Wybór stu najlepszych felietonów czołowego felietonisty „Dużego Formatu”.


Setka
Błyskotliwe i bezkompromisowe teksty, dla których punktem wyjścia jest kultura, również w wersji okropnej, grafomańskiej i nieudacznej.

Do czytania z odautorskim komentarzem:
Ponieważ felietonistyka jest jednak zajęciem dla autorów szczycących się ponadnormatywnym poziomem złego charakteru, niesympatyczności i zgorzknienia.

Ten, kto ma dobry charakter, przyjazne usposobienie i prawdziwie chrześcijańską miłość bliźniego od pisania felietonów trzymać się powinien z daleka.

Krzysztof Varga
Setka
Wydawnictwo Wielka Litera
Premiera: 3 lutego 2016
kup książkę

Setka

CHROMOLĘ, NIE CZYTAM, CZYLI MĄDROŚĆ NARODOWA

Najnowsze wyniki badań czytelnictwa w Polsce, przeprowadzanych co dwa lata przez Bibliotekę Narodową, w najmniejszym stopniu mnie nie zbulwersowały, nie zatrwożyły, nie wstrząsnęły mną żadną miarą, przyjąłem je z zupełnym spokojem, wręcz z pewnym znudzeniem, zblazowaniem nawet. Komentarze do tych badań, które kolejny etap wyraźnego zjazdu czytelnictwa w naszym kraju opisują, nie zasmuciły mnie, bo przecież nie spodziewałem się, iż z jakiegoś niejasnego, nadprzyrodzonego wręcz powodu Polacy nagle rzucą się do książek, że zaordynują sobie ciężką pokutę za wcześniejszy swój wtórny analfabetyzm i popędzą do księgarń i bibliotek. Że nagle uznają, iż dla poszerzenia swych kompetencji, swobody myślenia, pogłębienia swojej mądrości konieczne jest, by podciągnęli się nieco w niełatwej przecież sztuce obcowania z tekstem drukowanym. Polak swoją mądrość ma i nie musi jej sobie czytaniem książek poszerzać, to jest odwieczna mądrość narodu polskiego, który trwał na rozlicznych rubieżach w czasach, gdy jeszcze żadnych książek nie było. Nie po to żeśmy walczyli o wolność, żeby teraz ktoś nam kazał książki czytać! Książki przychodzą i odchodzą, a Polacy trwają, każdy, kto to zrozumie, pojmie też, że książki nie są nam do niczego potrzebne. Znany, a chętnie przytaczany banał, że przetrwaliśmy zabory dzięki naszej kulturze, uznać wreszcie należy za zasadniczą nieprawdę. Polacy to jest bardzo pragmatyczny naród, wyjątkowo trzeźwy na umyśle. Polacy nie robią niczego, co nie przyniesie im wymiernej korzyści, jak wiadomo czytanie książek przynosi jedynie korzyści niewymierne, to akurat trudno przełożyć na korzyść wymierną, a więc korzyść przeliczalną na konkretną kasę. My jesteśmy narodem naprawdę kalkulującym na zimno, nie ma żadnej prawdy w czarnych legendach, że charakteryzuje nas jakieś słowiańskie rozmemłanie, jakieś gwałtowne uniesienia emocjonalne są naszym atrybutem, jakieś szlachetne, romantyczne i nieprzydatne do niczego samobójcze zrywy, że u nas prymat jest serca i duszy nad rozumem. Absolutnie odwrotnie, u nas zimny, ścisły, klarowny i ostry jak brzytwa umysł pełniący funkcję kalkulatora dominuje. Rozmemłani to mogą być na przykład Rosjanie, oni potrafią się nad swoją duszą użalać i czytać książki, deklamować wiersze, my na takie tracenie czasu zupełnie czasu nie mamy, bo my jesteśmy stworzeni do rzeczy ważniejszych, wznioślejszych i poważniejszych, do takich spraw jak hurt–detal oraz import–eksport, to są rejony naszych zainteresowań. Niech sobie czytają inne narody, jak są takie niedorozwinięte, proszę bardzo.
Jako się rzekło, nijak mnie nie zaskakuje, że czytelnictwo spadło znów o kilka procent, że ponad 60 procent rodaków w zeszłym roku na drodze nie stanął żaden druk zwarty, a jeśli już im stanął, to go z gracją wyminęli. Tak zwanych „prawdziwych czytelników , czyli tych, którzy rocznie co najmniej siedem książek czytają, jest jedenaście procent, i jest to liczba raczej stała. To, co zmieniło się w owych badaniach czytelnictwa w stosunku do badań poprzednich, to przede wszystkim odwaga nieczytających. Po raz pierwszy bodajże tak wielu respondentów uczciwie przyznało, że nie wstydzi się swego nieczytania, że czytanie czegokolwiek im zwisa fundamentalnie, nie widzą oni żadnego powodu, by się tą jałową czynnością zajmować, i nie mają związanych z tym wyrzutów sumienia. Można powiedzieć, że Polacy się wreszcie przebudzili, dotychczas nie czytali, ale uprawiając sztukę mimikry, udawali, że czytają, teraz wreszcie przyznali się do tego kim, są naprawdę. Tak jest, nikt nie będzie nam narzucał, że mamy coś czytać, my jesteśmy naród niepokorny i nie damy sobie siłą zaordynować żadnego czytania, my mamy swój honor i umiemy z dumą przyznać się do tego, że czytanie nie jest nam do niczego potrzebne. Można powiedzieć – sięgając po zrozumiałe dla każdego Polaka analogie – nieczytający zorganizowali kolejne narodowe powstanie, tym razem (i to kolejna ważna zmiana) będzie to powstanie w pełni zwycięskie. Uwolnimy ten kraj od czytelniczej zarazy. Tym razem uda nam się zerwać kajdany czytelnictwa, zrzucić jarzmo okupacji i pokazać zachwyconemu światu naszą wolność. Wolność od książek, wolność od kultury, wolność od wszelkich obcych nam, wrogich, przyniesionych siłą miazmatów. Hasło nasze brzmi: chromolę, nie czytam!
Dajmy wreszcie spokój narzekaniom, że klasa polityczna nie propaguje czytelnictwa, że politycy tańczą, grają i śpiewają, ale niekoniecznie już czytają, że polityka z książką przyłapać trudniej niż białego wieloryba w oceanie. Żaden rozsądny polityk nie będzie wspierał czytelnictwa; ludzie czytający są podatni na refleksje, niezależne myślenie, na krytyczne podejście do rzeczywistości, to są z punktu widzenia każdego mądrego polityka rzeczy bardzo niebezpieczne. Tylko ślepy premier, jedynie nierozsądny minister, wyłącznie samobójczy opozycjonista będzie nawoływał: ludzie, czytajcie książki! Dość zabawne są te oburzenia artystów, że tracą 50 procent kosztów uzyskania, gardłowanie, że premier z ministrem odbierają im ową żelazną ulgę, a nawet komuniści jej nie odebrali. Owszem, prawda, ale przyznajmy, kogo obchodzą artyści? Kiedyś owszem tak, kiedyś mogli być inżynierami ludzkich dusz, dziś doprawdy nie trzeba nam takich inżynierów, my mamy dziś specjalistów od marketingu politycznego. Rząd jest rozsądny i nie zlikwiduje przecież KRUS-u, wściekli rolnicy są zawsze groźni, wściekli artyści są tylko żałośni.
Dziś możemy zawodzić żałobnie nad końcem czytelnictwa, ja oczyma wyobraźni widzę już za to wyraźne ponure debaty za lat dziesięć powiedzmy, o zupełnym upadku oglądania telewizji: Kiedyś wszyscy oglądali telewizję, dziś już tylko 11 procent jest prawdziwych telewidzów! Nieoglądanie telewizji powoduje spadek krytycznego, niezależnego myślenia, zubaża naszą refleksję egzystencjalną, kiedyś, gdy wszyscy oglądali telewizję, to byli mądrzejsi, swobodniejszą myślą się posługiwali, oglądaniem telewizji krytyczne myślenie w sobie rozwijali, kompetencje poszerzali; kiedyś, w czasach, gdy telewizja była popularna, poważne debaty w jej studiach się odbywały, politycy wypowiadali się merytorycznie i rozsądnie, populizm był piętnowany, mądre seriale pokazywano, jakże inteligentne programy z cyklu talent show emitowano, kiedyś to była mądra telewizja śniadaniowa, niestety od kiedy telewizji prawie nikt nie ogląda, mamy zupełny upadek cywilizacyjny. Tak będzie, ja nie żartuję, ja tylko przewiduję przyszłość i uprzedzam: za dziesięć lat telewizja będzie wyłącznie niszową rozrywką dla ginącej inteligencji.
Nie chcą czytać? Pies ich trykał. Umrą głupsi. My umrzemy mądrzejsi, zawsze to jakaś korzyść.

 
Wesprzyj nas