Depresja nie jest wymysłem gwiazd z pierwszych stron gazet. To choroba, która może dotknąć każdego. Depresja stygmatyzuje, więc mało kto przyznaje się do niej otwarcie, choć cierpi na nią co dziesiąty Polak.


Bohaterowie książki Twarze depresji przełamali lęk i opowiedzieli o nierównej walce z najtrudniejszym przeciwnikiem w swoim życiu. Rozmówcami Anny Morawskiej są m.in.: Andrzej Bober, Tomasz Jastrun, Kamil Sipowicz, a także ludzie, którzy nie są osobami publicznymi, a zdecydowali się opowiedzieć o swoim “czarnym psie”, jak nazwał depresję Winston Churchill.

Choroba towarzyszy im na każdym kroku i trzeba ją “oswoić”, czyli leczyć. Na pytanie: Jak robić to skutecznie? odpowiadają psychiatrzy i psychoterapeuci. Ewa Jastrun, żona Tomasza, zdradza, jak sobie radzi, kiedy mąż mówi, że nie ma już siły żyć, nie ma siły walczyć z kolejnym epizodem depresyjnym.

W takim momencie chory nie powinien być sam. “Weź się w garść” to najgorsze, co może usłyszeć. On już jest “w garści”… depresji. Jeśli zdecyduje się na leczenie, chciałby odebrać od otoczenia komunikat: “Nie oceniam. Akceptuję”.

Anna Morawska dziennikarka telewizyjna, reporterka w “Panoramie” TVP2, wcześniej w “Wiadomościach” TVP1. Autorka reportaży społecznych i interwencyjnych dla “Reportera Polskiego” TVP2. Nominowana do nagrody głównej XIX Festiwalu Form Dokumentalnych w Kielcach. Nagradzana za przedstawianie w mediach problemów społecznych. Od 2013 roku prowadzi warsztaty telewizyjne na Uniwersytecie Warszawskim, którego jest absolwentką. Ukończyła również psychologię w SWPS w Warszawie. Jej pasją są podróże po świecie i poznawanie ludzi różnych kultur.

Anna Morawska
Twarze depresji
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 30 września 2015


Wstęp

Gdy widzimy w telewizji kobietę po operacji plastycznej, wielu z nas myśli: „Odbiło babie. Co ona zrobiła ze swoją twarzą? Jak ona wygląda? Lustra w domu nie ma?”. Widzimy otyłego aktora i myślimy: „Obżera się! Już w ogóle się nie rusza, a od tego przybytku boli go głowa”. Tymczasem prawdą może być jedynie to, że rzeczywiście boli go głowa, ale nie z powodu objadania się, tylko z powodu depresji. Mało kto zastanawia się nad tym, czy jego wyraz twarzy kryje ból i cierpienie.
Twarze depresji to książka, w której chciałabym pokazać różne oblicza tej choroby. Nie chodzi o to, żeby wskazywać palcem kogoś, kto ma depresję. Postanowiłam porozmawiać z ludźmi, którzy najlepiej wiedzą, czym jest „czarny pies” – tak depresję nazywał Winston Churchill. Brytyjski premier powiedział: „Jeśli odkryjesz, że przechodzisz przez piekło, to się nie zatrzymuj”. Depresja też sama się nie zatrzymuje. Ta choroba atakuje jak dziki zwierz i zabiera człowiekowi energię. „Szczeka” do ucha tak głośno, że życie przestaje mieć sens.
Niektórzy z moich rozmówców próbowali popełnić samobójstwo – niezależnie od posiadanych dóbr, wykształcenia czy okazywanej miłości przez rodzinę. Depresja dotyka częściej kobiety, ale nie zapomina też o mężczyznach, u których zakłada nieco inną maskę. Panowie mniej chętnie rozmawiają o swoich słabościach i uczuciach. Wielu uważa, że seks jest atrybutem męskości, a depresja często obniża libido. U kobiet cierpiących na depresję ten problem też jest ważny, ale choćby z powodów biologicznych łatwiej im sobie z nim poradzić. Rzadko się o tym mówi, ponieważ seks, podobnie jak depresja, wciąż jest w Polsce tematem tabu.
Zwróciłam uwagę na problem depresji po tym, jak Justyna Kowalczyk, mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich, opowiedziała na łamach „Gazety Wyborczej” w czerwcu 2014 roku o swojej walce z chorobą. O „najtrudniejszym biegu” w swoim życiu Kowalczyk mówiła tak: „Może by się zebrało kilkadziesiąt nocy, które w tym czasie normalnie przespałam. Walczę ze swoim organizmem, z ciągłymi nudnościami, zasłabnięciami, gorączkami po 40 stopni, lękami. […] Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. […] Trochę się naudawałam przez te blisko dwa lata, od kiedy jestem w dole”. Kowalczyk wyznała, że poważne problemy z depresją pojawiły się u niej, kiedy w zaawansowanej ciąży straciła dziecko. W dniu, kiedy ukazał się ten wywiad, przygotowałam felieton o depresji do „Panoramy” w TVP 2. Po pracy wracałam metrem do domu i jeszcze raz czytałam wyznania Justyny Kowalczyk.
W pewnym momencie odezwała się kobieta siedząca obok mnie:
– Ja też choruję na depresję. Nieraz byłam w szpitalu psychiatrycznym, bo próbowałam popełnić samobójstwo.
Oderwałam wzrok od gazety i zobaczyłam osobę w wieku mojej mamy. Miała około sześćdziesięciu lat. Nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Słuchałam tylko tego, co mówi:
– Moje życie już nie ma sensu. Byłam fryzjerką. Panowie szaleli za mną, bo kiedyś byłam naprawdę piękna. Niech pani popatrzy, jak ja teraz wyglądam. Jestem stara i do niczego się nie nadaję.
Po twarzy porysowanej zmarszczkami zaczęły płynąć łzy. Pochyliła siwą głowę. Spoglądała na swoje poniszczone buty. Położyłam rękę na jej pomarszczonej dłoni. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. W końcu kobieta ponownie się odezwała:
– Straciłam pracę dwa lata przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Kto mnie teraz zatrudni? Mam żółte papiery i nawet rodzina uważa mnie za wariatkę. Wzięłam leki i nie wiem, gdzie teraz jestem. Czy może mi pani pomóc dostać się do urzędu dzielnicowego na Ursynowie?
Nagle odzyskałam głos. Nie zastanawiając się, odpowiedziałam:
– Oczywiście, musimy wysiąść na następnej stacji.
Po drodze kobieta opowiedziała mi wzruszającą historię swojego życia. Najbardziej uderzyło mnie stwierdzenie – a może ukryta za nim świadomość – że wszyscy mają ją za „wariatkę”. Ja widziałam w niej po prostu zranioną przez życie osobę, która mogłaby być moją mamą. Wtedy postanowiłam napisać książkę Twarze depresji, by takie osoby jak pani z metra nie wstydziły się powiedzieć o swojej chorobie i poprosić o pomoc.
„Nie oceniaj. Zaakceptuj” – chciałabym, żeby to motto towarzyszyło Państwu nie tylko podczas czytania tej książki, ale również po jej lekturze, na co dzień. Każdego dnia mijamy na ulicy osoby cierpiące na depresję. Szacuje się, że w Polsce choroba ta dotyka około 15 procent społeczeństwa. Można zatem wyobrazić sobie, że więcej niż co szósta osoba, którą mijamy na korytarzu w miejscu pracy, walczy z depresją. Ona nie mówi o tym, bo obawia się stygmatyzacji. Boi się, że znajomi wyryją na jej czole napis „świr”. Lęk przed taką oceną jest najczęstszym powodem tego, że część moich rozmówców chce pozostać anonimowa.
Mówi się, że depresja to „szlachetna choroba duszy”. Wielu chorych powie, że depresja ze szlachetnością nie ma nic wspólnego, bo jest po prostu wredna. Dobrze wie, gdzie uderzyć chorego, by najbardziej bolało. Zawsze znajdzie słaby punkt i będzie zadawać ciosy właśnie w to miejsce.
O wielu interesujących informacjach, które przytaczam w książce, dowiedziałam się podczas studiów w warszawskiej Wyższej Szkole Psychologii Społecznej, od 2015 roku Uniwersytetu SWPS. Dzięki uczelni odbyłam praktykę w szpitalu psychiatrycznym, na którą dziennikarce niełatwo byłoby się dostać. Być może dlatego że pod adresem szpitali psychiatrycznych w Polsce wciąż można wysuwać wiele pretensji, chociaż zazwyczaj nie z powodu działania ich dyrektorów czy pracujących w nich lekarzy, lecz braku odpowiedniego finansowania. Pacjenci leżą na korytarzach i patrzą na zielone ściany, z których odpada farba. Nad ich głowami hałasują jarzeniówki, które ledwie świecą. W takich warunkach trudno wrócić do zdrowia psychicznego. W warszawskim szpitalu poznałam wielu pacjentów, o których wspomnę dalej. Bez nich zrozumienie problemu depresji byłoby niemożliwe.
Naszą rolą – ludzi zdrowych – jest dostrzeżenie otaczających nas worków treningowych, czyli osób zmagających się z depresją, i ochronienie ich przed serią nokautujących ciosów. Każdy bokser wie, że z desek można się podnieść, ale jego życie już nie będzie takie samo. Porażki i straty są wkalkulowane w nasze życie. Rachunek, który wystawia depresja, wielu jednak doprowadza do emocjonalnego bankructwa. Wypowiedzenie wojny depresji, czyli skuteczne jej leczenie, jest jednym z największych wyzwań współczesnego świata. Bez tej walki będziemy widzieć świat w czarnych kolorach i powiększymy grono bankrutów.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) depresja zajmuje czwarte miejsce na liście problemów zdrowotnych świata, a w 2020 roku choroba niedokrwienna serca i depresja będą głównymi przyczynami niepełnosprawności społeczeństw. Nie pozwólmy na to.
Dziękuję wszystkim osobom, które zgodziły się pokazać twarz własnej depresji. Podziwiam ich odwagę, tym bardziej że nadal wielu z nich jest narażonych na stygmatyzację, jaką niesie ze sobą choroba psychiczna. Ofiarami depresji są tylko ci, którzy zmarli z powodu tej choroby. Osoby podejmujące trud walki z depresją nie są ofiarami, bo leczą się, dlatego są zwycięzcami. Tacy są bohaterowie tej książki – mistrzowie świata w kategorii waga ciężka depresji.
Informacje zawarte w książce Twarze depresji mogą skłonić niektóre osoby do podjęcia decyzji o zmianie sposobu leczenia choroby. Każdą taką decyzję należy skonsultować z lekarzem lub/i psychoterapeutą. Książka ta nie może zastąpić porady specjalisty.

Czym jest depresja?

Depresja ma wiele twarzy, dlatego tak trudno jednoznacznie określić, czym dokładnie jest ta choroba. Upraszczając, można powiedzieć, że jest to stan długotrwałego obniżenia nastroju, porównywalnego z rozpaczą po stracie bliskiej osoby. Stąd czasami depresję myli się z żałobą, która jest stanem naturalnym. Chwilowy smutek związany z zawodem miłosnym lub utratą pracy nie jest depresją. Jeśli jednak stan przygnębienia lub wręcz rozpaczy trwa dłużej niż dwa tygodnie, warto udać się do lekarza, bo być może to już jest depresja. Nieleczona może doprowadzić do tak zwanego stuporu, czyli stanu paraliżu, kiedy chory nie jest w stanie ruszyć ani ręką, ani nogą. Niebezpieczne mogą okazać się również myśli samobójcze, które towarzyszą osobom cierpiącym na depresję. W tym sensie depresja jest chorobą śmiertelną. Każdego dnia średnio szesnaścioro Polaków odbiera sobie życie, ponieważ nie może znieść cierpienia. Szacuje się, że w Polsce na depresję choruje ponad półtora miliona ludzi.
Naukowcy na całym świecie nadal pracują nad znalezieniem skutecznego lekarstwa na jedną z najczęściej występujących współczesnych chorób cywilizacyjnych. Według Światowej Organizacji Zdrowia z depresją na kuli ziemskiej zmaga się trzysta pięćdziesiąt milionów ludzi, najwięcej w wieku od dwudziestego do czterdziestego roku życia.
Depresja, nazywana wcześniej melancholią, znana jest od starożytności. Już dwa tysiące czterysta lat temu Hipokrates wiązał obniżenie nastroju, stan apatii i niechęć do życia z nadmiarem „czarnej żółci” w organizmie. Dziś wiadomo, że depresja z „czarną żółcią” nie ma nic wspólnego, ale pytanie, „co powoduje depresję”, wciąż pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi.
Wyróżniono trzy rodzaje depresji: lekką , umiarkowaną i głęboką (ciężką). Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 do podstawowych klinicznych objawów pierwszego epizodu depresyjnego należą:
1. obniżony nastrój pojawiający się rano i utrzymujący się przez większą część dnia, prawie codziennie, niezależnie od okoliczności; poczucie smutku i przygnębienia;
2. utrata zainteresowania działaniami, które zazwyczaj sprawiają przyjemność, lub zanik odczuwania przyjemności – tak zwana anhedonia, czyli zobojętnienie emocjonalne;
3. osłabienie energii lub szybsze męczenie się.
Ważne są również takie objawy dodatkowe jak:
1. zaburzenia snu (najbardziej typowe – wczesne budzenie się);
2. myśli samobójcze;
3. problemy z pamięcią i koncentracją uwagi;
4. utrata wiary w siebie i/lub pozytywnej samooceny;
5. poczucie winy (nadmierne i zwykle nieuzasadnione);
6. spowolnienie psychoruchowe (rzadziej pobudzenie);
7. zmiany łaknienia i masy ciała (częstsze zmniejszenie apetytu niż zwiększenie).
Muszą pojawić się przynajmniej dwa podstawowe objawy tej choroby oraz minimum dwa objawy dodatkowe, spośród wymienionych powyżej, aby można było zdiagnozować depresję. Ponadto objawy te powinny utrzymywać się przynajmniej przez dwa tygodnie, a dana osoba wcześniej nie mogła cierpieć na manię (lub hipomanię). Upraszczając, depresja objawia się obniżeniem nastroju, a mania – jego podwyższeniem. W tym sensie choroby te znajdują się na przeciwległych biegunach i stanowią swoje przeciwieństwo. Epizodom maniakalnym towarzyszą: pobudzenie, nadmierna aktywność, a czasem również wybuchy agresji. W takiej sytuacji diagnozuje się zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli występujące naprzemiennie depresję i manię. Pacjent, który nie doświadcza manii, a jedynie depresję, usłyszy diagnozę: zaburzenia afektywne jednobiegunowe.
Depresję można podzielić również na dwa rodzaje: endogenną (nazywaną potocznie dziedziczną lub genetyczną) i reaktywną . Pierwsza wiąże się z obciążeniami genetycznymi, a druga stanowi reakcję na bolesne doświadczenia związane ze stratą osoby bliskiej, utratą pracy lub wydarzeniem traumatycznym, na przykład gwałtem czy wypadkiem samochodowym.
Wiele badań wskazuje na to, że depresję można odziedziczyć, jeśli w najbliższej rodzinie pojawiła się już ta choroba. W takiej sytuacji ryzyko zachorowania krewnych pierwszego stopnia wynosi od 10 do 25 procent (Jarema, Rabe-Jabłońska). Prawdopodobnie im większe obciążenie rodzinne, tym wcześniej wystąpi choroba. Badania bliźniąt jednojajowych wykazały w ich przypadku zgodność występowania depresji sięgającą od 40 do 50 procent. Z kolei u bliźniąt dwujajowych zgodność doświadczania depresji dotyczy co czwartego przypadku (Jarema, Rabe-Jabłońska). Na skłonność do zachorowania na depresję może mieć wpływ nawet kilkadziesiąt różnych genów, ale w wielu przypadkach równie ważną rolę odgrywają czynniki środowiskowe.
Zgodnie z klasyfikacją diagnostyczną Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego DSM-IV-TR istnieje kilka podtypów zespołów depresyjnych:
¡ depresja melancholiczna (tak zwana typowa), którą charakteryzują takie cechy jak: brak reaktywności nastroju, anhedonia, utrata masy ciała, poczucie winy, pobudzenie lub zahamowanie psychoruchowe, gorszy nastrój w godzinach porannych, przedwczesne poranne budzenie się;
¡ depresja atypowa (tak zwana odwrócona) objawia się nadmierną sennością, zwiększonym łaknieniem, gorszym samopoczuciem wieczorem, reaktywnością nastroju, paraliżem ołowianym, wrażliwością na odrzucenie w stosunkach interpersonalnych;
¡ depresjja krótkotrwała nawracająca, która trwa kilka dni i pojawia się średnio raz w miesiącu;
¡ depresja sezonowa zwykle występująca jako reakcja organizmu na brak światła; wiąże się z regularnym pojawianiem się i ustępowaniem epizodów depresyjnych zazwyczaj jesienią i zimą;
¡ depresja o przebiegu przewlekłym (dystymia), o której można mówić wówczas, gdy pełne kryteria diagnostyczne dla epizodu depresyjnego utrzymują się dwa lata lub dłużej;
¡ depresja będąca reakcją na żałobę, charakteryzująca się tym, że objawy depresyjne trwają dłużej niż dwa miesiące;
¡ depresja poporodowa , diagnozowana w przypadku kobiet, u których epizod depresyjny rozpoczyna się w czwartym tygodniu po porodzie;
¡ depresja w wieku starszym, oznaczająca znaczne upośledzenie procesów poznawczych – pseudootępienie depresyjne;
¡ depresja maskowana to zespół depresyjny, który przykrywają inne objawy chorobowe, na przykład zaburzenia lękowe, zespół obsesyjno-kompulsywny, jadłowstręt psychiczny czy okresowe nadużywanie alkoholu, narkotyków, leków;
¡ depresja psychotyczna wiążąca się z urojeniami i omamami. Omamy, inaczej nazywane halucynacjami, to przeżycia zmysłowe, którym towarzyszy poczucie rzeczywistości mimo braku bodźców zewnętrznych; na przykład osobie cierpiącej na depresję może wydawać się, że słyszy głos, który nakazuje jej popełnić samobójstwo, albo coś widzi, czego tak naprawdę nie ma. Z kolei urojenia to nieprawdziwe sądy dotyczące chorego lub jego otoczenia, wpływające na jego zachowanie i niepodlegające sprostowaniu. Do urojeń depresyjnych zalicza się: urojenia na tle winy (na przykład: „Wszystko, co zrobiłam w swoim życiu, jest nic niewarte. Zgłoszę się na policję, żeby mnie aresztowali za to, że nie opiekowałam się swoimi dziećmi wystarczająco dobrze”), urojenia nihilistyczne (na przykład: „Nie będę jadła, bo i tak już nie mam żołądka. Tak naprawdę jestem już trupem”), urojenia hipochondryczne (pacjent wmawia sobie, że jest chory, podczas gdy ma dobre wyniki badań).
Depresja może towarzyszyć wielu różnym chorobom, na przykład przewlekłym zespołom bólowym (częstotliwość występowania 30–60 procent), nowotworom (20–40 procent), chorobom tarczycy (20–30 procent), cukrzycy (15–20 procent), sercowo-naczyniowym, mózgu, układu oddechowego, tkanki łącznej, infekcjom, zaburzeniom metabolicznym, a także podczas nadużywania używek i leków (Kaplan i Sadock, 1995). Nie sposób wymienić wszystkich chorób, którym może towarzyszyć stan długotrwałego obniżenia nastroju.
Istnieje wiele teorii próbujących wyjaśnić powody występowania depresji. Jedna z najpopularniejszych hipotez zakłada, że jest ona związana z chemiczną nierównowagą w mózgu. W największym uproszczeniu chodzi o to, że z różnych przyczyn niektórym ludziom brakuje hormonów szczęścia. Jest to oczywiście nazwa nieprofesjonalna, ale pomaga ona wyobrazić sobie rolę neuroprzekaźników, takich jak: serotonina, noradrenalina i dopamina, których niedobór ma być odpowiedzialny za występowanie depresji. Istnieje wiele neuroprzekaźników, ale te trzy, a szczególnie serotonina, mają wpływać na depresję. Na podstawie tej hipotezy koncerny farmaceutyczne rozpoczęły własne badania i produkcję leków antydepresyjnych. Dziś niektórzy naukowcy negują skuteczność pigułek szczęścia, ale o leczeniu farmakologicznym dalej.

 
Wesprzyj nas