Powieść, która stała się podstawą słynnego filmu Davida Lyncha z doskonałymi rolami Nicolasa Cage’a i Laury Dern. On – były wiezień, ona – wrażliwa dziewczyna. Połączyła ich wielka miłość. Ale świat nie wybacza tak łatwo…


Dzikość sercaSaylor Ripley i Lula Pace Fortune to zakochana po uszy para. On – były więzień, skazany za morderstwo, ona – wrażliwa i sentymentalna dziewczyna, marząca o szczęściu we dwoje.

Kiedy wskakują do białego kabrioletu i uciekają na południe Stanów Zjednoczonych, nie spodziewają się, z jakimi trudnościami przyjdzie im się zmierzyć. Zaborcza matka Luli posyła za nimi swego kochanka, w dodatku na ich drodze staje „anioł śmierci”, Bobby Peru.

Kochankowie muszą więc przeciwstawić się zarówno złu w sobie, jak i temu pochodzącemu z zewnątrz.

Na kanwie „Dzikości serca” David Lynch nakręcił znany film z doskonałymi kreacjami Nicolasa Cage’a i Laury Dern.

 
Barry Gifford
Dzikość serca
Przekład: Krzysztof Fordoński
Wydawnictwo Replika
Premiera w tej edycji: 24 lipca 2018
 
 

Dzikość serca


„Potrzebny ci facet, z którym mogłabyś pójść do piekła”.
Tuesday Weld

BABSKIE GADANIE

Lula i jej przyjaciółka Beany Thorn siedziały przy stoliku w Raindrop Club i popijając colę z rumem, przyglądały się i przysłuchiwały białej kapeli bluesowej The Bleach Boys. Kapela przeszła gładko od Dust My Broom Elmore’a Jamesa do Me and the Devil Roberta Johnsona, kiedy Beany parsknęła nagle.
– Nie cierpię tego wokalisty.
– Nie jest wcale taki zły – stwierdziła Lula. – Przynajmniej nie fałszuje.
– Nie o to chodzi, po prostu jest okropny. Faceci z brodami i brzuszyskami od piwa stanowczo nie są w moim typie.
Lula zachichotała.
– Widzę przecież wyraźnie, że sama jesteś szczuplutka jak nieużywana, niewoskowana żyłka do czyszczenia zębów, i nie wiem, jak możesz go krytykować.
– Dobra, dobra, tylko jeśli twierdzi, że całe to sadło spływa mu o północy do fiuta, na pewno kłamie.
Lula i Beany wybuchnęły śmiechem, a potem pociągnęły po łyku ze swoich szklaneczek.
– Słyszałam, że Sailor wychodzi niedługo z pudła – rzuciła Beany. – Zamierzasz się z nim spotkać?
Lula skinęła głową, a potem skruszyła zębami i połknęła kostkę lodu.
– Będę na niego czekała przy bramie – odparła.
– Gdybym tak bardzo nie nienawidziła mężczyzn – powiedziała Beany – z całego serca życzyłabym ci szczęścia.
– Nie wszyscy mężowie są doskonali. A Elmo pewnie nie zrobiłby bachora tej paniusi, gdybyś wcześniej sama nie wykopała go z domu.
Beany nawijała na palec blond loczek nad czołem.
– Powinnam była mu odstrzelić jaja z trzydziestki ósemki, nie inaczej.
The Bleach Boys przerzucili się na mambo w stylu profesora Longhaira, a Beany przywołała kelnerkę.
– Przynieś nam jeszcze dwie cole z podwójnym rumem, dobrze? – powiedziała. – Kurczę, Lula, spójrz tylko, jak ta mała kręci zadkiem.
– Mówisz o kelnerce?
– Owszem. Założę się, że gdybym miała taki tyłeczek, Elmo nie wtykałby swojego ptaka w każdą dziurkę na naszym brzegu Tangipahoi.
– Nie możesz być tego taka pewna – odparła Lula.
W oczach Beany zakręciły się łzy.
– Chyba tak – przyznała. – Ale zrezygnowałabym z wielu rzeczy, może nawet z valium, żeby tylko załatwić sobie lepszy tyłek, wiesz?

DZIKOŚĆ SERCA

Sailor i Lula leżeli na łóżku w hotelu Cape Fear, wsłuchując się w skrzypienie obracającego się pod sufitem wentylatora. Z okna rozciągał się widok na rzekę wpadającą do Atlantyku; mogli stąd obserwować łodzie rybackie płynące wąskim kanałem. Czerwiec dobiegał końca, ale łagodny wiatr sprawiał, że – jak lubiła to określać Lula – było im „całkiem komfortowo”.
Matka Luli, Marietta Pace Fortune, zakazała córce spotykać się z Sailorem Ripleyem, ale Lula nie miała najmniejszego zamiaru stosować się do tego polecenia. Doszła do wniosku, że Sailor spłacił dług wobec społeczeństwa, jeśli w ogóle można było o czymś takim mówić. Nijak nie potrafiła pojąć, jak odsiadkę za zabicie człowieka, który próbował zabić ciebie, można uważać za spłatę długu wobec społeczeństwa.
Społeczeństwo, jakie by tam było, zdaniem Luli z całą pewnością nie straciło zbyt wiele na eliminacji Boba Raya Lemona. Według Luli, Sailor zarówno na krótką, jak i na dłuższą metę spełnił wobec społeczeństwa dobry uczynek, za który zasługiwał na większą nagrodę niż dwa lata w obozie pracy Pee Dee River za zabójstwo drugiego stopnia. Na przykład na opłaconą w całości kilkutygodniową wycieczkę do Nowego Orleanu czy na Hilton Head dla siebie i osoby towarzyszącej, oczywiście Luli. Hotel najwyższej klasy i samochód do dyspozycji, jakiś szykowny nowiutki kabriolet, na przykład chrysler lebaron. To byłoby właściwe rozwiązanie. A biedny Sailor musiał oczyszczać pobocza z krzaków, uważać na węże i przez dwa lata jeść niezdrowe smażone żarcie. Został ukarany tylko dlatego, że miał o włos lepszy refleks niż ten kutas Bob Ray Lemon. Ten świat naprawdę ma nierówno pod sufitem, stwierdziła Lula. W każdym razie, Sailor wyszedł z kicia i wciąż całował najlepiej na świecie, poza tym Marietta Pace Fortune nigdy o niczym się nie dowie, więc żadnej sprawy nie będzie, prawda?
– Tak à propos dowiadywania się – odezwała się Lula do Sailora – pisałam ci może o tym, że znalazłam na strychu w szufladzie biurka listy mojego dziadka?
Sailor wsparł się na łokciu.
– À propos czego? – zapytał. – A odpowiedź brzmi: nie.
Lula cmoknęła dwa razy.
– Wydawało mi się, że o tym mówiliśmy, ale pewnie tylko tak mi się wydawało. Czasami tak już mi się robi. Pomyślę sobie coś, a potem wydaje mi się, że powiedziałam to na głos.
– Naprawdę tęskniłem za twoim sposobem myślenia, kiedy siedziałem w Pee Dee, kochanie – powiedział Sailor. – Za całą resztą oczywiście też. To, co dzieje się w twojej główce, musi być prywatną tajemnicą Pana Boga. Ale chciałaś mi opowiedzieć o jakichś listach.
Lula usadowiła się na łóżku, podłożyła sobie pod plecy poduszkę. Długie czarne włosy, które zazwyczaj nosiła związane w kok i zawinięte jak ogon wyścigowego konia, były teraz rozrzucone na błękitnej poduszce jak skrzydła kruka. Jej wielkie szare oczy zawsze fascynowały Sailora. Kiedy karczował krzaki rosnące na poboczach, myślał zawsze właśnie o oczach Luli, pływał w nich jak w wielkich, chłodnych szarych jeziorach z malutkimi fiołkowymi wysepkami na środku. To one pozwoliły mu pozostać przy zdrowych zmysłach.
– Wiele zastanawiałam się nad moim dziadkiem. Nad tym, dlaczego właściwie mama nigdy nawet nie wspomniała o swoim tacie? Wiedziałam tylko, że przed śmiercią mieszkał ze swoją mamą.
– Mój tato też przed śmiercią mieszkał ze swoją mamą – powiedział Sailor. – Mówiłem ci o tym?
Lula potrząsnęła głową.
– Na pewno nie – rzuciła. – Dlaczego?
– Był bez grosza, jak zwykle – wyjaśnił Sailor. – Moja mama umarła wcześniej na raka płuc.
– Jakie papierosy paliła? – spytała Lula.
– Camele. Tak samo jak ja.
Lula przewróciła wielkimi szarymi oczami.
– Moja mama pali teraz marlboro – oznajmiła. – Kiedyś paliła koole. Podkradałam je od szóstej klasy. A kiedy byłam już dość duża, żeby sama kupować sobie papierosy, też kupowałam koole. Teraz przerzuciłam się na more’y, pewnie zauważyłeś? Są dłuższe.
– Kiedy tato szukał roboty, przejechała go ciężarówka z żużlem na Dixie Guano Road koło Siedemdziesiątej Czwartej Ulicy – powiedział Sailor. – Gliniarze stwierdzili, że był nachlany… tato, nie ten kierowca… ale tak sobie myślę, że chcieli po prostu szybko zamknąć sprawę. Miałem wtedy czternaście lat.
– Jezu, Sailor, tak mi przykro, kochanie. Nie miałam o niczym pojęcia.
– Nie ma sprawy. I tak nieczęsto go oglądałem. Zawsze brakowało mi opieki rodzicielskiej. Obrońca z urzędu tak właśnie powiedział w czasie rozprawy o zwolnienie warunkowe.
– Ale wracając do sprawy – rzekła Lula – okazało się, że tato mojej mamy zwinął pieniądze z banku, gdzie pracował. Złapali go. Zrobił to, żeby pomóc swojemu bratu, który chorował na gruźlicę, był wrakiem człowieka i nie mógł pracować. Dziadek dostał cztery lata w Statesville, a jego brat umarł. Pisał do babci listy prawie codziennie, pisał, jak bardzo ją kocha. Ale ona rozwiodła się z nim, kiedy siedział w więzieniu, i nigdy z nikim o nim nie rozmawiała. Nie cierpiała nawet jego imienia. Ale zatrzymała wszystkie jego listy! Uwierzyłbyś? Przeczytałam je, mówię ci, on naprawdę musiał ją kochać. Na pewno załamał się, kiedy nie stanęła w jego obronie. Ale kiedy pani Pace podejmie decyzję, nie da się już tego zmienić.
Sailor zapalił camela i podał go Luli. Wzięła go, zaciągnęła się głęboko, wydmuchnęła dym i raz jeszcze przewróciła oczami.
– Ja stanęłabym w twojej obronie, Sailor – powiedziała – gdybyś zdefraudował pieniądze z banku.
– Do diabła, orzeszku – odparł Sailor – byłaś przy mnie, kiedy załatwiłem Boba Raya Lemona. Nie można prosić o więcej.
Lula przyciągnęła do siebie Sailora i pocałowała go delikatnie w usta.
– Pociągasz mnie, Sailor, naprawdę mnie bierzesz – powiedziała. – Doprowadzasz mnie do obłędu.
Sailor pociągnął prześcieradło, odsłaniając piersi Luli.
– Ty też doskonale do mnie pasujesz.
– Przypominasz mi mojego tatę, wiesz? – odezwała się Lula. – Mama mówiła mi, że lubił chude kobitki z troszkę przydużymi piersiami. Miał długi nos, tak jak ty. Opowiadałam ci kiedyś, jak umarł?
– Nie, słodka, nic takiego nie pamiętam.
– Zatruł się ołowiem, czyszcząc bez maski dom ze starej farby. Mama powiedziała potem, że mózg rozsypał mu się na kawałeczki. Zaczęło się od tego, że zaczął o wszystkim zapominać. Zrobił się bardzo gwałtowny. W końcu w środku nocy oblał się cały naftą i zapalił zapałkę. Prawie udało mu się spalić cały dom razem ze mną i mamą, bo spałyśmy na górze. Uciekłyśmy w ostatniej chwili. To było rok przed naszym poznaniem.
Sailor wyjął papierosa z dłoni Luli i odłożył go do popielniczki stojącej obok łóżka. Położył dłonie na jej drobnych, ładnie umięśnionych ramionach i zaczął je pieścić.
– Jak dorobiłaś się takich mocnych ramion? – zapytał.
– Pewnie od pływania – odparła Lula. – Już jako dziecko kochałam pływać.
Przyciągnął ją i pocałował w szyję.
– Masz taką śliczną długą szyję, jak łabędź – powiedział.
– Babcia Pace miała długą, gładką, białą szyję – przypomniała sobie. – Była tak biała, że wyglądała jak posąg. Za bardzo kocham słońce, by mieć tak białą skórę.
Sailor i Lula kochali się, a potem, kiedy Sailor zasnął, Lula stanęła koło okna i zapaliła jednego z jego cameli, wpatrując się w ujście rzeki Cape Fear. Trochę to straszne, stać tak na samym krańcu wielkiej wody. Spojrzała w stronę Sailora, który wyciągnął się na plecach. Dziwne, że taki chłopak jak Sailor nie ma żadnych tatuaży, pomyślała. Tacy faceci mają ich zwykle całe mnóstwo. Sailor zachrapał i przewrócił się na bok, odsłaniając przed Lulą długie wąskie plecy i płaski tyłek. Zaciągnęła się raz jeszcze i wyrzuciła papierosa przez okno do rzeki.

WUJEK POOCH

– Pięć lat temu – odezwała się Lula – kiedy miałam piętnaście lat, mama powiedziała mi, że kiedy zacznę myśleć o seksie, powinnam z nią porozmawiać, zanim cokolwiek zrobię.
– Ależ, kochanie – wtrącił Sailor. – Wydawało mi się, że mówiłaś, że wujek Pooch zgwałcił cię, kiedy miałaś trzynaście lat.
Lula skinęła głową. Stała w łazience pokoju w hotelu Cape Fear, bawiąc się włosami przed lustrem. Sailor przyglądał jej się przez drzwi, leżąc na łóżku.
– To prawda – przyznała. – Wujek Pooch nie był tak naprawdę moim wujkiem. To znaczy, nie był moim krewniakiem. Był… wspólnikiem taty? A mama z całą pewnością nigdy się nie dowiedziała, co stało się między nami. Naprawdę nazywał się jakoś tak europejsko, coś jak Pucinski.
Ale wszyscy nazywali go Pooch. Zachodził czasem do nas, kiedy nie było taty. Zawsze myślałam, że smali cholewki do mamy, więc kiedy pewnego wieczoru dobrał się do mnie, byłam naprawdę nieźle zaskoczona.
– Jak do tego doszło, orzeszku? – zapytał Sailor. – Wyciągnął swoją ropuchę i puścił ją na łowy?
Lula sczesała włosy na bok i zmarszczyła czoło. Wyjęła z paczki leżącej na umywalce papierosa i zapaliła go; trzymała w ustach, dalej bawiąc się włosami.
– Czasami jesteś strasznie wulgarny, wiesz? – powiedziała.
– Nic nie rozumiem, kiedy do mnie mówisz z more’em w ustach – odparł Sailor.
Lula zaciągnęła się głęboko i odłożyła papierosa na krawędź umywalki.
– Powiedziałam, że czasami jesteś strasznie wulgarny. Ale chyba nic mnie to nie obchodzi.
– Przepraszam, słoneczko – powiedział Sailor. – No, opowiedz mi, co właściwie zrobił stary Pooch.
– No tak, mama poszła do Pracowitej Pszczółki, żeby sobie ufarbować włosy. A ja zostałam w domu sama. Wujek Pooch wszedł do środka przez taras, wiesz? Kiedy robiłam sobie właśnie kanapkę z dżemem i bananem. Pamiętam, że miałam nakręcone włosy, bo wieczorem wybierałam się z Vicky i Cherry Ann, siostrami DeSoto, na koncert Van Halen do Coliseum w Charlotte. Wujek Pooch na pewno wiedział, że jestem w domu zupełnie sama, bo od razu do mnie podszedł i położył mi dłonie na tyłeczku, i potem oparł mnie o blat stołu.
– Powiedział coś? – zapytał Sailor.
Lula potrząsnęła przecząco głową i zaczęła rozczesywać splątane włosy. Sięgnęła po papierosa, zaciągnęła się pospiesznie i wrzuciła niedopałek do toalety. Żar papierosa wypalił brązową plamę na porcelanie umywalki. Lula polizała czubek palca wskazującego prawej dłoni i potarła plamę, ale nie chciało zejść.
– Chyba nie – powiedziała. – A przynajmniej nic sobie nie przypominam. – Spuściła wodę i popatrzyła, jak more rozpada się na kawałki, kiedy zakręcił się w wirze.
– Co się stało później? – zapytał Sailor.
– Wsunął mi rękę za bluzkę od przodu.
– A ty co zrobiłaś?
– Wylałam dżem na podłogę. Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy, że mama będzie na mnie zła, jak to zobaczy. Pochyliłam się, żeby ją wytrzeć, i wujek Pooch musiał wyjąć rękę. Pozwolił mi wytrzeć dżem i wyrzucić brudną serwetkę do śmieci, zanim posunął się dalej.
– Bałaś się? – spytał Sailor.
– Nie wiem – odparła Lula. – To znaczy, to był wujek Pooch. Znałam go od siódmego roku życia. Chyba nie potrafiłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
– Więc jak w końcu cię dmuchnął? Od razu w kuchni?
– Nie, podniósł mnie do góry. Był niski, ale bardzo silny. Miał owłosione ramiona. Nosił wąsik w stylu Errola Flynna, kilka krótkich włosków tuż nad górną wargą. W każdym razie zaniósł mnie do sypialni służącej, gdzie nikt nie mieszkał od kilku lat, odkąd Abilene uciekła z tym kierowcą Sally Wilby, Marianem, potem pobrali się i zamieszkali w Tupelo. Zrobiliśmy to na starym łóżku Abilene.
– Zrobiliśmy to? – powtórzył Sailor. – Co to znaczy? Nie zmuszał cię?
– No, oczywiście, że tak – powiedziała Lula. – Ale był strasznie delikatny, wiesz? To znaczy, zgwałcił mnie i w ogóle, ale tak sobie myślę, że są różne rodzaje gwałtów. Może niekoniecznie chciałam, żeby to zrobił, ale wydaje mi się, że kiedy wszystko się zaczęło, nie było to już takie okropne.
– Było ci dobrze?
Lula odłożyła szczotkę i spojrzała na Sailora.
Leżał nago, miał erekcję.
– Czy moja historia tak cię podnieciła? – zapytała. – Dlatego chcesz jej słuchać?
Sailor roześmiał się.
– Nic na to nie mogę poradzić, kochanie. Zrobił to więcej niż raz?
– Nie, wszystko stało się bardzo szybko. Niewiele poczułam. Straciłam wianek przypadkowo, kiedy miałam dwanaście lat. Wylądowałam pupą na wodzie, kiedy jeździłam na nartach wodnych na jeziorze Lanier we Flowery Branch w Georgii. Nie było więc wcale krwi ani nic takiego. Wujek Pooch wstał po prostu, wciągnął spodnie i wyszedł. Leżałam na łóżku Abilene, aż usłyszałam, jak odjeżdża. To było najgorsze, kiedy tak leżałam i słuchałam, jak sobie jedzie.
– Co wtedy zrobiłaś?
– Chyba wróciłam do kuchni i skończyłam robić kanapkę. Może po drodze zrobiłam jeszcze siusiu.
– I nigdy nikomu o tym nie opowiadałaś?
– Tylko tobie – odparła Lula. – Później wujek Pooch zachowywał się w moim towarzystwie tak samo jak wcześniej. I nigdy więcej nie próbował nic ze mną robić. Zawsze dostawałam od niego ładny prezent na Boże Narodzenie, płaszczyk albo coś z biżuterii. Zginął w wypadku samochodowym trzy lata później podczas wakacji na Myrtle Beach. Jak na mój gust, nadal jest tam za duży ruch.
Sailor wyciągnął ku niej dłoń.
– Chodź tu do mnie – powiedział.
Lula podeszła i usiadła na krawędzi łóżka. Erekcja Sailora zmniejszyła się już o połowę, wzięła więc jego członek w lewą rękę.
– Nie musisz nic dla mnie robić, kochanie – powiedział Sailor. – Nic mi nie jest.
Lula odrzuciła w tył włosy.
– Niech cię diabli porwą, Sailor – żachnęła się – nie zawsze myślę tylko o tobie.
Siedziała przez chwilę bez ruchu, a potem zalała się łzami. Sailor usiadł na łóżku i wziął ją w ramiona, i kołysał bez słowa, aż przestała płakać.

 
Wesprzyj nas