“Prawdziwa planeta małp” przedstawia ewolucyjne losy małp człekokształtnych w ciągu ostatnich 30 milionów lat.


Prawdziwa planeta małp. Nowa historia człowiekaJednak jest to opis pod wieloma względami wykraczający poza powszechnie przyjęte poglądy, według których każde ważne wydarzenie w historii małp człekokształtnych i ludzi musi się wiązać z Afryką.

Hipoteza, że afrykańskie małpy człekokształtne żyły również w Europie dzięki nowym odkryciom i badaniom przestała być egzotyczna, a zdaniem autora książki, to właśnie na tym kontynencie, a nie w Afryce, mógł pojawić się również wspólny przodek małp afrykańskich i ludzi. Z badań prowadzonych przez autora wynika, że mioceńskie małpy z Europy były bardziej zaawansowane niż afrykańskie i wykazywały cechy wspólne z żyjącymi dziś małpami człekokształtnymi, a nawet ludźmi. Innymi słowy, to małpy afrykańskie mają europejski rodowód, a nie odwrotnie.

Trudno zaprzeczyć, że hipoteza autora idzie wbrew większości opinii, zarówno tych współczesnych, jak i historycznych, czerpiących inspirację wprost od Darwina, jednak kolejne odkrycia dostarczają coraz więcej argumentów na jej poparcie. Jest ona tym bardziej interesująca, że – jak przyznaje sam autor – w paleontologii nie można w istocie niczego stwierdzić na pewno.

David R. Begun – paleontolog, absolwent University of Pennsylvania. Wykłada na Uniwersytecie w Toronto. W centrum jego zainteresowań znajduje się pochodzenie i ewolucja człowieka.

David R. Begun
Prawdziwa planeta małp. Nowa historia człowieka
Przekład: Ryszkiewicz
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 14 września 2017
 
 

Prawdziwa planeta małp. Nowa historia człowieka

Przedmowa

Przez ostatnie trzydzieści lat żyłem w świecie, który chętnie nazwałbym prawdziwą planetą małp. Nie chodzi mi tu o Nowy Jork czy San Francisco, gdzie grasowałyby dwunożne i gadające szympansy, goryle i orangutany, ze spluwami i na koniach, jak to bywa w filmach, ale o realny, choć dawno zaginiony świat sprzed wielu milionów lat. Choć trudno w to uwierzyć, między 22 a 7 milionami lat temu naszą planetę zamieszkiwały dziesiątki gatunków małp – no, może nie całą, ale znaczną jej część (Stary Świat – Europę, Azję i Afrykę). Wiemy dziś o około pięćdziesięciu kopalnych gatunkach małp człekokształtnych, które w tym czasie, a więc epoce zwanej miocenem, grasowały w lasach Starego Świata. Ale w rzeczywistości było ich zapewne znacznie więcej, tyle że nie wszystkie udało się znaleźć.
Jest to dla mnie coś niezwykłego, jeśli zważyć, że dziś na Ziemi żyje tylko garstka gatunków małp człekokształtnych i w dodatku wszystkie są skrajnie zagrożone. Z wyjątkiem ludzi (którzy, formalnie biorąc, są jedynie dwunożnymi i wyprostowanymi wielkimi małpami) żyjące jeszcze małpy człekokształtne ograniczone są do izolowanych fragmentów lasów w południowo-wschodniej Azji i Afryki równikowej. Choć bardzo już rzadkie i coraz bardziej zagrożone, wykazują niezwykłe bogactwo różnorodnych przystosowań. Niektóre z nich są ogromne, inne całkiem małe, część spędza życie na drzewach, część głównie na ziemi, niektóre żywią się owocami, inne liśćmi, jedne żyją w dużych społecznościach, inne samotniczo.
Bardzo chciałbym się dowiedzieć, jak to się stało, że kiedyś małpy (człekokształtne) były tak bardzo rozprzestrzenione (kilkadziesiąt gatunków w każdym momencie historii, setki, jeśli liczyć ją całą), a dziś zostały z nich tak skromne resztki (kilka gatunków). Chciałbym też zrozumieć, jak powstały te wszystkie wyjątkowe adaptacje, które je charakteryzują. A dlaczego tak bardzo chciałbym to wiedzieć? Po prostu dlatego, że bez tych wszystkich adaptacji nie byłoby nas na świecie.
A więc: dlaczego pozostało już na świecie tak mało małp człekokształtnych? Jakie były ich losy? I, co dla mnie ważniejsze, dlaczego pod wieloma względami tak bardzo nas przypominają? My, małpy człekokształtne, mamy wielkie mózgi, niezwykle sprawne ręce i dłonie, ruchliwe stawy barkowe i miedniczne, szerokie i spłaszczone klatki piersiowe i wiele innych pomniejszych lub bardziej subtelnych wspólnych cech. Jako grupa jesteśmy najinteligentniejszymi zwierzętami na tej planecie (być może z wyjątkiem delfinów). Musi być jakiś powód takiego stanu rzeczy – i by go znaleźć, musimy szukać w materiale kopalnym. W tej książce spróbuję odpowiedzieć na te pytania, opierając się na znanych mi faktach i mojej własnej ich interpretacji, tak jak to czyniłem przez ostatnie trzy dziesięciolecia.
Będę się starał dzielić z czytelnikami moją pasją do paleoantropologii i snuć logiczną, mam nadzieję, narrację na temat naszych losów, poczynając od początków małp człekokształtnych i kończąc na linii prowadzącej do człowieka, obejmującej wszystkich naszych bezpośrednich przodków i kuzynów, jacy żyli po rozdzieleniu się linii ludzkiej i szympansiej; dalej często zwać ją będziemy homininami. Chciałbym też podzielić się moimi doświadczeniami i spotkaniami ze wszystkimi wspaniałymi ludźmi, których miałem zaszczyt poznać, a także odkryciami, które stały się moim udziałem, i porażkami, jakie na tej drodze ponosiłem. Nie będę się też uchylał przed jasnym pokazywaniem rozbieżności i kontrowersji, jakich nie brakowało w moich kontaktach z kolegami po fachu.
Niewiele z pomysłów i interpretacji poruszanych w tej książce jest mojego wyłącznego autorstwa – są one raczej wspólnym rezultatem ponad stu pięćdziesięciu lat badań i odkryć niezliczonych naukowców. Te nieliczne poglądy, które mogę sobie przypisać, są wciąż bardzo kontrowersyjne. Jednym z nich, szczególnie dla mnie ważnym, jest teza, wedle której przodkowie dzisiejszych wielkich małp i ludzi nie wywodzą się z Afryki, ale z Europy. Zgodnie z tradycyjnymi poglądami wspólny przodek wszystkich ludzi i małp człekokształtnych żył kiedyś w Afryce. Wiadomo przecież, że szympansy i goryle, nasi najbliżsi biologiczni kuzyni, zamieszkiwali właśnie Afrykę, a i najwcześniejszy przedstawiciel Homo sapiens ma afrykański rodowód. Myśl, że Afryka jest naszą kolebką, wywodzi się od Karola Darwina, ale nawet ten wielki uczony nie krył – jak później zobaczymy – swoich wątpliwości na ten temat. Niektórzy badacze zgadzają się ze mną, inni protestują z powodów, które wkrótce staną się jasne. Ja oczywiście jestem do tej idei przywiązany, ale stale pamiętam, że to tylko hipoteza, a nie prawda absolutna. Każdy, kto uważa, że wie z całą pewnością, co wydarzyło się 10 milionów lat temu – albo w dowolnym innym okresie ewolucji życia na Ziemi – powinien raz jeszcze przemyśleć swoje zdanie. Próbuję zachować w tej sprawie otwarty umysł, ale mam nadzieję, że moje obecne poglądy zyskały sporo potwierdzających je dowodów, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wszystko to oczywiście może się jeszcze zmienić i jest to z pewnością wyzwanie – nowe odkrycia potwierdzą moje przekonania albo im zaprzeczą. Mam nadzieję, że zarówno moi przyjaciele i koledzy, jak i rzesze czytelników podzielają ideę o konieczności poddania się wyrokowi opartemu na twardych dowodach.
Kiedy oznajmiłem moim rodzicom, że porzucam kurs przygotowawczy przed studiami medycznymi na Uniwersytecie Brandeisa i przenoszę się na Uniwersytet Pensylwanii w Filadelfii, by studiować ewolucję człowieka, mój ojciec powiedział: „Ewolucja człowieka. Niezłe hobby dla lekarza”. Na szczęście moja rodzina wkrótce okazała mi większe zaufanie, a potem nawet ofiarnie mnie wspierała, za co jestem jej bardzo wdzięczny. Było zresztą do przewidzenia, że zainteresuję się paleoantropologią, zważywszy że w dzieciństwie i aż do wieku dwudziestu lat spędzałem wszystkie wakacje u mych dziadków w Périgord we Francji(1), a więc w miejscu, gdzie narodziła się prehistoria. Najwcześniejszych ludzi współczesnych(2) w Europie nazywamy zwykle kromaniończykami. Pierwsze okazy kromaniończyków zostały znalezione w odległości zaledwie 40 kilometrów od domu mych dziadków. Słowo Cro-Magnon pochodzi z oksytańskiego (patois), czyli lokalnego języka, jakim mój dziadek mówił, zanim nauczył się francuskiego. Edouard Lartet i jego syn Louis, którzy przez wiele lat pracowali w Périgord, byli w gruncie rzeczy odkrywcami prehistorii. Wcześniej na terenach położonych bardziej na południe Lartet starszy odkrył i opisał pierwsze skamieniałości naczelnych – pliopiteka i driopiteka – dwóch gatunków, które pochłaniały moją uwagę przez ponad trzydzieści lat. Światowej sławy malowana jaskinia Lascaux, którą odwiedzałem kilkakrotnie jako dziecko, również znajduje się w Périgord. Sam czuję się poniekąd Perigordczykiem, zakochanym w jego prehistorii, ale także kuchni (foie gras i trufle) i starych zamczyskach. Mój dziadek, który otrzymał francuski order Legii Honorowej za swój udział w ruchu oporu, był w Périgord znaczącą postacią. Znał wszystkich badaczy prehistorii – pomagał im w oświetleniu stanowisk archeologicznych jako dyrektor EDF (Electricité de France) na obszarze Périgord.
Mój dziadek i moja matka przyjaźnili się z Josephine Baker – wokalistką jazzową, bojowniczką o prawa człowieka i uczestniczką ruchu oporu podczas II wojny światowej, której zamek w Périgord dziadek pomagał odnawiać. Moi dziadkowie, moja francuska matka i amerykański ojciec – żołnierz, który ożenił się z dziewczyną z Francji, wszyscy oni zaszczepili mi miłość do Périgord, a przy okazji i do prehistorii. Nie mam wątpliwości, że głębokie przywiązanie do tego regionu odcisnęło piętno na całym moim późniejszym życiu i wpłynęło na fakt, że zostałem paleoantropologiem.
Kiedy porzuciłem kurs przygotowawczy, udałem się do Filadelfii, by pracować z Alanem Mannem, znanym mi z tego, iż interesował się homininami ze środkowego i późnego plejstocenu, takimi jak neandertalczycy i ich przodkowie. Byłem już wówczas pewien, że zajmę się neandertalczykami, tak jak wcześniej nie miałem wątpliwości, iż moją przyszłością jest medycyna. Niedługo przed moim przyjazdem do Filadelfii Alan wykonał odlewy skamieniałości neandertalczyków i Homo heidelbergensis z Europy Środkowej. Przy okazji, będąc na Węgrzech, zrobił też odlewy okazów z Rudabányi, późnomioceńskiego stanowiska wielkich małp, z którego opisano nowy rodzaj Rudapithecus. Wśród skamieniałości opracowywanych przez Alana znajdowały się też nieznane dotąd okazy kosteczek palcowych (paliczków). Od razu postanowiłem skorzystać z okazji, by popracować nad oryginalnymi, nieopisanymi jeszcze skamieniałościami i rozpocząć w ten sposób moje życie z „prawdziwą planetą małp”, czyli Ziemią z epoki mioceńskiej. Tak dokonałem wielkiego skoku od neandertalczyków sprzed 200 tysięcy lat do wczesnych małp człekokształtnych liczących sobie z górą 10 milionów lat. Wciąż żywię głęboką wdzięczność i podziw dla moich starszych kolegów, zapraszających do swoich laboratoriów (a nierzadko i swoich domów) dwudziestoletniego młodzieńca, który w dodatku nie bardzo wiedział, co chce w życiu robić.
Zebrało mi się na te wspominki, bo chciałbym uzmysłowić czytelnikom, jak bardzo życie jest nieprzewidywalne. Jedyne, co się nie zmienia, to pasja do nauki. Gdy rozmyślam nad swoją karierą, dostrzegam, jak wiele było w niej przypadków i nagłych zwrotów. Zawsze mówię moim studentom, by słuchali głosu serca, by poważnie i z oddaniem podchodzili do swych zainteresowań i aby z pokorą przyjmowali wyroki losu. A wszystkich rodziców, którzy jak mój ojciec uważają, że paleoantropologia jest niezłym hobby dla lekarza, mogę tylko przeprosić, jeśli w jakikolwiek sposób wpłynąłem na ich dzieci, że wybrały taką, a nie inną drogę życia.

(1) Périgord to nazwa krainy historycznej w południowo-zachodniej Francji, dziś głównie na terenie departamentu Dordogne (przyp. tłum.).
(2) Ludzie współcześni albo nowocześni to po prostu gatunek Homo sapiens. Niekiedy używa się również określeń „anatomicznie współcześni” i „behawioralnie współcześni”, by odróżnić ludzi wyglądających jak my (od początku istnienia gatunku, czyli od około 200 tysięcy lat) od zachowujących się podobnie do nas (zazwyczaj od około 50 tysięcy lat, co zwykle łączy się z narodzinami złożonego języka) (przyp. tłum.).

Wprowadzenie

Już od ponad półtora wieku biologowie i inni naukowcy są przekonani, że człowiek pochodzi od którejś z małp człekokształtnych. Nie od takiej, jaką można dziś spotkać, na przykład od szympansa – naszego najbliższego krewnego biologicznego, ale od takiej, która żyła miliony lat temu. Tu musimy zachować wielką ostrożność w doborze odpowiednich pojęć i terminów. Szympans nie jest z pewnością naszym przodkiem ani my nie jesteśmy jego przodkami. Ale i my, i on mieliśmy jakiegoś nieznanego wspólnego przodka – małpę człekokształtną, która żyła, zanim linie ludzka i szympansia się rozeszły przed co najmniej 7 milionami lat. Co to mogła być za małpa? Jak wyglądała i kto mógł być jej przodkiem? A jeśli cofniemy się jeszcze dalej w czasie, jaki mógł być wspólny przodek wszystkich małp człekokształtnych i ludzi? I czy badanie tych dawno wymarłych małp może nam coś powiedzieć o nas samych i naszej wyjątkowości?
Takie myśli i rozważania towarzyszyły mi w ciągu wszystkich lat mojej drogi naukowej i towarzyszą mi też podczas pisania tej książki. Od czasów Karola Darwina i innych badaczy z drugiej połowy XIX wieku wiemy już, że z wielkimi małpami łączą nas szczególne więzy. Darwin i jego żarliwy zwolennik Thomas Henry Huxley uznali w latach siedemdziesiątych XIX wieku, że ludzie nie tylko są spokrewnieni z małpami człekokształtnymi, ale że tworzymy też jedną grupę z wielkimi małpami afrykańskimi, z wyłączeniem wszystkich innych naczelnych. A to oznacza, że szympansy i goryle są bliższe ludziom niż orangutanom. Orangutany są azjatycką gałęzią wielkich małp, która oddzieliła się od wspólnego przodka małp afrykańskich i ludzi.
Wśród współczesnych Darwina i jeszcze długo potem idea, że wielkie małpy afrykańskie mogłyby być bliższe ludziom niż orangutanom, wydawała się trudna do przełknięcia. Wielu też ją odrzucało, głosząc pogląd, że linia ludzka oddzieliła się jako pierwsza, a dopiero potem rozeszły się linie prowadzące do tak zwanych wielkich małp – szympansów, bonobo, goryli i orangutanów. W końcu ludzie różnią się wyraźnie – fizycznie i psychicznie – od wszystkich wielkich małp, nie tylko afrykańskich. Z kolei wszystkie wielkie małpy są do siebie dość podobne, przynajmniej powierzchownie. W porównaniu z człowiekiem są duże, owłosione, o długich rękach i krótkich nogach, mają masywne szczęki i zęby oraz stosunkowo małe mózgi. Zarazem jednak wszyscy z tych wczesnych badaczy zgadzali się, że człowiek powstał na drodze ewolucji i jest spokrewniony z wielkimi małpami. Jak zobaczymy, w rzeczywistości wielkie małpy różnią się znacznie między sobą i jako grupa nie są tak bardzo odmienne od ludzi, jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać.
Dzisiejsi badacze łączą ludzi i wielkie małpy w jedną grupę. Choć mamy większe mózgi i chodzimy na dwóch nogach w pozycji wyprostowanej, dzielimy z nimi ogromnie dużo wspólnych cech, od niemal identycznych genomów po niezliczone podobieństwa strukturalne i behawioralne; z żadną inną grupą zwierząt nie łączą nas tak bliskie związki. Dlatego właśnie naukowcy zaliczają człowieka i małpy człekokształtne do jednej nadrodziny Hominoidea – hominoidów. Wśród człekokształtnych szczególnie bliskie są nam wielkie małpy, z którymi tworzymy wspólną rodzinę Hominidae, czyli hominidów (ryc. 0.1 pokazuje pokrewieństwa między małpami człekokształtnymi, o których mowa w tej książce). O związkach łączących nas z innymi naczelnymi i małpami człekokształtnymi będziemy dokładniej mówić w dalszej części tego rozdziału

 
Wesprzyj nas