Katarzyna Bonda, autorka kilku powieści kryminalnych, w tym bestsellerowego „Pochłaniacza” uczy, jak pisać i dzieli się tajnikami swojego warsztatu.
Autorka przestawia w książce sposoby na realizację pisarskich ambicji: skąd czerpać inspiracje, jak konstruować powieść i budować intrygę, a także jak skutecznie wykorzystać swoje mocne strony.
Talent to dopiero początek drogi do osiągnięcia literackiego sukcesu. Dobry pisarz musi być nie tylko artystą, ale przede wszystkim rzemieślnikiem i profesjonalistą, a do tego potrzeba konkretnych umiejętności i doświadczenia.
Katarzyna Bonda pisze książki od lat, osiągając na tym polu spore sukcesy. Tuż przed premierą kolejnej powieści, postanowiła podzielić się zawodowymi tajemnicami.
„Maszyna do pisania” to kompleksowy kurs kreatywnego pisania, w którym znaleźć można rady dotyczące wszystkich etapów tworzenia powieści: od pomysłu przez warsztat i technikę konstrukcji aż po kształtowanie pisarskiej osobowości autora.
Bonda podkreśla, jak wielkie znaczenie ma indywidualna percepcja świata oraz metoda organizacji pracy, także tej twórczej. W końcu „pisarz to poeta i wojskowy w jednym”.
Katarzyna Bonda – pisarka, scenarzystka, dokumentalistka specjalizująca się w tematyce kryminalnej. Jej debiutancka powieść „Sprawa Niny Frank” (2007) została nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru. Zajmuje się też dokumentem kryminalnym, jest autorką książek „Polskie morderczynie” (2008) i „Zbrodnia niedoskonała” (2009). Dziennikarka z wykształcenia; była sprawozdawcą sądowym, pisała reportaże, raporty, teksty publicystyczne. Przez 12 lat pracowała dla najbardziej prestiżowych gazet i magazynów oraz realizowała krótkie formy telewizyjne dla TVP. Obecnie zajmuje się pisaniem książek i scenariuszy filmowych oraz wykłada w szkole kreatywnego pisania. W 2010 wyszła powieść kryminalna „Tylko martwi nie kłamią”, a w 2012 – „Florystka”. Po opublikowaniu w 2014 roku bestsellerowego „Pochłaniacza”, Katarzyna Bonda została okrzyknięta nową królową polskiego kryminału. Kontynuacja – powieść „Okularnik” ukaże się już na wiosnę.
Pisanie można porównać do strategii prowadzenia wojen.
Jedna bitwa nie zapewnia lauru zwycięzcy na zawsze.
Każda kolejna powieść to nowe wyzwanie, wyprawa w nieznane.
Katarzyna Bonda
Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania
Wydawnictwo MUZA
Premiera: 4 lutego 2015

Od autorki do autorów
Piszesz, więc jesteś
Moja mama marzyła, żebym została nauczycielką. Ponieważ bunt to moja prawdziwa natura, broniłam się przed tym pięknym zawodem rękami i nogami. Nigdy, przenigdy. Nie! Odkąd pamiętam, zawsze dużo czytałam i próbowałam pisać. Nie była to poza. Nigdy w życiu nie zrobiłam nic na pokaz, tylko po to, żeby dobrze wyglądało. Pisząc, lepiej komunikowałam się ze światem i ze sobą, niestety. Od zawsze wiedziałam, że chciałabym żyć z pisania, być pisarką. Na początku jednak nikomu się do tego nie przyznawałam. Wydawało mi się to niemożliwe, bezczelne i zbyt nieprawdopodobne. Przecież pisarz to ktoś bardzo mądry, doświadczony (koniecznie powinien mieć brodę). Tak myślałam jako dziewiętnastolatka, kiedy przyszedł czas wyboru zawodu.
Dziś uważam, że za wcześnie każą nam wybierać własną drogę. Moja decyzja była półśrodkiem. Zdecydowałam się na dziennikarstwo prasowe, bo liczyłam na zdobycie doświadczenia i warsztatu. Dostałam się na studia dziennikarskie na UW, podobnie jak na prawo i polonistykę. Prawo brzmiało zbyt poważnie (a ja bynajmniej aż tak poważna nie jestem), polonistyka zalatywała bibliotekarstwem i nauczycielstwem. Wybór był tylko jeden. Mimo protestów rodziców (ojciec narzekał, że z moim charakterem zaraz dam się wysłać na wojnę, gdzie mnie odstrzelą) już na początku przeniosłam się na studia zaoczne, żeby móc pracować w prasie. Zawsze w to wierzyłam: tylko praktyka czyni pisarza.
Nie wiem, ile tysięcy tekstów napisałam. Ale tworzyłam je w różnych, często ekstremalnych warunkach, na swoich i cudzych komputerach, ręcznie, ołówkiem, piórem. Ile kartek zmarnowałam, ile plików skasowałam? Każdy z piszących wie, że używanie kosza na śmieci to podstawa pracy w tym zawodzie. Dziś jestem przekonana, że każde napisane słowo było potrzebne. To niezbędne ćwiczenie warsztatu. Zanim bowiem zostaniesz artystą, musisz być doskonałym rzemieślnikiem. Nie odwrotnie!
Przez ponad trzynaście lat trenowałam pióro w prasie. Byłam spełnioną i dobrze opłacaną dziennikarką największych i najbardziej prestiżowych polskich tytułów. Kiedy osiągnęłam dziennikarski szczyt i powinnam była odcinać kupony od swojej kariery, zniszczyłam wszystko i odeszłam donikąd, żeby wreszcie robić to, o czym zawsze marzyłam: pisać książki. Wszyscy kręcili kółka na czole, kiedy temat rozmowy schodził na moją decyzję. Tylko kilka osób w Polsce żyje z książek. Bonda wróci z podkulonym ogonem – mówili. A jednak przetrwałam.
Pierwsze pięć lat nie było łatwe. Debiutanckiej książki nikt nie chciał wydać przez prawie rok. Ale nie przejmowałam się, pisałam kolejną. Zaczęłam też studia scenariopisarskie na łódzkiej filmówce. W Polsce nadal uważa się, że pisanie to wyłącznie dar od Boga, i niewiele jest miejsc, gdzie można uczyć się opowiadać. Po debiucie od razu podpisałam umowę na kilka kolejnych pozycji i już nigdy więcej nie miałam problemów z wydaniem czegokolwiek. Czas mijał, a ja pisałam dalej. Już nie tylko dla siebie, lecz dla czytelników, którzy domagali się kolejnych książek. Wreszcie mnie doceniono, czytano (to znaczy kupowano) i cytowano w innych publikacjach. Sprzedałam trochę praw do moich książek producentom filmowym i telewizyjnym. Napisałam wiele tekstów, za które mi zapłacono, a które nigdy nie zostały wydane ani zrealizowane.
Dziś, kiedy na rynku jest już wiele moich publikacji, wydawcy sami dzwonią i pytają, czy nie mam czegoś nowego. Zdarzały się także próby nieetycznego przejęcia mnie, choć miałam podpisane umowy z innym wydawcą. Odmówiłam, ale to utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak mi się udało. Bo jeśli jest się zdeterminowanym i uparcie dąży do swoich celów, można pokonać wszelkie trudności. Ważne jest jednak uświadomienie sobie, że jedna książka nie czyni z autora pisarza. Nawet po opublikowaniu wielu pozycji należy wciąż być czujnym i starać się pisać coraz lepiej.
Pisarzem jest się z serca, z trzewi. To praca, ale przede wszystkim sposób życia. Nie wybiera się tego zawodu, by chwalić się znajomym nowym woluminem, choć ich zachwyt jest budujący. Kiedy wychodzi moja nowa książka, trwają już zaawansowane prace nad następną. Można to porównać do strategii prowadzenia wojen. Jedna bitwa nie zapewnia lauru zwycięzcy na zawsze. Każda kolejna powieść to nowe wyzwanie, wyprawa w nieznane. Cel tej podróży jest oczywisty, lecz nigdy nie wiadomo, co wydarzy się po drodze. Trzeba się w nią wybrać z ostrożnością sapera i doświadczeniem dobrego rzemieślnika, który swoje artystyczne zapędy trzyma na krótkiej smyczy, a to nawet bardzo doświadczonego autora nie stawia wyżej od debiutanta. Jasna rzecz, że ten rodzaj roboty uzależnia. Daje tak wiele satysfakcji, że trudno jest przestać. Tylko ludzie słabej woli się poddają. Ci, którzy nie rozumieją, że pisanie to wybór rodzaju egzystencji, a nie kaprys artysty. Mnie nie powstrzymały bieda, macierzyństwo, rozpad związku, wrodzone lenistwo ani nawet niski poziom czytelnictwa w Polsce, w który zresztą nie wierzę. Trwałam przy swoim i dziś mogę z dumą powiedzieć, że to mój kolejny zawód.
Determinacja oraz ciągły rozwój to podstawa tej działalności. Talent jest konieczny, ale nie wystarczy, jeśli nie ma się mocnego przekonania o słuszności podjętej kiedyś decyzji.
Dziś mam tyle pracy, że mój terminarz pęka w szwach. Nowe projekty jednocześnie rosną w mojej głowie i dojrzewają dotąd, aż będę gotowa, by się nimi zająć. Modlę się, by mieć siłę i zdrowie, by zdążyć je opowiedzieć. Poza książkami pisałam też scenariusze filmowe (fabularne i dokumentalne), sztuki teatralne, program telewizyjny, kilka seriali. Ale pisanie dla filmu nie jest mi tak bliskie jak literatura. To dwie odrębne formy działalności.
Scenariusz filmowy czy tekst dla teatru mają wartość usługową wobec dzieła, które tworzy na jego podstawie reżyser. Powieść zaś lub książka dokumentalna to dzieło zamknięte i w pełni autorskie. Pisarz ma całkowity wpływ na jego budowę, przekaz i kompozycję. Jeśli książka będzie dobra – to wyłącznie jego zasługa, jeśli posiada mankamenty – winę autor musi wziąć na siebie i wyciągnąć z tej lekcji stosowne wnioski. Niezwykle rzadko zdarza się człowiek, który w jednej dziedzinie (scenariopisarstwo) i w drugiej (literatura) odnalazł się równie doskonale. O tym więcej w tomie II Maszyny do pisania, w rozdziale Pisanie dla filmu.
Tymczasem – kiedy wreszcie odnalazłam swoją pisarską tożsamość – okazało się, że marzenie mojej mamy także się ziściło. Jej córka została nauczycielką. Tak, uczę ludzi pisać. Lubię dzielić się swoją wiedzą, pomagać adeptom, wydobywać ich z odmętów grafomanii. Spokojnie, to nie przytyk, gdyż każdy pisarz winien stale uważać, by zbytnio nie „odpłynąć” od meritum. Nie piszę za moich podopiecznych, nie redaguję, nie narzucam im swojej percepcji świata. Staram się jedynie – jak akuszerka – pomagać w ich „literackich porodach”.
Bo pisanie książek to nie poezja, gdzie pocałunek muzy zapładnia twórcę do napisania wiersza, iluminacja zaś jest cenniejsza niż warsztat.
Pisanie książek to ciężka, także fizyczna, praca. By napisać kilkaset stron powieści, trzeba mieć naprawdę twardy koniec kręgosłupa, a przy tym pisanie nadal pozostaje działalnością artystyczną. Moim zdaniem to właśnie literatura – a nie film, jak przekonywał towarzysz Lenin – jest królową sztuk. I choć kiedyś sama nie wierzyłam, że to ma sens, bojkotowałam, wyśmiewałam, kpiłam, dziś odszczekuję publicznie: pisania można się nauczyć. Nawet trzeba się uczyć!
Pisarz powinien wciąż się kształcić, rozwijać jako człowiek, zdobywać nowe doświadczenia. Dzięki temu jego książki będą coraz lepsze.