Istnieje trzynaście powodów śmierci twojej przyjaciółki. Ty jesteś jednym z nich. Nie możesz zatrzymać biegu wydarzeń. Nie możesz cofnąć czasu. Jedyny sposób, by odkryć tajemnicę… …to nacisnąć „play”.


13 powodówClay Jensen wraca do domu ze szkoły i przed drzwiami znajduje dziwną paczkę.

W środku jest kilka taśm magnetofonowych nagranych przez Hannah, koleżankę z klasy, która dwa tygodnie wcześniej popełniła samobójstwo. Dziewczyna wyjaśnia, że istnieje trzynaście powodów, dla których zdecydowała się odebrać sobie życie.

Clay jest jednym z nich i jeśli wysłucha nagrania, dowie się dlaczego. Chłopak przez całą noc kluczy po mieście, a za przewodnika służy mu głos Hannah. Staje się świadkiem jej bólu i osamotnienia, a przy okazji poznaje prawdę o sobie i otaczających go ludziach, której nigdy nie chciał stawić czoła.

Z przeraźliwą jasnością dociera do niego, że nie da się cofnąć przeszłości, podobnie jak nie da się powstrzymać przyszłości…

***

Mroczna, piękna, olśniewająca.
Chicago Tribune

Tajemnica i historia z zaświatów – intrygująca opowieść.
Sherman Alexie, autor bestsellera The Absolutely True Diary of a Part-time Indian

Błyskotliwa i fascynująca.
Kirkus Reviews

Akcja rodem z thrillera.
The New York Times

Zaskakująca i porywająca.
Entertainment Weekly

13 powodów to tajemnica, mowa pogrzebowa i ceremonia. Dwadzieścia lub trzydzieści razy zamykałem powieść, kiedy jakieś zdanie, obraz albo dialog był zbyt piękny i bolesny. Ale – z obawą i ciekawością – będę zawsze do tej książki wracać. Wiem, że w nadchodzących latach będę to często robił.
Sherman Alexie, autor Absolutnie prawdziwego pamiętnika

Co jakiś czas trafia się na książkę, której nie sposób wyrzucić z głowy, taką, do której wraca się w pośpiechu, gdy z jakiegoś powodu musisz ją odłożyć. 13 powodów Jaya Ashera jest jedną z takich książek i znajduje się na samym szczycie mojej osobistej listy lektur obowiązkowych.
Ellen Hopkins, bestsellerowa autorka Tricks, Identical, Crank, Burned, Impulse i Glass

Bardzo ciekawe założenie, mocny głos, świetny suspens. Nie będziecie mogli się oderwać. Jay Asher umie opowiadać.
Chris Crutcher, autor Staying Fat for Sarah Byrnes, Whale Talk i Deadline

Spektakularny debiut. Jay Asher opowiada tę historię z taką szczerością i prostotą, że tragedia wydaje się druzgocąco prawdziwa.
Gordon Korman, autor Son of the Mob i Jake, Reinvented

Jay Asher urodził się w 1975 roku. Podczas sześciomiesięcznego pobytu w Sheridan w Wyoming wpadł na pomysł napisania Trzynastu powodów. Jego debiutancka powieść od dziewięciu lat utrzymuje się na liście bestsellerów „New York Timesa“. W Stanach Zjednoczonych sprzedano 2,5 miliona egzemplarzy! Netflix wyprodukował 13-odcinkowy serial na podstawie tej powieści. Współautorką drugiej powieści Ashera, Ty, ja i fejs (REBIS 2012), jest Carolyn Mackler, laureatka nagrody Printz Honor. Asher jest również autorem What Light (REBIS, w przygotowaniu). Jego powieści zostały przetłumaczone na 37 języków.

Jay Asher
13 powodów
Przekład: Aleksandra Górska
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 21 listopada 2017
wznowienie: 8 sierpnia 2018
 
 

13 powodów


Proszę pana – powtarza. – Kiedy to ma dojść do adresata?
Dwoma palcami pocieram czoło nad lewą brwią, mocno. Ból przybrał na sile.
Urzędniczka zabiera paczkę. To samo pudełko po butach, które znalazłem na ganku niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej, opakowane z powrotem w brązowy papier, oklejone przezroczystą taśmą klejącą, dokładnie tak jak wtedy, gdy trafiło do mnie. Tylko zaadresowane na inne nazwisko. Następne z listy Hannah Baker.
– Parszywa trzynastka – mamroczę pod nosem. I zaraz wzdragam się z odrazą na samą myśl.
– Przepraszam, nie dosłyszałam.
Potrząsam głową.
– Ile płacę?
Umieszcza pudełko na gumowej podkładce, potem wystukuje na klawiaturze ciąg znaków.
Stawiam kubek z kawą ze stacji benzynowej na kontuarze i zerkam na ekran. Wyciągam parę banknotów z portfela, wyłuskuję z kieszeni kilka monet i kładę pieniądze w okienku.
– Kawa chyba jeszcze nie zadziałała – mówi. – Brakuje dolara.
Wręczam jej dodatkowy banknot, potem przecieram oczy, usiłując odpędzić senność. Biorę łyk kawy, jest chłodnawa i trudna do przełknięcia. Ale muszę się przecież jakoś obudzić.
A może nie. Może najlepiej przetrwać ten dzień, na wpół śpiąc. Może to jedyny sposób, by w ogóle jakoś go przetrwać.
– Powinna dotrzeć do adresata jutro – oświadcza urzędniczka. – Góra pojutrze. – Potem kładzie paczkę na stojącym za nią wózku.
Trzeba było poczekać do końca zajęć. Dać Jenny jeszcze jeden, ostatni dzień spokoju.
Choć na to nie zasługuje.
Kiedy jutro albo pojutrze przyjdzie do domu, znajdzie na progu paczkę. Albo – jeśli jej mama, tata czy ktokolwiek inny pojawi się tam pierwszy – na swoim łóżku. I poczuje podekscytowanie. Ja poczułem. Paczka bez adresu zwrotnego? Przez roztargnienie czy umyślnie? Może od tajemniczego wielbiciela?
– Chce pan potwierdzenie nadania? – pyta urzędniczka.
Kręcę głową.
Drukarka i tak je wystukuje. Patrzę, jak kobieta odrywa paragon od ząbkowanego plastiku i wyrzuca do kosza.
W miasteczku jest tylko jedna poczta. Zastanawiam się, czy ta sama urzędniczka pomagała innym ludziom z listy, tym, którzy dostali paczkę przede mną. Czy oni zatrzymali swoje potwierdzenia w charakterze chorej pamiątki? Upchnęli w szufladach na bieliznę? Przypięli do korkowych tablic?
Omal nie proszę o zwrot swojego. Omal nie mówię: „Przepraszam, czy mógłbym jednak dostać pokwitowanie?” Jako przestrogę.
Tylko że gdybym potrzebował przestrogi, mogłem przegrać sobie kasety albo zachować mapę. Ale za nic nie chcę słuchać tych taśm znowu, choć głos Hannah nigdy nie opuści mojej głowy. A te domy, ulice i liceum już zawsze będą mi ją przypominać.
Teraz nie mam już nad tym kontroli. Paczka jest w drodze. Wychodzę z poczty bez kwitka.
Głęboko w głowie, na wysokości lewej brwi, ciągle czuję pulsujący ból. Każdy łyk kawy ma kwaśny posmak, a im bardziej zbliżam się do szkoły, tym bliższy jestem zasłabnięcia.
Chcę zasłabnąć. Upaść na ziemię i wpełznąć w pnącza bluszczu. Ponieważ zaraz za nim chodnik zakręca, biegnąc wzdłuż szkolnego parkingu. Przecina trawnik przed szkołą i prowadzi prosto do frontowych drzwi głównego budynku. Zamienia się w korytarz, który ciągnie się między rzędami szafek i klas po obu stronach i kończy na zawsze otwartych drzwiach pracowni, w której mamy pierwszą lekcję.
Z przodu sali, naprzeciw uczniów, będzie stało biurko pana Portera. On jako ostatni otrzyma przesyłkę bez nazwiska nadawcy. A pośrodku, w lewym rzędzie, zobaczę ławkę Hannah Baker.
Pustą.

Wczoraj

Godzinę po zakończeniu zajęć

Paczka wielkości pudełka na buty leży przy frontowych drzwiach. Jest w nich wprawdzie mały otwór na pocztę, ale nic grubszego od kostki mydła się przez niego nie przeciśnie. Z pospiesznych gryzmołów na opakowaniu wynika, że przesyłka jest dla Claya Jensena, więc ją podnoszę i wchodzę do środka.
Zabieram paczkę do kuchni i stawiam na blacie. Wysuwam szufladę na rupiecie i wyjmuję nożyczki. Przeciągam ich ostrzem dokoła papieru i zdejmuję wierzch pudełka. We wnętrzu znajduje się zwinięta w tubę folia pęcherzykowa. Odwijam ją i odkrywam siedem kaset magnetofonowych luzem.
Na wszystkich figuruje ciemnoniebieski numer namalowany w prawym rogu, chyba lakierem do paznokci. Każdą stronę oznaczono kolejno: jeden i dwa na pierwszej kasecie, trzy i cztery na drugiej, pięć i sześć, i tak dalej. Na ostatniej taśmie po jednej stronie znajduje się trzynastka, po drugiej – nic.
Kto mógłby przysłać mi pudełko na buty pełne kaset magnetofonowych? Nikt już nie słucha muzyki z kaset. Czy w ogóle mam je jak odtworzyć?
Garaż! Miniwieża na stole warsztatowym. Tata kupił ją na wyprzedaży domowej prawie za grosze. Sprzęt jest stary, więc ojciec się nie przejmuje, że może zostać zasypany trocinami lub umazany farbą. I, co najważniejsze, ma magnetofon.
Przyciągam taboret do stołu, rzucam plecak na podłogę i siadam. Wciskam klawisz kieszeni kasety na odtwarzaczu. Otwierają się plastikowe drzwiczki i wsuwam do środka pierwszą taśmę.

Kaseta 1: Strona A

Siema, dziewczyny i chłopaki. Mówi Hannah Baker. Na żywo i w stereo.
Nie mogę uwierzyć.
Bez powtórek. Bez bisów. I tym razem kategorycznie bez żadnych próśb.
Nie, nie mieści mi się to w głowie. Hannah Baker się zabiła.
Mam nadzieję, że jesteście gotowi, ponieważ zamierzam wam opowiedzieć o swoim życiu. A konkretniej, dlaczego moje życie się skończyło. Bo skoro słuchacie tych taśm, jesteście jednym z powodów.
Że co? Nie!
Nie powiem, komu poświęcone są poszczególne kasety. Ale bez obawy, jeśli otrzymaliście to śliczne pudełeczko, wasze nazwisko prędzej czy później się pojawi… obiecuję.
Uwaga! Skąd wiadomo, że martwa dziewczyna nie kituje? Odpowiedź: bo już wykitowała.
Czy to jest jakiś chory list pożegnalny?
No, śmiało. Śmiejcie się. Cóż. Myślałam, że to zabawne.Przed śmiercią Hannah nagrała zestaw kaset. Dlaczego?
Reguły są proste. I tylko dwie. Po pierwsze, słuchacie. Po drugie, przekazujecie taśmy dalej. Przy odrobinie szczęścia żadna z tych rzeczy nie przyjdzie wam łatwo.
– Czego tam słuchasz?
– Mamo!
Rzucam się do magnetofonu i wciskam kilka przycisków naraz.

– Mamo, przestraszyłaś mnie – mówię. – To nic ważnego. Projekt do szkoły.
Moja gotowa odpowiedź na wszystko. Późno wracam do domu? Projekt do szkoły. Potrzebuję dodatkowych pieniędzy? Projekt do szkoły. A teraz kasety z głosem jakiejś dziewczyny. Dziewczyny, która dwa tygodnie temu połknęła garść tabletek.
Projekt do szkoły.
– Mogę posłuchać? – pyta.
– Nie mój – odpowiadam, szurając palcami butów o betonową posadzkę. – Pomagam przyjacielowi. Na historię. Nuda.
– To ładnie z twojej strony – mówi. Pochyla się nad moim ramieniem i podnosi zakurzoną ścierkę, jedną z moich dawnych pieluch, by zabrać ukryty pod nią centymetr. Potem całuje mnie w czoło. – Już ci nie przeszkadzam.
Czekam, aż drzwi się zamkną, i kładę dłoń na klawiszu odtwarzania. Moje palce, ręce, ramiona, kark, wszystko jest zupełnie bezwładne. Nie mam sił, by wcisnąć jeden przycisk na magnetofonie.
Podnoszę pieluchę i przykrywam nią pudełko z taśmami, by nie musieć na nie patrzeć. Żałuję, że w ogóle je zobaczyłem, i te siedem kaset w środku. Włączenie odtwarzania za pierwszym razem poszło łatwo. Pryszcz. Jeszcze nie wiedziałem, co zaraz usłyszę.
Ale teraz to jest jedna z bardziej przerażających rzeczy, jaką musiałem zrobić w życiu.
Zmniejszam głośność i wciskam „Play”.

…pierwsze, słuchacie. Po drugie, przekazujecie taśmy dalej. Przy odrobinie szczęścia żadna z tych rzeczy nie przyjdzie wam łatwo.
Kiedy uporacie się już ze wszystkimi trzynastoma stronami – ponieważ jest trzynaście stron tej historii – przewińcie kasety, odłóżcie je do pudełka i przekażcie temu, kto następuje w opowieści po was. A szczęśliwa trzynastka może je zabrać ze sobą prosto do piekła. Niewykluczone, że się tam spotkamy. Zależy, jakiego jesteście wyznania.
Na wypadek gdyby kusiło was złamanie reguł, przyjmijcie do wiadomości, że zrobiłam kopie tych taśm. Zostaną upublicznione, jeśli cały zestaw nie dotrze do każdego z was po kolei.
To nie była decyzja podjęta pod wpływem chwili.
Nie lekceważcie mnie… znowu.
Nie. Ona nie mogła serio tak myśleć.
Jesteście obserwowani.

Żołądek podchodzi mi do gardła. Niedaleko, na stołku, stoi do góry nogami plastikowy kubeł. Gdybym musiał zwymiotować, bez trudu mogę dosięgnąć rączki i go odwrócić.
Prawie nie znałem Hannah Baker. Choć chciałem. Marzyłem, by poznać ją lepiej. Latem pracowaliśmy razem w kinie. A nie tak dawno, na jednej z imprez, całowaliśmy się. Ale nigdy nie mieliśmy okazji się zaprzyjaźnić. I ani razu jej nie zlekceważyłem. Ani jeden raz.
Te kasety nie powinny tu trafić. Nie do mnie. To musi być jakaś pomyłka.
Albo poroniony żart.
Przysuwam po podłodze kosz na śmieci. Mimo że raz już to zrobiłem, ponownie sprawdzam opakowanie. Musi być gdzieś adres zwrotny. Może go przeoczyłem.
Ktoś puścił w obieg pożegnalne kasety Hannah Baker. Zrobił kopię i wysłał je do mnie dla kawału. Jutro w szkole będzie rył na mój widok albo tylko uśmiechnie się znacząco pod nosem i odwróci wzrok. I wtedy będę już wiedział kto.
A wtedy? Co zrobię wtedy?
Nie wiem.

O mały włos bym zapomniała. Jeśli jesteście na mojej liście, musieliście otrzymać mapę.
Upuszczam papier do kosza.
Jestem na liście.
Parę tygodni temu, dosłownie kilka dni wcześniej zanim Hannah nałykała się tabletek, ktoś wsunął kopertę przez otwór w mojej szkolnej szafce. Na kopercie czerwonym flamastrem napisano: „Zachowaj – przyda ci się”. W środku znajdowała się złożona mapa naszego miasta, z tuzinem różnych miejsc oznaczonych czerwonymi gwiazdkami.
W podstawówce używaliśmy takich samych mapek Izby Handlowej do nauki stron świata. Maleńkie niebieskie numery porozrzucane na rysunku odpowiadały nazwom przedsiębiorstw wymienionym na marginesach.
Nosiłem mapę Hannah Baker w plecaku. Zamierzałem pokazać ją kolegom ze szkoły, by sprawdzić, czy ktoś jeszcze dostał podobną. Czy wie, co oznacza. Ale po jakimś czasie wsunęła się pod podręczniki i zeszyty i cała sprawa wyleciała mi z głowy.
Aż do teraz.
W nagraniach pojawi się kilka miejsc naszego ukochanego miasteczka, które powinniście odwiedzić. Nie mogę was do tego zmusić, ale jeśli chcielibyście lepiej wszystko zrozumieć, po prostu kierujcie się gwiazdkami.
Możecie też, jeśli wolicie, wyrzucić mapy, prawdopodobnie i tak nigdy się o tym nie dowiem.
Głos Hannah dobiega z zakurzonych głośników, a ja czuję ciężar plecaka opartego o nogę. W środku gdzieś na samym dnie leży jej zmięta mapa.
Albo się dowiem. Tak naprawdę nie mam pojęcia, jak to jest z tą śmiercią. Kto wie, może właśnie w tej chwili stoję za plecami któregoś z was.
Pochylam się do przodu i opieram łokcie na stole. Głowa opada mi w dłonie, przesuwam palcami po raptem mokrych włosach.
Przepraszam. To nie było fair.
Zatem gotów, panie Foley?
Justin Foley. Czwartoklasista. Pierwszy chłopak, z którym Hannah się całowała.
Ale skąd to wiem?
Justin, kochanie, byłeś pierwszym, z którym się całowałam. Pierwszym, z którym trzymałam się za rękę. A okazałeś się tylko pętakiem, jakich wielu. Nie mówię tego złośliwie, naprawdę. Miałeś w sobie coś takiego, co sprawiało, że chciałam być twoją dziewczyną. Do dziś nie rozumiem co. Ale miałeś to coś… i było to zadziwiająco silne.
Nie wiesz o tym, ale dwa lata temu, kiedy chodziłam do pierwszej klasy, a ty do drugiej, włóczyłam się za tobą. Na szóstej lekcji pracowałam w sekretariacie w dziale frekwencji, więc znałam cały rozkład twoich zajęć.
Skserowałam nawet twój plan lekcji, który, jestem pewna, jeszcze gdzieś mam. Teraz, kiedy będą przeglądać moje rzeczy, pewnie go wyrzucą, w przekonaniu, że zadurzenie z pierwszej klasy nie ma znaczenia. Ale czy aby na pewno?
Dla mnie owszem. Ma. Cofnęłam się aż do ciebie, żeby znaleźć początek mojej opowieści. I właśnie tu się ona zaczyna.
No to gdzie ja jestem na tej liście, wśród tych historii? Drugi? Trzeci? Czy im dalej w las, tym to wygląda gorzej? Powiedziała, że szczęśliwa trzynastka może zabrać kasety do piekła.
Kiedy przesłuchasz wszystkie taśmy, Justin, mam nadzieję, że zrozumiesz rolę, jaką odegrałeś. Teraz może się wydawać niewielka, ale się liczy. W ostatecznym rozrachunku wszystko się liczy.
Rozczarowanie. Jedno z najgorszych uczuć.
Wiem, że nie chciałeś sprawić mi zawodu. Tak naprawdę większość z was przypuszczalnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co robiła – co naprawdę robiła.
Co ja takiego robiłem, Hannah? Bo, z ręką na sercu, nie mam pojęcia. W tę noc, jeśli chodzi ci o tę, o której myślę, czułem się tak samo źle jak ty. Może nawet bardziej, ponieważ ja nadal nie wiem, co się, do diabła, wydarzyło.
Pierwszą czerwoną gwiazdkę znajdziecie na C-4. Przesuńcie palec do góry na C i opuśćcie go na 4. Tak, zgadza się, jak w grze w okręty. Kiedy skończycie słuchać tej kasety, powinniście tam pójść. Mieszkaliśmy w tym domu tylko chwilę, przez lato przed pierwszą klasą liceum, zaraz po przyjeździe do miasteczka.
I to tam po raz pierwszy cię zobaczyłam, Justin. Może pamiętasz. Kochałeś się w mojej przyjaciółce Kat. Szkoła miała się zacząć dopiero za dwa miesiące, a Kat była jedyną osobą, którą tu znałam, bo mieszkała drzwi obok. Twierdziła, że przez cały ubiegły rok się do niej przystawiałeś. To znaczy niezupełnie przystawiałeś: po prostu się gapiłeś i przypadkiem wpadałeś na nią na korytarzach.
No bo to były przypadki, prawda?
Kat powiedziała, że na dyskotece na zakończenie roku szkolnego odważyłeś się wreszcie na coś więcej. Przetańczyliście razem każdy wolny kawałek. Zwierzyła mi się, że wkrótce ma zamiar pozwolić ci się pocałować. Pierwszy pocałunek w jej życiu. Co za zaszczyt!
Te historie muszą być naprawdę niekiepskie. Właśnie dlatego kasety wędrują od jednej osoby do drugiej. Ze strachu.
Czy ktoś chciałby wysyłać innym nagrania, które obarczają go winą za czyjeś samobójstwo? Mowy nie ma. Ale Hannah życzy sobie, żebyśmy – ci z nas, którzy są na jej liście – wysłuchali tego, co ma nam do powiedzenia. I zrobimy tak, jak nam każe, przekazując dalej taśmy, byleby tylko nie dostały się w ręce ludzi spoza listy.
„Lista”. Brzmi jak jakieś tajne stowarzyszenie. Elitarne.
I z jakiegoś powodu ja też do niego należę.
Chciałam zobaczyć, jak wyglądasz, Justin, więc zadzwoniłyśmy do ciebie z mojego domu, mówiąc, żebyś wpadł. Dzwoniłyśmy ode mnie, ponieważ Kat nie chciała, żebyś wiedział, gdzie mieszka… przynajmniej na razie… choć jej dom znajdował się tuż obok mojego.
Grałeś w piłkę – nie wiem, w kosza, w baseball czy w co tam jeszcze – i mogłeś przyjść dopiero później. Więc czekałyśmy.
W kosza. Wielu z nas trenowało tego lata w nadziei na dostanie się do młodzików w pierwszej klasie. Justin, choć dopiero drugoklasista, już miał zapewnione miejsce w szkolnej reprezentacji. Więc graliśmy z nim, licząc, że się podszkolimy przez lato. I niektórym się udało.
A niektórym niestety nie.
Siedziałyśmy u mnie w wykuszu okiennym od frontu, gadając od kilku godzin, kiedy ni stąd, ni zowąd pojawiłeś się z jednym z przyjaciół – hejka, Zach – na ulicy.
Zach? Zach Dempsey? W towarzystwie Hannah widziałem go tylko raz, i to przelotnie, w ten wieczór, kiedy ją poznałem.
Przed moim starym domem dwie przecznice zbiegają się niczym odwrócone T, a wy szliście środkiem drogi w naszym kierunku.

 
Wesprzyj nas