Manuskrypt słynnej Kroniki Galla Anonima przepadł w mroku dziejów. Jego współczesnej rekonstrukcji podjęło się wydawnictwo „Orbis Pictus”. Do realizacji projektu użyto wszelkiej dostępnej dziś wiedzy dotyczącej oryginału z XII wieku.
Kronika Galla Anonima to temat na porywający film, wszystko co się z nią wiąże bowiem, pełne jest intrygujących sekretów, a kamery filmowe, jak wiadomo, kochają się w urodzie tajemnic już od czasów braci Lumière…
Po pierwsze, nieodmiennie tajemniczy pozostaje sam autor dzieła, co zresztą, równie nieodmiennie, sugeruje jego umowne i wymowne nazwisko. Po drugie, treść kroniki dotyka najdawniejszych – czyli de facto najmniej znanych – dziejów Polski. Po trzecie, na kartach Gallowej kroniki, prócz zdarzeń czysto historycznych, opisane są również zjawiska, które po dziś dzień pozostają niemożliwe do racjonalnego wyjaśnienia (jak choćby rozmnożenie pokarmu w domu gościnnego Piasta oracza) i wreszcie, po czwarte, oryginał dzieła zaginął w mroku dziejów i jak dotąd się nie odnalazł.
A skoro o zaginionym (a niektórzy twierdzą wręcz, że już od dawna nie istniejącym) oryginale kroniki mowa, pragnę zaznaczyć, że w ostatnim czasie znalazł się pewien śmiałek w osobie pelplińskiego Wydawnictwa „Orbis Pictus”, który postanowił podarować światu faksymile wspomnianego, utraconego oryginału, a premierę owej niezwykłej publikacji urzeczywistnić w trakcie najbliższych Międzynarodowych Krakowskich Targów Książki.
Faksymile manuskryptu, który od wieków uznawany jest za zaginiony i którego wyglądu nikt nie zdoła nawet w przybliżeniu dziś opisać, to projekt możliwy do zrealizowania chyba wyłącznie przy użyciu czarodziejskiej różdżki. Wydawnictwo „Orbis Pictus” takowej nie posiada, jednakże mimo to, postanowiło stawić owemu wyzwaniu czoła. Faksymile kroniki Galla Anonima nie jest faksymile w sensie dosłownym – wyjaśnia mi Bartłomiej Cymanek. – W związku z tym, że oryginał pierwszej polskiej kroniki nie zachował się do naszych czasów, postanowiliśmy dokonać próby jego swoistej rekonstrukcji. Do realizacji projektu użyto wszelkiej dostępnej dziś wiedzy dotyczącej powstałych na terenie dwunastowiecznej Polski manuskryptów, a także ówczesnej, miejscowej sztuki introligatorskiej i tak narodziła się prawdziwa, edytorska perła. Dodajmy, że kolejna perła w kolekcji wydawanych przez „Orbis Pictus” faksymili.
Nawiasem mówiąc, we wspomnianej kolekcji znajdziemy też m.in. osławioną Biblię Gutenberga, „O obrotach ciał niebieskich” Mikołaja Kopernika, „Banderia Prutenorum” Jana Długosza, czy nutowy zapis „Koncertu f-moll” Fryderyka Szopena. Wymienione faksymile, jak zapewne można się domyślać, są kosztowne. Ceny w zależności od tytułów kształtują się na poziomie kilku tysięcy złotych.
– Początkowo nasze publikacje kupowali przede wszystkim cudzoziemcy, głównie pasjonaci – mówi Bartłomiej Cymanek dodając, że „Orbis Pictus” istnieje na rynku polskim od 2012 roku i jako jedyne specjalizuje się w tego typu edycjach. – Nie mniej, z czasem również Polacy zaczęli nabywać nasze faksymile, a w tym nie tylko osoby prywatne, ale także firmy poszukujące przykładowo unikalnych podarunków.
Technologię drukowania faksymili, podobnie jak osobę Galla Anonima, otula mgła tajemnicy. Każde wydawnictwo specjalizujące się w tego typu publikacjach ma w tej dziedzinie swoje własne, zastrzeżone metody. Jedyne czego się dowiaduję to to, że faksymile wykonuje się przy użyciu wysoko specjalistycznego sprzętu fotograficznego i specjalnych oprogramowań. Przy okazji ustalam, że zazwyczaj treść faksymili drukowana jest na sprowadzanym z Włoch papierze o właściwościach pergaminu, zwanym pergamenatą. Pergamin w czystej postaci jest zbyt drogi do takich publikacji, a jego użycie znacząco podniosłoby cenę i tak już zbytkownego egzemplarza.
Faksymile kroniki Galla Anonima, jako jedyne zostało wydane w języku polskim, gdyż adresowane jest zasadniczo do polskich nabywców. Taki stan rzeczy nikogo chyba zresztą nie zdziwi, zważywszy na fakt, że treść dzieła odnosi się wyłącznie do historii Polski i głównie Polaków zainteresuje. Jak zapewnia wydawca, rzeczone faksymile będzie się dobrze czytać. (W odróżnieniu choćby od wspomnianego opus magnum Kopernika, które nie dość, że uwiecznione zostało po łacinie, to jego charakterystyczna czcionka, choć piękna i misterna, dla współczesnego czytelnika nie jest łatwa w odszyfrowaniu.)
Pomijając kwestię samej ciekawie, przystępnie i w języku ojczystym przedstawionej opowieści, komfort lektury zapewni również odpowiednio dopasowana, choć wzorowana na XII-wiecznej czcionka. Faksymile mieści w sobie całość kroniki, a przekład z języka łacińskiego zaczerpnięto z publikacji wrocławskiego „Ossolineum” z roku 1965. Wielką wartością i tak już wyjątkowego wydania jest okładka kroniki. Składa się na nią kuta, rzeźbiona rama z płaskorzeźbą przedstawiającą dziewięciu polskich władców, których Gall Anonim wymienia w swej opowieści. Płaskorzeźba jest pokryta srebrem i „postarzona”, rama natomiast złocona. A skoro o złocie już mowa, warto zaznaczyć, że złocenia pojawiają się również na barwnych iluminacjach.
Pierwowzory wszystkich miniatur i ozdobne inicjały zostały wykonanie ręcznie a niektóre partie księgi drukowane są złotym atramentem na specjalnie preparowanych kartach.
Faksymile kroniki przewidziano w dwóch wersjach: pierwszą, można roboczo nazwać podstawową, drugą zaś kolekcjonerską, którą wydano zaledwie w 49. egzemplarzach. Dlaczego w 49. a nie w 50.? A dlatego, że edycje kolekcjonerskie wyróżnia także nietypowa liczba ich egzemplarzy. Wraz z kroniką Galla Anonima, wydawnictwo „Orbis Pictus” emituje również specjalną monetę w kształcie rozłożonej książki, na stronicach której dostrzec można iluminacje pochodzące z faksymile pierwszego polskiego dziejopisarza. Doskonałą okazją do wydania jednego i drugiego okazały się tegoroczne obchody 650-lecia czytelnictwa w Polsce.
Aleksandra Polewska