W książce „Cmentarz Symboliczny pod Osterwą. Duchy miejsca” Hubert Jarzębowski opisał miejsce stworzone dla upamiętnienia ludzi, którzy zginęli w górach. Historia XX wieku, niezwykłe życiorysy i dzieje ratownictwa górskiego przeplatają się w niej z refleksjami o ludzkim podejściu do własnej śmiertelności.


Cmentarz Symboliczny pod OsterwąPublikacja Huberta Jarzębowskiego znacząco wykracza poza rys historyczny i biograficzny w zakresie dziejów tatrzańskiego symbolicznego cmentarza stworzonego przed II Wojną Światową przez małżeństwo Štáflów i omówienie upamiętnionych na nim postaci, a są to „ludzie, którzy zginęli w Tatrach, oraz osoby szczególnie zasłużone dla tatrzańskiej turystyki, wspinaczki czy też ratownictwa, które zginęły w innych pasmach górskich świata”. Tych informacji w publikacji oczywiście zabraknąć nie mogło, jest ona jednak także próbą uchwycenia ulotnego ducha tego miejsca i zarazem refleksją na temat ludzkiego podejścia do własnej śmiertelności. Jarzębowski porusza także kwestię pamięci kulturowej i znaczenia poszczególnych miejsc zapisanych na jej mapie.

Świadectwo ludzkich losów, jakim jest Cmentarz Symboliczny pod Osterwą, pozwala zadumać się nad kształtem życia jakie chciałoby się wieść, bo chociaż upamiętnia tych, którym nie udało się szczęśliwie powrócić z gór do domu, to jednak ich udziałem, w większości, było życie w zgodzie z własnymi pragnieniami, pełne pasji, aktywne do ostatnich chwil. Hubert Jarzębowski pisząc o upamiętnionych pod zachodnią ścianą Osterwy w Dolinie Mięguszowieckiej, w pobliżu Popradzkiego Stawu, wspomina ich dokonania, wkład jaki wnieśli w szeroko pojmowaną kulturę gór. Poświęca też miejsce na omówienie zorganizowanego ratownictwa górskiego po polskiej i słowackiej stronie Tatr, bowiem na tatrzańskim cmentarzu symbolicznym nie brak tablic poświęconych tym, którzy zginęli idąc innym na ratunek.

Punktem wyjścia dla opowieści jest rozważanie nad naturą genius loci, ducha sprawiającego, że jakieś miejsce zyskuje swój niepowtarzalny charakter.

Punktem wyjścia dla wszystkich tych opowieści połączonej formą pracy naukowej – „odnaukowionej” – jak na początku zaznacza autor, jest rozważanie nad naturą genius loci, ducha sprawiającego, że jakieś miejsce zyskuje swój niepowtarzalny charakter. Przybliżając losy pomysłodawcy cmentarza Otakara Štáfla, artysty i taternika oraz jego żony Vlasty, pisarki i jednej z najlepiej wspinających się kobiet owych czasów, pozwala czytelnikowi prześledzić w jaki sposób ludzka siła woli i niezłomność starań pozwalają wyzwolić owego ducha, przekształcić zwykłą przestrzeń w miejsce o wyjątkowej wadze i niepowtarzalnej atmosferze, niezmiernie ważne nie tylko dla środowiska, którego dotyczy, ale też dla wszystkich ludzi pragnących poznać zatrzymany dla potomnych fragment historii. Agnieszka Kantaruk

Hubert Jarzębowski, Cmentarz Symboliczny pod Osterwą. Duchy miejsca, Wydawnictwo Stapis, Premiera: 13 października 2016
 

Cmentarz Symboliczny pod Osterwą

Hubert Jarzębowski
Cmentarz Symboliczny pod Osterwą. Duchy miejsca
Wydawnictwo Stapis
Premiera: 13 października 2016
 

WSTĘP – ROZMOWY DUCHÓW

If you have ghosts then you have everything
Roky Erickson

Genius loci w mitologii rzymskiej trzymał pieczę nad danym miejscem lub władał nim. Własne duchy opiekuńcze miały źródła, gaje, rozstaje dróg, pagórki czy domostwa. W wyobraźni dawnych Słowian wiele miejsc miało swoją duchową naturę, przybierającą niekiedy materialne kształty duchów, demonów lub upiorów przychylnych ludziom, bądź złośliwych. Gatunek genius loci żyje do dziś i ma się dobrze. Dalekimi górami Syberii, niedaleko Jeziora Bajkał, wciąż władają Sajańskie Siostry, pomagające zagubionym turystom, którzy zachowali w lesie szacunek dla przyrody i surowo karzące tych, którzy śmiecili, hałasowali, płoszyli zwierzynę i dopuszczali się innych rzeczy nielicujących z powagą natury.
Również w Tatrach żyło i nadal żyje wiele duchów, zarówno tych opiekuńczych, jak i złośliwych. Milczący mnich wyłaniający się z mgły gdzieś niedaleko Wrót Chałubińskiego, płanetnik mieszkający w Jaskini Wodnej pod Pisaną, zsyłający burzę, gdy jego spokój zakłóci wścibski turysta (pierwszym był Seweryn Goszczyński), lub zaklęte wojsko śpiące pod Giewontem. W XX wieku duchami miejsca stawali się również tragicznie zmarli taternicy. Każdy przecież wie, że nieopodal Żabich Stawów słychać kującego haki Wachtera, w Dolince Pustej spotkać można Bronikowskiego, a biwakujący pod ścianą Zamarłej Turni budzą się z poduszką mchu pod głową – prezentem od troskliwych sióstr Skotnicówien.
Znane są też innego rodzaju duchy. Choćby krępujące i paraliżujące ruchy Złudy, które odganiał od siebie i przezwyciężał młody Wiesław Stanisławski, największy taternik dwudziestolecia międzywojennego. Dla niego duch miejsca nie był związany z konkretną górą czy ścianą, ale z drobnym jej fragmentem, a nawet poszczególnym ruchem. Spadający kamień, ruchoma skała czy pojedynczy chwyt, źle wbity hak, rozginający się karabinek, przecierająca się lina. Każda z tych rzeczy natychmiast atakowała go pod postacią zjawy, tym groźniejszej, że najczęściej mającej twarz bliskiego przyjaciela.
Współcześnie pojęcie genius loci coraz częściej występuje w tekstach humanistycznych. Znane jest ono geografii humanistycznej, badaniom nad kulturą, literaturoznawstwu. Intuicyjnie stosuje je wielu podróżników – bacznych obserwatorów miejsc, które ich otaczają. Ów duch w tym znaczeniu byłby tym wszystkim, co nadaje miejscu charakter, powoduje, że jest ono właśnie miejscem, a nie tylko punktem w przestrzeni geograficznej. Taki duch może być kapryśny i w pewnym momencie po prostu się wyprowadzić – tak jak na przykład wyprowadził się z Zakopanego jego duch z dwudziestolecia międzywojennego – i przenieść się gdzieś indziej lub zniknąć (być może bezpowrotnie).
Genius loci rozumieć można jako sumę wszystkich śladów, jakie jesteśmy w stanie znaleźć: tych, które możemy zobaczyć, dotknąć, usłyszeć czy posmakować oraz tych, które są na pierwszy rzut oka niewidoczne. Możemy też próbować wytropić ducha w inny sposób – za pomocą lektury. Bywa on ukryty w nazwie miejsca, śladach po wydarzeniach historycznych, na mapach i w literaturze: w dziennikach, przewodnikach, artykułach. W prozie czy poezji. Do tak rozumianego ducha miejsca możemy spróbować dotrzeć poprzez poznanie ich wszystkich. Zapewne nam się to jednak nie uda, gdyż genius loci jest czymś, czego trzeba doświadczyć samemu. Jest tym wszystkim, co sprawia, że ludzie decydują się pojechać w dane miejsce, powracają do niego wielokrotnie (lub kategorycznie odmawiają kolejnej wizyty do końca życia). Jest tym elementem, który powoduje, że różni ludzie interpretują atmosferę miejsca i czują ją w bardzo podobny sposób. Oczywiście tak rozumiany duch jest związany bardziej z nami niż z samym miejscem. Jest wypadkową wiedzy, wspomnień, wrażliwości, stosunku emocjonalnego, humoru, zainteresowań i wszystkiego innego, co mogłoby wpływać na odbiór i interpretację miejsca. Może dotyczyć nawet rzeczy prozaicznej – jak przykładowo… zjedzenia śniadania. Genius loci tatrzańskiego wierzchołka nie ukaże się przecież komuś głodnemu.
Najważniejszy jest dialog tych wszystkich duchów: mieszkańca miejsca, ducha wszystkich śladów oraz naszego własnego doświadczenia. Tak rozumianym duchom poświęcona jest ta książka. Duchom wyjątkowego miejsca, jakim jest Cmentarz Symboliczny pod Osterwą.
Skierowana jest do ludzi zainteresowanych górami również pod kątem humanistycznym. Nie ma żadnych pretensji do bycia dziełem skończonym, mówiącym wszystko i stawiającym kropkę nad „i”. Pomyślana była raczej jako publikacja otwierająca dyskusję, wstęp do dalszych, pogłębionych badań oraz jako ciekawa lektura.

PODZIĘKOWANIA
Duchy miejsca to nieco „odnaukowiona” wersja mojej drugiej pracy magisterskiej, obronionej w październiku 2014 roku na Wydziale Filologicznym UJ. Praca pisana była pod okiem pani prof. Celiny Judy, której chciałbym w tym miejscu szczególnie podziękować. Podziękowania należą się również recenzentowi pracy, panu dr. Rafałowi Majerkowi. Pozdrowienia i podziękowania muszą trafić również do towarzyszy wycieczek, którzy dzielnie znosili konieczność „zaliczania” kolejnych cmentarzy symbolicznych Słowacji, oraz do Antka Zięby za pomoc w najtrudniejszym momencie badań – zgubieniu kluczy do auta w środku Wielkiej Fatry. Dziękuję również wszystkim moim klientom, których oprowadzałem po cmentarzu pod Osterwą jako przewodnik, za cierpliwość, zainteresowanie (lub umiejętność grzecznego udawania). Specjalne podziękowania należą się też całej rodzinie i Kasi Wiercioch, nie tylko za wspaniałą okładkę i mnóstwo pomocy.
Pracę dedykuję pamięci Władysława Cywińskiego – mojego górskiego idola, Lemmy’ego Kilmistera, po którego śmierci pierwszy raz poczułem, że skończył się XX wiek, oraz Mrocznego, mojego psa i przez dwanaście lat najlepszego przyjaciela.
Hubert Jarzębowski

MIEJSCE

Według wielu doświadczonych turystów duch miejsca pozostaje ukryty pod zniekształcającą jego obraz „pozłotką” przewodników, bedekerów i różnego rodzaju folderów turystycznych. By móc poczuć w pełni atmosferę miejsca, trzeba ów turystyczny makijaż z niego zmyć lub zignorować jego istnienie. W dużym stopniu jest to prawda, lecz nie całkowicie. Zwiedzanie samych najpopularniejszych atrakcji oczywiście nie da nam pojęcia o głębszych poziomach duszy danego miejsca. Z drugiej strony lekceważone przez tak zwanych „prawdziwych turystów” tłumy również przyczyniają się do tworzenia jednego z duchów miejsca, za którym jednak doświadczeni piechurzy nie przepadają – tego, który tak niepodzielnie włada Zakopanem, Giewontem czy Morskim Okiem w szczycie sezonu. Cmentarz Symboliczny pod Osterwą – szczęśliwie – nie należy jednak do jego włości, możemy zacząć więc spokojnie od sprawdzenia, co mówią o nim przewodniki.
Cmentarz Symboliczny pod Osterwą znajduje się w słowackich Tatrach Wysokich, w Dolinie Mięguszowieckiej, niedaleko południowych brzegów Popradzkiego Stawu, 1200 metrów od popularnego hotelu górskiego oraz ruchliwego węzła szlaków: odcinka tatrzańskiej magistrali między Szczyrbskim Jeziorem i Przełęczą pod Osterwą oraz szlaków na Rysy i Koprowy Szczyt.
Umiejscowiony został w limbowym lesie pod stromą ścianą skalną Osterwy. Jego krajobraz naturalny tworzą szare granitowe głazy oraz stare, rozłożyste drzewa, często z widocznym systemem korzeniowym. Popularna wśród taterników ściana Osterwy zamyka perspektywę od strony wschodniej. Z cmentarza roztacza się szeroki widok na stoki Grani Baszt, poprzetykane licznymi, w zimie bardzo lawiniastymi żlebami, oraz wysokogórską Dolinę Złomisk z górującym nad nią szczytem Wysokiej. Umieszczona w centralnym punkcie miejsca pamięci kaplica zaprojektowana przez Roberta Vosykę znajduje się na wysokości 1523 metrów nad poziomem morza, a przewodnikowy czas zwiedzania cintorína wynosi 45-60 minut ścieżką znakowaną na żółto. Zgodnie z przepisami parku narodowego Cmentarz Symboliczny pod Osterwą zamknięty jest dla zwiedzających między 1 stycznia a 15 czerwca każdego roku.
Na cmentarzu upamiętnieni są ludzie, którzy zginęli w Tatrach, oraz osoby szczególnie zasłużone dla tatrzańskiej turystyki, wspinaczki czy też ratownictwa, które zginęły w innych pasmach górskich świata. Warunkiem upamiętnienia w postaci tablicy jest tragiczna śmierć w górach. Wyjątek uczyniono dla Alojza Lutonskiego oraz małżeństwa Otakara i Vlasty Štáflów, pomysłodawców i głównych realizatorów stworzenia symbolicznego cmentarza w Tatrach Wysokich.
Cmentarz Symboliczny pod Osterwą nie jest cmentarzem w sensie prawno-administracyjnym, którego definicja brzmi: „wyraźnie wyodrębniony, oznaczony i zdelimitowany teren, przeznaczony do grzebania zmarłych”, gdyż nie jest pochowana tu ani jedna osoba. Wykracza również poza podstawową definicję cmentarza Jacka Kolbuszewskiego, który przez cmentarz rozumie „instytucjonalnie ukształtowany wycinek przestrzeni o programowo założonym grzebalnym przeznaczeniu, zorganizowany zaś wedle pewnych dyrektyw – reguł kulturowych, związanych tak ze zrytualizowaniem form grzebania zmarłych, jak i z istnieniem pewnej tradycji sposobu utrwalania pamięci o nich”. Należy on jednak do „niezbyt wprawdzie licznej, niezwykle jednak ważnej i traktowanej w sposób szczególnie kultowy” grupy cmentarzy symbolicznych, upamiętniających osoby pochowane gdzie indziej.
Na Cmentarzu Symbolicznym pod Osterwą znajdziemy na chwilę obecną ponad trzysta trzydzieści trzy pamiątkowe tabliczki, które upamiętniają czterysta siedemdziesiąt jeden osób (w tym czterdzieści kobiet), zawieszone na granitowych głazach w siedmiu (nieoznaczonych w terenie) sektorach (A, B, C, D, E, F, G, H) oraz siedemdziesiąt siedem drewnianych, rzeźbionych krzyży z Detvy. Czterdzieści siedem z nich znajduje się na cmentarzu od momentu jego założenia w latach trzydziestych ubiegłego wieku, a trzydzieści powstało po drugiej wojnie światowej. Dwa kolejne, dużo większe krzyże znajdują się przy wejściach na cmentarz z obu stron.
Najstarsza tabliczka pochodzi z 1911 i jest wspomnieniem po wybitnym węgierskim taterniku Jenő Wachterze, który zginął w wieku dwudziestu lat 8 sierpnia 1907 na Żabim Koniu, stając się jedną z pierwszych ofiar Tatr. Przeniesiona została tutaj ze swojego pierwotnego miejsca na ogromnym głazie w Żabiej Dolinie Mięguszowieckiej, nazywanym popularnie Kolebą Wachtera. W folklorze taternickim jest to miejsce uznawane za nawiedzane przez ducha owego węgierskiego taternika i owiane o ile nie złą, to przynajmniej niepokojącą legendą. Wiele innych spośród najstarszych tablic – wliczając w to umieszczony w centralnym punkcie pamiętnik po Klimku Bachledzie – zostało tutaj przeniesionych z najróżniejszych zakątków Tatr Wysokich, w dużej mierze po to, by uniknąć powstawania kolejnych legend środowiskowych i narracji o charakterze niesamowitym.
Motto całego miejsca, wymyślone przez przyjaciółkę Štaflów, Eugenię Vyskočilovą, brzmi: Mŕtvym na pamiatku – żivým na výstrahu. Dopełnione jest ono wyrytą na kamieniu dedykacją: Známym a neznámym obetiam Vysokých Tatier, oraz godłem Słowacji – podwójnym krzyżem na trójwzgórzu.
W czasach socjalizmu ów „klerofaszystowski” symbol budził ogromne kontrowersje wśród czechosłowackich działaczy partyjnych i kilkukrotnie stał się pretekstem do debaty nad usunięciem całego miejsca z terenu parku narodowego. Część krytyków, przeważnie anonimowych, w okresie bezpośrednio poprzedzającym drugą wojnę światową sugerowała, iż ideę symbolicznego cmentarza w górach propagują żydowscy dziennikarze, a samo miejsce stanowi wyłącznie wystawę udekorowanych symbolami wolnomularskimi krzyży, którą turyści odwiedzać będą powodowani niezdrową ciekawością. Jeden anonimowy autor-krytyk zadał retoryczne pytanie o cel epatowania i straszenia gości informacjami o tym, ile osób zginęło w danym miejscu. Zarzucił autorom pomysłu, że w eksponowaniu tragedii i dramatów ludzkich mają interes. Štáfl był przecież wówczas współdzierżawcą schroniska przy pobliskim Popradzkim Stawie.
Sam cmentarz, według pomysłodawców, miał natomiast pełnić wprost przeciwną funkcję: przez skupienie tabliczek ofiar w jednym miejscu turystom miał być oszczędzony ewentualny dyskomfort wywołany natknięciem się na nie przy szlaku.
Kurátorium Symbolického cintorína (Kuratorium Cmentarza Symbolicznego) stworzyło regulamin obowiązujący tych, którzy chcieliby umieścić na nim tabliczkę upamiętniającą bliską osobę. Powinna mieć ona wymiary 25 cm na 30 cm lub bardzo zbliżone, kształt dowolnej figury geometrycznej i być wykonana z szarego żeliwa, brązu, mosiądzu lub stopów aluminium. Drewno, stal nierdzewna, blachy, plastiki oraz kamień nie są zalecane z powodu ich nietrwałości, łamliwości oraz niskiej wartości estetycznej. Inne niż wymienione materiały kolidują z dotychczasowym wyglądem cmentarza, który jest pomnikiem historii i z tego powodu sprawą zasadniczą jest utrzymanie jego pierwotnego wyglądu. Napisy na tabliczkach mają być wypukłe, rytownictwo jest niedopuszczalne, gdyż wklęsłe litery „wyglądają mniej estetycznie, są mniej czytelne oraz z czasem ulegają zabrudzeniu”. Jednorazowy montaż tabliczki wiąże się z opłatą sześćdziesięciu sześciu euro, wcześniej jednak, by „uniknąć zbytecznej pracy i nakładów” projekt trzeba wysłać do zatwierdzenia Kuratorium.

 
Wesprzyj nas