Wieloryby, mówiące obcymi językami, ptaki inteligentniejsze od małp i inne zadziwiające odkrycia. Czy wiesz, jak bardzo inteligentne są zwierzęta?


Ukryty geniusz zwierzątKto by pomyślał, że ośmiornice są obdarzone osobowością, pszczoły tworzą mapy topograficzne okolic ula, a szympansy potrafią gotować?

Zwierzęta nie tylko myślą, lecz także planują, przewidują przyszłość i wyobrażają sobie, co dzieje się w umysłach innych. Badania nad ich inteligencją przynoszą zdumiewające odkrycia, a w nauce dokonuje się właśnie głęboka przemiana.

Katharina Jakob, autorka “Ukrytego geniuszu zwierząt”, łączy porywające opowieści o nieznanym świecie zwierząt, z prezentacją najnowszych wyników badań naukowych.

Katharina Jakob jest dziennikarką naukową piszącą dla czasopism “Dogs” i “PM History”. Jej artykuły ukazały się także w “GEO Wissen”, “Die Zeit”, “Natur” i “Süddeutsche Zeitung”. Główną dziedziną zainteresowań autorki są badania nad inteligencją zwierząt oraz relacje między ludźmi i zwierzętami.

 
Katharina Jakob
Ukryty geniusz zwierząt
Przekład: Bartosz Nowacki
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 11 kwietnia 2019
 
 

Ukryty geniusz zwierząt

PRZEDMOWA

My, ludzie, czujemy, że górujemy nad (innymi) zwierzętami. Rzeczywiście zwierzęta nie komponują symfonii ani szlagierów, nie produkują samochodów, nie wyliczają nośności mostów i nie zastanawiają się nad tym, co je czeka po śmierci. Te i liczne inne intelektualne zdolności ludzi są wynikiem kulturowej ewolucji trwającej od 20 000 do 50 000 lat, a więc zdobyliśmy je całkiem niedawno. W trakcie rozwoju kulturowego utraciliśmy także pewne wartościowe cechy. Nie potrafimy już nawigować według pola magnetycznego Ziemi, gwiaździstego nieba lub ruchu fal na morzu – z wyjątkiem kilku tubylczych ludów w Australii i na Pacyfiku. Zapomnieliśmy o wielu naturalnych środkach leczniczych. Nie wiemy już nic o niezliczonych przydatnych metodach pozwalających bez chemii dać sobie radę ze szkodliwymi bakteriami, grzybami i zwierzętami w rolnictwie i hodowli. A dziś pozostało już bardzo niewielu specjalistów potrafiących naprawić mechaniczne zegarki czy maszyny parowe, nie wspominając o przedstawicielach dawnych rzemiosł, takich jak kowalstwo, którzy wykorzystywali w pracy ręczne lub też nożne miechy.
Mimo tych strat kulturowa ewolucja człowieka jest wspaniałą historią sukcesów. Jej osiągnięcia zniekształcają czasami nasze spojrzenie na zwierzęta, choć pod wieloma względami to one mają nad nami przewagę. Który człowiek umie biegać tak szybko jak gepard? Nikt z nas bez środków pomocniczych nie jest w stanie dostrzec wspaniałego wzoru spolaryzowanego światła błękitnego nieba, tak jak potrafią owady. Nie umiemy nocą w szybkim locie polować na owady, jak robią to nietoperze wykorzystujące ultradźwięki. A któż z nas może biegać, pływać i latać bez technicznych środków pomocniczych, jak pływający stylem grzbietowym chrząszcz pluskolec z rodzaju Notonecta. W tej książce znajdą państwo mnóstwo imponujących przykładów działania zmysłów i sposobów zachowania zwierząt, które możemy tylko podziwiać, kiedy porównamy je z ograniczonymi zdolnościami człowieka.
A co wiemy o intelektualnych możliwościach zwierząt, ich zdolności uczenia się, ich pamięci odległych w czasie wydarzeń albo reguł, o których wiedzę można zdobyć dopiero dzięki długiemu doświadczeniu? A zatem czy zwierzęta potrafią planować, decydować o przyszłości i informować się nawzajem o złożonych wydarzeniach w środowisku? Czy mają oczekiwania wykraczające poza uczenie się przez kary i nagrody? Darwin był pewny, że zwierzęta dysponują zdolnościami umysłowymi, które zasadniczo nie różnią się od ludzkich. W swojej książce z 1871 roku O pochodzeniu człowieka (The Descent of Man and Selection in Relation to Sex) napisał, że „pomiędzy człowiekiem a najwyższymi ze zwierząt ssących nie ma zasadniczej różnicy pod względem władz umysłowych. […] Widocznem jest, że niższe zwierzęta równie jak człowiek odczuwają ból i przyjemność, doznają szczęścia i niedoli”1. Ale czy takie bardzo ogólne osądy można zweryfikować eksperymentalnie?
Druga połowa XIX wieku i pierwsza połowa XX stulecia były czasem rozkwitającej etologii2 doświadczalnej, którą cechował głęboki sceptycyzm wobec uczłowieczających opisów i interpretacji. Po szoku, jakiego doznała etologia w związku z Mądrym Hansem, „rachującym” koniem, głównym i trudnym zadaniem biologii behawioralnej jest obiektywne, wyłącznie opisujące zbieranie danych połączone z matematyczną formalizacją, bez ich interpretowania. Wymagania te przybierały rozmaite kształty; na przykład w USA z języka eksperymentalnych psychologów szkoły behawioralnej zostały wykorzenione pojęcia takie jak pamięć, mózg, samoświadomość, zamiar, planowanie. Także w dziedzinie indywidualnego dopasowywania zachowania poprzez uczenie się obiektywne oko etologów raczej utrudniało, niż pomagało w pracy. Siła etologii, obserwowanie zwierząt w ich naturalnym otoczeniu i uwzględnianie pokrewieństwa między gatunkami zwierząt, została ograniczona przez koncentrację na wrodzonych schematach zachowania. Jednak to ograniczenie wspomagało z kolei odkrywanie znaczenia odziedziczonego behawioru3.
W ostatnich dziesięcioleciach stawiająca ostrożne kroki nauka stopniowo przezwyciężyła te historyczne ograniczenia. Niektórzy etolodzy entuzjastycznie mówią o przełomie poznawczym. Przyczyniły się do tego dwie rzeczy: po pierwsze, zgromadzenie olbrzymiej liczby danych świadczących o zupełnie zdumiewających umiejętnościach zwierząt, które wykraczają poza szczególne właściwości ich narządów zmysłów i wzorce zachowań. Nasuwa się wniosek, że są to zdolności poznawcze typowe dla danego gatunku zwierząt. W książce znajdą państwo dużą liczbę przykładów. Poddajmy się ich urokowi. Drugi element, który wspomógł ten decydujący przełom w biologii behawioralnej, to postęp neuronauki. W procesach, jakie zachodzą w mózgu człowieka i zwierzęcia, badacze znaleźli rozmaite paralele. Neurobiolodzy obserwują je nie tylko w przypadku naczelnych i innych ssaków, które ewolucyjnie są dość bliskie człowiekowi, lecz także u ślimaków i owadów. Przy opisie zdolności poznawczych zwierząt często nie da się uniknąć używania pojęć, które sprawiają wrażenie, jakby zwierzęta były antropomorfizowane. We wszystkich tych przypadkach szczególnie ważne jest zachowanie krytycznego dystansu. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że my, ludzie, możemy się porozumiewać tylko w ludzkim języku. Nasz język rozwinął się, by umożliwiać precyzyjne porozumiewanie się, a nie by wyjaśniać wzajemne relacje zwierząt. Dlatego antropomorfizacja opisu nie oznacza, że w przypadku danego zwierzęcia zakładamy istnienie procesów mózgowych identycznych z tymi, jakie zachodzą u ludzi. W istocie może być tak, że w zdumiewającym zachowaniu zwierzęcia chodzi o współdziałanie prostszych procesów poznawczych, niż sugeruje to pojęcie – i nasze subiektywne doświadczenie. Podobne rozważania prowadzą do wniosku, że powinno się dokładniej analizować odpowiednie ludzkie zdolności poznawcze. Może bowiem być tak, że również u ludzi rozumowanie jest współdziałaniem naprawdę prostych funkcji poznawczych.
Opisy zachowania zwierzęcia za pomocą pojęć naszego międzyludzkiego porozumiewania się mogą być więc tylko pierwszą próbą wyjaśnienia. Otwarte pozostaje pytanie, jak oczekiwania, planowanie, decydowanie, ból, samoświadomość, empatię, radość, agresję, porozumienie społeczne w przypadku jednego określonego gatunku zwierząt odróżnić od odpowiednich zdolności człowieka lub innych gatunków zwierząt. Wymaga to bardzo starannego przeprowadzania eksperymentów. Tutaj z pomocą przychodzi neuronauka, albowiem kiedy ona pokazuje, że podstawą danych zdolności jest współdziałanie pewnych obszarów mózgu, które można znaleźć także u badanego gatunku zwierząt, otrzymujemy istotną wskazówkę. Umożliwia nam to dostęp do mechanizmów w mózgu, które stanowią podstawę wszystkich procesów poznawczych u zwierząt i człowieka i wytworzyły się w toku biologicznej ewolucji. Jednak neuronauka jest jeszcze dość odległa od tego, by dostarczyć konieczne dane. Ustalenia tego rodzaju przyporządkowują człowieka tam, gdzie pod względem biologicznym się znajduje, czyli w sekwencji ewolucyjnej zwierząt. Korzyść z takiego sposobu postrzegania ma dla ludzi o wiele większe znaczenie niż dla wyjaśnienia zdumiewających zdolności jakiegoś gatunku zwierząt. Z tego powodu porównawcze analizowanie kognitywnych zdolności u zwierzęcia i człowieka odgrywa tak zasadniczą rolę dla zrozumienia nas samych. Ani człowiek nie jest przy tym redukowany do poziomu zwierzęcia, ani zwierzę nie jest uczłowieczane.
Emocjonalny stosunek do zwierzęcia może mieć zarówno wspomagający, jak i hamujący wpływ na zrozumienie jego zdolności poznawczych. Wspomagający w tym sensie, że możemy się szczególnie głęboko wczuć w jego postrzeganie, historię i doświadczenia oraz jego typowe sposoby zachowania. Jednak dla uzyskania wyjaśniającego oglądu potrzebny jest także konieczny dystans, niejako neutralne analityczne spojrzenie. Współczesna etologia poszukuje równowagi w tej sytuacji konfliktu, która znajduje dobitny wyraz w tej książce w relacjach z rozmów z wybranymi badaczami, opisach ich sposobów myślenia, ich podejścia do problemów i pytań, jakie się nasuwają, i sposobu, w jaki traktują swoje zwierzęta doświadczalne. Czytelnik staje się zatem współtowarzyszem w środowisku naukowym, które przemierza wraz z autorką oraz badaczami i odkrywa przy tym wiele nowego.
Randolf Menzel

1 Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka, przeł. M. Ilecki, Warszawa 1929, str. 78 i 82 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).

2 Etologia – nauka zajmująca się badaniem zachowań zwierząt, ich obyczajów i reakcji na bodźce.

3 Behawior – z ang. „zachowanie”, w psychologii i etologii – każda dająca się zaobserwować reakcja zwierzęcia lub człowieka na bodźce płynące z otoczenia.

WPROWADZENIE

To książka o zwierzętach, o ich zdumiewających zdolnościach, które przez długi czas pozostawały nieznane, a teraz coraz częściej są odkrywane przez naukę.
Ale nie tylko.
Chodzi tu także o nasze spojrzenie na zwierzęta, które w przeciągu kilku dziesięcioleci gruntownie się zmieniło. Wie to każdy właściciel psa, niemogący opędzić się od ofert salonów „wellness” przeznaczonych dla jego czworonoga. Jeszcze w latach siedemdziesiątych wiele psów w środkowej Europie żyło w kojcach lub na łańcuchu przy budzie i nikomu nie przychodziło do głowy, by mówić o ich dobrym samopoczuciu psychicznym.
Jak doszło do tej zmiany? Nagle zainteresowaliśmy się życiem wewnętrznym owadów. Pływamy z delfinami i wykupujemy wycieczki połączone z obserwowaniem waleni, ponieważ widok wielkiej płetwy ogonowej kaszalota wprawia nas w zachwyt. Czy ktoś jeszcze pamięta, że oficjalne moratorium na polowanie na walenie weszło w życie dopiero około 30 lat temu? I że do tego momentu zabijanie ssaków morskich było przyjętą praktyką, uprawianą powszechnie, a nie tylko przez pojedyncze narody jak dzisiaj.
Co takiego się zatem stało?
Do naszej świadomości docierają istotne informacje ze świata nauki. A tam w ubiegłych dziesięcioleciach – w dużej mierze niezauważalnie dla opinii publicznej – dokonała się zmiana paradygmatu, zasadnicza przemiana wyobrażeń i poglądów. Jeszcze około roku 1970 dla etologa było nie do pomyślenia, by mówić o zwierzęcej inteligencji albo o uczuciach, które mogłoby mieć zwierzę. Dla świata nauki zwierzęta były przede wszystkim sterowanymi przez instynkt lub uwarunkowanymi, a więc mniej lub bardziej wytresowanymi stworzeniami, które człowiek przewyższa o całe niebo. A teraz?
Teraz biolodzy i etolodzy mówią, jakby to było oczywiste, o „nie-ludzkich” i „ludzkich zwierzętach” – w przypadku tego drugiego określenia chodzi o nas. Przyporządkowują nas do gromady ssaków, tak że nie znajdujemy się już na oddzielnym poziomie, lecz razem z innymi ssakami. To czas wielkich przemian w nauce, których nie sposób przecenić. Wynika z nich, że to nie zwierzęta są ograniczone, lecz nasze uprzedzenia i niekiedy marne metody badawcze zdeformowały nasze spojrzenie na nie. To trochę tak, jakby ktoś odsunął zasłonę i przez szeroko otwarte okno zaczęło bez przeszkód wpadać światło i powietrze. I pytanie brzmi: co też zdołamy odkryć, kiedy w myśleniu nie będą nas już pętać żadne ograniczenia?
Od tej pory docierają do nas wyniki badań, które są zaskakujące. Czytamy o gołębiach, które pojmują zasady poprawnego pisania. O pszczołach, które być może mogą śnić. I o ośmiornicach wykazujących spore zdolności uczenia się. U zwierząt z wszystkich gromad – nie tylko ssaków, lecz także ryb, ptaków i owadów – można zaobserwować coraz więcej z tego, co niegdyś przypisywano wyłącznie ludziom. I uspokajające jest, że mówią o tym nie hochsztaplerzy, lecz poważni naukowcy, którzy pytają, sprawdzają, wątpią i wzajemnie się kontrolują. I którzy robią coraz więcej, by wyniki ich badań były dostępne, udostępniając je na bezpłatnych portalach w internecie.
Nie oznacza to, że nasi zwierzęcy pobratymcy są dokładnie tacy sami jak my. Różnice są w dalszym ciągu dość znaczne. Ale zwierzęce zdolności stopniowo zajmują teraz należne im miejsce, ponieważ nie są już z góry uznawane za mało wartościowe, gorsze, lecz za takie, jakie rzeczywiście są: inne – mające właściwą sobie złożoność. Etolog z Münster Norbert Sachser trafia w sedno, stwierdzając: „Nie możemy oczekiwać, że emocje u zwierzęcia będą w skali jeden do jednego takie same jak u ludzi. Emocje wykształciły się poprzez dobór naturalny, przez dostosowanie do warunków życiowych. Może być zatem tak, że zwierzęta mają emocje, których my w ogóle nie znamy”.
To dotyczy także ich zdolności poznawczych, zwłaszcza w przypadku stworzeń, które dysponują zupełnie innymi zmysłami niż my. Na przykład nietoperzy, które orientują się w swoim świecie za pomocą echolokacji – i być może także w ten sposób się komunikują – jest to przedmiot badań bioakustyczki Anny Bastian z Południowej Afryki. Albo pszczół, które w przeciwieństwie do nas widzą spolaryzowane światło słoneczne, bądź też psów, które przypuszczalnie wyczuwają pole magnetyczne Ziemi.
Jak to jest być nietoperzem? Tego rodzaju pytania, które jako pierwszy postawił amerykański filozof Thomas Nagel, kursują teraz wśród etologów, chociaż zdają oni sobie sprawę, że nie ma na nie odpowiedzi, ponieważ ludzie nie potrafią zmienić swojej perspektywy. Prawdopodobnie nigdy nie odkryjemy, co to znaczy czuć się, myśleć i dawać sobie w świecie radę jak nietoperz, ale już samo to pytanie pokazuje, jak bardzo zmieniło się naukowe podejście do zwierząt. Człowiek jako ukoronowanie stworzenia stał się nieco pokorniejszy i ostrożniejszy w swoich założeniach. Nie spogląda już na obiekt badań z góry, lecz szuka rzeczywistego zbliżenia do niego i dzięki temu jest w stanie lepiej zrozumieć zwierzęta.
Dowiedzieliśmy się więc, że natura nie wydawała stopniowo na świat stworzeń, które były coraz mądrzejsze, z gigantem człowiekiem na końcu, lecz że w różnych czasach zupełnie niezależnie od siebie powoływała do życia rozmaite gatunki. Na przykład ptaki, których gałąź na ewolucyjnym drzewie rodowodowym oddzieliła się ponad 300 milionów lat wcześniej niż nasza i których mózgi wyglądają inaczej. Brak im kory mózgowej, która nam umożliwia myślenie. To jest przyczyna, dlaczego wcześniej sądzono, że ptaki muszą być szczególnie głupimi istotami, jakby sterowanymi przez instynkty automatami. A tak naprawdę niektóre gatunki ptaków dysponują funkcjami poznawczymi, które dorównują możliwościom naczelnych. To sprawiło, że nadano im nowy przydomek: „upierzone małpy”.
Nie dowiedzielibyśmy się tego wszystkiego, gdyby nauka o zwierzętach nie zmieniła się tak kompleksowo. Badania są jednak zawsze prowadzone przez ludzi. Dlatego warto niekiedy także spojrzeć na tych, którzy dostarczyli nam tak wielu nowych informacji ze świata zwierząt. Najczęściej nie spotyka się ich przecież twarzą w twarz, a przy tym biolodzy, a wśród nich etolodzy, i neuronaukowcy to przedstawiciele nauki zasługujący na uwagę. Wszystko jedno, czy są kontaktowi, czy zamknięci w sobie, czy mają swoje momenty olśnienia, czy przez dekady dzielnie, choć z mozołem zmagają się z oporną materią, aby dopasować do siebie kilka elementów puzzli: większość prowadzi badania z niewiarygodną żarliwością. Kiedy mówią o swoich ulubionych zwierzętach, tracą poczucie czasu. W wielu gabinetach spędziłam całe godziny, a moi rozmówcy nie okazywali choćby śladu znużenia. Ani nie potrzebowali kawy. A kiedy odbywa się spotkanie specjalistów, na przykład kongres pod hasłem „Behaviour”, który jest organizowany tylko raz na dwa lata i o którym jeszcze wkrótce będzie mowa, wtedy badacze – w grupie liczącej niemal 1000 osób są zarówno wielkie gwiazdy, jak i młode kadry – biegają z wykładu na wykład, które odbywają się w półgodzinnych odstępach. Przez cały tydzień, od wczesnego ranka aż do wieczora lub mówiąc dosadniej: dopóki ochrona łagodnie nie wypchnie ich za drzwi.
Potowarzyszmy im przez chwilę. Kongres jest bowiem po prostu punktem przeładunkowym dla wszystkich nowych informacji z dziedziny badań nad zwierzętami. Nigdzie indziej na tak małej powierzchni nie występuje taka koncentracja wiedzy. Niektóre informacje są na tyle nowe, że jeszcze nie wolno o nich pisać. Inne odkrycia były znane od dawna, tylko że dotychczas brakowało dowodów na ich potwierdzenie. I teraz w końcu wydaje się, że te dowody znaleziono.
Na takich konferencjach nie chodzi jednak tylko o dzielenie się wynikami badań. Chodzi także o ustalanie pozycji zagadnień. Na czym obecnie skupia się ta dziedzina nauki? Czy temat zwierzęcej inteligencji, w specjalistycznym żargonie animal cognition, wciąż jeszcze znajduje się na samym szczycie listy hitów jak niemalże od 15 lat? Co zresztą wcale nie byłoby złym znakiem dla dziedziny, z której studenci jeszcze na początku lat osiemdziesiątych oblewali egzaminy, kiedy tylko przeszło im przez usta słowo „myślenie” użyte w odniesieniu do zwierząt.
Kto chce śledzić badania zwierząt, nie uniknie używania kilku specjalistycznych pojęć. Mogą one być skomplikowane i niejasne, ale mamy przecież do czynienia z nauką, która wkracza na nieznane terytorium. Tam drogi długo jeszcze nie będą dobrze oświetlone, nie ma też niemal żadnych map. Tym ważniejszy jest jasny język, który do pewnego stopnia będzie zrozumiały dla wszystkich. Podczas kongresu „Behaviour”, tego spotkania klasowego etologów, jest pod dostatkiem okazji, żeby się go nauczyć.
Ostatnia konferencja odbyła się w sierpniu 2017 roku w małym portugalskim nadmorskim kurorcie Estoril niedaleko Lizbony. Była jedną z największych w liczącej 65 lat historii „Behaviour”. Pierwszy kongres tego rodzaju, który wtedy nazywał się jeszcze zupełnie inaczej, zorganizowano w 1952 roku w Niemczech, w placówce badawczej Konrada Lorenza, ojca klasycznej etologii. Wtedy zebrało się mniej więcej 80 badaczy. Teraz było około 950 uczestników z 45 krajów.
Co to za ludzie, na czym skupiają się w tym momencie ich badania? I co oznaczają pojęcia theory of mind, mental time travel lub episodic-like memory, którymi się posługują? Bardzo ekscytujące rzeczy, nawet jak na konkretną naukę. Na przykład dowód na to, że kruki wiedzą, co wie inny ptak. Albo koniec przekonania, jakoby psy nie miały poczucia czasu.
Ale zobaczycie sami.

 
Wesprzyj nas