Nie zważając na pogarszający się stan zdrowia Leonard Cohen do ostatnich chwil życia pracował nad kolejnym zbiorem swych piosenek i wierszy. Sam nie doczekał jego publikacji, ale książka trafiła do księgarń i miłośnicy jego twórczości mogą się nią cieszyć.
“Ten tom dokumentuje ostatni poryw mojego ojca jako poety. Żałuję, że nie zobaczył gotowej wersji. Nie dlatego, że w jego rękach powstałaby z pewnością lepsza książka, jeszcze bardziej szczera i dopracowana, ani też dlatego, że byłaby bliższa jego własnej wizji, ale dlatego, że trzymała go przy życiu, to dla niej brał każdy następny oddech” – napisał Adam Cohen we wstępie do książki „Płomień”, zawierającej zbiór różnorodnych tekstów: wierszy, piosenek i błyskotliwych zapisków z dziennika znanego barda. Każdy z nich stanowi jego mały portret, zwierciadło poglądów i przemyśleń, życiowych doświadczeń.
Zdając sobie sprawę z nadchodzącej śmierci Leonard Cohen zdecydował się na całkowitą szczerość, poruszył tematy osobiste, niekiedy głęboko dotkliwe. Pisał o zmaganiu z depresją, trudnych relacjach międzyludzkich, a także buncie wobec bezlitosnego świata wyrażanym poprzez sztukę – stąd tytułowy płomień stanowiący symbol twórczego ognia, którego nic nie może ugasić. Poecie nie zabrakło go do samego końca.
Nie byłby jednak sobą, gdyby większości utworów nie poświęcił miłości. Ujął w słowach, tak jak robił to przez cały czas swojej artystycznej kariery, różnorodne oblicza tego uczucia i etapy następujące w związkach. Jest tu zatem słodycz zauroczenia, euforia i nadzieja towarzyszące pierwszym wspólnym chwilom, ale też rozgoryczenie, tęsknota, samotność, zawód miłosny i cierpienie wywołane przez ukochaną osobę.
Jak wspomina syn poety, ojciec przez całe życie notował swoje pomysły, pisał i rysował: “Mój ojciec, poza innymi cudownymi cechami, był człowiekiem otoczonym karteluszkami, notatkami, serwetkami zapisanymi tym jego charakterystycznym pismem, obecnymi dosłownie wszędzie, ale jednak w pewnym porządku.” Miłość była w tych notatkach wszechobecna.
Wierszom i piosenkom notowanym na skromnych skrawkach papieru często towarzyszyły wspomniane już ilustracje. Nie brak pośród nich autoportretów – świadectwa zmagań ze zmianami jakie odcisnęły na twarzy poety mijające lata. Część spośród tych rysunków cechuje bardzo wyrazista kreska, wręcz pewna brutalność. Z kolei inne tchną melancholijną łagodnością, jest w nich lekkość i zaduma. Są zmienne, jak zmienne bywały nastroje i inspiracje twórcy.
Pośród nich wyróżnia się wyrazisty płonący krzew, jego zielona gałąź otoczona ogniem. Ten rysunek, dobrze oddający ideę całego tomu, trafił na okładkę. “Ogień i płomienie, w akcie stworzenia i zniszczenia, dające ciepło i światło, ogień pożądania i ogień spełnienia znajdziemy w całej jego twórczości. Rozpalał płomienie i starannie je pielęgnował” – podkreśla Adam Cohen. W tej książce zapłonął po raz ostatni. ■Nikodem Maraszkiewicz
Jego piosenki zawsze trafiały do mnie.
Ostatnie? Dla wielu zawsze – pierwsze. Jedyne. Niepowtarzalne. Te najdawniejsze – na dojrzewanie; te kolejne – inspirujące; te “ostatnie” – ku zadumie. Człowiek, muzyka, słowo, które będzie trwać; chronologia ma tu mniejsze znaczenie. Szczęścia dokładane ku szczęściom, smutki dobierane do smutków, rozpacz do ucieczki, miłość do pogoni, cios za cios, myśl za myśl. Wdech i wydech, zamknięcie i otwarcie, czwarta nad ranem, w południowym słońcu, o szarej godzinie. Dla ilu “ostatnie” będą pierwszymi? Dobrze, że ukazują się w druku i w tłumaczeniu. Warto!
Leonard Cohen to dla mnie artysta wielki, uwielbiam go szczególnie za dwa utwory, mianowicie za Alleluja i Dance Me To The End Of Love. Ta druga piosenka nawiązuje do czasów drugiej wojny światowej, życia i śmierci w obozie koncentracyjnym, może dlatego tak bardzo mnie wzrusza, jest przepięknym utworem. Do Cohena czy Mickiewicza mi daleko ale chciałabym zaprezentować coś ze swojej twórczości, wiersz napisany pod wpływem filmu ” Życie jest piękne” :
Napisany jako refleksja po obejrzeniu końcówki filmu: „ Życie jest piękne”
„ Jestem”
Jestem bezsilna
jestem bezradna
nie mam już sił
proszę zabierz mnie stąd
tam gdzie nie sięga ich wzrok
Jestem bezradna
jestem bezsilna
nie chcę żyć już
w tym miejscu
z daleka od Twych rąk
Jestem więziona
nogi skute kajdanami
ręce sznurem spętane
zabrali mi wszystko
wszystko…
ciało me umiera
dusza wciąż silna
wciąż walczy
„Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.”
Wolność mi odebrali
o mej niższości przekonać próbowali
ducha walki
chęci życia
nie pokonali
„Człowiek nie jest stworzony do klęski.”
Mimo naszej śmierci
mimo, że zginęliśmy
jesteśmy zwycięscy.
Cytaty wykorzystałam z książki „Stary człowiek i morze” E. Hemingwaya.