Nicholas Reynolds w książce „Towarzysz Hemingway. Pisarz, żeglarz, żołnierz, szpieg” odsłania tajemną stronę biografii pisarza i noblisty.
Nicholas Reynolds przedstawia szokujące, nieznane fakty z życia Ernesta Hemingwaya, Laureata Literackiej Nagrody Nobla, który szpiegował dla Amerykanów i Sowietów w przededniu i podczas II wojny światowej.
Wielki pisarz i interesujący człowiek. Żołnierz w I wojnie światowej. Żeglarz, który w barach Hawany tłumił drinkami depresję, a gdy już przytłumił dostatecznie, szedł do portu, aby odcumować łódź i wypłynąć na morze. Tyle wiedzieliśmy, ale że był szpiegiem? I że szpiegował zarówno dla Amerykanów, jak i dla Rosjan?
Jak to się stało, że został sympatykiem rewolucyjnej lewicy? Do czego doprowadziły jego spotkania z chińskim premierem? Kiedy podjął współpracę z wywiadem sowieckim i został agentem „Argo”?
Nicholas Reynolds – historyk z wykształcenia, zamiłowania i zawodu, a także były pułkownik U.S. Marines. W 2010 pracował w Muzeum CIA, gdzie odkrył wskazówki świadczące o tym, że szpiegowska działalność noblisty Ernesta Hemingwaya była dużo bardziej skomplikowana i bogata, niż się wszystkim dotqd wydawało. Po kilku latach kwerend w archiwach Reynolds jako pierwszy wydobywa na światło dzienne sekretne życie Hemingwaya: jego współpracę z NKWD, FBI, Departamentem Stanu, Biurem Marynarki Wojennej i Office of Strategie Services (prekursor CIA). Reynolds wnikliwie analizuje udział Hemingwaya w II wojnie światowej oraz historię zwerbowania go przez Amerykanów i Sowietów, którzy cenili pisarza za umiejętności dziennikarskie i dostęp do cennych źródeł.
Towarzysz Hemingway. Pisarz, żeglarz, żołnierz, szpieg
Przekład: Zbigniew Kościuk
Wydawnictwo Bellona
Premiera: 15 marca 2018
Magazyn Dobre Książki objął publikację patronatem medialnym
Towarzysz Hemingway
WPROWADZENIE
W 2010 roku pracowałem jako historyk w „Najlepszym muzeum, którego nie widziałeś” (czyli w muzeum CIA), przemierzając codziennie kręte korytarze gmachu z czasów Eisenhowera stojącego na uboczu strzeżonego kampusu w północnej Wirginii. Przygotowywaliśmy nową wystawę poświęconą Biuru Służb Strategicznych (OSS), pierwszej amerykańskiej agencji wywiadowczej, założonej w 1942 roku. Zlecono mi odszukanie wszystkiego, co się da, na temat tej eksperymentalnej organizacji, a to obejmowało oczywiście zbadanie harmonogramów i terminarzy firmowych.
OSS, powołane w pośpiechu do walki z państwami osi, było dziwnym tworem – grupą mężczyzn i kobiet należących do wyższej warstwy amerykańskiego społeczeństwa ze Wschodniego Wybrzeża, która jak magnes przyciągała niezwykle utalentowanych i twórczych przedstawicieli wszystkich zawodów, od prawników z Wall Street i filmowców z Hollywood po niebieskie ptaki i najemników, czy nawet przyszłą ekspertkę kulinarną Julię Child. W OSS mogli niemal dosłownie planować własne przygody, a w końcu nie wszyscy czuliby się dobrze w szeregach regularnej armii czy marynarki wojennej, w których panowała mniej tolerancyjna atmosfera.
Pewnego dnia, szperając w archiwach, mimochodem połączyłem pewne fakty i wypłynąłem na niezbadane wody. Kiedyś czytałem o tym, jak to w sierpniu 1944 roku Ernest Hemingway i pułkownik David K.E. Bruce z OSS „odbili” bar w paryskim Ritzu. Teraz zacząłem się zastanawiać, czy w tamtej historii nie kryło się coś więcej. OSS nie byłoby niewłaściwym miejscem dla Hemingwaya. Uwielbiał tajemnice i przewagę, którą mu dawały. Łaknął działania, ale nie nadawał się do typowej służby wojskowej. Łatwo przekraczał granice między państwami i warstwami społecznymi. Pomyślałem wtedy, że miał wiele wspólnego z ludźmi wywiadu, poznanymi przeze mnie osobiście lub znanymi mi z lektury. Czy mógłby zatem być jakiegoś rodzaju szpiegiem pracującym dla OSS? Jaka była pełna historia Hemingwaya i jego działalności wywiadowczej w okresie drugiej wojny światowej?
Zacząłem sprawdzać każde źródło, które zdołałem znaleźć. Spis materiałów CIA wskazał mi odtajnione akta OSS w Narodowym Archiwum w College Park, w stanie Maryland, poza granicami Waszyngtonu w Dystrykcie Kolumbii. Żaden z pracowników archiwum nie mógł jej odnaleźć, co początkowo jedynie pogłębiało atmosferę tajemnicy i prowadziło do wielu frustrujących godzin poświęconych na szukanie pomocy w starych segregatorach na zapleczu. Odnalazłem nawet kilka dokumentów w formie fiszek katalogowych, o których nikt inny nie miał pojęcia. W końcu zaprzyjaźniony badacz Hemingwaya udostępnił mi kopię teczki OSS, do której dotarł w 1983 roku. W trakcie poszukiwań natrafiłem na inne kuszące ślady niegdyś utajnionych teczek OSS, FBI i Departamentu Stanu.
Po kilku miesiącach pracy zaczął mi się rysować wizerunek Hemingwaya znacznie odbiegający od tego, który znałem. Począwszy od 1937 roku, przed i podczas drugiej wojny światowej, pisarz próbował swych sił – niemal obsesyjnie, jak mi się zdaje – w różnych rodzajach szpiegostwa i walki na dwóch kontynentach. Jego przystanki na tym szlaku były różne, często egzotyczne: pola bitewne w Hiszpanii, zaułki Hawany czy dżonka na Rzece Północnej w Chinach. Ciągnęło go do mężczyzn i kobiet działających w cieniu i o własnych siłach. W pewnym momencie jego trzecia żona, Martha, zaczęła potajemnie zabiegać, by OSS wciągnęło pisarza na listę płac. Zastępcy dyrektora i szefowie wydziałów rozważyli jej prośbę, oceniając potencjał Hemingwaya w szczerych uwagach skreślonych na marginesie korespondencji.
Wtedy dowiedziałem się czegoś, co mnie zdumiało: że nawiązał współpracę z organizacją wywiadowczą niepasującą do tradycyjnej narracji o jego życiu. Okazało się nią sowieckie NKWD – Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych, poprzednik lepiej znanego KGB – który w czasach zimnej wojny, wbrew swojej nazwie, działał również poza granicami własnego kraju. Na związki pisarza z NKWD natknąłem się, gdy sprawdzałem, czy w swoich badaniach uwzględniłem wszystko, co trzeba, i zaglądałem w nietypowe miejsca, szukając powiązań Hemingwaya z wywiadem. Tamtego brzemiennego w skutki dnia sięgnąłem na półkę po wydaną w 2009 roku książkę, której współautorem był dawny oficer KGB, Aleksander Wasiljew. W jednym z podrozdziałów przytoczono słowo w słowo fragment sowieckiej teczki Ernesta Hemingwaya, którą Wasiljew przeszmuglował z Rosji. Jego dowody były mocne. Notatki o związkach pisarza z NKWD wskazywały, że radziecki agent zwerbował Hemingwaya „dla potrzeb naszej pracy ideologicznej” około grudnia 1940 roku, czyli w czasie, gdy Stalin rządził Związkiem Radzieckim żelazną ręką i był sprzymierzony z Hitlerem na mocy paktu Ribbentrop–Mołotow, nie wspominając o krwawych czystkach rozpoczętych w 1934 roku i trwających wówczas w najlepsze.
Całe życie podziwiałem Hemingwaya, kiedy więc przeczytałem, że powiązał się z NKWD, poczułem się tak, jakby ktoś walnął mnie łokciem w brzuch. Jak to możliwe? Zawsze miał wielu przyjaciół o lewicowych poglądach, ale nigdy nie popierał komunizmu (ani żadnej innej ideologii). Postacie z jego powieści ucieleśniały tak wiele amerykańskich wartości, które wciąż pielęgnowaliśmy: prawdę, dzielność, niezależność, wytrwałość w obliczu przeciwieństw, stawanie w obronie słabszych. Jego głos był bez reszty amerykański – i rewolucyjny. Kilka tygodni przed podjęciem współpracy z NKWD, pod koniec 1940 roku, Hemingway wydał jedną z najwybitniejszych politycznych powieści stulecia, Komu bije dzwon. Dlaczego taki człowiek miałby się sprzymierzyć z pachołkami Stalina? I to potajemnie, ukrywając prawdę przed przyjaciółmi, rodziną i czytelnikami? W końcu jego największe dzieła bazowały na dzieleniu się własnymi życiowymi doświadczeniami, a nie ich ukrywaniu.
Połknąłem haczyk. Po ukończeniu pracy przy wystawie poświęconej OSS zacząłem poszukiwać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Może popełniono jakiś błąd w przekładzie lub transkrypcji? A jeśli nie, to jak mogło do tego dojść? Jak ten werbunek mieści się w szerszym obrazie? I co oznacza dla dziedzictwa pozostawionego przez Hemingwaya?
Główne postacie dramatu już nie żyły. Sowiecki agent, który zwerbował Hemingwaya, zmarł w Greenwich Village w Święto Dziękczynienia 1943 roku (jak wielu jego kapitalistycznych wrogów, na zawał serca po obfitym posiłku). Hemingway popełnił samobójstwo w roku 1961. Odeszli niemal wszyscy jego powiernicy. Stwierdziłem, że w większości będę musiał polegać na źródłach pisanych, takich jak akta sowieckie, oficjalnie nigdy nieodtajnione, prywatne notatki i listy przeznaczone tylko dla jednej pary oczu. Miałem nadzieję, że zdołam znaleźć dość informacji w archiwach i bibliotekach, by zrozumieć, co właściwie zaszło.
I tak zacząłem wysiadywać całymi dniami w czytelniach całego kraju od San Diego po Seattle, od Waszyngtonu po Boston, szukając tropów. Na początku zagłębiłem się w korespondencję Hemingwaya przechowywaną w Bibliotece Prezydenckiej Johna F. Kennedy’ego. Przeglądałem jego listy, siedząc w sali, której okna wychodziły na chłodne wody Zatoki Massachusetts, lecz urządzonej jako jego salon na tropikalnej Kubie, włącznie ze skórami zwierząt i stolikiem przy sofie, na którym stało coś, co wyglądało jak prawdziwy dzbanek z daiquiri, dopóki nie spróbowałeś nalać sobie drinka.
Przez całe życie, jeszcze nim podjąłem pracę w CIA, chciałem odsłaniać zakulisowe sprawy. Poszukiwania zawsze mnie pociągały. Uważałem za naturalne, że jedna wizyta w archiwum prowadzi do następnej. Kolejna mało znana książka o wojnie domowej w Hiszpanii, drugiej wojnie światowej czy czasach zimnej wojny prowokowała do szukania następnej. I tak przez blisko trzy kolejne lata wypełniałem kontury nowego portretu Hemingwaya, korzystając z nietypowych źródeł, do których zaliczały się przechowywane w Amerykańskich Archiwach Krajowych prywatne zapiski generała NKWD, notatka oficera prowadzącego FBI w innym archiwum w Waszyngtonie czy zapiski z rozmów pisarza z jego prawnikiem, które na pierwszy rzut oka dotyczyły prawa autorskiego. Zaskakująco pouczająca, po umieszczeniu we właściwym kontekście, okazała się mało znana grupa listów Hemingwaya, które przeczytałem pod srogim spojrzeniem Johna Fostera Dullesa w bibliotece Uniwersytetu Princeton.
W końcu doszedłem do wniosku, że flirt Hemingwaya z NKWD i wyjaśniające go postawy polityczne pisarza odegrały ważną rolę w jego życiu i twórczości, choć do dziś były zwykle pomijane. Związki z NKWD wywarły wpływ na wiele decyzji, które podjął w ciągu ostatnich piętnastu lat życia: na to, gdzie zamieszkał, co pisał i jak postępował. Ten łańcuch zdarzeń odegrał nawet pewną rolę w samobójstwie popełnionym przez niego w 1961 roku. Znaczna część dramatu rozgrywała się w jego głowie, wyolbrzymiona do nienaturalnych rozmiarów. Kolejne rozdziały zimnej wojny – czerwona panika, kubańska rewolucja i nieudana operacja w Zatoce Świń dwa miesiące przed śmiercią Hemingwaya – pogorszyły jego nastrój. Hemingway nie rozumiał polityki i intryg tak dobrze, jak mu się zdawało, i przez długi czas przeceniał swoją zdolność kontrolowania siebie i innych, ba, nawet wpływania na bieg historii. Kiedy w końcu zrozumiał własne ograniczenia, doszedł do tragicznego wniosku, że jedynym sposobem odzyskania kontroli jest popełnienie samobójstwa.
To jest historia, którą opowiem w mojej książce.
Nicholas Reynolds
Waszyngton, Dystrykt Kolumbii
PRZEBUDZENIE
Gdy morze przenicowało ląd
Hemingway nie pojechał tam po to, żeby patrzeć. Czwartego września 1935 roku popłynął swą nową łodzią motorową, „Pilar”, do Upper Keys, siedemdziesiąt pięć mil na północny wschód od Key West, by dołączyć do operacji ratunkowej. Zdecydowany zrobić wszystko, aby pomóc ocalałym z jednego z największych huraganów w historii Ameryki, załadował „Pilar” prowiantem, wodą i sprzętem mogącym uczynić koczowanie pod gołym niebem nieco znośniejszym. Niestety, tych, którym można było pomóc, została ledwie garstka. Hemingway nie oglądał takich scen od czasu, gdy walczył na froncie włoskim podczas pierwszej wojny światowej. W Święto Pracy nawałnica runęła na wąskie, płaskie wysepki i spustoszyła je niczym całodniowy ostrzał artyleryjski. Wiele największych drzew, jamajskich dereni i mahoniowców, zostało wyrwanych z korzeniami i rzuconych na ziemię. Stała jeszcze tylko garstka murowanych domów, reszta zamieniła się w sterty drewna. Nieopodal małego urzędu pocztowego na Islamoradzie huragan wyrzucił z torów pociąg wysłany w celu ewakuacji robotników zmianowych, ustawiając wagony pod dziwacznymi kątami. Najgorsze było odnajdywanie zwłok wzdętych w temperaturze dwudziestu siedmiu stopni Celsjusza, utrzymującej się u schyłku tego lata. Wiele z nich unosiło się w wodzie wciąż mętnej po uderzeniu sztormowej fali sięgającej czterech i pół metra. Trudno było przeoczyć grupę martwych przy drewnianym nabrzeżu, gdzie za życia przywiązali się do pali, aby nie porwała ich woda. Zwłoki dwóch kobiet uwięzły w konarach mangrowca, który oparł się wysokiej fali i wiatrowi. Czy ofiary próbowały ratować się wspinaczką, czy to fale cisnęły je w ich makabryczne gniazdo? Teraz nie miało to już znaczenia. Jedynym sposobem, w jaki wielki pisarz mógł pomóc ofiarom, było napisanie o nich, opowiedzenie światu o tym, co się stało, i wskazanie odpowiedzialnych za tę tragedię. Postanowił dać świadectwo w sposób, który zmienił jego życie.
W 1935 roku, gdy nadciągnął wielki huragan, Hemingway był u szczytu pisarskiej kariery. Ten ambitny młody człowiek z Oak Park w stanie Illinois, urodzony w przededniu nowego wieku, zapoczątkował rewolucję w literaturze, będąc jeszcze przed trzydziestką. Jego dwie bestsellerowe powieści, Słońce też wschodzi i Pożegnanie z bronią, są świadectwem tego, jak wiele przeżył w niespełna trzech pierwszych dekadach życia: w wieku dziewiętnastu lat został rannym weteranem, a następnie korespondentem zagranicznym „Toronto Daily Star” i członkiem paryskiej odnogi „straconego pokolenia”, grupy legendarnie uzdolnionych pisarzy.
Uzasadnienie literackiej Nagrody Nobla, którą później otrzymał, odwołuje się do siły oddziaływania twórczości Hemingwaya: jego pisarstwo w sposób „uczciwy i nieugięty” ukazywało „twarde oblicze wieku”, cechując się charakterystycznym połączeniem precyzji i prostoty. Gdy pisał, był ucieleśnieniem zwięzłości – snuł pasjonujące opowieści oszczędną prozą przemawiającą do wyobraźni milionów czytelników. Centralnym tematem jego utworów była osobista odwaga: okazywał „naturalny podziw każdemu, kto toczył sprawiedliwy bój w świecie […] pozostającym w cieniu przemocy i śmierci”. Odniósł tak wielki sukces, że był na dobrej drodze, aby stać się wzorcem dla każdego amerykańskiego pisarza i przykładem do naśladowania dla niemałej liczby tych, którzy uważali się za indywidualistów. Czytali Hemingwaya, cytowali jego słowa, naśladowali jego zachowanie, szukali rady. Chociaż jego głos był typowo amerykański, uznawano go za jednego z czołowych pisarzy świata. Miał nieliczną grupkę rywali. Jego sława sięgnęła nawet Związku Radzieckiego, gdzie literatura oznaczała służenie polityce. Pisarze sowieccy stopniowo tracili wolność mówienia prawdy o świecie, jaki widzieli, zmuszani zamiast tego do obsługi zapotrzebowań rządu. Nie sprawiało to większej różnicy zasadniczo apolitycznemu Hemingwayowi, ale cieszył go fakt, że coraz więcej i więcej obywateli sowieckich czyta jego książki.
Dziewiętnastego sierpnia 1935 roku, czyli w czasie, gdy pod wpływem amerykańskich krytyków Hemingway coraz bardziej czuł się niedoceniony we własnym kraju, pisarz dostał z Moskwy paczkę zawierającą zbiór jego opowiadań przełożonych na rosyjski. Przesyłkę nadał liczący się młody tłumacz i ważna postać sowieckiego świata literackiego, Iwan Kaszkin, który uczynił więcej od innych dla promowania twórczości Hemingwaya w ZSRR, początkowo wśród kolegów pisarzy, a później szerszego grona czytelników, wśród nich kilku członków rządzącej elity. Hemingwaya uradował widok radzieckiego wydania jego opowiadań i będąc „spragniony współczucia i empatii”, skwapliwie przeczytał dołączony esej Kaszkina napisany na cześć amerykańskiego pisarza. W liście włożonym do paczki (zaadresowanym do „Szanownego Pana”, „Pana Hemingwaya” lub może „Drogiego Towarzysza”) Kaszkin pisał, z jaką radością, niemal bezkrytycznie, czytelnicy sowieccy powitali książki Hemingwaya:
„W naszym kraju nie ma jałowego gapienia się na Pańskie błyskotliwe i fantastyczne osiągnięcia, nie ma radowania się z Pańskich ograniczeń”.
Pisarz niezwłocznie odpisał Kaszkinowi, jaką „przyjemnością [jest] mieć kogoś, kto wie, o czym piszesz” – co wśród nowojorskich krytyków stanowiło rzadkość. Był to pierwszy z wielu długich, zaskakująco szczerych listów do człowieka, którego długo cenił jako krytyka i tłumacza. Hemingway chciał jednak jasno wyłożyć Kaszkinowi, że choć jest szczęśliwy z posiadania sowieckich czytelników, nie zamierza zostać komunistą – ani nawet sympatykiem komunizmu. Odnoszący sukcesy młody autor chciał zachować niezależność pomimo nacisków, by przeszedł na lewą stronę. Pisał Kaszkinowi, że jego przyjaciele i krytycy straszyli go, iż skończy samotnie, jeśli nie będzie pisać jak marksista. Nie dbał o to. „Pisarz”, ciągnął, „przypomina Cygana”, który „nie jest winien posłuszeństwa żadnemu rządowi” i „nigdy nie będzie lubić rządu, pod którym przyjdzie mu żyć”. Przy tym lepiej, aby rząd był mały, gdyż duży rząd centralny jest z konieczności „niesprawiedliwy”.
Niezależnie od tego, co utrzymywał, czytelnicy o lewicowych poglądach zaczęli dostrzegać u niego nikłe zalążki świadomości klasowej, gdy pisał o nieudolności amerykańskich polityków lub o tym, jak bogaci w Ameryce ignorują ciężką dolę ubogich. Niektórzy krytycy zwrócili uwagę na jego opowiadanie One Trip Across (Przeprawa) o przewoźniku pchniętym na drogę przestępstwa przez kryzys gospodarczy. Inni, o dziwo, powoływali się na uwagi, które poczynił na temat warunków panujących w Ameryce na kartach książki Zielone wzgórza Afryki, w zasadzie podróżniczej, opowiadającej o bogatym mężczyźnie polującym dla sportu na grubą zwierzynę.
Utwory, które Hemingway napisze dla „New Masses”, zaskoczą sporą grupę lewicujących Amerykanów i zwrócą na niego uwagę Sowietów. Ten marksistowski przegląd literacki, wydawany przez amerykańskich lewicowców i komunistów, niewiele dzieliło od uznania go za oficjalny organ Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych (CPUSA). Kiedy w 1926 roku ukazał się pierwszy numer tego przeglądu, „Time” porównał pismo do „okopconej łodzi, niezgrabnej, lecz mocnej, z czerwonymi bohomazami na dziobie i takimiż plamami widniejącymi tu i tam na cokolwiek rozkojarzonym napędzie”.
Tą książkę z całą pewnością chciałbym przeczytać.