Pośród dziesiątek tysięcy książek, które przeczytałem w swoim życiu ta jest najlepsza. Wyobrażam sobie dwudziestolatka, który się nią śmiertelnie znudzi. O czymże będzie dla niego ta książka? O jakimś pięćdziesięciolatku, który przeżywa dziwne rozterki, zmyśla sobie choroby i przede wszystkim – pisze pamiętnik. Młodości wydaje się, że wszystko jeszcze przed nią, a ludzie, którzy przypadkowo znaleźli się w przedziale powyższej pięćdziesięciu lat to emeryci, którym już nic ciekawego w życiu nie pozostało. Ale czas płynie. Ten dwudziestolatek szybko zauważy, że świat wcale nie leży u jego stóp, a życie wcale nie okazuje się tak piękne jak sobie wymarzył. Okazuje się zwykłe, monotonne, proste.
Najwspanialsza, najbardziej wymarzona praca zaczyna nudzić, rutyna wkrada się niepostrzeżenie, narastające, wszechogarniające zmęczenie przekreśla plany aktywnego spędzania czasu po pracy. Czy przypuszczał, że niekończące się zasoby energii dane mu były tylko na kilkanaście pierwszych lat życia? Nie przypuszczał.
Tu zaczyna się magia powieści Máraiego. Powieści dla dorosłych. Dla tych wszystkich, którzy pomimo usilnych przyrzeczeń i zapewnień, że zdobędą wszystkie zaszczyty świata, sławę i bogactwo, stali się zwyczajnymi ludźmi, którzy żyją tu i teraz, mają zwykłe by nie powiedzieć nudne problemy lub zgoła nie mają ich wcale, a co za tym idzie ich dni toczą się monotonnie. Mogą być pośród również i ci, którzy osiągnęli tak zwane „wszystko”, a jednak nie czują się szczęśliwi i spełnieni do czego boją się przyznać nawet przed samymi sobą. Jeśli przyznają się przed prozą Máraiego to stanie się ona dla nich oszałamiającym doznaniem.
Mówi się o „Pierwszej miłości”, że to książka o zauroczeniu profesora uczennicą. Zapytałbym jednak chętnie, ile lat mają recenzenci, którym ta warstwa, pozostająca jedynie w sferze rojeń i przypuszczeń, wydała się tą najbardziej istotną? Nie upatruję w takiej interpretacji absolutnie niczego złego. Mistrzowska jest bowiem taka książka, która każdemu czytelnikowi potrafi coś dać, w której każdy znajdzie coś innego.
O tej możemy z pewnością powiedzieć, że spełnia to kryterium. Dla mnie jednak ta książka traktuje o dojrzewaniu do zmian. O powolnym i nie pozbawionym bólu dążeniu do chwili gdy bierzemy los we własne ręce. Gdy przestają nas prowadzić konwenanse, cudze oczekiwania, społeczne reguły. Gdy przestajemy być tacy, jak się tego od nas oczekuje, a zaczynamy być tacy, jacy sami chcemy. Ktoś, kto nie przeżył kilkudziesięciu lat nie wie, że pięćdziesiąte urodziny choć w powszechnym przekonaniu zdają się być końcem, dla odważnych oznaczać mogą nowy początek. Ten, który byśmy opatrzyli słowami: prawdziwa wolność.
„Wszystko będzie lepsze od rejterady” – ocenia jeden z bohaterów i to jest cała prawda, która powinna przyświecać człowiekowi nie po pięćdziesiątych, ale już od osiemnastych urodzin. Opowieść o Gásparze, nauczycielu z prowincjonalnego gimnazjum, pokazuje dokąd prowadzi brak odpowiedzialności za własne życie, brak odwagi w podejmowaniu wyborów, pasywność i odrzucenie jakiejkolwiek kreatywności. Pokazuje też – i ja tak właśnie tą książkę czytam – że zawsze jest czas na zmiany, które jedni odczytają jako zwiastun rychłego obłędu, a inni będą z zazdrością podziwiać. Ale właściwie czy powinno nas w ogóle obchodzić co pomyślą inni? Przecież to nasze życie.
Tomasz Orwid
Sándor Márai
Pierwsza Miłość
Wydawnictwo Czytelnik 2007