Erin Kelly w powieści „Broadchurch” napisała o zetknięciu się hermetycznej społeczności z tragedią, a także o tym, że nigdy nie da się do końca poznać drugiej osoby, nawet najbliższej. To historia na pograniczu kryminału i powieści psychologicznej.


Broadchurch to senne prowincjonalne miasteczko w Wielkiej Brytanii. Ożywa tylko w letnich miesiącach, kiedy przybywają do niego wczasowicze. Poza wakacjami mieszkańcy zdani są tylko na swoje własne towarzystwo, nudę, ale i bezpieczeństwo – w mieścinie nie zdarzyły się żadne poważne przestępstwa aż do dnia, kiedy na plaży zostaje znalezione ciało jedenastoletniego chłopca. Wersja o samobójczym bądź przypadkowym upadku z wysokiego klifu zostaje prędko odrzucona przez śledczych. Rozpoczyna się dochodzenie.

Powieść ta, co do zasady, jest kryminałem. Ma jego niezbędne składowe: jest zagadka do rozwiązania, pula podejrzanych wyłanianych na kolejnych etapach śledztwa, a wreszcie także i to co ostatnio w kryminałach modne – źle dobrany duet śledczych stanowiących swoje przeciwieństwo: zły glina i dobry glina, empatyczna i zarazem naiwna policjantka, a przy niej stary wyga z pogmatwanym życiorysem i problemami osobistymi różnorakiej natury.

Jednak, pomimo tego wszystkiego, na każdym etapie lektury przeważa wrażenie zgłębiania się nie w kryminał, a w zgrabnie napisaną powieść psychologiczną, której głównym tematem tylko pozornie jest zbrodnia i śledztwo. Erin Kelly napisała bowiem przede wszystkim o zetknięciu się hermetycznej społeczności z tragedią, a także o tym, że nigdy nie da się do końca poznać drugiej osoby, nawet najbliższej.

Motywy kierujące postępowaniem bohaterów są tutaj bardziej wyeksponowane niż akcja. Śledztwo toczy się sennym rytmem, uwaga czytelnika jest kierowana kolejno na różnych mieszkańców miasteczka i trzeba powiedzieć, że autorka solidnie przyłożyła się do odmalowania ich wiarygodnych portretów, rozbudowywanych o nowe elementy w miarę postępowania fabuły. Broadchurch i jego mieszkańcy ożywają pod jej piórem. Zdziwaczała, posępna kobieta z psem naprawdę wędruje po klifach, pastor roztacza dookoła siebie urok telewizyjnego celebryty, stary kioskarz przy każdym spotkaniu sprawia wrażenie człowieka mierzącego się z duchami przeszłości, a za właścicielką hotelu wręcz unosi się zapach eleganckich perfum.

Broadchurch i jego mieszkańcy ożywają pod piórem Erin Kelly

Od kryminalnych standardów powieść Erin Kelly odbiega także w kwestii przedstawienia działań policyjnych. Nie ma tutaj mocno zarysowanych procedur, charakterystycznych typów zaludniających komisariat i interakcji między nimi ani też żadnych spektakularnych akcji z udziałem mundurowych. Sierżant Ellie Miller i komisarz Alec Hardy, osoby prowadzące śledztwo, są wspierani przez bardzo epizodycznych kolegów, których pisarka potraktowała jak nieistotne tło. W pewnym sensie odbiera to powagę prowadzonemu przez nich dochodzeniu, bo nie sprawia ono działań prowadzonych z rozmachem, adekwatnie do zbrodni, ale zabieg ten jest sensowny, jeśli wrócić do podstawowego punktu ciężkości w tej książce – relacji i zależności między mieszkańcami oraz ich mierzenia się z tragedią.

W książce Kelly jest wnikliwość i delikatność. Mogą po nią bez obaw sięgnąć ci czytelnicy, którzy rezygnują z lektury kryminałów obawiając się opisów brutalnej przemocy – tutaj ich nie ma. Natomiast dla wytrawnych miłośników kryminałów książka ta z pewnością może stanowić odskocznię i odstępstwo od fabuł typowych, choćby i dlatego, że puenta wcale nie koncentruje się wokół odpowiedzi na pytanie „kto zabił?”, ale wokół zawieszonej w próżni konkluzji, że nic nie jest tym, na co wygląda. Ta myśl dudni w głowie jeszcze długo po zakończeniu lektury.

Robert Wiśniewski

Erin Kelly
Broadchurch
na podstawie serialu Chrisa Chibnalla
Przekład: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Literackie
Premiera: 18 czerwca 2015

 

 
Wesprzyj nas