Książka Davida Hockney’a i Martina Gayforda stanowić może dla dziecka pierwszy przewodnik po świecie sztuk wizualnych. Pozwala zrozumieć znaczenie twórczości w życiu człowieka i poznać wybrane dzieła, a także rozbudza chęć samodzielnego analizowania prac artystów.
Obrazy są wszechobecne – u podstaw tego oczywistego faktu leży pomysł na książkę „Historia obrazów dla dzieci” napisaną przez cenionego artystę Davida Hockney’a, posługującego się w swojej twórczości różnorodnymi mediami, w duecie z Martinem Gayfordem, krytykiem sztuki i autorem książek na jej temat przeznaczonych dla dorosłych odbiorców. Tym razem panowie wsparci przez ilustratorkę Rose Blake stworzyli album przeznaczony dla młodych odbiorców pozwalający zrozumieć nie tylko obrazy istotne z powodu swoich artystycznych walorów, jakie dzieci znają z galerii sztuki, ale i te, z którymi stykamy się na co dzień w czasopismach, książkach, internecie. Chodzi bowiem o to, by uzmysłowić dziecku, jak wielkie jest znacznie twórczości w życiu człowieka i jak ponadczasowym pragnieniem jest jej kreowanie.
Forma luźnej rozmowy pomiędzy artystą a krytykiem sztuki pozwala na płynne przemieszczanie się pomiędzy różnorodnymi tematami, co skutecznie przeciwdziała znużeniu u młodego odbiorcy
Forma luźnej rozmowy pomiędzy artystą a krytykiem sztuki pozwala na płynne przemieszczanie się pomiędzy różnorodnymi tematami, co skutecznie przeciwdziała znużeniu u młodego odbiorcy, nadaje tekstowi dynamikę i zachęca do zastanawiania się: a co ja o tym sądzę? Zresztą, Hockney to wyraźnie podkreśla, sztuka jest tak fascynująca także dlatego, że każdy odbiorca wnosi do niej swój punkt widzenia. Zatem, chociaż dyskutują tu profesjonaliści, to dziecięcy czytelnik ich rozmowy nie poczuje się wykluczony, jego zdanie też ma znaczenie i liczy się tak samo, jak to, co mówią dorośli. A mówią przystępnie i przejrzyście, ale nie infantylnie. To książka, której lektura dorosłemu także sprawi przyjemność dzięki błyskotliwości i trafności prezentowanych przez autorów spostrzeżeń i rzeczowych wskazówek co do tego, jak interpretować sztukę. W swych założeniach jest ona podobna do napisanej wcześniej przez Hockney’a i Gayforda „Historii obrazów” skierowanej do dorosłych. Zbieżność między tymi dwoma tomami polega na meandrowaniu pośród tych samych fascynacji artystycznych, ale rzecz jasna wersja książki dla dorosłych jest znacznie obszerniejsza i bardziej wnikliwa.
Co istotne, w wersji skierowanej do dzieci, autorzy umiejętnie uwypuklają aspekty, które młodych czytelników mogą szczególnie zainteresować, a są to chociażby sekrety tworzenia dzieł, techniki i sztuczki stosowane przez dawnych artystów w celu osiągnięcia jak najbardziej spektakularnych rezultatów czy narzędzia potrzebne do stworzenia dzieła. Odsłanianie przed dzieckiem elementów praktycznych dotyczących twórczości wizualnej ma swój cel: czyni ją przystępniejszą, bardziej zrozumiałą dla dziecka. Dobrym przykładem jest tutaj ustęp poświęcony omówieniu mrocznej twórczości Caravaggia, wyjawiający w jaki sposób artysta zdołał stworzyć tak teatralne, przesycone ciemnymi barwami obrazy – informacje o sposobie ich powstania absorbują uwagę dziecka, rozpraszając grozę scen oddanych na płótnach.
Sporo miejsca autorzy poświęcają rewolucji, jaką wywołało wynalezienie fotografii i zestawiają ją z tworzeniem „fotograficznych” obrazów przez kilka wcześniejszych stuleci. Hockney i Gayford wyjaśniają czytelnikom, jak wiele wspólnego mają malarstwo i fotografia, a także jak wpływają na kształt naszego życia, dając nam z jednej strony bilet wstępu do świata wyobraźni artystów, ale też w wielu przypadkach wiedzę o tym, czego nigdy nie będziemy mogli zobaczyć na własne oczy. Zgadzają się też obaj co do tego, że w przyszłości obrazy, wytwarzane obecnie masowo za pomocą powszechnie dostępnych aparatów fotograficznych i smartfonów, pełnić będą istotną rolę, ale przetrwają tylko te, które będą poruszać wielu odbiorców, skłaniając ich tym samym do przechowania danego zdjęcia, podczas gdy inne, mniej wyraziste prace przepadną w mrokach dziejów. A zatem wszystko zostanie po staremu, bo, na co zwracają uwagę autorzy „historia obrazów obejmuje tylko te, którym udało się przetrwać” – bez względu na narzędzia czy techniki jakimi zostały stworzone. ■Agnieszka Kantaruk