Lubię podglądać mieszkania pisarzy. Dziennikarzy zresztą też. Generalnie: ludzi pióra. I zdarza mi się w związku z tym kupić książkę tylko dlatego, że zamieszczono w niej zdjęcie z niskimi regałami Astrid Lindgren, fotografię kuchni w której tworzy powieści Maria Nurowska albo słynnego strychu Ryszarda Kapuścińskiego. Ostatnio przeglądając w księgarni, ciepłą jeszcze niczym świeża bułeczka, biografię Wandy Chotomskiej, odkryłam zdjęcia JEJ mieszkania.
Widniejące na nich szklane naczynia w różnych odcieniach atramentu, oprawione ilustracje z jej książek, mosiężna menora i sentymentalny samowar sprawiły, że niewiele myśląc poszłam z biografią Chotomskiej do kasy. Dać reklamówkę? – zapytała na wszelki wypadek pani przy kasie. Na wszelki wypadek, bo zna mnie i wie, że zwykle kupione książki chowam na dno mojej dużej torby. Żeby w domu nie było, że za dużo pieniędzy na książki idzie itp. Tyle, że tej książki i tak na dłuższą metę nie dało się ukryć. Tak samo jak nie dało się, nie rzuciwszy wszystkich pilnych spraw, nie zatopić się w jej lekturze. Choć nie tylko w lekturze, bo także w niezliczonych wspomnieniach przywoływanych co chwilę przez okładki książek autorki, stronice starych czasopism takich jak „Miś”, „Świerszczyk”, „Płomyczek” czy „Świat Młodych” do których Pani Wanda sporo pisała, czy kultowe w PRL-u kukiełki Jacka i Agatki. Bohaterów, którzy byli tak popularni, że ich imionami nazywano sklepy, a ich podobizny zamieszczano na kosmetykach dla dzieci.
Książka Barbary Gawryluk pt. „Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia” jest spleciona z tak licznych i ciekawych wątków życia i twórczości pisarki (choćby smakowity wątek jej przyjaźni z Mironem Białoszewskim, którego teściowa pisarki namawiała by zaczął uprawiać hazard), że gdybym chciała opowiedzieć o niej w ogólności, musiałabym pisać same banały. A nie chcę. Więc wyplotę jeden z wątków i opowiem o nim.
Biedne dziatki, ofiary tatki
A będzie nim dzieciństwo, w którym miał miejsce poetycki debiut przyszłej pisarki. Dodam, że debiut silnie inspirowany wierszem, z którym mała Wandzia wyraźnie się utożsamiała. Oto jak brzmiał:
Tata nie wraca wieczory i ranki,
łowi na wędkę żaby i kijanki.
Żonę swoją z domu wywleka,
żona na niego nad Wisłą czeka.
A biedne dziatki, ofiary tatki,
są pozbawione opieki matki.
„Tata, kiedy tylko miał wolne, łapał wędkę i jechał na ryby, nad Wisłę – wspomina Wanda Chotomska odsłaniając kulisy powstania powyższego poematu. – (…) Był częściej nieobecny niż obecny. Nic też dziwnego, że to o nim napisałam mój pierwszy wiersz zauroczona Powrotem taty Mickiewicza. Mam go w pamięci, bo jak prawie wszystkie rodzinne pamiątki spłonął potem w czasie wojny.” Ojciec Chotomskiej przyjaźnił się z Melchiorem Wańkowiczem (grywał z nim głównie w szachy), Julianem Ejsmondem, autorem książek dla dzieci i tłumaczem oraz pułkownikiem Tadeuszem Pełczyńskim. Ale to nie jedyne legendarne nazwiska pojawiające się w życiu małej Wandy. Pisarka wspomina, jak uczęszczała do gimnazjum, do którego chodziły córki Piłsudskiego i Wieniawy-Długoszewskiego, jak uczyła ją polskiego bratowa Antoniego Słonimskiego i w domu towarowym braci Jabłkowskich oglądała teatrzyki organizowane specjalne dla dzieci klientów. Rzecz jasna po to, by klienci, a klientki zwłaszcza, mogli spokojnie robić zakupy nie martwiąc się o zniecierpliwione i kapryszące pociechy. Opowiada też o książkach Makuszyńskiego, które jej czytano, gdy sama jeszcze nie potrafiła tego robić – głównie te rymowane: o Małpce Fiki Miki i Matołku, o pierwszej przeczytanej samodzielnie „Kociej mamie” Marii Buyno-Arctowej i o tym, jak dziewczynki w szkole głaskały jej gęste i mocno skręcone włosy nazywając nieustannie „Szirlejką”. Od słynnej ówcześnie gwiazdy dziecięcej Shirley Temple.
Wołodyjowski z plasteliny
Wojenne wspomnienia Chotomskiej mogłyby przed laty posłużyć Markusowi Zusakowi do tworzenia historii głównej bohaterki „Złodziejki książek”. Zastanawiam się, ile dziewczynek w ogarniętej wojną Europie czytało książki kryjąc się w piwnicach? „(…) W czasie nalotów schodziliśmy do piwnicy – opowiada pisarka. – Córka państwa Kuklińskich [u których Chotomscy mieszkali przez pewien czas we wrześniu ‘39 – przyp. autorki], kilka lat starsza ode mnie, miała bardzo bogatą biblioteczkę. Jak trzeba było schodzić do piwnicy, to brałam jakąś książkę i czytałam przy świeczce. I wtedy właśnie, w piwnicy, w czasie bombardowania odkryłam Tuwima. Najbardziej pamiętam wrażenie jakie zrobił na mnie wiersz Dwa wiatry. Odwietrzyłam się od tego co się działo dookoła.” Wanda ma 9 lat, gdy Niemcy atakują Polskę. Jej rodzinny dom przy Wroniej płonie. W jej wspomnieniach pojawia się też okropnie dokuczliwy głód, brukiew i kartofle, które jedli na zmianę, ale również czekoladowe cukierki. „Ratował nas wielki wór czekoladowych cukierków, który pozostał po jakimś przerwanym przez wybuch wojny transporcie z fabryki Wedla. Cukierki oczywiście nam wydzielano.” Gdy Niemcy pozostawili dla Polaków jedynie szkoły zawodowe, Wanda miała uczyć się szyć. Szyła jednak za nią koleżanka, a w ramach zapłaty Wanda pisała w jej imieniu listy miłosne do chłopaka. Jednak w szwach uszytych dla Niemców koszul upychała samodzielnie drzazgi i inne ostre drobiazgi żeby ich „dźgały”. Ponieważ w czasie wojny dużo chorowała zdołała przeczytać całą Trylogię Sienkiewicza. Ba! Zresztą nie tylko przeczytać, ale i ulepić z plasteliny niemal wszystkich jej bohaterów! Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie Wanda była sama w domu. W budynku obok zorganizowano szpital polowy, więc „zaciągnęła” się do pomocy. W czasie powstania po raz pierwszy spróbowała papierosów. Ech, długo można by opowiadać.
Wawa
Na koniec wrócę do mojej pasji podglądania mieszkań pisarzy. Bo Barbara Gawryluk, prócz zdjęć mieszkania Chotomskiej, zamieściła też informacje o nim. I to już na samym początku biografii. Zatem bohaterka mieszka w Warszawie, na Tamce, na jedenastym piętrze, a z jej okien rozciąga się pyszny widok na miasto. Miasto, które Chotomska kocha. W dzieciństwie zresztą, nazywała siebie samą nie Wandą, a Wawą. ■Aleksandra Polewska
Bardzo lubię, wspaniała artystka, ciekawa postać, intrygujący człowiek. Bardzo warto poczytać, polecam każdemu tę książkę.