Opierając się na serii nagrań zebranych w ciągu wielu lat od połowy lat siedemdziesiątych XX w., ciesząca się uznaniem biografka Charlotte Chandler napisała najbardziej intymną i najbardziej osobistą biografię legendy Hollywood, Katharine Hepburn, jaka została dotąd opublikowana.


Katharine HepburnPrzedstawiona aktorce przez George’a Cukora, który reżyserował ją w takich klasycznych filmach, jak “Małe kobietki”, “Filadelfijska opowieść” i “Żebro Adama”, Chandler spotykała się towarzysko z Hepburn na terenie posiadłości Cukora, gdzie gwiazda mieszkała. Hepburn zgodziła się, by Chandler nagrywała ich rozmowy, w których szczerze mówiła o swoim życiu osobistym i zawodowym.

Opowiedziała, jak znalazła ciało swojego uwielbianego starszego brata, który najwyraźniej popełnił samobójstwo (w wieku piętnastu lat), i jak jego datę urodzin przyjęła za swoją. Opisała Chandler intymne szczegóły małżeństwa i rozwodu z Ludlowem Ogdenem Smithem, “Luddym”, który pozostał jej przyjacielem, oraz o romansie z pilotem Howardem Hughesem. Powiedziała, że kiedy wybierali się na wspólne kąpiele, lubiła nurkować nago ze skrzydła jego samolotu. Najcieplej wspominała dwudziestosiedmioletni romans ze Spencerem Tracym.

Chandler rozmawiała też z osobami, które znały Hepburn i pracowały z nią podczas jej długiej kariery, od Cukora po Douglasa Fairbanksa juniora, Cary’ego Granta, Christophera Reeve’a i wielu innych. Wszyscy opisywali ją jako aktorkę niezwykle utalentowaną, profesjonalną i pewną siebie, która zawsze wiedziała, dokąd zmierza.

Kiedy Hepburn wycofała się z czynnego uprawiania zawodu, miała na swoim koncie rekordową liczbę czterech nagród Akademii w kategorii najlepszej aktorki oraz dwanaście nominacji. Jej kariera aktorska objęła sześć dekad, była powszechnie uznana za jedną z najlepszych – jeśli nie najlepszą – aktorek w historii filmu.

Miała olbrzymi repertuar ról i z równym mistrzostwem grała w poważnych dramatach, jak w zwariowanych komediach. Jak wyjawiła biografce w trakcie rozmów, wielki wpływ miała na nią rodzina. Jej matka była sufrażystką, a ukochany ojciec lekarzem. W końcu wróciła do domu, w którym się wychowała (chociaż został na nowo zbudowany po zniszczeniach spowodowanych nawałnicą), symbolicznie potwierdzając rodzinne wartości, które ukształtowały jej osobowość. Starannie oddzielała życie osobiste od zawodowego; powiedziała Chandler, że myśli o sobie jako o “Kathy” (tak była nazywana w dzieciństwie; przez pewien czas sama siebie nazywała “Jimmym”), lecz publiczną Katharine Hepburn uważała za “Stworę”.

“Katharine Hepburn” to fascynująca, zachwycająca i osobista książka, która przybliża czytelnikom prawdziwą Katharine Hepburn tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Charlotte Chandler jest autorką wielu biografii reżyserów i aktorów, między innymi Ingrid Bergman, Joan Crawford, Bette Davis, Marleny Dietrich, Federico Felliniego, Alfreda Hitchcocka, Groucho Marxa, Mae West i Billy’ego Wildera. Jest członkinią zarządu Film Society of Lincoln Center (Stowarzyszenie Filmowe Centrum Lincolna) i aktywnie działa na rzecz zachowania dziedzictwa filmowego.

Charlotte Chandler
Katharine Hepburn
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Premiera: 5 lutego 2013

„Ciesz się sukcesem. Kiedy odniesiesz sukces, zjedz go do końca.
Nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie głód.”
Katharine Hepburn

Jedyność
Słowem „jedyność” określam to, co nazywam moją filozofią życia – powiedziała mi Katharine Hepburn. – Wymyśliłam je na swój użytek, kiedy powiesił się mój nastoletni brat. „Jedyność” wyrażała moje pragnienie bycia niezależną, odseparowania się od ludzi, żeby już nigdy więcej nie zależało mi na innej osobie. Nie chciałam dopuścić, by powtórzył się ból, jakiego doświadczyłam po odejściu Toma.

Kiedy mojemu największemu bohaterowi, którego kochałam i wielbiłam, przydarzył się ten „wypadek” – jak nazywam go w myślach – miałam prawie czternaście lat. Tylko ja wierzyłam, że to wypadek; wierzyłam, bo nie mogłam znieść innej możliwości. Przedtem moją duszę wypełniało cudowne ciepło. Byłam głęboko przekonana, że zawsze będę miała Toma, że zawsze mogę na niego liczyć. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa. I nagle już go nie miałam. Sam siebie nie miał.

Jeśli z jakiegoś powodu czuł się tak nieszczęśliwy, że nie chciał już dłużej żyć, dlaczego nie podzielił się swoim problemem ze mną? Mogłabym mu pomóc. Łączyła nas silna więź emocjonalna, czyż możliwe, by myślał, iż nie dzieliłabym jego bólu? Nie mogłam tego znieść. Sądziłam, że jesteśmy jak bliźnięta, mimo że był o dwa lata starszy. Ziścił się koszmar, a ja nigdy już nie miałam się z niego obudzić. Rozumiałam, że teraźniejszość będzie trwać wiecznie.

Tom to mój najlepszy przyjaciel, taki od zawsze. Nigdy nie uważał mnie za małą siostrę, którą musi za sobą wlec. Pamiętam, że kiedy miałam dwa lata czy może pół roku więcej, trzymał mnie za rękę, pokazywał huśtawkę z lin i jak się na niej huśtać, uczył, jak sobie radzić w życiu. Kiedy ledwie chodziłam, on ze mną biegał. Tak bardzo chciałam dotrzymać mu kroku. Chciałam wbiec w życie, nie tak po prostu w nie wejść, i chciałam biec ku życiu z Tomem.

Nie miał jeszcze szesnastu lat. W czasie ferii wielkanocnych odwiedziliśmy z Tomem serdeczną przyjaciółkę mamy – studiowały razem na uczelni w Bryn Mawr. Po świętach spędzonych z rodziną pojechaliśmy do Nowego Jorku do cioci Mary Towle, która była prawniczką i miała śliczny domek w Greenwich Village. Tak naprawdę nie łączyło nas żadne pokrewieństwo, ale nazywaliśmy ją ciocią. Każda wizyta u niej wiązała się z chodzeniem do teatru, oglądaniem cudownych miejsc Nowego Jorku i posiłkami w uroczych restauracjach. Na te wycieczki ładnie się ubieraliśmy.

To był uroczy, nieduży dom. Bardzo pasował do cioci Mary, która nie wyszła za mąż. Miała śliczny pokój dla siebie, a ja spałam w pokoju gościnnym, natomiast brat na łóżku polowym na strychu, pełnym kufrów z książkami i wszystkiego, co ciocia tam trzymała. Dziewczynki mają czasami przywileje, ale chętnie spałabym na strychu. Tom na pewno nie miał nic przeciwko temu. Zawsze mnie chronił i zachowywał się po rycersku.

Chociaż Kate, podobnie jak Tom, uwielbiała wizyty w Nowym Jorku, nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby tam mieszkać. – Tom powiedział, że bardzo chciałby być w samym Nowym Jorku, zwłaszcza w Greenwich Village, którą znał najlepiej. To była ich pierwsza wyprawa bez matki. – Bardzo lubiłam odwiedzać ciocię Mary i jej partnerkę w interesach, Berthę, która została sędzią i też była serdeczną przyjaciółką mamy w Bryn Mawr. Ciocia Bertha mieszkała tuż obok.

W tamtym roku mama miała inne plany i wszyscy uznali, że jesteśmy na tyle duzi, by sami odbyć krótką podróż z Connecticut do Greenwich Village, gdzie miała się nami zaopiekować ciocia Mary, która znała nas od urodzenia. Odkąd oboje pamiętamy, odwiedzaliśmy ją z Tomem w jej domu. Village była dla nas fascynująca i chodziliśmy po okolicy całymi godzinami. Tak bardzo się różniła od naszej. Nie wiem, dla którego z nas było to większym przeżyciem. Stawiałabym na remis. Ja, bardziej emocjonalna, podskakiwałam z radości. Tom zachowywał większą powściągliwość, jak na mężczyznę i starszego brata przystało. Wiedziałam jednak, że jest bardzo podekscytowany, ponieważ łączyła nas niemal telepatyczna więź.

Poszliśmy z ciocią Mary na „Jankesa na dworze króla Artura”. Przedstawienie podobało się szczególnie mojemu bratu, ja też z przyjemnością je obejrzałam – jeśli zachwyciło Toma, mnie z tego powodu tym bardziej. Wiem, że on tak samo podchodził do wszystkiego, co razem robiliśmy. Powiedział mi, że ta wizyta jest fantastyczna, będzie mu przykro, kiedy się skończy. Wiedziałam, że ja będę się czuć tak samo.

Następnego dnia wuj Floyd, brat naszego ojca, kawaler, zabrał nas na zwiedzanie miasta. Cudownie z nim spędzaliśmy czas, jak zawsze. Ilekroć bawiliśmy w Nowym Jorku, wuj brał dzień wolnego, żeby nam wszystko pokazać, a było tyle do oglądania. Bez końca. Wujowi nigdy nie kończyły się miejsca do pokazywania. Tom wziął ze sobą banjo i tamtego ostatniego wieczoru w Nowym Jorku nam grał.

Rano jadłam z ciocią śniadanie, spodziewając się, że Tom zaraz do nas dołączy. Ciocia zaczęła pakować jedzenie dla niego na drogę, bo się spóźniał i nie zdążyłby zjeść śniadania. Wspaniale gotowała i lubiliśmy jeść wszystko, co dla nas przygotowywała, a ona z dumą przyjmowała nasze pochwały. Nie była domatorką, ale bardzo się starała, żebyśmy dobrze się u niej czuli.

Powiedziała, że powinnam pójść na górę i pośpieszyć Toma, bo się spóźnimy. Kupił bilety powrotne i zbliżała się pora, kiedy powinniśmy się znaleźć na stacji, jeśli chcemy zdążyć na pociąg. Wiedziałam, że się spakował i przygotował strój podróżny. Poszłam na górę. Zastukałam do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Zastukałam mocniej, wołając go po imieniu. Miał lekki sen i przywykliśmy do wczesnego wstawania. Wcześniej powiedział mi, że budził się w nocy, bo to, co tutaj przeżywamy, rozbudziło emocje. Trochę się nawet zaniepokoiłam.

Z początku nie widziałam Toma. A potem go zobaczyłam, tuż obok łóżka. Wisiał na krokwi, na kawałku materiału okręconym dookoła szyi. Nogi miał zgięte. Udusił się.

 
Wesprzyj nas