To, co trudno dostępne zawsze wydaje się bardziej atrakcyjne niż to, co mamy w zasięgu ręki. Ta, stara jak świat pułapka, zwiodła niejednego. Wpadła w nią także Donna Nicanora, mieszkanka zaszytego w leśnej głuszy miasteczka.
Przed laty odrzuciła zaloty zakochanego w niej młodzieńca tylko dlatego, że wybrany przezeń zawód zupełnie nie przypadł jej do gustu i uznała go nudnym. Pragnęła przygód i zabaw, pogardzała stabilizacją i poczuciem bezpieczeństwa, które chciał jej ofiarować rozsądny kawaler. Ale to wszystko zdarzyło się bardzo dawno temu. Dziś to dzieci Doni Nicanory wchodzą w wiek, gdy szukać będą szczęścia w miłości, a ona sama oddaje się prozaicznym, codziennym zajęciom. W rodzinnej wiosce, do której wróciła rozczarowana młodzieńczymi ekscesami i niespełnionymi marzeniami o wyprawach na podbój świata, niewiele ciekawego się dzieje. Każdy dzień upływa podobnie do pozostałych, a mieszkańcy odcięci od świata i cywilizacji (jedyna linia telefoniczna zaprowadzona do gabinetu burmistrza wciąż jest zepsuta) żyją swoim pozbawionym wrażeń rytmem. Dlatego też, gdy tylko w wiosce zjawia się ktokolwiek z zewnątrz naraz wywołuje to sensację i budzi wielkie zainteresowanie. Traf chciał, że tym razem do Valle de la Virgen sprowadziło się naraz aż dwóch obcych – pierwszego z nich, tajemniczego hippisa, przywozi ze sobą syn Doni Nicanory Ernesto, który wprawdzie miał w planach trwałe opuszczenie wioski, ale zamierzenia te zmienił. Drugi to lekarz – Arturo, o którego przyjazd zabiegał sam burmistrz. Włodarz miasta ma bowiem poważne plany – chce uczynić z maleńkiej, nieznanej mieściny popularny cel turystycznych wycieczek, a turystom potrzebna jest na przykład klinika z prawdziwego zdarzenia…
Opowieść o mieszkańcach Valle de la Virgen spisana przez Kirstan Hawkins to tak naprawdę bardzo wiele opowieści w jednym. Autorka z ciepłem i troską pochyla się nad perypetiami poszczególnych bohaterów: tutaj każdy ma swoją historię, a losy postaci wzajemnie się zazębiają. Czytając tę powieść nie da się uciec przed poczuciem, że poczynania każdego człowieka to element jakiejś większej całości. Ile możemy znaczyć dla społeczności, w której żyjemy? Nawet wówczas kiedy sami sobie wydajemy się nudni, a nasze życie pozbawione jest jakichkolwiek emocjonujących zdarzeń, zaś sama społeczność trudni się wyłącznie najbardziej prozaicznymi rzeczami. Czy nie doskwierają nam przesiąknięte rezygnacją uczucia, kiedy po raz kolejny wykonujemy te same żmudne czynności, rok za rokiem idziemy do tej samej pracy i właściwie nic szczególnego nas nie spotyka? Odrealniona opowieść Kirstan Hawkins przynosi w tej kwestii wiele otuchy, przypomina o radościach ukrytych w rzeczach małych. Odrealniona – bo dzieje się gdzieś na końcu świata, pośród dzikiej dżungli, gdzieś gdzie nie ma porządnej drogi ani żadnej innej formy komunikacji. A jednak to ten sam świat, w którym my żyjemy, te same dylematy, te same rozterki, te same marzenia i powielane do znudzenia błędy młodości – owa uniwersalność bardzo dobrze robi powieści „Kapelusze Doni Nicanory”. Niby daleko, a jednak bardzo blisko!
Donna Nicanora wymarzyła sobie sklep z kapeluszami, ale czy to marzenie się spełni? Uważaj, czego sobie życzysz – przestrzega autorka książki słowami jednego z bohaterów i przypomina, że ze spełnionymi marzeniami bywa czasem większy kłopot niż z tymi, które się nigdy nie spełniły. Aż trudno uwierzyć, że ta niewielka objętościowo powieść to debiut literacki Kirstan Hawkins. Autorka niezwykle wprawnie czaruje czytelnika stworzonym przez siebie światem i doprawdy żal go opuszczać, gdy kończy się ostatnia strona powieści. Czekamy na więcej: ku pokrzepieniu serc. (WP)
Kirstan Hawkins – Kapelusze Doni Nicanory