Arcyjęzykoznawca profesor Jerzy Bralczyk i felietonista Michał Ogórek w błyskotliwych dialogach opowiadają o tym, jak pod wpływem swoich nosicieli popularne i chwalebne imiona zmieniały się w imiona przeklęte, oraz jak wielcy tego świata wywołują mody na imiona. Czy warto im ulegać? Jak wybrać imię, z którym będzie naszemu dziecku do twarzy?
Czy to my nosimy imiona, czy raczej to one niosą nas? Co tak naprawdę znaczą? Czy Beata na zawsze oznacza piękna, Benedykt będzie dobrze gadać, a Barbara to nadal barbarzynka? A może ważniejsze jest to, jaki sens nadają imionom ci, którzy je nosili lub noszą? Na te pytania odpowiadają prof. Jerzy Bralczyk i Michał Ogórek w książce „Na drugie Stanisław. Nowa księga imion”.
– Utalentowany pisarsko erudyta, uniwersytecki profesor, postać znana z prasy, radia i telewizji oraz równie błyskotliwy pisarz, felietonista, satyryk, także osobowość medialna – czyż można sobie wyobrazić lepszy tandem autorski?! Zapewniam Państwa, że ich „Nowa księga imion” to książka spełniająca wszystkie warunki wydawniczego przeboju, przylegająca zarazem do znanej formuły, że ucząc, bawi albo bawiąc, uczy. Napisana lekkim, przystępnym językiem, skrzy się humorem i niezwykłością skojarzeń, którymi dzielą się z odbiorcami obaj autorzy – pisze o książce językoznawca profesor Jan Miodek.
Na drugie Stanisław
Nowa księga imion
Wydawnictwo Agora
Premiera: 28 października 2015
Od Alfonsa do Antoniego, czyli od sutenera do Małej Ziemiańskiej ze szczególnym uwzględnieniem Starego Testamentu
O Ważniejszy od znaczenia imienia jest sens, jaki nadają mu ci, którzy je nosili czy noszą, czyż nie? Poczynając sobie śmiało od A, Alfons to raczej nie życzliwy szlachcic, jakby chciała germańska etymologia, ale…
B …sutener. No cóż, bieda z tym Alfonsem. U nas jest on na wieki przegrany, choć to przecież, w wersji Alonso zwłaszcza, królewskie imię. Kilkunastu władców Hiszpanii było Alonsami. A Portugalia bez Alonsa zwanego Zdobywcą, pierwszego króla tego kraju, w ogóle by nie powstała. Więc cieszylibyśmy się do dzisiaj wieloma Alfonsami między nami, gdyby nie pan Dumas.
O Aleksander Dumas syn, dodajmy, ten od „Damy Kameliowej”. W odróżnieniu od Dumasa ojca, też Aleksandra, o którym jednak nie mówi się ojciec. Chyba że „Trzech muszkieterów”.
B W roku pańskim 1873 wystawiono mu komedię „Monsieur Alphonse”, której bohater trudni się głęboko i słusznie pogardzanym stręczycielstwem. Komedia odniosła sukces, przynajmniej leksykalny, bowiem wkrótce Alfons stał się alfonsem.
O To naprawdę wystarczający powód, aby nie dawać tak dziecku na imię.
B Ale jeszcze gorzej jest z Adolfem. Nosili przecież to imię ludzie wybitni. Chociażby zapomniany dziś nieco pisarz Dygasiński. Piękne opowiadania o zwierzętach pisał. Był też dramatopisarz Nowaczyński. Ale najsłynniejszym naszym Adolfem pozostanie…
O Hitler.
B Dymsza.
O Słynny Dodek! Gwiazda kina, okrutnie dowcipna. Kiedy zaprosił go do Belwederu Bolesław Bierut i zaczął roztaczać wizje socjalistycznego raju, jaki w Polsce zbuduje, Dodek mu na to: „Kto tu jest od opowiadania dowcipów, panie prezydencie?”.
Co ciekawe, Dymsza zmienił sobie nazwisko, ale nie zmienił imienia! Odwrotnie niż w dowcipie o Adolfie Dupie, który chciał zmienić sobie imię, bo nazwisko mu nie przeszkadzało…
B Tylko że Dymsza stał się Dymszą, jeszcze zanim pewien kiepski malarz spaskudził nam Adolfa. A jeśli chodzi o tego drugiego Adolfa D., to wcale nie był dowcip. Tylko że ten człowiek miał na imię, zdaje się, Abraham, za to nazwisko właśnie takie, jak niewyraźnie, ale jednak wypowiedziałeś. Chęć zmiany imienia argumentował tym, że biorą go za Żyda.
O Ale z takim nazwiskiem?! Pomijając antysemityzm pobrzmiewający w tej historii, trzeba jednak powiedzieć, że imiona bywają, choć coraz rzadziej, rodzajem znaku rozpoznawczego. Mówią między innymi o naszym pochodzeniu.
B Zaczęli ten porządek zakłócać amerykańscy religijni konserwatyści. Na przykład kwakrzy, którzy nadawali swoim dzieciom biblijne imiona. Sprawili tym samym, że przestały one być tak silnie związane z narodowością. I zaczęły mieć własną historię. Weźmy patriarchę Abrahama, ‘kochaj ojca’, jak nam podpowiada hebrajska etymologia, choć biorąc pod uwagę ofiarę Izaaka, nie zawsze łatwo zrealizować to wezwanie. W Ameryce nikt nie sądzi, że Abraham musi być Żydem.
O Ze względu na Lincolna.
B Natomiast jakikolwiek nasz Abraham automatycznie musiał być Żydem.
O Czy automatycznie?
B Tak, oczywiście, że tak.
O Ale już na Śląsku Abraham nie ma narodowości. To po prostu – zgodnie z biblijnym wyobrażeniem siwego, brodatego patriarchy – ktoś stary. Jak się obchodzi 50. rocznicę urodzin, to się „obchodzi Abrahama”. To stara tradycja: dziś na starość trzeba dłużej czekać.
B Chodzi się też z Abrahamem na piwo, próbując trochę rozżartować śmierć. Bo na łono Abrahama powraca się całkiem na serio.
O Tak się składa, że na „A” jest szczególnie dużo imion biblijnych, starotestamentowych.
B Raczej na „alef”, drogi Michale, na literę, która jest symbolem Boga i nieskończoności.
Na początku mamy więc praojca Adama, który ma bardzo bogatą etymologię, bo hebrajskie adam to »ludzie«, a adhamah to »ziemia«; sumeryjskie adamu znaczy »mój ojciec«, arabskie adama zaś to »łączyć się«. I rzeczywiście, to wszystko jakoś się łączy. Ale nasz praojciec miał też syna na „A”, czyli Abla. Chociaż również Kaina, niestety.
O W dzieciństwie zawsze myślałem, że synami Adama byli Abel i Kabel. No bo przecież zły brat powinien się też nazywać wyraźnie odstręczająco. A poza tym ze względu na rym ułatwiający zapamiętanie. Potem dowiedziałem się, że kabel to jednak coś innego. Teraz sobie myślę, że dla niektórych Abel i Kabel to jest nawet historia polsko-żydowskich stosunków podczas wojny.
B Kain jest chyba jednak dostatecznie odstręczający, skoro nikt tak nie nazywa swoich synów. Na wszelki wypadek Ablami też nie.
O Chociaż bywało. Był nawet polski film „Abel, twój brat”. Jest też Abel Korzeniowski, znany kompozytor muzyki filmowej.
B Ale on tak naprawdę nazywa się Adam, a ten Abel to dla oryginalności.
O Tak jakby od Adama można się było odciąć! Przecież wszystko zaczyna się od Adama.
B Zaczyna się albo i nie zaczyna, bo nasz praojciec w polskich gwarach wcale nie byłby na początku. Na Adama Jadam się mówiło, co uczenie nazywa się prejotacją.
O Świetnie wykorzystano to w Wiśle, gdzie turystów karmi, niekoniecznie bananem i bułką, restauracja Jadam. Oczywiście jest to nawiązanie do Adama Małysza, którym Wisła się szczyci.
B Ja doceniam zarówno kulturę fizyczną, jak i kulinarną, ale jednak podstawowy nasz Adam, wyznacznik adamowatości po wsze czasy, nazywał się Mickiewicz…
O …który z naturalnych powodów został Adamem, bo sam sobie przyniósł to imię.
B Urodził się 24 grudnia, w imieniny Adama, więc gdy polscy emigranci w Paryżu obchodzili Wigilię, obchodzili równocześnie urodziny Mickiewicza, co zrosło im się w nierozerwalną całość. Wigilia to przecież oczekiwanie na przyjście Mesjasza, a Adam to poeta, który im Mesjasza zwiastował.
O Mocne imię. Patriarchalne.
B Do tego stopnia, że zastępowało również nazwisko. Jak do Adama się szło albo Adama czytało, to od razu było wiadomo, którego. Mickiewiczowi ta patriarchalność pewnie częściej dogadzała, niż go uwierała. Ale jak trzeba było mu dołożyć, to też po imieniu. Słowacki, kiedy Adam pogrążył się w sekciarstwie, pisał do niego „Mój Adamito”.
I od razu wiadomo było, o co chodzi, bo adamici to taka szczególna sekta, która praktykowała nudyzm.
O Bo w stroju Adama!
B Właśnie, chodzili w stroju Adama.
O W „Gazecie Wyborczej” strój Adamowy to raczej strój bardzo niedbały.
B Pewnie chodzi o innego znanego Adama…
O …redaktora naczelnego wyżej wymienionej gazety, który charakteryzuje się strojem niedbałym.
B Tak jak z Mickiewiczem, tak i w środowisku „Gazety Wyborczej” nikt nie ma wątpliwości, o kogo chodzi, gdy idzie się do Adama. Tak samo wśród narciarzy Adam to na pewno Małysz, w teatrze zapewne Hanuszkiewicz. Więc wystarczy powiedzieć Adam albo pan Adam.
O Do Michnika jednak Adam. On jest Adamem dla każdego. Myślę, że i z papieżem był po imieniu. Dla mnie – również przez Adama Michnika – Adam łączy się zawsze z przebojowością i taką nawet chojrakowatością, czasem ocierającą się o bezczelność.
B Która czasem bywa usprawiedliwiona, skoro się nosi imię naszego praojca, który w raju urządzał sobie pogaduszki z Panem Bogiem.
O Trudno sobie zresztą wyobrazić, żeby Michnik zrobił w swoim życiu to, co zrobił, bez tej Adamowej bezczelności. Inni Adamowie bywali podobni. Ponoć Hanuszkiewicz – tak przynajmniej opowiadała mi Olga Lipińska – nie czytał w ogóle sztuk, które zamierzał wystawić. Trzeba być rzeczywiście bezczelnym, żeby wystawiać „Kordiana”, znając go tylko z opowiadań.
B To pewnie bajka. Choć tę bezczelność można uznać u Adamów za naturalne odreagowanie pokory naszego praojca w raju. Przecież pierwszy Adam był zupełnie podporządkowany Ewie…
O To właśnie chciałem powiedzieć! W raju to Ewa była motorem i sprawcą dziejów, co jest najdoskonalszym uzasadnieniem wszelkich teorii feministycznych. Gdyby nie Ewa, wciąż byśmy siedzieli w tym raju i historia w ogóle nie ruszyłaby z miejsca. Gdyby nie Ewa, nie zeszlibyśmy z drzewa.
B Rym banalny, przyznasz, co tylko ułatwia mi obronę Adama. Bo przynajmniej w jednym się zasłużył: to on wszystko ponazywał. Stawiał Pan przed nim różne zwierzęta, na przykład czworonoga na cienkich nóżkach, a Adam mówił: koń. To znaczy nie koń, bo przecież nie wiemy, po jakiemu mówił Adam, ale od tamtej pory koń został koniem.
O W dzisiejszych czasach to Adam Wajrak mógłby nadawać imiona zwierzętom. Dużo o nich wie.
B Na przykład przyprowadziliby przed niego przepiórkę i on by znalazł dla niej dobrą nazwę. Bo przepiórka to niedobra jest nazwa dla przepiórki.
O Adam mógłby też nadawać imiona wszystkim gatunkom jabłek. Na przykład antonówkę mógłby trochę spolszczyć.
B Bo my, mężczyźni, wszyscy mamy jabłka po Adamie. Ponoć jest ono pozostałością po pamiętnym owocu, który Adamowi stanął kością w gardle.
O Do niczego nie służy, a nie można się go pozbyć. Wygląda to na złośliwość Pana Boga wobec genderu. Bo płeć możemy sobie zmienić, ale nie pozbędziemy się przy tym naszego jabłka, które naznacza nas płcią biologiczną na zawsze.
B I żaden gender na to nie pomoże. Można być przy tym po Adamowemu bezczelnym i nie wstydzić się tego specjalnie. Ale jeśli się jest dajmy na to Albinem, nie będzie łatwo. Bo albus to »biały«, a gdy przypomnimy sobie jeszcze mazgajowatego, bardzo niewyraźnego Albina ze „Ślubów panieńskich” Fredry…
O …to się okaże, że to bardzo wyblakłe imię. Nigdy nie mogłem się do „Ślubów panieńskich” przekonać. Zawsze mi się to jakieś ramotliwe wydawało.
B Co ty mówisz!? To niezwykle dowcipny tekst.
O, wy mężczyźni!
Piekło was zrodziło!
Że nie ma kraju, gdzie by was nie było!
– mówią na przemian Klara i Aniela, która jest tam jednak mniej dowcipną z pary głównych bohaterek. Są zresztą w „Ślubach panieńskich” niby dwie Aniele, co stanowi ważny element miłosnej intrygi.
O Ile by ich tam było, przy Anieli liczba mnoga zawsze wydaje mi się ciekawsza niż pojedyncza, prawda?
B Kiedy mówimy: Aniele? Ale anieli, anioły i aniołowie dotyczą męskiego anioła, a nie żeńskiej Anieli. Choć przecież Aniela to Angela, a więc ‘anielica’.
O Choć przecież anioły – znów ten gender – nie mają płci.
B Ale dla mnie Aniela jest jednak mało eteryczna. Pani Aniela – to brzmi bardzo poważnie i godnie.
O Mnie tak się kojarzy, ponieważ moją mamą w końcowym okresie jej życia zajmowała się pewna pani Aniela. Więc zawsze widzę Anielę jako kogoś zacnego i bezwzględnie uczciwego.
B Tak, Aniela pasuje do takiej pani. Ale była przede wszystkim Aniela Steinsbergowa, bezkompromisowa pani adwokat, która przed wojną broniła komunistów, a po wojnie AK-owców, studentów w 1968 roku, a w końcu została współzałożycielką Komitetu Obrony Robotników.
Oczywiście znajdą się również inne, delikatniejsze Aniele. Obcowaiśmy jako młodzież z jedną z nich, jak pamiętasz…
O Chodzi ci o biedniutką „Anielkę” Prusa, która – by tak rzec – za dobra jest na ten ziemski padół. Można by z tych lekturowych niebożąt skompletować całe wiejskie przedszkole. Taki Antek, też od Prusa, co chciał wiatraki strugać – też dołująca postać, nie mówiąc o jego siostrze Rozalce, co to do pieca na trzy zdrowaśki… Ale całe szczęście Antek na Antonim tak bardzo się nie odcisnął. Bo przecież ten wiejski święty Antoni – najpopularniejsze dziś w Polsce męskie imię na „A” – to sama słodycz i nadzieja na to i owo. Zwłaszcza na owo, jak w „Piosence o zagubionym sercu”.
B [nuci]
Święty Antoni, Święty Antoni,
Serce zgubiłam pod miedzą.
Oj, co to będzie, święty Antoni,
Gdy się sąsiedzi dowiedzą…
O No właśnie. No bo o czym to jest piosenka?
B Taka modlitwa do patrona rzeczy zagubionych o odzyskanie…
O No właśnie, czego? Bo przecież to pierwsza piosenka, która tak wprost mówi o… jak to nazwać – nieskrępowanym seksie na wsi. Piosenka o świętym! Hanka Ordonówna, Mira Zimińska, Hanna Banaszak – by wspomnieć najbardziej znane jej wykonawczynie – śpiewały w niej o zgubionej cnocie.
B [wciąż nuci]
Przecież to nie moja wina,
Tak mi serce kołatało,
Tą ciemnością przestraszone,
Jakby z piersi uciec chciało.
No i jakże się tu dziwić,
Że zbłądziłam, ach zbłądziłam
I pod miedzą Michałową
Biedne serce że zgubiłam.
Straciliśmy je oboje
Wśród rumianków i wśród mięty,
Lecz ty tego nie zrozumiesz,
Bo to sprawy nie dla świętych.
Wydaje mi się, że południowość świętego Antoniego, który choć nazywany jest Padewskim, pochodził z Lizbony, miała tu znaczenie.
O Jego temperament? Widziałem w kościele w Padwie jego relikwie. Jest ich tyle, że można by z nich złożyć chyba szwadron świętych Antonich. Cały łańcuszek świętego Antoniego.
B Patrona rzeczy zgubionych, a więc – chyba nie za daleko się posuwam – również ludzi poszukujących…
O …jego szczątków.
BMyślę, że imię Antoni było często nadawane jako swoiste zaklęcie: żeby jego nosiciel dobrze się w tym świecie odnalazł.
O Znałeś wielu Antonich?
B Za wielu wystarczy mi jeden. Bo dla mnie Antonim numer jeden będzie zawsze Antoni Słonimski. Jeśli o kimś miałbym powiedzieć „mistrz”, to o autorze „Kronik tygodniowych”. To było niezwykle rzadkie w naszej literaturze połączenie poetyckiego geniuszu, zmysłu ironii, publicystycznej przenikliwości, humoru i błyskotliwości. Znasz mój ulubiony wierszyk o starym Żydzie w niebie?
„Syn się ochrzcił, któremu zostawił stary Żyd testament, w niebie wielki lament, skarży się Jehowie, co Bóg na to powie. A Bóg mówi: ja miałem taki sam wypadek! I co Bóg zrobił? Zrobiłem Nowy Testament”.
Ten rodzaj podwójnej puenty to mistrzostwo świata.
O Wzorzec lakoniczności. Metr z Sèvres. A może pół metra, bo takie krótkie.
B Cała przedwojenna Warszawa to dla mnie pan Antoni i jego stolik w Małej Ziemiańskiej. Może dlatego, że najpierw poznałem imię Antoni w kontekście Słonimskiego, jego zalety przenoszę na wszystkich innych Antonich.
O Łącznie z Macierewiczem?
B Trudno uznać akurat tego Antoniego za człowieka pełnego humoru i dystansu do świata. To nie są jego cechy charakterystyczne.
O Przynajmniej nie najbardziej znane.
B Ale też imię, jakie nosi, sprawia, że nie potrafię traktować tego, co mówi i wyznaje, absolutnie serio. I tak sobie myślę, że gdzieś w głębi duszy może jednak pan Antoni sobie z nas dworuje, przychodzi do domu i kula się ze śmiechu po dywanie, myśląc, jak to znowu nabrał Polaków tymi swoimi żartami o wybuchu.
O Byłoby nie najgorzej, gdyby rzeczywiście tak było.
B Nie wiem, czy nie najgorzej, ale przyznam, że obraz śmiejącego się Macierewicza mnie prześladuje.
O Z charakteru Antoni Macierewicz to bardziej Antek Boryna. O nim też różne rzeczy można powiedzieć, tylko nie to, że był dowcipny.
B Chłop z „Chłopów”.
O Antka Boryny nie oderwiesz od Jagny zresztą, a to przecież jest…
B …Agnieszka, czyli Agnes, ‘bez skazy’. Ale o Agnieszkach to porozmawiamy już w następnym rozdziale.
Z przyjemnością czytam wszystkie książki Pana Bralczyka 🙂
Ja też!!!