Książka ta klarownie i wnikliwie ukazuje całą złożoność dziejów imperium rzymskiego. “Pax Romana” to świetny przykład pisarstwa historycznego, który z pewnością oświeci szerokie grono czytelników.


Pax RomanaPax Romana przyniósł niezwykły okres pokoju i stabilności, jaki rzadko zdarzał się wcześniej bądź później. Rzymianie jednak byli przede wszystkim zdobywcami, którzy siłą zajęli rozległe tereny sięgające od Eufratu na wschodzie po wybrzeże Atlantyku na zachodzie. Byli agresywni i bezwzględni, a podczas tworzenia ich imperium miliony straciły życie lub wolność. Czym więc był tak naprawdę ów „pokój rzymski” i co oznaczał dla ludzi, którzy chcąc nie chcąc znaleźli się w zasięgu jego oddziaływania?

Ceniony historyk Adrian Goldsworthy opowiada dzieje tworzenia imperium, wyjaśniając, jak i dlaczego Rzymianom udało się opanować tak znaczną część świata, i rozważając, czy pozytywny obraz pax Romana jest prawdziwy.

Ta nowatorska i rzetelna książka zabiera czytelnika w podróż od krwawych podbojów agresywnej republiki, poprzez epokę Cezara i Augusta, do złotego okresu pokoju i dobrobytu pod rządami takich cesarzy, jak Marek Aureliusz, dając wyważony i wielowymiarowy obraz życia w imperium rzymskim.

***

Pasjonująca i niezmiernie pouczająca analiza metod, jakimi starożytni Rzymianie powiększali i kontrolowali swoje imperium.
Lawrence D. Freedman, www.foreignaffairs.com

Praca zatytułowana Pax Romana może sugerować, że wybitny historyk wojskowości Rzymu, Adrian Goldsworthy, zmiękł. Nic podobnego. Jest tu wiele na temat wojen i podbojów […]. Jednak to studium oferuje znacznie więcej niż zwykłą historię wojskowości […]. Goldsworthy dla zilustrowania swoich tez czerpie obficie ze wszystkiego, od Ewangelii po inskrypcje i inne świadectwa archeologiczne […]. Świetna, elegancko napisana [książka].
Matthew Leigh, „History Today”

Goldsworthy wnosi do omawianego tematu wspaniałe ożywienie […]. Przed czytelnikiem odsłania się fascynujący obraz wielce skomplikowanego ustroju, [w którym] autor należycie akcentuje sztukę rządzenia państwem.
Gerard DeGroot, „Times”

Książka ta klarownie i wnikliwie ukazuje całą złożoność dziejów imperium rzymskiego. Pax Romana to świetny przykład pisarstwa historycznego, który z pewnością oświeci szerokie grono czytelników.
Michael J. Taylor, University of California

To fantastyczna książka — łatwa w odbiorze i wciągająca aż do ostatniej strony. Goldsworthy nakreśla fascynujące powiązania i przybliża dzieje Rzymu w sposób, jaki byłby trudno osiągalny dla bardziej linearnego studium. Dla każdego, kogo intereSuje coś więcej niż chronologiczny opis rzymskich podbojów, jest to lektura obowiązkowa.
www.ancient.eu

Choć Goldsworthy słusznie wzdraga się przed kreśleniem analogii między światem rzymskim a współczesnym i przestrzega czytelnika przed wyciąganiem bezpośrednich «lekcji» z Pax Romana, jego książka porusza ponadczasowe kwestie […] i skłania czytelnika do zastanowienia się nad charakterem imperiów oraz wyzwaniami, z jakimi musi się mierzyć każde supermocarstwo.
ppłk. Richard S. Faulkner, Army University Press

Pax Romana] wskazuje dwa plusy imperializmu, sławiąc Rzymian za to, że przynieśli regionowi śródziemnomorskiemu pokój i stabilność na skalę i czas nieznane ani przedtem, ani potem […]. Z książki tej płyną dwie ważne lekcje dla współczesności: Po pierwsze, trudno osiągnąć i utrzymać pokój. Po drugie, największe zagrożenie dla pax Romana stanowili nie obcy, ale wewnętrzne walki o władzę wśród samych Rzymian.
Thomas Ricks, „New York Times Book Review”

Goldsworthy zgłębia tę epokę trzeźwym okiem […]. Pokazuje, jak niegdysiejsi wojownicy i politycy napięli struny, które do dziś wibrują w życiu naszego kraju.
Richard Snow, „Wall Street Journal”

Zwięzłe, a jednak bogate w detale studium Goldsworthy’ego to autorytatywne dzieło poświęcone realiom pax Romana. Ta oparta na solidnych naukowych podstawach książka powinna przypaść do gustu czytelnikom zainteresowanym […] rzymskim antykiem, a także historią Żydów i dziejami wczesnego chrześcijaństwa.
Kevin Bezner, „Christian Review”

Adrian Goldsworthy uzyskał doktorat na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jego pierwsza książka, “Armia rzymska na wojnie”, została uznana za imponujące dzieło, oryginalne w podejściu do tematu i znakomite pod względem stylu. Siedem kolejnych sprzedało się w ponad ćwierci miliona egzemplarzy; przetłumaczono je na kilkanaście języków. Po polsku ukazały się biografia Cezara oraz “W imię Rzymu”. Pisarz regularnie współpracuje też przy tworzeniu dokumentalnych programów telewizyjnych poświęconych epoce rzymskiej.

Adrian Goldsworthy
Pax Romana
Wojna, pokój i podboje w świecie rzymskim
Przekład: Norbert Radomski
seria Historia
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 3 kwietnia 2018
 
 

Pax Romana


PRZEDMOWA

ŻYCIE W POKOJU


Pax Romana to jeden z łacińskich zwrotów, co do których dziennikarze i karykaturzyści wciąż zakładają, że czytelnicy zrozumieją je bez konieczności tłumaczenia, podobnie jak wyrażenia w rodzaju mea culpa czy Szekspirowskie „et tu Brute”. Rysownik może przedstawić współczesnego polityka w todze, sandałach i wieńcu laurowym, niczym Juliusza Cezara lub bliżej nieokreślonego rzymskiego cesarza, wiedząc, że odbiorcy pomyślą o przywódcy zdradzonym przez ludzi z najbliższego otoczenia albo opętanym pychą i szaleństwem jak Kaligula bądź Neron. Niewiele szkół naucza łaciny lub greki, ale w telewizji pojawia się mnóstwo programów dokumentalnych na temat Rzymu, a jeszcze więcej filmów fabularnych, prezentujących ostatnio coraz bardziej drastyczne wizje świata zdrady, seksu i przemocy – raczej krew i golizna niż dawny miecz i sandały. Takie przerysowania mniej nam mówią o antycznej przeszłości, a więcej o aktualnych trendach w rozrywce, uderzające jednak jest, że ich twórcy bez wahania osadzają takie historie w rzymskim kontekście, wierzą bowiem, że publiczność rozpozna ten świat.
Rzymianie nie przestają nas fascynować, mimo że od upadku imperium rzymskiego na Zachodzie minęło już przeszło piętnaście stuleci. Ich język, prawa, idee, nazwy miejscowe i architektura wywarły głęboki wpływ na zachodnią kulturę, a znaczna tego część dotarła nawet w regiony zupełnie im nieznane. Wiele państw i wielu przywódców, od Karola Wielkiego począwszy, starało się usankcjonować swą władzę, przywołując ducha Rzymu i jego cesarzy. Rzym często pojawia się w amerykańskich debatach na temat roli Stanów Zjednoczonych w świecie oraz ich przyszłości i nawiązują do niego ludzie o najróżniejszych przekonaniach politycznych. Wykorzystywanie siły militarnej i nacisków dyplomatycznych dla krzewienia w świecie pax Americana jest propagowane przez jednych i przedstawiane jako złowrogi spisek przez innych. Imperia nie są w modzie i zdaniem wielu wszystko, co kojarzy się z imperiami i imperializmem, musi być złe.
W takim ujęciu pokój, czy to rzymski, czy zaprowadzony przez współczesne mocarstwo, jest przykrywką dla podboju i dominacji. Nie jest to nowy pogląd. Pod koniec I wieku n.e. rzymski historyk Tacyt przypisał pewnemu kaledońskiemu wodzowi stwierdzenie, że Rzymianie „grabić, mordować i porywać nazywają fałszywym mianem panowania, a skoro pustynię uczynią – pokoju”1. Słowa te pojawiają się w biografii sławiącej teścia Tacyta, Agrykolę, i poprzedzają dramatyczną relację z bitwy, w której odnosi on zwycięstwo nad kaledońskimi plemionami. Ani w tym, ani w innych dziełach autor nie prezentuje się raczej jako zażarty krytyk rzymskiego imperium, a ogólny ton literatury z okresu rzymskiego to apologia potęgi i sukcesu. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, gdyż w ludzkiej naturze leży chcieć myśleć o sobie dobrze.
Jak większość imperialnych mocarstw, Rzymianie uważali, że ich dominacja jest rzeczą ze wszech miar słuszną, zrządzeniem bogów i dobrodziejstwem dla świata. Cesarze szczycili się, że ich rządy przyniosły pokój prowincjom, z korzyścią dla wszystkich mieszkańców. Jednak podziwu godny sukces imperium rzymskiego był długotrwały; pax Romana panował na pokaźnych obszarach Europy Zachodniej, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej przez setki lat. Region ten był stabilny i najwyraźniej dostatni, bez większych śladów spustoszeń. Wydaje się, że pokój rzymski był prawdziwy, gdyż bunty i zamieszki na wielką skalę wybuchały bardzo rzadko. Nawet krytycy imperiów muszą pod tym względem oddać Rzymowi sprawiedliwość. Imperium rzymskie było niezwykłe wedle wszelkich norm, a to – obok fascynacji, jaką wciąż budzi, i roli, jaką odgrywa w obecnych debatach – sprawia, że tym ważniejsze jest zrozumienie, co naprawdę oznaczał pax Romana.
Nie bez znaczenia jest, czy był on wytworem wyłącznie brutalnej potęgi militarnej i ucisku czy subtelniejszych, bardziej podstępnych metod przymusu. Równie istotne jest wyrobienie sobie pojęcia o kosztach cesarskich rządów ponoszonych przez podległe ludy i o odczuciach, jakie budziła w nich przynależność do obcego imperium. Pokaźna część populacji żyła w cesarstwie rzymskim i już sam ten fakt jest dobrym powodem, by chcieć zrozumieć, co to oznaczało.
[. . .]

WSTĘP

CHWAŁA WIĘKSZA NIŻ WOJENNA


Im [Rzymianom] w przestrzeni i w czasie żadnej granicy nie kładę:
Bezkresne dałem panowanie.

Słowa Jowisza w Eneidzie Wergiliusza, lata dwudzieste I w. p.n.e.

PAX ROMANA


„Gdyby kto musiał wskazać w historii świata okres, w którym ludzkość cieszyła się największą szczęśliwością i dobrobytem, bez wahania wymieniłby okres od śmierci Domicjana do wstąpienia na tron Kommodusa [tzn. 96–180 n.e.]. Rozległym obszarem Cesarstwa Rzymskiego rządziła wówczas władza nieograniczona pod przewodem cnoty i rozumu”2.
Opinia Edwarda Gibbona na temat imperium rzymskiego u szczytu potęgi była nadzwyczaj przychylna, podkreślając wagę zasadniczego motywu jego dzieła śledzącego schyłek i upadek cesarstwa. Z perspektywy końca XVIII wieku nie był to pogląd zupełnie nieuzasadniony. Europa w czasach Gibbona poszatkowana była na mniejsze i większe państwa, nieustannie rywalizujące o władzę i często toczące między sobą wojny, podczas gdy – słusznie lub nie – Afryka Północna i Azja wydawały się prymitywne. Cały ten obszar zjednoczony pod egidą Rzymu przynależał do wyrafinowanej kultury grecko-rzymskiej. Była to monarchia, ledwo zamaskowana „ideą wolności”, ale przynosząca powszechne dobro, kiedy władca był człowiekiem przyzwoitym i kompetentnym. Pomniki jej świetności – świątynie, drogi, akwedukty, amfiteatry i łuki – przetrwały do czasów Gibbona. Większość istnieje do dziś, a stulecia wykopalisk znacząco pomnożyły ich liczbę i dostarczyły mnóstwa innych zabytków, wielkich i małych. Imperium prosperowało, gdyż panował w nim pokój; wojna została wygnana na granice, których strzegło wojsko. Był to pax Romana, czyli pokój rzymski, który umożliwił rozkwit znacznej części znanego świata.
Nawet dziś wielu ludzi pozostaje pod wrażeniem technicznych umiejętności Rzymian i pozornej nowoczesności ich świata. Ten obraz zaawansowania cywilizacyjnego współistnieje z obrazem dekadencji, ukrytego okrucieństwa masowego niewolnictwa i brutalnych walk gladiatorskich oraz nieobliczalnego i bardzo zindywidualizowanego okrucieństwa szalonych i złych cesarzy. Mimo to powszechne jest odczucie, że świat poza granicami Rzymu był smętny i ponury. Rzym był cywilizowanym światem o granicach wyznaczonych przez bariery takie jak wał Hadriana, kolejny wielki monument, który do dziś wije się przez wzgórza Nortumbrii jako pozostałość nieistniejącego już imperium.
W rzeczywistości wał Hadriana był wyjątkiem i takie liniowe granice zdarzały się rzadko. Kiedy Rzym upadł, Europa pogrążyła się w mrokach średniowiecza, umiejętność czytania i pisania oraz wiedza naukowa popadły w zapomnienie, a tam, gdzie niegdyś panował pokój, szalały wojny i wszelkiego rodzaju przemoc.
Pokój jest dziś zjawiskiem niemal równie rzadkim jak dla Gibbona i jego współczesnych i jeśli Rzymianie naprawdę utrzymali go przez długi czas na tak rozległym obszarze, zasługuje to na wyjaśnienie. Starożytni autorzy greccy i rzymscy powszechnie wychwalali pokój, zarazem jednak uważali za rzecz naturalną, że wojny są częste. Słowo pax zaczęło oznaczać coś bardzo zbliżonego do naszego „pokoju” w I wieku p.n.e. Opiewali go poeci, często przedstawiając jako najbardziej pożądany stan. Rzymscy cesarze szczycili się pielęgnowaniem go i niekiedy używali wyrażenia „pokój rzymski”, mówiąc o korzyściach, jakie dawało imperium. Mówili także sporo o chwale zwycięstw. Imperator, słowo, od którego pochodzi angielskie emperor, „cesarz”, oznaczało „zwycięskiego wodza”, a reputacja władcy doznawała uszczerbku, jeśli jego wojska ponosiły poważne klęski, bez względu na to, czy dowodził nimi osobiście.
Wojna odgrywała doniosłą rolę w dziejach Rzymu. Rzymianie toczyli wiele wojen, dzięki którym władali imperium rozciągającym się od Atlantyku po Eufrat i od Sahary po północną Brytanię. Sama jego wielkość pozostaje imponująca nawet dziś – żadne inne państwo nie kontrolowało nigdy wszystkich ziem wokół Morza Śródziemnego – było to zwłaszcza godne uwagi w epoce nieznającej współczesnych środków komunikacji i transportu. Jeszcze bardziej uderzająca jest jego długowieczność. Sycylia, pierwsza z rzymskich prowincji, pozostawała pod władzą Rzymu ponad osiemset lat. Brytania, jeden z ostatnich nabytków, była częścią imperium przez trzy i pół wieku. Cesarstwo wschodnie, które uważało się za rzymskie, przetrwało jeszcze dłużej i niektóre tamtejsze regiony pozostały „rzymskie” przez półtora tysiąclecia. Inne potęgi, na przykład imperia Aleksandra Wielkiego i Czyngis-chana, dokonały ekspansji szybciej niż Rzymianie, a kilka kontrolowało nawet większe terytorium – z grubsza ćwierć kuli ziemskiej w wypadku imperium brytyjskiego. Jednak żadne z nich nie przetrwało tak długo; jest też rzeczą sporną, czy którekolwiek miało tak wielki wpływ na późniejszą historię.
Rzymianie byli wojowniczy i agresywni, ale o tym nie trzeba chyba mówić, gdyż imperium nie da się stworzyć ani utrzymać bez przemocy. Dokładne liczby są nie do ustalenia, możemy jednak śmiało stwierdzić, że na przestrzeni wieków miliony zginęły w toku wojen toczonych przez Rzym, miliony trafiły do niewoli, a jeszcze więcej żyło pod rzymskimi rządami, czy im się to podobało czy nie. Rzymianie byli imperialistami – słowo to, tak samo jak „imperium”, wywodzi się od łacińskiego imperium, choć Rzymianie używali go w nieco odmiennym sensie. Takie stwierdzenie jest oczywiście zwykłym truizmem. Sukcesy Rzymian świadczą o tym, że byli oni biegli w sztuce wojennej i zręczni w podporządkowywaniu sobie innych. Inne imperia robiły w zasadzie to samo, żadne jednak nie dorównało Rzymowi talentem do wchłaniania ościennych ludów.
Kiedy cesarstwo w zachodniej części Morza Śródziemnego w końcu upadło, w żadnej z prowincji nie pojawił się choćby ślad ruchów niepodległościowych, co ostro kontrastuje z rozpadem dwudziestowiecznych imperialnych potęg po roku 1945. Gdy wokół nich system walił się w gruzy, mieszkańcy prowincji wciąż chcieli być Rzymianami. Trudno im było wyobrazić sobie świat bez Rzymu i najwyraźniej wizja ta nie wydawała się wcale kusząca.
Potęga Rzymu trwała tak długo, że wspomnienia czasów sprzed rzymskiej dominacji musiały być nikłe. Bunty były zaskakująco rzadkie i niemal zawsze wybuchały pokolenie lub dwa od podboju. W okresie największego rozkwitu imperium lwia część rzymskiej armii stacjonowała na jego obrzeżach, w strefach granicznych, limes – pewien grecki mówca z II wieku n.e. porównał żołnierzy do muru obronnego otaczającego imperium, jak gdyby całe stanowiło jedno miasto. Wojny wciąż trwały, ale toczyły się głównie na tych granicach. Prowincje wewnętrzne mieściły niewielkie garnizony, a wiele obszarów rzadko widywało sformowane oddziały rzymskich żołnierzy. Ogromne połacie imperium pozostawały całkowicie wolne od wojen przez sto albo i więcej lat z rzędu. Taki przynajmniej jest tradycyjny pogląd, który znajduje odzwierciedlenie w powszechnych wyobrażeniach na temat Rzymu. Opinia naukowa zmienia się znacznie częściej i każdy historyk czy archeolog zajmujący się tym okresem zakwestionowałby w sporej części powyższy zarys, niektórzy zaś odrzuciliby go zupełnie. Na razie powiedzmy po prostu, że prawda jest znacznie bardziej skomplikowana niż to skrótowe ujęcie. Nie ulega jednak wątpliwości, iż znaczne obszary imperium przez długie okresy nie były areną poważnych działań militarnych, a co dopiero otwartej wojny.
Należy pamiętać, jaką rzadkością było to w udokumentowanych dziejach, zwłaszcza na terenach kontrolowanych przez Rzym. W żadnym późniejszym okresie Europa Zachodnia, Afryka Północna czy też Bliski Wschód nie doświadczyły ani jednego stulecia, w którym nie doszłoby do jakiegoś poważnego konfliktu, a zwykle zdarzały się one znacznie częściej. Ci z nas, którzy żyją w świecie zachodnim w ostatnim półwieczu, są nazbyt skłonni traktować pokój jako rzecz oczywistą, uznając go za stan naturalny – jesteśmy zbyt zamożni, zbyt wykształceni, po prostu zbyt cywilizowani, by pozwolić, aby zniszczyła to wojna – a sprawy zagraniczne ogólnie, nie mówiąc już o decyzjach o zaangażowaniu militarnym, nie odgrywają niemal żadnej roli, jeśli chodzi o wyniki wyborów3.
W pewnym sensie być może nie różni się to zanadto od odczuć wielu mieszkańców imperium rzymskiego. Jeśli tak, to z początku było to niemal kwestią przypadku. Rzym nie podbił większej części znanego świata, by zaprowadzić złotą erę pokoju. Ekspansja wynikała z pragnienia korzyści i Rzymianie zupełnie otwarcie mówili o bogactwach i chwale, jakie niosło imperium. Mówili także dużo o pokoju jako najbardziej pożądanym stanie. Na początku I wieku n.e. poeta Owidiusz opisał pomnik pokoju – a konkretnie pokoju będącego dziełem cesarza Augusta. Wyraził nadzieję, że bogini Pax „subtelną obecnością” wypełni „świat cały”, gdzie „choć nie ma wrogów ani przyczyny do triumfu, ty masz wśród wodzów chwałę większą niż wojenna. Niech żołnierz oręż chwyta gwoli swej obrony […]. Niech świat blisko i z dala drży przed Eneadą; gdzie się go bać nie będą, niech tam pokochają”4.
Owidiusz był jednym z najmniej wojowniczych spośród rzymskich poetów, a jednak nawet dla niego pokój jest owocem zwycięstwa, w którym wrogowie zostali albo pokonani, albo skłonieni do zaakceptowania rzymskiej dominacji i „pokochania” Rzymu. Nie jest to pokój między równymi partnerami, szanującymi siebie na wzajem. Nieco wcześniej poeta Wergiliusz mówił swoim rodakom: „Ty, Rzymianinie, pamiętaj: masz władnie rządzić ludami. Te są twoje kunszty: Masz pokojowi nadać prawo, szczędzić poddanych, wojną poskramiać zuchwałych”5. Ten sam rdzeń co pax miało łacińskie słowo pacare, „zaprowadzać spokój, podbić”, używane często na określenie agresywnej wojny przeciwko obcemu ludowi. Pax Romana był rezultatem rzymskich zwycięstw i podbojów. Wojny toczono, ponieważ przynosiły korzyść Rzymowi oraz – tak przynajmniej widzieli to Rzymianie – wymagało tego ich własne bezpieczeństwo, i dopiero później, gdy dominacja stała się faktem, pojawiło się poczucie, że istnieje obowiązek dobrego rządzenia podbitymi, zapewnienia prowincjom pokoju i bezpieczeństwa. Nie kłóciło się to z jawnym pragnieniem czerpania korzyści z dominacji, ale uzupełniało je. Pokój sprzyjał dobrobytowi, co oznaczało, że wyższe mogły być dochody z podatków oraz innych źródeł.
Rzym opanował większą część trzech znanych sobie kontynentów: Europy, Afryki i Azji. Jowisz u Wergiliusza obiecał Rzymianom imperium sine fine – imperium lub władzę bez końca i granic. Podbici otrzymywali „pokój rzymski”, czy im się to podobało czy nie, a dokonywano tego groźbą lub użyciem siły militarnej, którą posługiwano się bezwzględnie i brutalnie – jak ujął to Tacyt, pokojem nazywano pustkowie. Rzymianie byli w pełni świadomi, że inni mogą nie życzyć sobie ich władzy, ale nie oznaczało to, by kiedykolwiek poważnie wątpili w słuszność jej rozszerzania.

 
Wesprzyj nas