Album poświęcony Helenie Modrzejewskiej, wydany przez Narodowy Stary Teatr w Krakowie przedstawia tę wybitną aktorkę w nietypowy sposób, bo w formie pamiętnika – scrapbooka – zawierającego prasowe wycinki, zdjęcia i odręczne notatki. Ta książka to kolekcjonerski rarytas.


Tekturowe pudełko zdobione nadrukiem przedstawiającym fragment XIX-wiecznej tkaniny skrywa dwa skarby: współcześnie zaprojektowane lecz stylizowane na dawne wydanie czasopisma omawiającego aktorską karierę Heleny Modrzejewskiej „najjaśniejszej gwiazdy polskiego teatru”, jej polskie i zagraniczne sukcesy, a także drogę do nich.

Jest i drugi element – album w twardej oprawie mieszczący aż 140 zdjęć artystki otoczonych wycinkami z prasy i odręcznymi notatkami. Jego forma przypomina scrapbook, rodzaj pamiętnika, w którym prócz zapisków umieszcza się inne, możliwe do wklejenia pamiątki. Takie zeszyty Helena Modrzejewska przez wiele lat sama prowadziła, obecnie można je zobaczyć w The New York Public Library for the Performing Arts, co nie dla każdego jest realne. Dlatego album wydany przez Narodowy Teatr Stary w Krakowie, przygotowany przez Annę Litak, Biankę Kurylczyk, Jacka Kochańskiego i tłumaczy: Wojciecha Graniczewskiego oraz Ramona Shindlera, jest miłym ukłonem w stronę tych fanów Modrzejewskiej, którzy do Stanów Zjednoczonych się nie wybiorą.

Jego piękna forma może też skusić tych, którzy artystki jeszcze nie znają. Czy jest ktoś taki? W zbiorowej świadomości Modrzejewska funkcjonuje jako jedno ze znanych nazwisk polskiego środowiska artystycznego na przełomie XIX i XX wieku. Nie sposób tego zmierzyć, ale można odnieść wrażenie, że w Stanach Zjednoczonych jest obecnie bardziej znana i podziwiana niż w rodzinnym kraju. Może dlatego, że jej ponadczasowo imponujący życiorys przypomina: siła marzeń jest ogromna, potrafi przenosić góry, niemożliwe czynić realnym.

Modrzejewska bez wątpienia zrealizowała „American dream”, gdy w wieku 36 lat wyjechała do Stanów nie znając dobrze języka (pobierała lekcje przed wyjazdem, lecz na miejscu stało się jasne, że zdobyta wiedza nie okazała się przydatna), a następnie stała się najsłynniejszą aktorką swoich czasów. Amerykanie lubią rzeczy niemożliwe, a ona dokonała właśnie czegoś niemożliwego. Może właśnie dlatego to w USA, a nie w Polsce działa poświęcone Jej muzeum i park umieszczone w należącej do niej niegdyś posiadłości, powstają stowarzyszenia Jej imienia i odbywają się, do dziś, uroczystości Ją upamiętniające.

Z zachowanych źródeł wiadomo wręcz, że nawet w gronie najbliższych nikt nie wierzył w jej przyszły sukces tak mocno jak ona sama. Nawet Gustaw Zimajer, który po trosze zakochany w niej, a bardziej w możliwości ewentualnego zysku z uczynienia jej sławną nie wierzył aż tak. A ona, wyrwawszy się do Lwowa z zapadłego Sambora, w środku nocy wstała z łóżka, tupnęła nogą i zawołała: „Chcę i będę wielką!”. „Tym krzykiem zbudziłam niańkę, obudziłam dziecko” – zapisała w pamiętniku. Mogłaby stać się guru wszystkich wydawców książek, którzy starają się sprzedać czytelnikom poradniki o tym, jak z wiary w siebie uczynić oręż w walce o sukces.

Realista przyglądając się wczesnym latom jej życia i pierwszym krokom na scenie nie dałby jej żadnych szans na czarowną karierę. Przypadkowa ciąża z mężczyzną o nieuregulowanym życiorysie, który nie mógł jej poślubić, pospieszny wyjazd do prowincjonalnej Bochni dla uniknięcia skandalu, małe rólki na nic nie znaczących scenach Galicji, druga ciąża, ciągłe kłopoty z konkubentem, od którego wreszcie uciekła – z tych trudnych początków utkała międzynarodowy sukces. Całe jej życie było pasmem przezwyciężania wszelkich kłopotów siłą ducha. Nie załamywały jej obfite, a uciążliwe, prozaiczne przeciwności, nie przeszkodziła w karierze współczesna jej obyczajowość ani nawet sytuacja geopolityczna.

U progu swego życia była zwykłym dzieckiem w zwykłej rodzinie zdradzającej pewne skłonności artystyczne, u kresu została – jak powiedzielibyśmy dziś: mega-gwiazdą dwóch kontynentów o życiorysie tak fascynującym, że podobny śniła sobie niejedna młoda dziewczyna. Nie doczekała wolnej Polski, o którą zabiegała, ale jej krakowski pogrzeb (pierwotnie została pochowana w Los Angeles, szczątki sprowadzono do kraju kilka miesięcy później – przyp. red) stał się wielką manifestacją patriotyczną. Tak za życia jak i po śmierci porywała ludzi ideami, które były jej bliskie.

postać tego formatu wciąż może dać ludziom wiele inspiracji i być powodem do dumy

Z ogromnego dorobku Heleny Modrzejewskiej, w tym niematerialnych walorów jakie on ze sobą niesie, rodacy korzystają dziś oszczędnie. To wielka szkoda, bo postać tego formatu wciąż może dać ludziom wiele inspiracji, być powodem do dumy i zachętą do podejmowania własnych działań – skoro jej się udało, to może i mnie się uda – pomyśli niejeden po zetknięciu się z fascynującymi losami aktorki.

Z powodu swego życiorysu Modrzejewska będzie niezmiennie żywa i bliska ludziom w każdych czasach, dlatego warto ją wspominać. Jasny punkt w tej materii stanowi właśnie album-scrapbook, dobry materiał do takich wspomnień: unaocznia warsztat, osobowość i artyzm Modrzejewskiej. Przeglądając go nie ustrzeżemy się od refleksji, że w życiu naprawdę wszystko jest możliwe!

Agnieszka Kantaruk
Fot: Paul de Luna

 

 
Wesprzyj nas