O szopkach krakowskich nie wystarczy czytać, trzeba też je widzieć, zważywszy, że każda z nich jest inna – wyjaśniała mi trzy lata temu w małej kafejce przy ulicy Wiślnej w Krakowie Anna Szałapak. Bo rozmawiałyśmy akurat o jej doktoracie poświęconym krakowskiej szopce. Doktoracie liczącym ponad pół tysiąca stron, z których wiele zajmowały kolorowe fotografie szopek.
Kończył się listopad. Na Rynek przywieziono właśnie choinki, zaczęto je ustawiać i oplatać sznurami lampek. Anna Szałapak zachęcała mnie żebym przyjechała do Grodu Kraka na zbliżający się kolejny konkurs na szopkę krakowską. Niech pani pamięta, pierwszy czwartek grudnia – powtarzała. Ale tamtego czwartku musiałam być w Wielkopolsce. Obejrzałam natomiast ekspozycję szopek krakowskich w Muzeum Etnograficznym i zakupiłam tam jej pracę doktorską. Dużą, ciężką, ale niezwykle interesującą. Do tego ładnie wydaną. Nazwałam ją w skrócie Księgą Szopek, bo jej właściwy tytuł składa się aż z dziesięciu członów: „Szopka krakowska jako zjawisko folkloru krakowskiego na tle szopki europejskiej”.
Pani doktor Szałapak wyznała mi na początku rozmowy, że choć przyszła na świat i wzrastała w Krowodrzy, czyli tej dzielnicy Krakowa, która uchodzi za zagłębie szopkarskie, nigdy, nawet w dzieciństwie nie skonstruowała ani jednej szopki. Śpiew był tym, co chciałam robić w życiu najbardziej i to on najlepiej mnie wyraża – mówiła. – Zawsze wiedziałam jednak, że chcę zajmować się również innymi rzeczami, nie mniej fascynującymi. Dlatego m.in. skończyłam studia etnograficzne, które szalenie mnie ciekawiły, a wkrótce potem rozpoczęłam pracę w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa w Dziale Folkloru i Tradycji Krakowa, gdzie zajęłam się szopką krakowską. Lubiła też mawiać, że szopka krakowska i „Piwnica pod Baranami” mają wiele wspólnego. Bo zarówno szopka, jak i Piwnica są swoistymi teatrami, kabaretami. Tyle, że szopka to teatr, a po trosze i kabaret, w miniaturze – tłumaczyła.
Z dziejów krakowskiej szopki
Na przełomie XVIII i XIX stulecia narodził się wśród polskich kolędników zwyczaj obnoszenia szopek. Na jego gruncie rozkwitła później tradycja szopki krakowskiej. Czym szopka krakowska wyróżnia się na tle wszystkich pozostałych np. betlejemskiej czy słynnej neapolitańskiej? Po pierwsze jest smukła, po drugie posiada wieże, jest wielopoziomowa, barwna, bogato zdobiona i co bardzo istotne – nawiązuje do architektury Krakowa. W pierwszej połowie XIX wieku stanowiła swoisty przenośny teatrzyk, w którym przy pomocy kukiełek inscenizowano przedstawienia nawiązujące do historii Bożego Narodzenia. Na górnych piętrach szopki umieszczano statyczne figurki Świętej Rodziny, dolna zaś była małą sceną, na której opowieści o narodzeniu Chrystusa łączono z motywami świeckimi w stylu obyczajowo-satyrycznym. Owa funkcja teatrzyku i elementy teatralne jej konstrukcji występowały w całej Polsce, ale najciekawiej rozwinęły się w Krakowie.
funkcja teatrzyku i elementy teatralne konstrukcji szopki występowały w całej Polsce, ale najciekawiej rozwinęły się w Krakowie
Do niektórych inscenizacji tworzono specjalne scenariusze, bardzo ciekawe i piękne. Tekstem szopki krakowskiej pierwszy zainteresował się i spisał go około 1848 roku Karol Estreicher (starszy). Ewangeliczną opowieść o narodzinach Chrystusa wzbogacano często o wątki nawiązujące do ówczesnych wydarzeń. Jednak w szopkach wystawiano również proste, improwizowane przedstawienia lub ograniczano się do śpiewu kolęd. Złoty wiek krakowskiej szopki trwał do 1914 roku, kult tradycji przyćmiły nie tylko okoliczności wojny, ale także nowoczesne rozrywki, jak choćby kino, które zaabsorbowały mieszkańców Krakowa do tego stopnia, że piękny, miejscowy, świąteczny zwyczaj poszedł w zapomnienie. A na przełomie lat 20. i 30. wybuchł światowy kryzys gospodarczy, który o mały włos nie okazał się dla szopki krakowskiej przysłowiowym gwoździem do trumny.
Narodziny konkursu
Do śmiertelnego przekłucia owym symbolicznym gwoździem krakowskiej tradycji szopkarskiej nie dopuścił jednak Jerzy Dobrzycki, wielki miłośnik Krakowa i krakowskiego dziedzictwa, późniejszy dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. W 1937 roku zorganizował on u stóp pomnika Mickiewicza na Rynku pierwszy konkurs na najpiękniejszą szopkę krakowską. Rok później odbyła się druga jego edycja. W grudniu 1939 roku trwała już wojna, więc o konkursach nie było mowy. Szczęśliwie już w grudniu 1945 roku, mimo tego, że pomnik Mickiewicza został zburzony przez Niemców, szopkarze pojawili się na krakowskim Rynku na nowo. Spontanicznie. I odtąd konkurs na najpiękniejszą szopkę krakowską odbywa się do dziś. Co prawda, w dobie stalinizmu, znów pojawiły się pewne problemy, ale wkrótce okazały się ledwie tymczasowe. Choć ówczesne władze nie zabroniły kultywowania tradycji szopkarskiej twierdząc, iż szopka krakowska jest wyrazem świeckiej, ludowej tradycji, to absolutnie nie pozwalały na wiązanie jej z Bożym Narodzeniem. Zakazały umieszczać figurki Dzieciątka, Maryi, św. Józefa i wszystkich tych elementów, które wiązały się z przyjściem na świat Chrystusa. I tak np. postacią wiodącą w jednej z szopek stał się Czerwony Kapturek – opowiadała mi Anna Szałapak. – Pojawiały się nawet szopki, których motywem przewodnim był Plan Sześcioletni – dodała. Stosunkowo szybko jednak te absurdalne zwyczaje zanikły i szopki na powrót stały się scenerią narodzin Jezusa.
Cech szopkarzy
W niezwykłej pracy doktorskiej Białego Anioła z „Piwnicy pod Baranami” znajdziemy też nieco informacji o samych szopkarzach. Okazuje się, że pierwszymi z nich byli murarze i ich pomocnicy z krakowskich przedmieść. Kiedy zaczynała się zima i nie mogli prowadzić robót budowlanych, wpadli na pomysł, by zarabiać budując szopki. Powstał nawet wtedy nieformalny cech szopkarzy. Najbardziej znanym twórcą był Michał Ezenekier z Krowodrzy. Stworzył tzw. „szopkę matkę”, która wyznaczyła kanon innym szopkarzom, można ją do dziś oglądać w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Michał Ezenekier budował szopki, a jego syn Leon rzeźbił do nich figurki.
Tamtego popołudnia, Biały Anioł podzielił się także ze mną wieściami o przygotowywanej płycie. Miała się ukazać w lutym, premiera planowana była w Dniu Kota. Bo i sama płyta miała być bardzo kocia. Mam tyle projektów i pomysłów, że życia mi nie wystarczy na ich realizację – powiedziała na koniec artystka. A ja pomyślałam, że tak po prostu zwykły mawiać osoby bardzo kochające życie i czerpiące z niego garściami. Wychodziłam z kafejki pewna, że jeszcze przez długie lata będę śledzić i opisywać jej karierę. Choć słowo kariera, w odniesieniu do Anny Szałapak, brzmi zbyt pretensjonalnie. Niestety nic innego w tym momencie nie przychodzi mi do głowy. Odkąd mam Księgę Szopek w domu, sięgam po nią u progu grudnia i przeglądam godzinami. Bo w tej księdze można zatopić się dokładnie tak samo, jak w śpiewie Białego Anioła sączącym się z płyty. ■Aleksandra Polewska
Szopka krakowska jako zjawisko folkloru krakowskiego na tle szopki europejskiej. Studium historyczno-etnograficzne
seria: „Biblioteka Krzysztoforska″
Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, Kraków 2012