Prof. Jerzy Bralczyk doczekał się wiernego grona wielbicieli swoich książek. Nie bez powodu: kolejna, która ukazała się na księgarskim rynku „Świat przez słowa” to nie tylko ogromna porcja wiedzy, ale też spora dawka dobrego humoru.
Otwierając książkę „Świat przez słowa”, zauważamy, że składa się ona z dwóch odrębnych części: „Ja” i „Świat”. Każda z nich ma osobny spis treści. Czy to jedna książka, czy raczej dwie?
Jeśli coś jest objęte wspólnymi okładkami, stanowi książkę i już. Ale w takiej książce może się mieścić niejedna całość. Tu są dwie – dwa słowniki, z osobnymi alfabetycznymi ustawieniami. Świat i ja, to, co wewnętrzne i to, co zewnętrzne, przenikają się wzajemnie, ale stanowią dwa zbiory, dwa punkty odniesienia, warte ujęcia w dwóch osobnych porządkach. Czytelnik rzadko czyta słownik od A do Z, zagląda raczej pod różne litery. Tu może czytać, w jakiej chce (czy w jakiej potrzebuje) kolejności.
I brać z dwóch różnych słowników.
Spisy treści w obu częściach książki mają układ alfabetyczny. Czy, układając hasła do obu części, kierował się Pan Profesor dodatkowymi kryteriami poza naturalną chęcią uporządkowania pojęć zgodnie z ich kolejnością alfabetyczną? Słownik to słownik, alfabet tu rządzi. Trzeba przyznać, że to dość wygodne – zdać się na niego i w ten sposób zdjąć z siebie odpowiedzialność za własne hierarchizacje. Kolejność alfabetyczna to zastosowanie pewnego rodzaju zasady demokracji w odniesieniu do słów i pojęć.
Dwie części książki Pana Profesora to dwa odrębne spojrzenia na rzeczywistość. W pierwszej dominuje człowiek i jego uczucia (hasła: „nadzieja”, „przebaczenie”, „strach”) czy istotne dla każdego człowieka pojęcie „miłość” (i związane z nim: „zaloty”, „seks”, „zdrada”). W drugiej części obserwujemy świat, przedstawiony z kilku różnych punktów widzenia. Znajdujemy tu zarówno abstrakcyjne pojęcia, (np.„chaos” i „czas”), jak i ściśle związane z życiem społecznym jednostki (np. „infrastruktura”, „komórka”, „komputer”, „miasto”, „śmieci” i „ulica”). Licznie reprezentowany jest też świat zwierząt (np. „gęś”, „jeleń”, „kaczka”, „niedźwiedź”) jak i przyroda („wiosna”, „lato”, „jesień”, „zima”, „słońce” i „księżyc”.) Które pojęcia są Pana zdaniem pomostem łączącym obie części książki i oba sposoby obserwowania świata: subiektywny i obiektywny?
Właściwie każde pojęcie łączy te perspektywy. Nie ma „zewnątrz” bez „wewnątrz” i odwrotnie. Piszą o tym przy okazji „jądra ziemi” – najbardziej chyba odległego mojemu poznaniu, ale i to jakoś „uwewnętrzniam”. W największym stopniu rolę takich pomostów pełnią, jak się zdaje, te najogólniej ujmujące istotę zewnętrzności i wewnętrzności, czyli – inaczej mówiąc – subiektywności i obiektywności: „ja”, „wszechświat”…
Przeciętny człowiek obserwuje i interpretuje otaczający go świat z perspektywy swoich doświadczeń. Porównuje innych ludzi do siebie, ocenia rzeczywistość na podstawie wartości jakimi się kieruje. Tytuł Pana książki „Świat przez słowa” zmienia kierunek postrzegania świata. Co Pan Profesor sądzi o ocenianiu rzeczywistości z subiektywnego punktu widzenia? Czy ogranicza ono i zawęża możliwości zrozumienia świata?
Najbardziej subiektywni jesteśmy, próbując obiektywizować – bo na wszystko patrzymy przecież ze swojego punktu widzenia. Obiektywnie możemy stwierdzić i najbardziej obiektywnie wypowiedzieć przede wszystkim to, co w nas najgłębiej, co niejako najbardziej subiektywne – bo kto to lepiej od nas znać może? A to, że nie tylko świat narzuca nam siatkę pojęć, lecz i pojęcia, kategoryzując zjawiska i byty w świecie, na ten świat wpływają – to prawda znana od dawna. Zresztą: czym jest prawda?
Człowiek i jego „ja” są pełne sprzeczności. Widoczne jest to także w Pańskiej książce. Kilkakrotnie sąsiadują ze sobą pojęcia o przeciwstawnym znaczeniu, np. „depresja” i „dowartościowanie się” czy „pokusa” i „przebaczenie”. Dualizm ten widać także w artykułach opisujących poszczególne pojęcia. Czy człowiek wypracował przez wieki dualistyczny sposób myślenia o sobie, czy może ma ono formę pewnego kontinuum?
Alfabet winien wszystkim początkom, końcom i sąsiedztwom! Inna rzecz, że dialektyka to wspaniała sprawa. Wszyscy myślimy dialektycznie, innego wyjścia nie ma. Myślę, że człowiek nie musiał tego wypracowywać – taka jest natura jego myślenia i – zwłaszcza – języka. Zdrowie nie może istnieć bez choroby, jak śmierć bez życia. I coś w tym jest, że wielu jest przekonanych, że życia naprawdę zaznamy po śmierci, kiedy wreszcie dowiemy się, czym jest śmierć, czyli brak tego życia. Choć bardziej odpowiada to strukturze naszego myślenia czy mowy niż prawom życia. A „kontinuum” to też przecież nasz sposób postrzegania.
Podstawowym celem zamieszczenia hasła w książce jest przedstawienie jego etymologii. Wyjaśnienie pochodzenia słów jest dla Pana Profesora jednocześnie przyczynkiem do dalszych rozważań nad naturą człowieka. Jaka jest Pańskim zdaniem ta natura?
Żebym to ja wiedział… zresztą etymologia nigdy nie jest ostatecznie pewna. To zwykle hipotezy, czasem bardzo mocne, czasem słabe. Ale, choć z etymologii i frazeologii wiele wydedukować można, to wnioskowanie z niej o naturze człowieka nie powinno mieć charakteru ściśle naukowego. No i nie zgadzam się oczywiście z tym, że podstawowym celem jest ukazanie etymologii słowa. Etymologia sobie samej pozostawiona jest raczej jałowa. Zawsze coś powinno z niej wynikać.
W wielu hasłach burzy Pan typowe, stereotypowe rozumienie pojęć kluczowych dla tożsamości jednostki, poczynając od wyrazu „cel”, kończąc na pojęciu, z którego najbardziej jesteśmy dumni – „człowiek”. Czy uważa Pan, że czytelnik przyjmie stojące przed nim wyzwanie i spróbuje zastanowić się głębiej nad przestawionym w Pańskiej książce spojrzeniem na świat?
Prowokacja zwykle bywa atrakcyjna, co prawda często bardziej dla tego, co prowokuje. Ale też dla mnie jest na tyle cenna, żebym próbował i czytelnika wciągnąć w jej sidła. A jak się nie uda, trudno.
W kolejnych rozdziałach „puszcza Pan Profesor oko” do czytelnika, przytaczając bardzo poważne przykłady rozumienia pojęcia, prowokując do dyskusji, a podsumowuje Pan zaskakującą, żartobliwą puentą (np. hasło „ciało”), lub innym znaczeniem danego pojęcia, które stawia całość artykułu w zupełnie innym świetle. Czy tak właśnie należy rozumieć otaczającą nas rzeczywistość: „pół żartem – pół serio”?
Dystans, zwłaszcza dopuszczający szersze spojrzenie, a nie zamglenie perspektywy, jest dla mnie zawsze wskazany. Właściwie: raczej sama możliwość takiego dystansu, bo i do dystansu trzeba mieć dystans. Oko puszczone, a nie złapane, mija się z celem – ufam, że puszczam je do łapczywych.
W niektórych hasłach przedstawia Pan związek między formą danego słowa, a znaczeniem, jakie posiadało ono i często nadal posiada w naszej kulturze. Przykładem może być wyraz „pokusa”. Jest on rodzaju żeńskiego, gdyż wiąże się z silnym w naszej tradycji (i nie tylko w naszej) obrazem kobiety kusicielki; tej, która stara się sprowadzić mężczyznę na złą drogę. Czy często pochodzenie formy danego słowa w języku polskim wiąże się ze znaczeniem, jakie przypisuje mu kultura?
Kultura zawsze decyduje o znaczeniach słowa, o jego konotacjach. Zresztą to jest część kultury. Może najistotniejsza. A może nawet to właśnie cała kultura na tym polega? Tak, chyba tak.
Czytając Pana książkę śledzimy, jak kolejne słowa powstają i ewoluują równolegle z rozwijaniem się naszej kultury. W haśle „Przebaczenie” napisał Pan: „działania słowne mają charakter magiczny. Czasami stwarzają rzeczywistość, czasem przywracają stan równowagi”. Czy same słowa też mają taką magiczną moc i mogą stworzyć rzeczywistość, a przynajmniej na nią wpłynąć?
Tak, słowa wypowiedziane zmieniają świat. Czasem w maleńkiej tylko części (tak jak ruch skrzydeł motyla przywołany w znanym skrócie myślowym mówiącym o „efekcie motyla”), czasem w bardzo istotny sposób. Czy to magia? Chyba nie, w końcu język i słowa w nim został przez nas wymyślony po to, byśmy się porozumiewali i w ten sposób czynili ziemię sobie poddaną.
Rozmawiała Katarzyna Salwa
zdjęcia: Agnieszka Kantaruk
Profesor Jerzy Bralczyk – językoznawca, polonista, specjalista w zakresie języka mediów, polityki i reklamy. Wykłada w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej oraz w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.Wiceprzewodniczący Rady Języka Polskiego.