W XIX wieku moda zmieniała się wraz z obyczajami. To dynamiczne i różnorodne stulecie widziane przez pryzmat ewolucji strojów opisały znawczynie tematu Joanna Dobkowska i Joanna Wasilewska w książce „W cieniu koronkowej parasolki”.


W cieniu koronkowej parasolki

Z dawnych dzieł sztuki i literatury, z zapisków i listów, żurnali i szkiców wyłaniają się przed nami wiadomości o tym jak odziewali się nasi przodkowie. Joanna Dobkowska i Joanna Wasilewska z informacji zawartych w tych źródłach utkały opowieść o tym w jaki sposób ubierano się pomiędzy Rewolucją Francuską, a wybuchem I Wojny Światowej. Omawiane lata nie pokrywają się z dokładnymi ramami XIX wieku, ale przyjęty przez autorki przedział czasowy odzwierciedla okres istotnych i dynamicznych przemian, tak w życiu społecznym Europejczyków, jak i w ilustrującej je modzie.
„W XIX wieku strój był powiązany z panującą mentalnością. Zdradzał kody towarzyskie. Odzwierciedlał wyobrażenia epoki na temat tego, co przystoi mężczyźnie, co zaś uchodzi kobiecie; był świadectwem i papierkiem lakmusowym norm obyczajowych i wzorców estetycznych. Stanowił nie tylko komunikat o stanie majątkowym właścicieli, ale również ich pozycji społecznej, a nawet światopoglądzie.” – piszą we wstępie autorki zachęcając do podróży w czasie pośród koronek, żakardów i jedwabi.

W cieniu koronkowej parasolki

I tak oto czytelnik może prześledzić jak zwiewne i wygodne suknie nawiązujące krojem do kreacji antycznych, noszone przez kobiety na przełomie XVIII i XIX wieku, zaczęły zamieniać się w stroje coraz bardziej zakrywające i krępujące ciało, a niekiedy w odzienia wręcz karykaturalne, tak jak suknie z niewiarygodnie rozłożystymi bufami – popularne około 1830 roku albo krynoliny wynalezione w roku 1842 przez firmę Oudinot-Lutel. Na kolejnych stronicach książki pojawiają się też oczywiście turniury, gorsety przypominające futerały, oszałamiające kapelusze i wykwintna biżuteria. Joanna Dobkowska i Joanna Wasilewska opowiadają o nich nie szczędząc barwnych anegdot i ciekawostek.

W cieniu koronkowej parasolki

Osobne rozdziały zostały poświęcone modzie męskiej, która, choć nie tak malownicza, jak kobieca, także zmieniała się odzwierciedlając wyznawane w danym czasie ideały czy cenione postawy. Romantyczny i nostalgiczny mężczyzna z początku wieku potrzebował innej garderoby niż solidny i przedsiębiorczy typ przemysłowca, bankiera bądź naukowca z lat 50. i 60. XIX wieku.

Autorki pokazują też czytelnikom w jaki sposób moda na każdym etapie swego rozwoju czerpała inspiracje z przeszłości. Tak jak współcześni nam projektanci z chęcią zaglądają do żurnali z lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego wieku, tak krawcy z XIX wieku nierzadko odwoływali się do stylizacji renesansowych czy wręcz średniowiecznych czerpiąc z dawnych wzorów pomysły na zupełnie nowe stroje.

W cieniu koronkowej parasolki

Wszystkie dwadzieścia rozdziałów książki zilustrowano reprodukcjami dzieł malarstwa i rysunkami pochodzącymi z publikacji o modzie – takich jak chociażby arkusze z wykrojami. Pojawiły się też fotografie dawne i zdjęcia współczesne odzieżowych eksponatów przechowywanych obecnie w wielu muzeach. Agnieszka Kantaruk

Joanna Dobkowska, Joanna Wasilewska, W cieniu koronkowej parasolki, O modzie i obyczajach w XIX wieku,
Wydawnictwo Arkady, Premiera: 11 maja 2016

W cieniu koronkowej parasolki


Wstęp

„W ciągu mego życia miałam wyznanie od niektórych mężatek, że wyszły za mąż jedynie w celu dostania niektórych strojów, do których głowa się im paliła, a których wiedziały, że nie dostaną inaczej, chyba na wyprawę”.
– tak pisała w 1856 roku Ewa z Wendorffów Felińska w Pamiętniku z życia.

W XIX wieku Europa zaczęła szybciej niż w poprzednich stuleciach zmieniać oblicze. Był to też okres bardzo efektowny w dziejach ubioru. Nagle, co pokolenie, czas biegł coraz szybciej, stroje zaś ulegały zmianom mniej więcej co dziesięć lat: niekiedy diametralnie, niekiedy subtelnie, lecz zawsze na tyle znacząco, że widziany na ulicy ubiór można było ocenić jako modny lub też nie.
Ujęcie tego stulecia w ścisłe ramy chronologiczne, czyli od 1800 do 1900 roku, nie pokrywa się z rzeczywistą ewolucją ubiorów i zwyczajów epoki. Wiek XIX zainaugurowała, w sensie ideowym, Wielka Rewolucja Francuska, tak więc niniejsza opowieść o modzie i obyczajach XIX-wiecznych rozpoczyna się od lat po­przedzających i zwiastujących wybuch tej rewolucji, a kończy kolejnym szokującym przełomem, jakim dla Europy i świata była I wojna światowa.
Moda w omawianej epoce – jak i w poprzednich – stanowiła zjawisko angażujące wyższe klasy społeczne. Z biegiem lat [zbliżających wiek XIX do XX] demokratyzowała się coraz bardziej, między innymi dzięki rozwojowi przemysłu wytwarzającego masową konfekcję, rozkwitającej prasie i coraz bardziej popularnej sprzedaży wykrojów krawieckich. Mimo to na ogół tylko ludzie majętni mogli sobie pozwolić na interesowanie się najnowszymi fasonami i wzorami. Opowieść o modzie XIX-wiecznej dotyczy więc ubiorów noszonych głównie przez ówczesne elity. Przedstawia modę europejską, ale również sposób jej recepcji na ziemiach polskich, z uwzględnieniem specyficznie polskich zjawisk, takich jak żałoba narodowa w latach 60. XIX wieku.
Więcej miejsca zajmuje tu moda damska, ale też to ona zmieniała się w tych czasach szybciej i w sposób bardziej malowniczy. Świadectwem tych przemian są między innymi ówczesne żurnale. Stanowią świetne źródło informacji o historii stroju, mają jednak też swoje minusy, z których najważniejszy jest fakt, że odzwierciedlają lansowany ideał, a nie rzeczywistość, która, jak to rzeczywistość, od ideału w różnym stopniu odbiega. Żurnal pokazywał kobietom, jak powinny wyglądać, ale ten idealny model urody i elegancji rzadko kiedy dawał się zrealizować w stu procentach. Był modyfikowany i interpretowany na wiele sposobów.
Nie trzymajmy się więc wyłącznie żurnali. Żeby zrozumieć, jak funkcjonował ówczesny strój, poznać jego społeczny wydźwięk, warto spojrzeć na niego oczami współczesnych – sięgając do XIX-wiecznych listów, pamiętników, artykułów prasowych oraz literatury. O modzie warto opowiadać w szerokim kontekście; pisać nie tylko o fasonach noszonych czy projektowanych ubiorów, typach fryzur, czy rodzajach dodatków, ale też o ich powiązaniach z zachowaniem, kodami towarzyskimi, moralnością, erotyką i polityką. Zmiany ustroju, panujące ideologie, nowe technologie, sztuka i nauka – to wszystko znajdowało odzwierciedlenie w XIX-wiecznej modzie, owocowało ewolucją stro­jów i obyczajów. Szerokim, choć często zaskakującym echem odbijały się wydarzenia historyczne i zjawiska społeczne. Przykładem mogą być tu rzymskie ideały rewolucji francuskiej, egipska kampania Napoleona, restauracja Burbonów na tronie francuskim, atmosfera wrzenia podczas Wiosny Ludów, rozwój przemysłu czy emancypacja kobiet.
W XIX wieku strój był powiązany z panującą mentalnością. Zdradzał kody towarzyskie. Odzwierciedlał wyobrażenia epoki na temat tego, co przystoi mężczyźnie, co zaś uchodzi kobiecie; był świadectwem i papierkiem lakmusowym norm obyczajowych i wzorców estetycznych. Stanowił nie tylko komunikat o stanie majątkowym właścicieli, ale również ich pozycji społecznej, a nawet światopoglądzie. Za pomocą stroju można było przekazać, do jakiego przedziału wiekowego dana osoba się zalicza, lub chce się zaliczać, jaki jest jej status w społeczeństwie, stan cywilny: czy jest panną, mężatką, czy może nieutuloną w żalu wdową, matroną bądź artystką.
Wyjątkowo ścisły związek wytworzył się między modą a moralnością. Wartości cenione w poszczególnych dekadach XIX stulecia znalazły swoje specyficzne odzwierciedlenie w stroju. Ale strój ujawniał nie tylko obowiązującą moralność, wskazywał też na preferowany rodzaj erotyki. Zdradzał aspiracje danego człowieka, mógł stanowić jego „uniform” (w szerokim tego słowa znaczeniu) – albo maskę. Dawał szansę zaprezentowania się bliźnim w wybranej roli, podpowiadał, z kim mamy do czynienia. Jednym z najprostszych był komunikat kolorystyczny: stereotypowo jasne kolory przysługiwały młodym kobietom – panienkom; ciemniejsze tym doświadczonym. To już otwierało małe pole – poletko właściwie – do manipulacji. Pastelowe barwy miały odmładzać – z tego powodu lubiły je między innymi kokoty. Biel podkreślała niewinność, czerń nadawała wyraz surowości tyczącej się zarówno zachowania, jak i poglądów, dobrze świadczyła o morale kobiety. Dama w czerni mogła bez słów przedstawić się towarzystwu jako osoba cnotliwa.
Znany jest psychologiczny wydźwięk stroju – wpływ mundurów czy ubiorów paramilitarnych na postawę i zachowanie ludzi, którzy je noszą. I to prawda, że „habit nie czyni mnicha” – jak głosi mądrość ludowa – ale z drugiej strony habit do mnicha pasuje, a co więcej: pomaga mu być mnichem.
Ponadto strój w dużej mierze decyduje o sposobie chodzenia i o gestach. Ogranicza pewne ruchy, inne może podkreślać. Tren, na przykład, prowokował powolny, pełen godności Sposób chodzenia, a właściwie sunięcia po posadzce, z kolei noszenie krynoliny wymagało od dam dobrze rozwiniętego zmysłu równowagi, bo każdy gwałtowny ruch mógł spódnicą niebezpiecznie, w niekontrolowany sposób zakołysać i odsłonić to, co powinno pozostać zasłonięte.
W XIX wieku strój został też wprzęgnięty w służbę wyrazu osobowości. Oczywiście w poprzednich epokach również bez słów wyrażał: „patrzcie, kim jestem”, ale oświadczenie to dotyczyło bardziej pozycji w społeczeństwie niż charakteru jednostki. Wraz z demokratyzowaniem się mody coraz częściej służył podkreśleniu indywidualności.
Strój zawsze modeluje ludzką sylwetkę: podkreśla ją lub zmienia, czasem nawet fałszuje. Początek XIX wieku kochał się w draperiach, wzorowanych na antycznych rzeźbach i opływających swobodnie kobiece ciało, jednak większa część tego stulecia upłynęła pod bezlitosnym panowaniem krawieckich konstrukcji, znacznie odbiegających linią od typowej ludzkiej anatomii. Ciało musiało się dostosować. Kobiety w kwestii strojów niemal od zarania dziejów godziły się na najróżniejsze kaprysy mody, przyzwyczajały się do niewygód i nie cierpiały chyba aż tak bardzo, jak nam się to dzisiaj wydaje. Zjawisko to mimo postępów w kwestii wygody ubiorów, utrzymuje się nadal, czego przykładem mogą być modne pod koniec XX wieku dżinsy­ rurki, rzecz trudna do założenia, a jeszcze trudniejsza do zdjęcia, lub też szpilki – obuwie na pewno nie najwygodniejsze.
Dawna moda, żeby być docenioną, potrzebuje dystansu, mało kto lubi modę zaledwie „wczorajszą”. Szukamy inspiracji w dawnych epokach, często z tęsknotą patrzymy w XIX wiek, ale to naturalne – wiek XIX również z tęsknotą spoglądał w przeszłość, a jednocześnie podążał w kierunku tego, co nazywamy dziś nowoczesnością.

Sielanka przed burzą

Pasterka chlubna prostotą,
nie szukała wiele umieć,
że piękność trwa wierną cnotą,
dosyć jej było rozumieć…

Jan Ludwik Gresset, Wiek złoty, tłum. Xawery Chomiński

Jednym z przełomowych momentów w historii Europy (i świata) była Wielka Rewolucja Francuska. Pociągnęła za sobą rewolucję w wielu dziedzinach życia, także w modzie. Jeszcze przed zdobyciem w 1789 roku Bastylii (zdarzenie to zyskało rangę symbolu), styl ubioru i zachowania zaczął się zmieniać. W parze z krytyką panującej monarchii absolutnej, dworu i przywilejów arystokracji szedł przesyt ceremoniałem i reprezentacyjnością. Reformatorzy rozwodzili się nad kosztownością oraz niewygodą wystawnych i skomplikowanych strojów, z których zasłynęła epoka rokoka. Całe pamflety poświęcano dworskim ubiorom i fryzurom, zastanawiając się publicznie, ileż to pieniędzy utopiono w drogich materiałach i wpięto w postaci biżuterii w sztuczne włosy. A skarb państwa pusty, Francja biedna, lud głodny! Krytyce zastanej rzeczywistości towarzyszył sentymentalny kult natury. Propagował go między innymi filozof i pisarz Jan Jakub Rousseau. W książkach opisywał niedościgły ideał prostego człowieka żyjącego na łonie przyrody, prawdziwie moralnego, gdyż nie zepsutego przez cywilizację, któremu obce są dworskie ceremonie oraz hipokryzja wykwintnego towarzystwa. Wykwintne towarzystwo z wielkim entuzjazmem odniosło się do twórczości Rousseau i idei, które głosił. Pisarz stał się modny, zapraszano go na salony jako znakomitość, której poznaniem można się pochwalić. Sam Rousseau nie miał więc dużych szans do końca uwolnić się od cywilizacji, a co za tym idzie – od hipokryzji.
Za panowania Ludwika XVI z dynastii Burbonów we Francji bardzo modna stała się również Anglia i wszystko co angielskie, z wyjątkiem oczywiście kuchni. Zwłaszcza mieszczanie o umiarkowanie reformatorskich poglądach stawiali Anglię za wzór ustroju i obyczajów. Po pierwsze dlatego, że była to monarchia parlamentarna z ograniczoną władzą króla, a nie absolutna ze słabym królem, jak we Francji. Po drugie, park angielski bliższy był sentymentalnemu odczuciu natury niż starannie przystrzyżone i wypielęgnowane krzewy francuskich ogrodów. Wreszcie strój angielski był wygodniejszy i przystosowany do różnych życiowych aktywności w przeciwieństwie do tradycyjnego francuskiego nadawającego się najlepiej na reprezentacyjne okazje.
Francuski frak – a właściwie habit, gdyż tak nazywała się ta część garderoby we Francji – szyto z jedwabiu, zwykle w żywym kolorze. Był długi, obszerny, dodatkowo lekko poszerzony w biodrach. Ciasno wszyte rękawy, zakończone szerokimi ozdobnymi wyłogami, krępowały ruchy. Frak noszono zawsze odpięty, tak że widoczna była jedwabna kamizelka. Dekoracyjne guziki niczego nie zapinały, ale za to, wykonywane niekiedy ze szlachetnych kamieni lub złota, mogły pełnić dodatkową funkcję lokaty kapitału. Do tego panowie zakładali spodnie do kolan, jedwabne pończochy i pantofle z klamerką. Wszystkie części dworskiego stroju obficie zdobiono haftem, klejnotami, a całości dopełniały kaskady koronek droższych niż złoto. W porównaniu z takim ubiorem angielski wydawał się prosty i surowy, za to praktyczny, dostosowany do ziemiańskiego trybu życia. Dopasowany frak, szyty z sukna, z wyłożonym kołnierzem, szalowymi klapami i połami ściętymi ostro i ukośnie, pierwotnie przeznaczony był do konnej jazdy. Później zyskał popularność jako strój na wiele okazji, z wizytami włącznie. Dyktująca zachodniemu światu modę Francja w tych latach zapożyczała wiele elementów z mody angielskiej, nadając im paryski szlif oraz francuskie nazwy. W takiej „paryskiej” wersji stroje rozpowszechniały się na całą Europę, nie wyłączając Anglii. Przykładem może być surdut, wygodne, nieoficjalne, okrycie wierzchnie (stąd nazwa sur tout – nakładane na wszystko), część wiejskiej garderoby angielskiego dżentelmena, która pod francuskim imieniem zachowała popularność niemal do końca XIX wieku.
Pod koniec panowania Ludwika XVI, wraz z ogólną tendencją do oszczędności i prostoty, ozdobność ograniczana była na korzyść praktyczności. Zwężono mankiety rękawów, okrojono poły i skrócono żabot. Korespondent niemieckiego „Journal der Moden” w 1786 roku prosto z Paryża donosił, że poczyniono właśnie najbardziej rozsądną ze wszystkich nowości w męskiej modzie, mianowicie wcięcie fraka dokładnie w połowie jego długości, dzięki czemu dobrze leży i jest znacznie wygodniejszy. Modne stały się stonowane kolory, takie jak szary, brązowy, granatowy. Sam król najchętniej nosił frak tabaczkowy. Aksamit i jedwab powoli ustępowały angielskiemu suknu. Coraz większą popularność zdobywały wzorowane również na angielskich długie spodnie oraz długie buty z wywiniętą górną częścią cholewy. Taki zestaw stanowił nieoficjalną wersję stroju do zaakceptowania w eleganckim towarzystwie tylko rano albo na wsi.
Stroje damskie uległy znacznie większym przemianom niż męskie. Porzucono kosztowne, obsypane klejnotami jedwabne suknie. Nastała moda na tańsze, bawełniane materiały, sztuczną wiejskość i afektowaną prostotę. Ograniczono biżuterię. Uproszczeniu uległa sylwetka, stała się bardziej smukła i zwarta. Zwrot ku idyllicznie rozumianej naturze sprawił, że bardzo modne były pasterskie, słomkowe kapelusze. Jeszcze większą popularnością cieszyły się mieszczańskie z pochodzenia czepki, noszone również przez damy z arystokracji w bardziej ozdobnej wersji. Peruki zarezerwowano na ceremonialne okazje, modne stały się fryzury z naturalnych włosów, coraz swobodniej czesanych.
Styl Ludwika XVI to wczesna odmiana francuskiego klasycyzmu, która pojawiła się w latach 60. XVIII wieku. W architekturze, wystroju wnętrz i meblarstwie powróciła symetria oraz prostota. Odrzucono płynne ornamenty rokoka, wyprostowały się dotychczas wygięte nogi krzeseł. Stosunkowo oszczędna dekoracja wykorzystująca motywy antyczne, naśladująca m.in. freski z Pompei, była drobna i delikatna. Ulubionymi barwami stały się biel, złoto i pompejański róż. W modę weszły pionowe paski zarówno na obiciach mebli, ścian, jak i na tkaninach ubra­niowych.
W latach 1782–1786 zbudowano na rozkaz Marii Antoniny wioskę w ogrodach Petit Trianon. Królowa mogła tam cieszyć się prostymi, wiejskimi przyjemnościami: karmić zwierzątka, zbierać śmietankę i paść owieczki. Oczywiście służba starannie kąpała (a podobno nawet perfumowała) zwierzęta, gospodarskie naczynia monarchini były porcelanowe lub srebrne, pasterskie suknie zaś odpowiednio wytworne w swej prostocie. Podczas gdy królowa uprawiała kult natury, doiła czyste krowy i słuchała sielanek czytanych jej przez damy dworu przebrane za pasterki, groźne chmury zbierały się już nad sztuczną wioską.

Joanna Dobkowska, Joanna Wasilewska
W cieniu koronkowej parasolki
O modzie i obyczajach w XIX wieku
Wydawnictwo Arkady
Premiera: 11 maja 2016

 
Wesprzyj nas