„Po bandzie” to pierwszy kompleksowy polski poradnik dla pisarzy początkujących, średniozaawansowanych, a także dla tych, którzy uważają się za zaawansowanych i myślą, że o pisaniu wiedzą już wszystko.


Z książki dowiesz się między innymi:
– jak zacząć i jak doprowadzić swój pisarski projekt do szczęśliwego końca
– jak wykreować fascynujących, niezapomnianych bohaterów
– jak ułożyć fabułę, poprowadzić narrację i zbudować najlepszy możliwy dialog
– jak napisać scenę erotyczną oraz wykreować porywającą intrygę
– jak być dowcipniejszym pisarzem i w pełni wykorzystać poczucie humoru, które masz
– jak uniknąć pisarskiego bloku i kontynuować mimo przeciwności
– dlaczego wybór miejsca akcji jest kluczowy i jak tworzyć najlepsze dekoracje
– czy zasada „Pokazuj, nie stwierdzaj” zawsze się sprawdza.

Dodatkowo książka zawiera rozmowy:
– ze specjalistką od prawa autorskiego – żebyś wiedział, jaka umowa jest dla Ciebie najlepsza
– z agentką literacką – żebyś mógł zdecydować, czy warto mieć agenta od razu, czy lepiej poczekać
– z redaktorką wydawnictwa – żebyś wiedział, na czym tak naprawdę polega współpraca z wydawcą i redaktorami.

Książka przedstawia najnowocześniejsze podejście i jest dziełem opartym w dużej mierze na teorii i praktyce Jakuba Winiarskiego, pisarza od kilku lat będącego też najskuteczniejszym polskim nauczycielem „creative writing”, którego uczniowie, jak Marta Zaborowska, Nikodem Pałasz czy Katarzyna Kołczewska zdobywają serca czytelników. Zaproszona do projektu Jolanta Rawska wzbogaciła „Po bandzie” o inny punkt widzenia – wszystko po to, aby każdy mógł wybrać, co dla jego pisania najlepsze.

Jakub Winiarski – prozaik, poeta, krytyk literacki i prawdopodobnie najskuteczniejszy polski nauczyciel pisania (jego wychowankowie to między innymi Katarzyna Kołczewska, Marta Zaborowska, Dorota Ponińska, Iwona Grodzka-Górnik, Sandra Stawińska i Nikodem Pałasz). Od 2010 do 2013 roku redaktor naczelny „Nowej Fantastyki” i kwartalnika „Fantastyka Wydanie Specjalne”. Tych, którzy chcą pisać potencjalne bestsellery, szkoli głównie w Pasji Pisania oraz IBL, a gościnnie także w innych miejscach (SLA i Maszyniedopisania.pl). Na FB ma grupę „Jak minął twój pisarski tydzień?” (nazwa pochodzi od kultowego pytania, jakie pada na jego kursach), w ramach której od roku 2012 prowadzi dla miłośników dobrej literatury bezpłatne spotkania z cyklu Warsztat Pisarza. Do tej pory opublikował pięć książek. Trzy poetyckie – „Przenikanie darów” (1995), „Obiektyw” (1997), „Piosenki starego serca” (2011) i dwie powieści – „Loquela” (2004) i „Kronika widzeń złudnych” (2004).

Jolanta Rawska – z wykształcenia prawnik, z natury poetycka dusza. Od 1988 roku żyje w Niemczech. Kreatywnym pisaniem interesuje się od wielu lat. Jest autorką wydanej 2010 roku w LSW powieści „Saskia”. Pisze opowiadania i wiersze, pracuje nad drugą powieścią.

Jolanta Rawska, Jakub Winiarski
Po bandzie czyli jak napisać potencjalny bestseller
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 24 września 2015


Część 1
Dla początkujących i średniozaawansowanych

Jakub Winiarski

Na dobry początek

O czymkolwiek marzysz lub cokolwiek możesz zrobić, zacznij to robić.
Odwaga to geniusz, magia i moc. Zacznij już teraz.
Seth Godin, Wielkie muuu

Umówmy się: czytasz tę książkę, ponieważ jesteś bystrzejszy od innych. Skąd wiem, że jesteś bystrzejszy od innych? To proste: ponieważ czytasz tę książkę. Jesteś też pewnie trochę crazy, prawda? Dlaczego tak myślę? To także nie sekret. Od wielu lat sam piszę oraz uczę pisania i nie spotkałem jeszcze osoby piszącej, w której nie byłoby odrobiny szaleństwa. A ci poukładani, zawsze schludni i robiący wszystko na czas? Cóż, oni po prostu świetnie się maskują.
Ustalmy więc:

1. Chciałbyś napisać powieść, najlepiej POTENCJALNY BESTSELLER.
2. Ta książka ma ci w tym pomóc, ucząc rzemiosła i pisarskich sztuczek.
3. Zamierzasz przynajmniej spróbować.

Zgadza się? Jeśli tak, czytaj dalej. Jeśli nie, odłóż tę książkę na półkę.
Nie odłożyłeś? W porządku. Pozwól zatem, że zadam ci teraz pytanie. Wiesz, co łączy Camillę Läckberg, Iana McEwana, Paula Hardinga, Iwonę Grodzką-Górnik, Sandrę Stawińską, Martę Zaborowską, Nikodema Pałasza, Katarzynę Kołczewską, Jolantę Czarkwiani, Matyldę Man, Natalię Bukowską, Teda Chianga, Amy Tan, Julie Powell, Sylwię Malon-Schulze, Bożenę Mazalik, Sonię Zohar, Dorotę Ponińską, Joannę Onoszko, Katarzynę Petrykowską i, powiedzmy, Kazuo Ishiguro? Choć jedne osoby z tej listy są sławne i obsypane literackimi nagrodami, a drugie (jeszcze) nie – wszyscy oni uczyli się pisarskiego rzemiosła na literackich warsztatach. Wszystkie osoby z tej listy wolały skorzystać z profesjonalnie prowadzonego kursu pisania, niż uczyć się technik prowadzenia narracji, kreowania fascynujących bohaterów i innych pisarskich sztuczek jedynie na własnych błędach. Jakie są jeszcze zalety warsztatów pisarskich? Czy takie warsztaty mogą pomóc? Czy naprawdę można po nich napisać książkę, która trafi do czytelników? Zadajesz sobie pewnie te pytania i wcale ci się nie dziwię. Nie będę cię przekonywać. Niech odpowiedzą ci, którzy skorzystali z warsztatów i którzy spełnili swoje marzenie, publikując powieść lub zbiór opowiadań. Więc jak to jest z warsztatami? Pomagają?
Katarzyna Petrykowska, autorka Tajemnicy Nefrytanii: „Bardzo. Bez dwóch zdań, dzięki nim napisałam swoją książkę i teraz mogę się cieszyć tym, że stoi u mnie na półce”.
Karol Lemański, autor YXLandii: „Zwiększyły moją wiarę w siebie oraz dostarczyły motywacji. Wspaniałą rzeczą jest możliwość funkcjonowania w grupie podobnych osób w bardzo bezpiecznym warsztatowym otoczeniu. Trochę się porównujesz, dużo wspierasz, a wszystko w temacie. YXLandia powstała w ramach czterotygodniowych warsztatów Pasji Pisania Praca nad tekstem. Na warsztat przyszedłem z pomysłem, a wyszedłem z niemal gotowym opowiadaniem”.
Bożena Mazalik, autorka Baby na safari: „Mowa! Przede wszystkim uruchomiły mnie. Chłonęłam każde słowo i zaufałam profesjonalistom. Uwierzyłam, że mają rację. A później do tego wszystkiego, o czym mówili, postanowiłam się zastosować i zobaczyć, jak wyjdzie. Wyszło lepiej”.
Sandra Stawińska, autorka Piętna: „Jeszcze jak! Po pierwsze, pomalutku zaczęłam myśleć o sobie jako o pisarce. To było szalenie miłe. Odciąć się od tego, co robię zawodowo, choć na chwilę przestać być panią mecenas. To wtedy zaczęłam wizualizować moje największe marzenie. Wyobrażałam sobie siebie siedzącą za biurkiem w domu i stukającą w klawiaturę. Fajnie było pomyśleć, że tak mogłoby wyglądać moje zawodowe życie: ja – pisarka pisząca bestsellery i wychodząca z domu na spotkania z czytelnikami…”.
Tyle osoby, które poznałem na warsztatach. Ale także Camilla Läckberg pytana na łamach „Wysokich Obcasów”, jak było na kursie pisarskim, który dostała jako bożonarodzeniowy prezent, odpowiedziała krótko: „Cudownie”.
Dlaczego wspominam o warsztatach? Ponieważ poradnik, który trzymasz, powstał jako pomoc dla wszystkich tych, którzy chcieliby chodzić na takie warsztaty, a z różnych powodów nie mogą. A także dla tych, którzy przychodzą na warsztaty, ale chcieliby też mieć całą wiedzę, jaką tam otrzymują, zebraną nie tylko we własnych notatkach. Ta książka to efekt moich przemyśleń i lat spędzonych na pisaniu, redaktorowaniu oraz uczeniu pisania. Jest to też uporządkowany, zamieniony w przystępne, mam nadzieję, artykuły zbiór notatek, które wykorzystywałem na warsztatach. Dodatkowo znajdziesz tu znakomite, moim zdaniem, teksty Joli Rawskiej. Zaprosiłem ją do współpracy, przeczytawszy kilka jej esejów o kreatywnym pisaniu i mając nadzieję, że inny punkt widzenia pomoże każdemu piszącemu zrozumieć, że to samo w pisaniu da się osiągnąć rozmaitymi sposobami. Wszystko to, można więc powiedzieć, zostało sprawdzone w konfrontacji z potrzebami ludzi takich jak ty. Co więcej, sporo z tych osób, korzystając z tego, czego się dowiedzieli na kursie, opublikowało książki. Naprawdę dobrze przyjęte.
Czy w twoim przypadku efekty będą równie imponujące? To zależy głównie od ciebie. Ja mówię tylko, że to bardzo możliwe. Mam przy tym nadzieję, że zdajesz już sobie sprawę, że jeśli chodzi o twoje pisanie – warto spróbować i zacząć. Ale, no właśnie, jak zacząć? Jakich sposobów się trzymać? Jakich strategii?
Zanim dowiesz się o tym więcej, postaraj się przyswoić następujące fakty:

1. Kiedy zaczynasz przygodę z pisaniem, bardziej liczy się LICZBA napisanych stron niż ich JAKOŚĆ. Dlaczego?
Powtarzam często początkującym pisarzom, że na dobry początek nie powinni skupiać się na jakości tego, co piszą, tylko na ilości. Dlaczego? Ponieważ zaczynając dowolną praktykę – tancerza, gitarzysty, garncarza, hafciarki czy właśnie pisarza – nie można liczyć, że od początku będzie nam wychodziło. Przez długi czas może nie wychodzić i będzie nie wychodzić – trzeba to sobie założyć i wliczyć w koszty bycia początkującym. Dobra wiadomość jest taka, że LICZBA przejdzie w JAKOŚĆ, jeśli tylko dasz sobie szansę. Ale podstawą jest LICZBA. Umów się ze sobą: najpierw napiszę książkę do końca, bez oglądania się na JAKOŚĆ, lecz dbając, by przybywało stron, a dopiero po tym zacznę myśleć, jak mogę poprawić swoje pisanie. Dlaczego nie zaczynać od stawiania na JAKOŚĆ? Przypomnij sobie Granda z Dżumy, który do tego stopnia był owładnięty obsesją napisania perfekcyjnej powieści, że w dążeniu do ideału nigdy nie wyszedł poza pierwsze zdanie. Teraz rozumiesz?

2. Pięknem tak zwanego własnego stylu na początek także w ogóle się nie kłopocz. Dlaczego?
Moim zdaniem naprawdę świetnej odpowiedzi udziela tu Woody Allen, stwierdzając: „Większość pracy większości ludzi, włącznie z moją, jest zła, gdyż trudno jest stworzyć coś dobrego. Dlatego trzeba założyć, że większość dzieł filmowców, autorów, dramatopisarzy, malarzy nie jest pierwszego sortu. Raz na jakiś czas trafia się autentyczny talent czy nawet geniusz, ale rzadko. Mamy się dobrze, bo publiczność nie jest nazbyt wymagająca i dzieło nie musi być wybitne, żeby odniosło sukces. Ale trzeba mieć szczęście”. A dlaczego nie powinieneś kłopotać się stylem? Ponieważ większość autorów go nie ma. Piszą, jak umieją, popełniają błędy, ale starają się, żeby opowieść była zajmująca – i jeśli na to położą nacisk, znajdują czytelników. Zresztą czytelnicy też rzadko wiedzą, czym jest styl. Tak samo jak nie wiedzą – i nie jest im to do niczego potrzebne – czym jest „funkcja poetycka” w tekście literackim. Wiesz, czym jest „funkcja poetycka”? Przeszkadza ci to rozkoszować się nowym Harlanem Cobenem czy Jodi Picoult? Nie? Jasne, że nie. Po prostu zwykli czytelnicy sięgają po ulubionych autorów i czytają, bo historia jest zajmująca i budzi emocje. Dla uroków „stylu” i ku chwale „funkcji poetyckiej” czyta garstka znawców i „badaczy owadzich nogów”. Takie są fakty, cokolwiek by o tym nie mówiono na uniwersytetach.

3. Pamiętaj, że pisanie musi być przede wszystkim widziane jako zabawa. Dlaczego?
Znowu rewelacyjnej odpowiedzi udziela Woody Allen: „To, co robisz, musi być zabawą, bo to jedyna przyjemność, jaką będziesz z niej czerpał. Kiedy człowiek jest młodszy, myśli, że sława i pieniądze zmienią jego życie, ale z czasem widzi, że niczego nie zmieniają”. A zatem: baw się tym, co robisz, i sprawiaj, by inni dobrze się bawili, czytając, co napisałeś. Od tego należy zacząć.

4. Zastanów się, czy to, co robisz, służy dziełu, czy tylko twojemu ego.
Trafiłem na tę myśl u jakiegoś buddysty, nie pamiętam którego. I uważam, że to bardzo cenne pytanie. Dlaczego warto się nad tym zastanowić? Ponieważ ego będzie domagać się zawsze innych rzeczy, niż domaga się dzieło pisane czy jakiekolwiek inne. Czego chce ego? Wiadomo. Nasze ego chce być chwalone, pieszczone, doceniane. A czego potrzebuje dzieło? Dzieło chce być udoskonalane, poprawiane, wznoszone na coraz wyższy poziom. Jeśli zrezygnujesz z głośnej lektury pierwszej wersji sceny czy rozdziału, to służysz swojemu dziełu czy swojemu ego – jak myślisz? (Oczywiście zanim weźmiesz się do poprawiania, napisz całość, jak radzę w punkcie 1).

Czy pisania w ogóle można się nauczyć?

R.: Czy naprawdę sądzi pan, że pisania można nauczyć?
V.: Mniej więcej tak samo jak gry w golfa. Profesjonał potrafi wyłapać oczywiste błędy w twoim uderzeniu. Robiłem to dobrze, tak myślę, na Uniwersytecie Stanowym Iowa przez dwa lata… (…) Znam tylko teorię.
R.: Czy mógłby pan ująć tę teorię w paru słowach?
V.: Zrobił to Paul Engle – twórca warsztatów pisarskich na uniwersytecie w Iowa. Powiedział mi, że gdyby warsztaty miały kiedykolwiek własną siedzibę, nad jej wejściem powinny zostać umieszczone takie oto słowa: „Nie traktujcie tego wszystkiego tak poważnie”.
R: W czym to niby miałoby pomóc?
V.: Przypominałoby studentom, że uczą się stroić figle.
R.: Figle?
V.: Skoro sprawia pan, że ludzie śmieją się albo płaczą z powodu małych czarnych znaków na kartkach białego papieru, cóż to jest, jeśli nie figiel? Wszystkie linijki wielkich opowieści to wielkie figle, na które ludzie raz po raz dają się nabrać.
Kurt Vonnegut, Wywiad z samym sobą

Jeszcze jedno: dlaczego „potencjalny bestseller”? Dlaczego nie „proza eksperymentalna” jest tym, o czym będzie mowa w tej książce? A wreszcie: dlaczego nie „potencjalny Nobel z literatury”?
Zacznę od ostatniego. Od Wielkiej Nagrody. Otóż jeśli liczysz na Nobla z literatury, zaopatrz się może w How to Win the Nobel Prize in Literature Davida Cartera. Pamiętaj jednak, że nawet ta publikacja zaczyna się od słów: „If anyone is foolish enough to set him- or herself the goal of winning the Nobel Prize in Literature…”. I tak dalej. A zatem: jak pisać, by dostać Nobla – tego nie można nauczyć. Tak samo jak – przejdę do kwestii, dlaczego „potencjalny bestseller”, a nie „proza eksperymentalna” – otóż nikt nikogo nie nauczy, jak być nowym Franzem Kafką, Samuelem Beckettem czy Jamesem Joyce’em. Ale jak być autorem równym pisarzom bestsellerów – tego, jestem pewien, można nauczyć. Zresztą czy współcześni czytelnicy pragną nowych Beckettów? Wygląda, że nie za bardzo. Pisarze literatury trudnej, mieniący się autorami dzieł „ambitniejszych” (co niekiedy oznacza jedynie „niezrozumiałych”), zwykli kręcić nosem na literaturę popularną. Ale to ich problem. Jeanette Winterson, jedna z takich ambitniejszych autorek, o tym, jak widzi współczesnego czytelnika (który za mało uwagi poświęca jej eksperymentom formalnym), napisała sarkastycznie: „Przeciętny czytelnik domaga się, żeby mógł odnaleźć w tym, co czyta, siebie i swój świat, żąda, żeby pisarz trzymał zawsze rękę na pulsie, ale jednocześnie chce, żeby zachował formę i styl sprzed co najmniej stu lat. Przeciętny czytelnik nienawidzi eksperymentów i podejrzewa, że wszelkie innowacje to sprytne sztuczki, za pomocą których chce się go oszukać. Pisz o MNIE – powiada – ale niech wiersze mają rymy, a powieści dużo akcji. Nie bądź zbyt wymyślny i nie bądź trudny. Stąd masowa popularność Galsworthy’ego i spółki, stąd nasza dzisiejsza obsesja na punkcie reprodukowania dziewiętnastowiecznych powieści, w których modernizuje się tylko kostiumy i seks”.

Zadanie na rozgrzewkę

Wymień szybko pięć rzeczy, których bardzo pragniesz – pięć swoich marzeń. Gotowy? Start!
1.……………………………………….
2..………………………………………
3……………………………………….
4……………………………………….
5……………………………………….

UWAGA! Komentarz do tego zadania znajdziesz w dalszej części Po bandzie.

Winterson ma rację, lecz niepotrzebnie szydzi z czytelników. Czytelnicy są, jacy są. Ambitny, eksperymentujący pisarz może z pełnym przekonaniem twierdzić, jak Oscar Wilde, że to nie sztuka powinna starać się być popularną, lecz publiczność powinna starać się być artystyczną – ale to nie powstrzyma nas, zwykłych czytelników, przed czytaniem książek bestsellerowych. Książek pisanych dla rozrywki, nieusiłujących zmienić niczyjego życia ani też niewpływających na nasze postrzeganie świata.
À propos. Czy wiesz, że obok bestsellerów występują jeszcze fastsellery i longsellery? Te pierwsze są jak fast food. Szybko pisane, zwykle na bieżący temat – odpowiadają na potrzebę chwili i stanowią, jeśli naprawdę trafią w swój czas, łatwy zarobek. Fastsellery, jak pewnie się orientujesz, to domena głównie dziennikarstwa i rzadko który okazuje się dziełem mogącym przykuć uwagę czytelników na dłużej. Longsellery natomiast to wszystkie klasyki, książki, które ukazują się nawet w wiele lat po śmierci autora i mają stałą grupę odbiorców. Biblia, Eneida, Odyseja, Don Kichot, Ulisses, Doktor Żywago, Idiota, Anna Karenina, Pani Bovary, Przeminęło z wiatrem, Ojciec chrzestny – o tych i wielu jeszcze innych pozycjach z biblioteki powiedzieć można, że zasłużyły na status longsellera. Czyli książki sprzedającej się długo, przez stulecia. Czym na tym tle jest bestseller? Znów podpowiedzi udziela nazwa. To książka, która najlepiej (best) się sprzedaje (sell). Bestsellery są zwykle lepiej napisane niż fastsellery, ale nie ma żadnej gwarancji, że staną się longsellerami i będą żyć dłużej niż autor. Tak czy inaczej, to właśnie rzemieślniczego pisania potencjalnych bestsellerów można uczyć (i nauczyć) i próba napisania potencjalnego bestsellera, a więc książki, która zainteresuje wiele osób za naszego życia – to cel wart naszej uwagi.

Jeszcze słowo o przykładach użytych w tej książce.

Może dziwić, że tak wiele tu klasyki. Powód takiego wyboru jest prosty. Ma na celu dwie rzeczy: 1) pokazanie tej często niedocenionej i nieznanej lub pozornie znanej klasyki; 2) przedstawienie jak najlepszych przykładów, wzorców, na których pisarz literatury nawet nie tak ambitnej może się uczyć. Ale by pokazać, że nie tylko wielcy klasycy potrafią pisać zajmująco, od czasu do czasu sięgam też po typowe książki bestsellerowe lub pojedyncze teksty osób znanych, jak to się mówi, w bardzo wąskich kręgach. Dla równowagi. Czy to wystarczający powód, by czytać dzieła niedoskonałe? Cóż, jeśli tak postawisz sprawę, pozwól, że coś ci powiem. Nazwijmy to krótką dygresją o pożytkach z literatury nie całkiem udanej.
Myślisz, że czytanie kiepskich książek nie ma sensu? Mylisz się. Lektura źle napisanych książek bywa bardzo ożywcza. Tak samo jak lektura sensacyjnych doniesień prasowych bywa stymulująca. Również słuchanie nawet najbardziej pokręconej opowieści serwowanej przez samorodnego gawędziarza może stać się olbrzymią inspiracją. Dlaczego? Ponieważ człowiek czyta wtedy bądź słucha i zdumiewa się, jak coś takiego w ogóle mogło zostać opowiedziane albo – w przypadku książki – jak znalazło wydawcę. Po czym dociera do niego – w tym momencie niejeden autor doświadcza jednocześnie ulgi i błogostanu – że sam, gdyby tylko zechciał, napisałby tę historyjkę o wiele lepiej. To jest, można powiedzieć, korzyść, jaką odnosi nasze komiczne, wyniosłe i przemądrzałe ego.
Ale jest jeszcze druga korzyść, wynikająca z lekcji warsztatowej, jaką daje czytanie źle napisanych książek. To korzyść, która nie służy naszemu ego, lecz naszemu pisarskiemu rzemiosłu. Pamiętam na przykład dobrze, jaką przyjemność – trudno o lepsze słowo, choć to w kontekście wydarzeń może wyglądać dziwnie – dało mnie i ludziom z grupy Jak minął twój pisarski tydzień? omawianie na jednym ze spotkań z cyklu Warsztat Pisarza Księgi zmarłych, raczej nieudanej powieści znakomitej skądinąd Patricii Cornwell. Nie, nie chodzi o to, że nagle wszyscy uznaliśmy, że jesteśmy lepszymi pisarzami niż autorka. Być może czyjeś ego podczas tamtego spotkania spuchło z dumy, zalane hormonami szczęścia na myśl, że nawet Cornwell zdarzają się wypadki przy pracy, ale mnie akurat nic o tym nie wiadomo i nie to jest istotne. O wiele ważniejsze było to, że omawianie błędów warsztatowych takiej powieści jak Księga… dało nam niezastąpiony wgląd i nieocenioną lekcję poglądową w zakresie tego, na co trzeba koniecznie zwracać uwagę, komponując tak szeroko zakrojoną historię, z tyloma świetnymi bohaterami, tyloma lokalizacjami i czymś, co nazywam „bagażem znawstwa”. Omawialiśmy Księgę zmarłych, coraz bardziej przekonani, że Cornwell nie wykorzystała potencjału żadnego z tych elementów, i to było cenne, to najbardziej dało nam do myślenia. Jestem przy tym niemal pewien, że po tamtej lekturze nikt z naszej grupy nie popełni już błędów, jakie popełniła znana pisarka. Naprawdę korzyści z czytania dzieł nieudanych są wielkie. A jak z czytaniem tekstów wybitnych, tak zwanej klasyki i arcydzieł?
Stephen King w Pamiętniku rzemieślnika stwierdził, że dobra literatura „uczy początkującego autora stylu, właściwego prowadzenia narracji, rozwijania akcji, tworzenia wiarygodnych postaci i przekazywania prawdy”. To mądre słowa, ale dodałbym tutaj coś jeszcze. Otóż wielka, naprawdę wielka i dobra literatura operuje często obrazami, scenami, które potraktowane właściwie i wnikliwie pozwalają na głębsze zrozumienie, czym taka literatura w ogóle jest. Ale to temat na zupełnie innego rodzaju książkę.
Wróćmy jednak do ciebie. Najważniejsze, byś po pewnym czasie umiał znaleźć własne przykłady na każdy temat. To by było najlepsze. Te zebrane w tej książce to tylko skromne wskazanie kierunku, w jakim warto szukać.
Jeszcze jedno. Pamiętasz, jak jakiś czas temu prosiłem cię, byś wypisał pięć rzeczy, o których zrobieniu marzysz? Popatrz teraz na listę, jaka ci wyszła. Na którym miejscu jest napisanie książki? Na pierwszym? Drugim? A może to marzenie znalazło się poza pierwszą piątką? Jeśli tak, to pomyśl, czy w twoim wypadku nie sprawdza się w przykry sposób piramida potrzeb Maslowa. Pamiętasz? Ta sama, według której potrzeba samorealizacji jest zwykle niestety na ostatnim miejscu. Mam nadzieję, że tak nie jest. A jeśli jest, koniecznie zastanów się, czy to jest dla ciebie najlepsze. Jednocześnie ostrzegam: ta książka będzie cię zmieniać. Być może dowiesz się, że wcale nie chcesz pisać. Albo właśnie że bardzo chcesz.

O strategiach pisarskich, gawędzeniu i świrze:
Ludzie częściej żałują tego, czego nie zrobili, niż tego, co zrobili.
Wyniki badań psychologów pozytywnych

Pisanie to latanie we śnie. Kiedy je sobie przypomnisz.
Kiedy to potrafisz. Kiedy się udaje. To takie łatwe.

Neil Gaiman, Notatnik pisarza

 
Wesprzyj nas