz termitów do pracy przy powiększaniu betonowych twierdz. Najintensywniej pracują one w okresie pełni i nowiu Księżyca, w pozostałych okresach oddając się lenistwu.
W jaki sposób jednak przebywające w swoich betonowych bunkrach niewidome istoty wiedzą, jaka jest aktualnie faza Księżyca? Profesor Becker uzyskał i na to odpowiedź, umieszczając niedaleko siedziby termitów 140-kilogramowy blok ołowiu. Obecność tak wielkiej masy w pobliżu termitiery zaburzyła zachowanie owadów do tego stopnia, iż można było wykazać, że dysponują one niezwykle czułym zmysłem reagującym na siły grawitacyjne.
Aby nie stracić orientacji w labiryncie korytarzy, termity muszą stale „pamiętać”, gdzie jest wnętrze gniazda, a gdzie świat zewnętrzny. Przy zdobywaniu pokarmu udają się na zewnątrz, przy jego składowaniu – do wewnątrz. W chwilach zagrożenia larwy muszą zostać ukryte we wnętrzu termitiery, a żołnierze opuścić je, aby wyjść na spotkanie wrogowi.
Podstawową orientację co do tych kierunków zapewnia termitom niezwykle czuły zmysł reagujący na pole grawitacyjne. W jego działaniu, które nam, ludziom, trudno sobie w ogóle wyobrazić, Słońce i Księżyc pełnią jedynie funkcję zakłócającą, podobnie jak burze w przypadku zmysłu odbierającego zmienne pola elektromagnetyczne.
Opisane powyżej przykłady wskazują, jak jedne z najmniejszych istot na Ziemi pozostają w kontakcie z odległymi ciałami niebieskimi i w jaki sposób ich życie zależy od oddziaływań, o których istnieniu ludziom nie śniło się nawet na podstawie naszego tradycyjnego, szkolnego wykształcenia.
A oto kolejny przykład obserwowanych u zwierząt niezwykłych zjawisk, które już uzyskały naukowe wyjaśnienie. Grupa trzech jeźdźców usiłowała znaleźć schronienie przed nadciągającą burzą pod stojącym samotnie drzewem. Konie, na których siedzieli, stawały się coraz bardziej niespokojne, a wkrótce zupełnie nie dały się utrzymać na wodzy i pogalopowały przed siebie. Kilka sekund później drzewo, pod którym stali jeźdźcy, zostało dosłownie rozłupane przez piorun. Zmysł, który pozwala koniom odbierać obecność napięcia elektrycznego, uratował w tym przypadku życie jeźdźcom.
Podobne przykłady można mnożyć. Promienie radarowe o dużym natężeniu płoszą znajdujące się w ich zasięgu ptaki. Przy podłączeniu do akwarium prądu wszystkie znajdujące się w nim organizmy, łącznie z pantofelkami, płyną w stronę bieguna ujemnego. Kiedy chrabąszcz wylęga się z kokonu w swojej leżącej osiemdziesiąt centymetrów pod ziemią komorze, aby opuścić ją dopiero w maju następnego roku, układa się w niej nieodmiennie dokładnie wzdłuż linii pola magnetycznego Ziemi – w kierunku północ–południe lub w kierunku wschód–zachód. Jeśli badacz w laboratorium odwróci jego „łóżko”, chrząszcz budzi się ze snu i układa ponownie we „właściwym” kierunku. Wydaje się, że tylko w takim położeniu czuje się dobrze.
Podsumowując te obserwacje, można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że zwierzęta potrafią kierować się czynnikami niedostępnymi dla świadomości człowieka i silnie na nie reagować. Nie chodzi tu jednak o bliżej nieokreślone „promieniowania” czy inne mniej lub bardziej magiczne pojęcia, lecz o całkowicie realne zjawiska i oddziaływania fizyczne: o działanie pola magnetycznego Ziemi, napięcie elektryczne w atmosferze czy też zaburzenia obu tych czynników powodowane gigantycznymi erupcjami na powierzchni Słońca, które zakłócają także i naszą, „ludzką” komunikację radiową.
Przenoszenie obserwacji ze świata zwierząt na ludzi jest jednak wysoce problematyczne, i to nie tylko ze względów merytorycznych. Gdybym, dla przykładu, pozwolił sobie na napisanie, iż żelbetowe konstrukcje budynków działają ekranująco, jeśli chodzi o normalne napięcie elektryczne występujące w atmosferze, i przez to negatywnie wpływają na samopoczucie mieszkających w nich ludzi, ściągnąłbym sobie natychmiast na kark cały przemysł budowlany wraz z prawnikami i profesorami, którzy wyrażają opinie naukowe przeczące moim stwierdzeniom. I dlatego też wcale tego nie piszę…
Istnieje także inny problem – samopoczucie człowieka jest wielkością trudno mierzalną i nie może być z tego względu traktowane jako termin o znaczeniu ściśle naukowym. Powoduje to, iż dyskusja na temat reagowania człowieka na „klimat elektryczny” musi nadal pozostać z naukowego punktu widzenia nierozstrzygnięta.
Z drugiej strony nie można bagatelizować faktu, iż wielu ludzi odczuwa zmiany samopoczucia, zaburzenia snu, nerwowość lub zmęczenie, brak lub obecność sił do pracy twórczej związane z bliżej niesprecyzowanymi „promieniowaniami”. Dopóki jednak te leżące praktycznie w zasięgu ręki badaczy zjawiska nie doczekają się rzeczowego zainteresowania i wyjaśnienia ze strony naukowców, nie powinno nikogo dziwić zbijanie na nich majątków przez przeróżnych znachorów, szarlatanów i oszustów.
Już w tej chwili istnieje na ten temat wiele obserwacji o istotnym znaczeniu. W czasie trwania wystawy samochodowej profesor König z Politechniki Monachijskiej zbadał szybkość reagowania 20 000 osób. Poddani badaniu ochotnicy musieli po zapaleniu się lampki możliwie szybko nacisnąć odpowiedni przycisk. Badanie odbywało się raz w pomieszczeniu o normalnym polu elektrycznego napięcia atmosferycznego, drugi zaś raz w pomieszczeniu ekranowanym. Wszystkie osoby wykonujące zadanie w pomieszczeniu osłoniętym przed napięciem atmosferycznym występującym w atmosferze ziemskiej reagowały wyraźnie wolniej niż w warunkach normalnych.
Szczególnie to badanie powinno nam dać wiele do myślenia. Wnętrze każdego samochodu jest pomieszczeniem ekranowanym elektrycznie, i to zwłaszcza w nim opóźnienie reakcji rzędu dziesiątych części sekundy może, w przypadku konieczności hamowania lub wykonania szybkiego manewru, decydować o życiu lub śmierci.
Istnieją już firmy, które produkują urządzenia pozwalające na odtworzenie prawidłowego pola elektrycznego wewnątrz kabiny samochodu, ale oficjalna nauka nie chce potwierdzić słuszności ich używania, uważając, że zjawiska takie jak zmiany samopoczucia człowieka nie mogą być wystarczającym dowodem naukowym.
To samo dotyczy negatywnego wpływu ziemskich burz magnetycznych na nasze samopoczucie. Statystyki wykazują, że w dniach ich występowania wyraźnie wzrasta liczba wypadków drogowych. Próbowano w związku z tym do normalnych komunikatów o trudnościach w ruchu drogowym i o pogodzie dodawać także informacje dotyczące złych warunków „elektroklimatycznych”. Usiłowania te jednak spełzły na niczym.
Zatrzymajmy się na chwilę przy zjawiskach naukowo udowodnionych. Za uznany przez naukę fakt uważa się wpływ powodowanych przez plamy na Słońcu burz magnetycznych powstających w atmosferze Ziemi na zaburzenia snu u dzieci i niemowląt.
Badania fizjologiczne wykazały, że w wolnej (ekranowanej) od naturalnego pola elektrycznego atmosferze następuje zaburzenie gospodarki wodnej organizmu ludzkiego. Tkanki zatrzymują wodę i ulegają obrzękowi, tętniczki przedwłośniczkowe kurczą się i dochodzi do zaburzeń w ukrwieniu tkanek. Zużycie tlenu w organizmie zmniejsza się, zaburzone zostaje normalne poczucie czasu, zakłócony cykl dobowy. W ciągu dnia występuje znużenie i senność, w nocy natomiast – brak snu. Osłabieniu o 30 procent ulega ruchliwość rzęsek komórek wyściełających drogi oddechowe i filtrujących je z wdychanych z powietrzem zanieczyszczeń. Powoduje to spadek sił obronnych organizmu przeciwko bakteriom i wirusom.
Do wtórnych skutków braku naturalnego pola elektrycznego w atmosferze, w której przebywamy, zalicza się ponadto złe samopoczucie, zaburzenia koncentracji i zmniejszoną wydolność fizyczną i psychiczną. W atmosferze o prawidłowym polu elektrycznym następuje normalizacja tych zaburzonych uprzednio funkcji organizmu. Obojętne jest w tym przypadku, czy chodzi tu o naturalne pole elektryczne atmosfery ziemskiej, czy też wytworzone sztucznie pole elektryczne o identycznych parametrach.
Wynikające z tego ostatniego stwierdzenia wnioski dotyczą zastosowania specjalnych urządzeń technicznych do wytwarzania sztucznego pola w neutralnych elektrycznie pomieszczeniach mieszkalnych i biurowych w celu uzyskania zdrowych warunków elektroklimatycznych, co już w praktyce realizowane jest przez wiele firm.
Istnieje jednak pewne zastrzeżenie – zastosowanie zbyt wysokich napięć może się okazać szkodliwe. O zbiorowym „samobójstwie” pszczół w zbyt silnym polu elektrycznym wspominaliśmy już poprzednio. Wytwarzanie silnego pola elektrycznego w szklarniach przyspiesza co prawda wzrost roślin, ale po przekroczeniu granicy 50 000 V/m powoduje zaburzenia we wzroście i rozwoju młodych pędów roślin.
W niektórych szpitalach stosuje się wytwarzanie w pomieszczeniach wysokiego napięcia między sufitem a podłogą w celu całkowitego zniszczenia unoszących się tam w powietrzu bakterii i grzybów chorobotwórczych. Na czas trwania dezynfekcji nakazuje się jednak pacjentom opuszczenie tych pomieszczeń, gdyż przebywanie w nich mogłoby być szkodliwe.
Oficjalna nauka zajmuje wobec tych oczywistych faktów nadal niezdecydowane stanowisko, uważając, że oddziaływanie pól elektrycznych na samopoczucie człowieka mieści się w niejasno określonym obszarze innych oddziaływań, takich jak na przykład zmiany ciśnienia atmosferycznego albo czynniki psychiczne – radość lub smutek – związane ze sprawami osobistymi. Ogranicza to oczywiście, przynajmniej na razie, możliwość poznania prawdy dotyczącej tych zjawisk.

 
Wesprzyj nas