“Gawędy o wilkach i innych zwierzętach” to zabawne i pełne nadziei historie, które z zapartym tchem przeczytają zarówno dorośli, jak i starsze dzieci.


Gawędy o wilkach i innych zwierzętachW tych opowieściach tkwi potężna dawka miłości do polskiej przyrody i przejmujący apel o zachowanie naszego wspólnego dziedzictwa. Tak pięknie i wzruszająco o polskich zwierzętach jeszcze nikt nie pisał.

Wychowany w rodzinie myśliwych nie wyobrażał sobie życia bez polowań, dopóki nie zrozumiał, że euforia po strzale jest radością z zabójstwa. Strzelbę zamienił na aparat fotograficzny, a jego miejscem na ziemi stał się drewniany dom w środku lasu, do którego zaprosił potrzebujące pomocy zwierzęta. Zyskał sympatię milionów Polaków, gdy udało mu się wyrwać z rąk myśliwych rannego w wypadku wilka i uratować mu życie.

Do jakiej zabawy małym wilczkom był potrzebny kabel USB? Czym posmarować kamerę, aby zrobić idealne ujęcie uroczej lisiej rodzinie? Jak rozrabiał dziczy Gang Krzywego Ryjka? Ile czasu potrzeba, żeby pozyskać zaufanie jeleni? Odpowiedzi na te pytania i wiele innych znajdziecie w książce.

***

„U wilków niezwykle ważne jest wychowanie. One nie żyją w watahach, one żyją w rodzinach. Te rodziny bardzo przypominają nasze. Jest mama i tata, starsze i młodsze rodzeństwo. Wszyscy biorą udział w wychowaniu najmłodszego pokolenia. Młode wilczki uczą się pracy w zespole i sztuki polowania, każdego istotnego aspektu życia. Poznają wilcze prawo i zasady, którymi będą się kierować przez całe życie. W takiej rodzinie tworzą się więzy, nie pozorne, ale trwałe, silne. (…) Wychowanie sprawia, że wilk staje się WILKIEM, istotą powszechnie szanowaną przez innych mieszkańców lasu. Trudno sobie wyobrazić większą krzywdę, którą można wyrządzić szczenięciu, jak pozbawienie go dzieciństwa, wolności, radości, poznawania i odkrywania świata”
– fragment

Marcin Kostrzyński, urodzony w 1970 roku w Górznie, autor filmów, obserwator przyrody. Z wykształcenia dziennikarz, leśnik, operator kamery. Autor kanału na YouTube ,,Marcin z Lasu” oraz wideobloga na Facebooku. Od 1994 roku pracował jako operator kamery oraz prowadzący programy o tematyce przyrodniczej dla nadawców telewizyjnych. Jest współautorem wielu filmów i cyklicznych audycji dla dzieci i młodzieży: Teleranek, Wkoło Natury, Król Zwierząt, Sówka , Leśne zwyczaje, Jedyneczka, Magazyn Przyrodniczy oraz dla widzów dorosłych: Animals, Arka Noego, Dzika Polska, Przyroda i ludzie.
Za filmy w cyklu Dzika Polska wraz z innymi twórcami otrzymał Nagrodę Popularyzator Nauki, Puchar Prezydenta RP, GRAND PRIX na III Festiwalu Filmów Popularnonaukowych w Sopocie w 2008 roku oraz GRAND PRIX X Ogólnopolskiego i VI Międzynarodowego Festiwalu Filmów Ekologicznych im. Macieja Łukowskiego EKOFILM.
Zdobywca Medalu Polskiej Niezapominajki 2017, Pozytywki Dzień Dobry TVN 2018, Nagrody Esencja Natury 2018.

Marcin Kostrzyński
Gawędy o wilkach i innych zwierzętach
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 28 listopada 2019
 
 

Gawędy o wilkach i innych zwierzętach

Początek

Fascynowały mnie od zawsze pewne instalacje. Popychało się maleńką kulkę, a ona, tocząc się rynienką, przewracała pierwszą kostkę domina. Ta kostka popychała następną i następną, a kolejne elementy upadały, tworząc obraz. Ostatnia uderzała w jeszcze jedną kulkę, która uruchamiała następne sekwencje zdarzeń. I tak, po kilku minutach, wszystko, co znajdowało się w pomieszczeniu, zmieniało się nie do poznania. Za sprawą niepozornej kulki wszystko się przeistaczało. Czasami ludzie nazywają to efektem motyla, czasami przeznaczeniem.
Chcę opowiedzieć o pewnej małej kulce. Uruchomiła ona wielką przemianę, metamorfozę, która zaszła we mnie i pozwoliła mi stać się lepszym człowiekiem. Przebyłem daleką drogę, a wciąż mam wrażenie, że przede mną jeszcze długi szlak do przejścia.
Interesowałem się zwierzętami od dziecka, lecz świat, który widziałem, zdecydowanie różnił się od tego opisywanego w książkach czy przedstawianego w filmach dokumentalnych. Zwierzęta nie są istotami, których działania powodowane są jedynie instynktem. Bezwolne, stworzone tylko po to, by służyć człowiekowi w każdy możliwy sposób. Mają niepowtarzalną osobowość, uczucia i wrażliwość przypisywane do tej pory wyłącznie ludziom. Chciałem przekazać to, co ja widzę, podzielić się obserwacjami. Na początku były to programy telewizyjne, później filmy, teraz książka.

Wilk Mikołaj

Zostałem zaproszony na Wilczą Noc w Białowieskim Parku Narodowym, która odbywała się 11 i 12 stycznia 2017 roku. Jest to spotkanie ludzi, dla których wilki są ważne. Moje miejsce w gronie prelegentów zawodowo zajmujących się wilkami było dość przypadkowe. Nie prowadzę badań, nie mam dorobku naukowego. Właściwie moim jedynym osiągnięciem jest kilka godzin filmów o wilkach nagranych w naturalnym środowisku. Opracowałem też metody filmowania, które są bezpieczne dla zwierząt i pozwalają w neutralny sposób rejestrować ich prawdziwe życie. Używam zdalnie sterowanych ukrytych kamer. Filmowanie wilków w lasach pełnych drwali i myśliwych, huku ścinanych drzew i polowań z naganką jest czymś niezwykle trudnym. Właściwie niemożliwym. Jednak mimo tych wszystkich przeciwności udało mi się uchwycić unikalne sceny z ich życia.
Sala wypełniona po brzegi, mnóstwo osób. Bardzo różni słuchacze, których połączyła fascynacja wilkami. Byłem szczęśliwy, że mogłem posłuchać wykładów naukowców, których bardzo cenię. Dzielili się najnowszymi wynikami badań dotyczących tych zwierząt.
Jedna historia wyjątkowo utkwiła mi w pamięci, była to historia wilka o imieniu Kampinos. Zapamiętałem z niej główne przesłanie, że wilki są twarde, a rannym wilkom można pomóc. Kampinos został potrącony przez samochód. Wszystko wskazywało na to, że nie przeżyje. Miał połamaną miednicę, ogólne potłuczenia i obrażenia wewnętrzne. Każdy, kto go widział, odnosił wrażenie, że jedyne, co można dla niego zrobić, to skrócić mu cierpienie. Drapieżniki nie mogą być prawie sprawne lub częściowo niepełnosprawne. One muszą być w idealnej kondycji, by przeżyć. Wszystkie potencjalne ofiary wilków przez wiele lat doskonaliły swoje ciała i zmysły, by nie dać się złapać. Mają też większą motywację niż drapieżnik, one ratują własne życie.
Niezwykle trudno jest przywrócić rannego wilka do samodzielnego funkcjonowania w naturalnym środowisku, lecz w przypadku Kampinosa stało się inaczej. Mimo pękniętej miednicy, bardzo poważnego urazu, właściwie wyroku, pojawili się ludzie, którzy postanowili mu pomóc. Po długiej rekonwalescencji wilk wrócił na wolność, a dzięki obroży z nadajnikiem można było śledzić jego losy. Na początku przebywał w Kampinoskim Parku Narodowym, potem powędrował na północ aż do Ciechocinka, następnie wrócił nieco na południe i osiedlił się w lasach nieopodal Włocławka. Poradził sobie doskonale, założył rodzinę, którą był w stanie wyżywić. Polował na duże zwierzęta, nawet łosie. Jednym słowem, dostał drugą szansę, którą skwapliwie wykorzystał.
Opowieść Roberta, który jest naukowcem, znawcą wilków, specjalizuje się w badaniach genetycznych kluczowych do poznania relacji rodzinnych wilków, ich zwyczajów, migracji i historii poszczególnych osobników i który był jedną z osób zaangażowanych w pomoc Kampinosowi, bardzo mnie poruszyła. Jeszcze długo w nocy myślałem o tym wilku. Zastanawiałem się, co czuł, jak postrzega teraz ludzi, co o nas myśli. Na wiele pytań nie odnajdywałem odpowiedzi. Zapamiętałem jedno zdanie: „Wilki są niebywale twarde, warto próbować im pomóc”.
Traf chciał, że kilka dni później pojechałem do Solca Kujawskiego. To niewielkie miasto przylegające do południowego skrawka Puszczy Bydgoskiej. Do jej najwspanialszego, najdzikszego fragmentu – poligonu artyleryjskiego pod Toruniem – zaprosił mnie tamtejszy Klub Przyrodników i Wędrowców. Spora sala domu kultury wypełniła się po brzegi. Opowiadałem o zwierzętach, pokazywałem filmy, mówiłem także o wilkach mieszkających na poligonie i zapuszczających się aż do granic miasta.
Dosłownie dwa dni przed tym spotkaniem udało mi się nagrać scenę z wilkiem, o której od dawna marzyłem. W pięknej okolicy, nie dalej jak dziesięć kilometrów w linii prostej od miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Niełatwo było nakręcić tę scenę. Chciałem, by dziki, wolny wilk wbiegł w kadr, zatrzymał się na środku i po chwili dalej pobiegł, najlepiej lekko po przekątnej kadru. Zatrzymanie wilka przed kamerą brzmi jak czyste marzenie, ale w tamtym miejscu było to marzenie możliwe do spełnienia. W ogóle filmowanie wilków jest trudne ze względu na niebywałą inteligencję i fenomenalne zmysły tych zwierząt.
Znalazłem na poligonie wzniesienie z pięknym widokiem. Ze szczytu w pogodny dzień było widać ogromny teren. Wydmy z rzadka porośnięte sosnami i kępami wspaniałych wrzosów. Widziałem tropy wilków, które dochodziły do skraju lasu, zatrzymywały się i nie szły dalej. Zupełnie, jakby chciały tylko popatrzeć w przestrzeń. Niestety, zwierzęta zatrzymywały się w różnych miejscach, później zawracały, a ja nie mogłem zrozumieć dlaczego. Gdy już myślałem, że udało mi się pojąć, co nimi kieruje, zamocowałem kamerę do drzewa.
Pierwszego dnia wilk poszedł dosłownie o krok za daleko. Stał ponad minutę, patrząc w dal, a kadr pechowo kończył się na jego szyi. Słowem, miałem nagranego pięknego wilka, ale bez głowy. Mogłem zdalnie przekręcić kamerę, ale oznaczałoby to spalenie tego miejsca zarówno dla mnie, jak i dla wilków. Nigdy by tam nie wróciły. Ruch i hałas przestawianej kamery z pewnością by go spłoszyły. Bezsilny, widziałem, jak wilk stoi i patrzy, po minucie się odwrócił i powoli zniknął między drzewami. Szczerze mówiąc, byłem załamany, bo tak niewiele brakowało…
Obserwowałem tamto miejsce jeszcze przez kilka tygodni, nie było to proste, bo znajdowało się ono daleko od drogi w niedostępnym terenie. Zmodyfikowałem kamerę, dołożyłem timer pozwalający włączyć ją nieco wcześniej, by wilk miał szansę wejść w kadr. Zrozumiałem, jak podmuchy wiatru, zarówno ich kierunek, jak i intensywność, zmieniają zachowanie wilków. W końcu się udało. Nie jakoś się udało, ale wprost idealnie się udało! Dorosły wilk wbiega w kadr, staje jak wryty na samym środku, swoją postacią wypełniając cały obraz. Dostałem też premię za wytrwałość. Na horyzoncie pasło się stado jeleni, wilk je spostrzegł i przywarował. Zupełnie jakby usłyszał komendę „waruj”. Nie mogłem uwierzyć, to było tak nierzeczywiste! Po chwili jednak do jego nosa dotarł mój zapach, woń człowieka. Wilk poderwał się i po przekątnej, zerkając w stronę kamery, odbiegł do lasu.
Właśnie w Solcu odbyła się premiera tego ujęcia.
Wiele osób obecnych na sali nie wiedziało, że tuż obok żyją wilki, co więcej, piękne wilki, wyjątkowo jasne i w doskonałej kondycji. Spotkanie trwało prawie trzy godziny, a gdy wychodziłem z budynku, ogarnął mnie smog, duszący dym wypełniający całą przestrzeń. Najgorszy, jaki kiedykolwiek wdychałem. Żaden wilczy nos nie wytrzymałby takiego smrodu spalanych śmieci. Jechałem do Torunia, marząc o nowych ujęciach z wilkami. Myślałem też o sposobie penetrowania wielkiego obszaru, na którym żyją.
Następnego dnia wieczorem zadzwonił Łukasz, kolega z Ciechocinka. Powiedział, że na starej drodze nr 1, dziś 91, od strony autostrady leży potrącony wilk. Leży i jeszcze oddycha. Wiosną tego roku zginął tam młody wilk, który nocą podszedł do przejechanego dzika.
Od razu przypomniała mi się historia Kampinosa i słowa Roberta: „Wilki są twarde, można im pomóc”. Nie zastanawiając się długo, zacząłem szukać kontaktu z ludźmi ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Są to osoby, którym ufam i mam pewność, że zrobią wszystko, by wilkom pomóc. Nie wiedziałem, od czego zacząć, nie istnieją procedury, jak należy się zachować, znajdując rannego wilka, zwierzę chronione prawem, potężnego drapieżnika. Niestety, nie mogłem się dodzwonić do Sabiny ze Stowarzyszenia „Wilk”, napisałem więc rozpaczliwą prośbę na Facebooku i ruszyła lawina. Szybko ustalono, że Sabina jest najprawdopodobniej w kinie w Bielsku-Białej i że da się ją z seansu wyciągnąć. Potrzebowałem rady, instrukcji co robić, by pomóc, a nie zaszkodzić rannemu zwierzęciu. Znalazłem numer do miejscowego weterynarza. Poproszono mnie o wysłanie zdjęcia, by potwierdzić, że to rzeczywiście wilk. Wsiadłem do samochodu, żeby szybko dotrzeć na miejsce. Sam nie do końca byłem przekonany, że to wilk. Sprawa wydawała się zbyt oczywista. Jestem w Solcu, opowiadam o wilkach, pokazuję ich nagrania, a następnego dnia dwie osoby, które były na spotkaniu – mieszkanka Solca z synem – znajdują potrącone zwierzę. Wszystko wydawało się za bardzo zbieżne, by mogło być prawdziwe. Jadąc, nabierałem przekonania, że tak naprawdę może chodzić o potrąconego psa przypominającego wilka. Śpieszyłem się, nie zabrałem nawet najprostszej kamery, miałem tylko niemal rozładowany telefon. Jakie było moje zdziwienie, gdy po dotarciu na miejsce zobaczyłem potężnego wilka leżącego na poboczu drogi. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Wilk jak z obrazka. Zwierzę leżało na lewym boku, głową zwrócone w stronę Torunia. Oddychało z wyraźnym trudem. Wnętrze nosa wilka całe zalane było krwią, co utrudniało oddychanie. Przy każdym wydechu wokół nosa pojawiały się bąble spienionej krwi. Wyglądało to bardzo źle, wręcz beznadziejnie. Zadzwoniłem znów do lekarza weterynarii i dokładnie opisałem sytuację. Powiedział, że mój opis wskazuje na bardzo ciężki stan zwierzęcia. Niestety, weterynarz nie mógł przyjechać na miejsce z jakichś ważnych powodów, których nie pamiętam. Obok pędziły wielkie tiry, zaczął padać śnieg utrudniający widoczność. Samochód nauczycielki z Solca i mój stały z włączonymi światłami awaryjnymi, nie była to jednak bezpieczna sytuacja. Kolejny lekarz weterynarii, do którego się dodzwoniłem, również nie mógł do nas przyjechać. Zrobiłem więc zdjęcie i wysłałem do Sabiny, żeby miała dowód, że to na pewno wilk. Śnieg padał coraz bardziej intensywnie, zadzwoniłem więc pod numer 112, by powiadomić policję. Prosiłem o przysłanie radiowozu i zabezpieczenie miejsca zdarzenia, żeby nie doszło do wypadku. Bateria w moim telefonie słabła z każdą wykonaną rozmową. Nie miałem ładowarki, a to był mój jedyny kontakt ze światem.
Obserwowałem cały czas wilka, miałem wrażenie, że każdy jego oddech może być ostatnim. Nie chciałem go dotykać, przenosić. Pomyślałem, żeby go okryć kocem, żeby się nie wyziębił. Po chwili zobaczyłem coś, co dawało nadzieję. W chwili, gdy blisko przejeżdżały samochody ciężarowe, wilk lekko podkulał ogon ze strachu i delikatnie ruszał łapami. Ta obserwacja była bardzo ważna. Prawdopodobnie nie miał uszkodzonego kręgosłupa, mógł przecież ruszać kończynami. A podkulanie ogona świadczyło, że powoli odzyskuje przytomność. W końcu krew przestała lecieć mu z nosa i poprawił się oddech.

 
Wesprzyj nas