Literatura bohemistyczna to nie tylko Hrabal, Čapek i Przygody Wojaka Szwejka, ale również znakomita, ponadczasowa twórczość współczesnych pisarzy, do których z pewnością zaliczyć można autora powieści Lucynka, Macoszka i Ja.

Martin Reiner jest znanym czeskim prozaikiem, poetą i wydawcą, znanym również poza krajem rodzinnym, w tym także w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukazały się przekłady jego dwóch tomików poezji. Lucynka, Macoszka i Ja jest jego drugą powieścią, i pierwszą przełożoną na język polski.

Autor zabiera nas w podróż w przeszłość, do jednego z najważniejszych momentów w nowożytnych dziejach niemal wszystkich krajów Europy Wschodniej, do roku 1989, początku rozpadu ZSRR i odzyskania suwerenności przez Czechosłowację. Wydarzenia polityczne nie odgrywają jednak większej roli, stanowią bardziej tło dla poczynań bohaterów, chociaż są też motorem pewnych zdarzeń.

Czas przełomu jest szarą codziennością nieco introwertycznego, zamkniętego w sobie, brneńskiego listonosza, Tomasza. Młody mężczyzna od lat żyje w świecie uwielbianych przez niego książek, i raczej stroni od ludzi, zwłaszcza od swojej rodziny, z którą, jak dowiadujemy się z nielicznych retrospektyw, nigdy nie był blisko. Pewnego dnia, przyprowadzony przez znajomego, trafia na wykład, zorganizowany w prywatnym mieszkaniu. Tomasz poznaje tam nieznanego mu pisarza, który z kolei przedstawia mu sylwetkę wygnanego z kraju i zapomnianego już poety – Macoszki. Zaintrygowany postacią literata oraz listem od tajemniczej J. skierowanym do poety, postanawia odnaleźć Macoszkę na emigracji oraz zgłębić historię jego życia i twórczości.

Podjęta pod wpływem impulsu decyzja odmienia jego życie. Tomasz uczy się odpowiedzialności za innych, słabszych od siebie, przestaje być jedynie obserwatorem życia, ale zaczyna brać w nim udział, rozwija się też emocjonalnie i udaje mu się nawiązać bliższe relacje z innymi ludźmi. Czyniąc postępy w swoim śledztwie, po spotkaniu z Macoszką nasz bohater wpada na trop czegoś bardzo oczywistego, czego nikt wcześniej nie zauważył, co zmienia całkowicie wizerunek poety.

Tomasz staje przed dylematem czy ujawnić światu prawdę, czy zachować ją dla siebie i, co istotniejsze, odkrywa też coś bardzo ważnego dla siebie samego, dotychczas ukrytego głęboko w podświadomości. W powieści widoczne są również nieliczne, przynajmniej dla czytelnika szerzej nie zaznajomionego z twórczością Reinera, wątki autobiograficzne. Martin, podobnie jak jego bohater, poświęcił wiele lat badaniom nad życiem i twórczością legendarnego poety Ivana Blatnego.

Powieść Reinera jest jak szklana kulka z widoczkiem w środku. Niby nic wielkiego, ale gdy się zacznie czytać – zachwyca i hipnotyzuje.

Lucynka, Macoszka i Ja jest jak szklana kulka z widoczkiem w środku. Niby nic wielkiego, ale gdy się zacznie czytać – zachwyca i hipnotyzuje. Cóż tak przyciąga w tej prozie? Przede wszystkim niezwykły klimat, jaki autor buduje z każdą kolejną stroną dodając nowe szczegóły do malowanego przez siebie obrazu. Powieść emanuje tak troskliwą i czułą intymnością, że chwilami czytelnik może poczuć się nieco zawstydzony, jak podglądacz przyłapany na gorącym uczynku. Ta intymność pozostaje niezmiennie świeża i niewinna aż do momentu, gdy gwałtownie się urywa, zastąpiona przez zakazaną namiętność.

Pisarz czaruje również pięknymi i niezwykle trafnymi sformułowaniami, jak sękate słowa, wypowiadane przez narratora i głównego bohatera powieści, które ciężko, z hałasem spadają na ziemię, pozostawiając słuchaczy w konsternacji. Nietypowa jest również sama narracja, którą Reiner łamie, nagina i odkształca jak mu się żywnie podoba. Narratorem przez cały czas pozostaje Tomasz, ale autor stosuje ciekawy zabieg, zwłaszcza przedstawiając momenty zwrotne w życiu swojego bohatera – czyniąc z niego wszechwiedzącego obserwatora wydarzeń, w których sam bierze udział. Jest to swego rodzaju ucieczka dla samotnika nieprzyzwyczajonego do przeżywania prawdziwych a nie tylko papierowych emocji.

Martin Reiner wodzi czytelnika na manowce, okrutnie i przewrotnie się z nim bawiąc. To co wydaje się na początku czytelne i jasne, z czasem zmienia barwy i rozmywa się. Autor pisze o sprawach ważkich i delikatnych niczym chińska porcelana, porusza tematykę, która wciąż pozostaje tabu, nie przekraczając jednak granic dobrego smaku.

Martin Reiner wodzi czytelnika na manowce, okrutnie i przewrotnie się z nim bawiąc

Nieco kontrowersyjne zakończenie może spotkać się z nieprzychylnym przyjęciem części czytelników. O to jednak właśnie chodzi, by literatura, nie krzywdząc nikogo, budziła skrajne emocje i zmuszała do polemiki.

Jakub Sobieralski

Przeczytaj fragment książki

Martin Reiner
Lucynka, Macoszka i ja
Przekład: Mirosław Śmigielski
Wydawnictwo Stara Szkoła
premiera: 27 maja 2015
Dobre Książki objęły powieść patronatem medialnym

 

 
Wesprzyj nas