Adaptując na własny użytek tematy i konstrukcję legend o królu Arturze, Steinbeck stworzył w kalifornijskim miasteczku prawdziwy Camelot i zasiedlił go barwną gromadą rycerzy o manierach rodem z Rabelais’go.


tortilla flatW niewielkim miasteczku Monterey, tuż po zakończeniu I wojny światowej żyje grupa paisanos, potomków hiszpańskich konkwistadorów. To lekkoduchy, których łączy głęboka pogarda do pracy, żyją więc z grabieży i resztek wyżebranych w restauracjach. Czas upływa im głównie na spaniu, zalecaniu się do kobiet i walce o najcenniejszy kruszec, czyli wino. Głównym bohaterem powieści jest Danny, mieszkający w dzielnicy Tortilla Flat, którego dom staje się miejscem spotkań jego przyjaciół, wiecznie głodnych jadła i przygód: Pilona, Pablo, Jezusa Marii, Wielkiego Joe Portugalczyka i Pirata.

John Steinbeck (1902 – 1968) – amerykański powieściopisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla 1962 za „realistyczny i poetycki dar, połączony z subtelnym humorem i ostrym widzeniem spraw społecznych”. Jego najbardziej znane powieści to „Grona gniewu” (1939), „Myszy i ludzie” (1937) i „Na wschód od Edenu” (1952).
Tortilla Flat to jego czwarta książka, wydana w 1935 roku, która przyniosła mu sławę i rozpoznawalność.
W 1942 roku „Tortilla Flat” została zekranizowana przez Victora Fleminga, a w filmie wystąpili m.in. John Garfield, Hedy Lamarr i Spencer Tracy.

John Steinbeck
Tortilla Flat
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data wydania: 05 marca 2013


Jest to opowieść o Dannym, o przyjaciołach Danny’ego i o domu Danny’ego. Jest to również opowieść o tym, jak Danny, jego przyjaciele i jego dom stali się nierozerwalną całością; i jeśli w Tortilla Flat mówi się o domu Danny’ego, nie ma się na myśli drewnianego szkieletu niegdyś obitego bielonymi deskami i rosnącej przed nim wybujałej dziko róży kastylijskiej. Nie, gdy się mówi o domu Danny’ego, mówi się o całości, na którą składają się ludzie, ich radości i smutki, dobroć i słabości.

Dom Danny’ego przypominał legendy Okrągłego Stołu, a jego mieszkańcy Rycerzy siedzących wokół Stołu. I ta opowieść przedstawia pełną historię zżycia się mieszkańców domu Danny’ego, historię rozkwitu ich jedności i powstania potężnego i mądrego zespołu. Nie został tu również pominięty opis przygód przyjaciół Danny’ego i ich dobrych uczynków, a co najmniej ich dobrych myśli i dobrych intencji. Z opowieści tej dowiemy się także o tym, jak zginął talizman i jak rozpadła się jedność.

O wszystkim tym wiedzą doskonale mieszkańcy Monterey, starego miasta na wybrzeżu kalifornijskim, i często o tym mówią, dodając wiele barwnych szczegółów. Trzeba więc było wreszcie spisać całą historię, aby uczeni przyszłych pokoleń, słysząc legendę o Dannym, nie mogli powiedzieć, jak mówią o królu Arturze bądź o Rolandzie, czy też o Robin Hoodzie: „Nie istniał żaden Danny ani jego przyjaciele, ani jego dom. Danny to po prostu bóstwo, a jego przyjaciele to prymitywne symbole wiatru, nieba i słońca”. Tak, zadaniem tej opowieści jest po wsze czasy spędzać grymas lekceważenia z ust zgnuśniałych historyków.

Monterey osiadło na zboczu wzgórza, przed nim ściele się niebieska zatoka, a za nim wznosi ciemny las wysokich sosen. W niższych dzielnicach miasta mieszkają Włosi i Amerykanie, rybacy i pakowacze ryb. Ale na wzgórzu, gdzie las i miasto się przenikają, gdzie ulice nie znają asfaltu, a skrzyżowania latarni, obwarowali się starożytni mieszkańcy Monterey, tak jak starożytni Brytowie obwarowali się w Walii. To są paisanos.

Mieszkają w drewnianych ruderach wśród zarośniętych zielskiem podwórek i samotnych sosen. Obcy jest im merkantylizm, nie uznają skomplikowanych metod handlu amerykańskiego, a nie mając nic, co warto by ukraść, zastawić albo wykorzystać w celu zarobkowym, są odporni na te pokusy, które innych zniszczyły. Kto to jest paisano? Mieszaniec krwi hiszpańskiej, indiańskiej, meksykańskiej i ras europejskich. Jego przodkowie mieszkali już w Kalifornii lat temu sto czy dwieście. Mówi po angielsku z akcentem paisano i po hiszpańsku z akcentem paisano. Kiedy go zapytać, jakiej jest rasy, z oburzeniem odpowiada, że w jego żyłach płynie czysta krew hiszpańska, i podwija rękawy, żeby pokazać prawie białą skórę przedramienia. Brąz twarzy, przypominający barwą dobrze wypaloną piankową fajkę, przypisuje słońcu.

Jest po prostu paisano i mieszka na wzgórzu nad miastem, w dzielnicy zwanej Tortilla Flat, czyli Równina Tortilla, chociaż teren wcale tu nie jest równy. Danny jest paisano i wychował się w Tortilla Flat, i wszyscy go lubili, mimo że nie wyróżniał się niczym specjalnym z bandy rozwrzeszczanych dzieciaków. Prawie ze wszystkimi w Tortilla Flat spokrewniony był więzami krwi albo miłości. Jego dziadek należał do poważanych obywateli dzielnicy, mając dwa domki w Tortilla Flat. Bardzo go z tego powodu szanowano.

Jeśli dorastający Danny wolał sypiać w lesie albo pracować na okolicznych ranczach, albo walczyć z wrogim światem o wino i pożywienie, to nie z braku wpływowych krewnych. Danny był krępy, miał smagłą cerę i wiele dobrej woli. W wieku dwudziestu pięciu lat nogi jego były wygięte jak pałąki i dokładnie pasowały do boków konia. Właśnie wtedy, kiedy Danny miał dwadzieścia pięć lat, wybuchła wojna z Niemcami. Danny i jego przyjaciel Pilon (pilon, przy okazji chcę to wyjaśnić, oznacza coś, co jest rezultatem zawarcia spółki – zysk czy łup) mieli dwa galony wina, gdy dowiedzieli się o wojnie. Wielki Joe Portugalczyk zobaczył odbicie słońca na gąsiorkach między sosnami i przyłączył się do Danny’ego i Pilona.

W miarę ubywania wina w gąsiorkach w trzech przyjaciołach wzrastał patriotyzm. A kiedy wszystko wypili, ruszyli krętymi uliczkami do miasta, w imię przyjaźni i dla większego bezpieczeństwa trzymając się pod ręce. Stanęli przed biurem poborowym w Monterey i głośno krzyczeli za Ameryką i przeciwko Niemcom. Tak długo wykrzykiwali obelgi pod adresem Cesarstwa Niemieckiego, że obudził się sierżant prowadzący biuro, włożył mundur i wyszedł na ulicę, chcąc uciszyć awanturników. I został już z nimi, i wciągnął ich na listę ochotników.

Stanęli rzędem przed biurkiem. Przeszli wszystkie próby z wyjątkiem próby trzeźwości. Sierżant zapytał najpierw Pilona:
– Do jakiej broni chcesz pójść?
– Wszystko mi jedno – odpowiedział Pilon zawadiacko.
– Potrzeba takich jak ty w piechocie. – I zapisał Pilona do piechoty.
A potem obrócił się do Wielkiego Joe, który właśnie zaczął trzeźwieć.
– A ty gdzie chcesz iść?
– Do domu – odparł Wielki Joe zmęczonym głosem.
Sierżant także wpisał go do piechoty. Wreszcie spojrzał na Danny’ego, który spał, stojąc.
– A ty gdzie chcesz iść?
– Że co? – spytał Danny.
– Do jakiej broni?
– Kto broni, kogo broni?
– Co umiesz robić?
– Niby ja? Wszystko umiem robić.
– Masz jakiś zawód?
– Niby ja? Jestem mulnikiem.
– Naprawdę? A z iloma mułami dasz sobie radę?
Danny pochylił się na chwiejnych nogach i z zainteresowaniem zapytał:
– A ile ich macie?
– Około trzydziestu tysięcy – odparł sierżant.
Danny machnął ręką.
– Dawajcie.
Więc Danny pojechał do Teksasu i przez całą wojnę ujeżdżał muły, Pilon maszerował po Oregonie, a Wielki Joe, jak się wkrótce wyjaśni, poszedł do mamra.

 
Wesprzyj nas