„Lepiej żyć po swojemu. Zawsze jest czas na zmianę” to poradnik psychologiczny dla tych, którzy czują, że nie realizują się w pełni lub szukają czegoś, co nada ich dotychczasowemu życiu smak.


W książce znana psychoterapeutka Małgorzata Liszyk-Kozłowska omawia z dziennikarką Krystyną Romanowską najważniejsze aspekty dojrzałego życia. Autorka podaje przepis, jak poznać drogę do szczęścia i nie dać się z niej wyrzucić. Wskazówki są proste i skuteczne: należy przekonać się, co się lubi, czego nie. Przyjrzeć sobie i swoim potrzebom. Zastanowić się, co utrudnia osiągnięcie pełnej satysfakcji. A potem już zacząć żyć po swojemu!

Każdy, kto chce zmienić swoje życie na lepsze, staje przed wieloma przeszkodami i pytaniami.
Jak nawiązać autentyczny kontakt z samym sobą i dążyć do rozwoju osobistego, a także dlaczego warto to robić? Czy można być zadowolonym z siebie, nawet jeśli nie jest się idealnym? Jak radzić sobie z otoczeniem, które nie chce pozwolić na zmianę? W jaki sposób pogodzić życie rodzinne i zawodowe z realizacją własnych potrzeb, które wcale nie są mniej ważne? Jak pokonać swój strach przed dokonywaniem zmian?

W książce można znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania i tak pokierować swoim życiem, by zmieniło się ono zgodnie z oczekiwaniami.

Małgorzata Liszyk-Kozłowska – autorka poradników „Życie we dwoje” i „Skąd się biorą dorośli”, psychoterapeutka. Od dwudziestu lat prowadzi konsultacje psychologiczne i psychoterapię indywidualną dla dorosłych, zajęcia rozwojowe dla kobiet oraz warsztaty umiejętności wychowawczych dla rodziców. Stworzyła ogólnopolski projekt „Świat przyjazny dziecku” w Komitecie Ochrony Praw Dziecka. Współpracuje z mediami (m.in. Polskie Radio, TVP, a także z portalami zwierciadlo.pl i onet.pl) oraz z miesięcznikami „Sens” i „Claudia”. Wywiady z psychoterapeutką publikowano w „Wysokich Obcasach”.
Krystyna Romanowska – dziennikarka, współautorka cyklu książek prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza. Swoje teksty publikuje w najważniejszych czasopismach podejmujących problematykę psychologii społecznej, m.in. w „Coachingu”.

Małgorzata Liszyk-Kozłowska, Krystyna Romanowska
Lepiej żyć po swojemu. Zawsze jest czas na zmianę
Wydawnictwo Burda Książki
Premiera: 19 marca 2014

Fragment rozdziału II
„Jak by to miało być, czyli czarodziejska różdżka w akcji”

Sprowokuję cię trochę: a może my piszemy książkę dla jednego procenta Polaków? Bo kto ma siłę w dzisiejszych czasach kryzysu szukać swojego szczęścia?
Jeden procent to mniej więcej 360 tysięcy Polaków! Dla nich warto pisać tę książkę! Chciałabym, żeby chociaż ten jeden procent ludzi się zatrzymał, gdy poczuje, że chce coś zmienić w swoim życiu. Wielu z nas właśnie wtedy zastyga, a potem, by odwrócić uwagę od niezadowolenia ze swojego życia, zaczyna wirować jak derwisz w tańcu.

A może należy raczej zaakceptować to, kim jesteśmy i jak żyjemy, a nie zajmować się tęsknotą nie wiadomo za czym?
Możesz, nikt ci nie zabrania. To twoje życie i ty w nim rządzisz. Tak naprawdę w naszym życiu niezmienny jest tylko PESEL. Masz rację: słyszę często w gabinecie: on tak ma, bo taki jest, a ja mam tak, bo jestem taka. Zbyt często określone przekonanie na swój temat traktujemy jak aksjomat. Nie bierzemy pod uwagę, że to jest tylko i wyłącznie nasze odczucie wynikające z naszej dotychczasowej wiedzy o nas samych, a nie prawda objawiona. Kiedy przechodzimy przez życie, ono w nas zostawia i pytania, i odpowiedzi. Na przykład takie: czy dane doświadczenie nam się podoba? Czy chcemy w nim zostać? Jeżeli zostajemy, mimo że nam się nie podoba, jest nam źle, to co z tego mamy? Postępujemy tak, a nie inaczej, z określonego powodu. Może nim być pozorne poczucie bezpieczeństwa, ale… trzeba zadać sobie pytanie, czy chcemy dalej żyć w tym pozornym poczuciu bezpieczeństwa? Czasami ludzie mówią: tak, ale to już znam, więc tu zostaję. I to jest zrozumiałe. Można też podjąć następującą decyzję: na razie tutaj zostaję, dlatego, że przewidywalność, jaka się z tym wiąże, daje poczucie bezpieczeństwa. Ale pamiętajmy, że znany i bezpieczny nie zawsze znaczy szczęśliwy.

Carolyn Dweck, profesor psychologii z Uniwersytetu Stanforda, w książce Nowa psychologia sukcesu dzieli ludzi na tych, którzy uważają, że ich cechy są stałe i niezmienne, i tych, którzy wiedzą, że te cechy można zmieniać. Jej zdaniem, nastawienie na rozwój, czyli: „Wiem, że czegoś nie umiem, ale mogę to poznać”, jest niezwykle ważne, bardzo otwiera i umożliwia sukces. Co o tym sądzisz?
To jest punkt wyjścia do tego, żeby się zmienić. Ja proponuję, by zamiast: bo ja właśnie taki jestem, mówić: jak dotąd tyle o sobie wiem.

Sprytne.
Prawdziwe. To drugie zdanie jest otwartą furtką, zawiera się w nim ciekawość: czego ja się jeszcze mogę o sobie dowiedzieć? Nie wątpię, że każda z osób nas czytających ma osobiste doświadczenie w swoim życiu, w którym sama siebie zaskoczyła Mam takie dwa: półtora roku temu w szpitalu, w którym leżała moja 5-letnia córeczka, z grzecznej, uprzejmej i dobrze wychowanej kobiety zmieniłam się w asertywną, wymagającą i broniącą swoich racji – nie spodziewałam się, że w ogóle mam takie cechy. A zupełnie niedawno przebiegłam 10 kilometrów, a myślałam, że nawet dwóch nie dam rady. Każdy z nas ma takie doświadczenie, które potwierdza: jesteśmy kimś więcej, niż wskazuje wiedza, którą do tej pory posiedliśmy na swój temat. Proponuję pielęgnować w sobie te momenty w naszym życiu, te doświadczenia, które nas samych zaskoczyły. Może to być sprawa urzędowa, którą pomyślnie załatwiliśmy, chociaż przed wejściem do biura byliśmy absolutnie przekonani, że na pewno nam się nie uda, a urzędnik nas zakrzyczy. Albo tak jak mówiłaś: grzeczna, miła kobieta, dla wszystkich do rany przyłóż (a taka postawa najczęściej sprawiała, że sama czuła się zraniona), była w stanie, ze względu na dobro swojego dziecka, zachować się asertywnie w szpitalu albo w szkole i nagle stała się skuteczną matką- -kwoką. Lwicą nawet!

Czego uczą nas takie doświadczenia, które przerosły nasze oczekiwania?
Nie, one nas nie przerosły, tylko z nas wyrosły! Cały czas nosiliśmy je w sobie, tylko dotąd z tego drzemiącego w nas potencjału nie korzystaliśmy. I te postrzegane tak doświadczania są nauką i nauczką – nie wiedziałem o sobie tyle dobrego, cennego. Ciekawe, czym jeszcze sam siebie zaskoczę, co jeszcze we mnie czeka na odkrycie.

Przywołam jeszcze raz Dweck, ponieważ interesujące są jej wyniki badań odnoszące się do tego, jak dzieci postrzegają same siebie. Jedne maluchy uważają: „Jestem inteligentna, więc nigdy nie popełnię błędu”, co skłania je do podejmowania zadań, które mają potwierdzić ich „mądrość”, inne natomiast myślą: „Wezmę trudniejszą łamigłówkę, zobaczymy, czy sobie poradzę”.
Uczenie dzieci, że popełnianie błędów jest czymś naturalnym, wpisanym w nasze życie, daje im większą swobodę w uczeniu się nowych rzeczy. Dobrze, jeżeli dziecko jest wychowywane w ciekawości doświadczania życia, może spróbować i powiedzieć: „Okej, sprawdziłam, to nie dla mnie”. I będzie dalej próbowało, bo próbowanie jest szukaniem odpowiedzi. Takie dzieci, a później dorośli, mogą sobie eksperymentować w życiu. Sprawdzać siebie bez poczucia, że każdy egzamin muszą zdać na szóstkę, a ich powinnością jest zawsze osiągać sukces.

Czym jest sukces?
W naszym świecie słowo „sukces” jest osadzone w przestrzeni materialnej. Dlatego sztuką jest podjąć odważną decyzję: nie chcę jeszcze więcej pracować, bo dla mnie sukcesem będzie połączenie życia zawodowego z moimi pasjami, a przy tym wygospodarowanie większej ilości czasu wolnego dla bliskich mi ludzi. Pamiętam kobietę, której trudno było powiedzieć na głos, sobie samej, swojej rodzinie i swojemu szefostwu, że ona nie chce awansu, bo on oznaczałby dla niej mniej czasu na wszystko, co naprawdę kochała – hobby, rodzinę, pasję, wypoczynek. Ona już wiedziała, co na tym etapie życia jest jej idealnym kęsem.

Namawiamy wszystkich do rezygnowania z awansu?
Oczywiście, że nie! Ale każdy powinien się zastanowić nad tym, czym dla niego jest sukces. I odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie koszty, z którymi się wiąże, jesteśmy gotowi ponieść?

Ale zanim zaczniemy dążyć do sukcesu, coś zza naszych pleców dopomina się o uwagę, a my nie wiemy, co to jest. Jakie ważne pytania powinniśmy sobie zadać, żeby to coś uchwycić? Gdzie tego szukać, kogo pytać?
Warto poszukać wokół siebie człowieka, który będzie dobrym słuchaczem, a zarazem nie ma żadnego interesu w tym, by powstrzymywać nas przed zmianą. To może być zarówno nasz przyjaciel, jak i ktoś obcy. Sami nie możemy zobaczyć swoich pleców – do tego potrzebny jest nam drugi człowiek. Ktoś, z kim możemy rozmawiać, kto wyzwoli w nas potrzebę większej koncentracji na tym, co się w nas dzieje. Taka osoba czasami zada nam pytanie, na które nie znamy odpowiedzi. I dobrze, że będziemy się zastanawiali, dlaczego jej nie znamy. Moja znajoma (wspominałam o niej w poprzednim rozdziale), stojąc w pniu drzewa, nie potrafiła sobie odpowiedzieć na pytanie, jakie ma marzenie, ale nie przestało jej to nurtować. Jako psychoterapeutka jestem takim „podpowiadaczem”. Przychodzą do mnie ludzie, którzy są w ciągłym biegu, a rytm ich życia przypomina rock and rolla. Radzę im, by usiedli wygodnie w fotelu i zastanowili się nad sobą. Zamknęli oczy i wyobrazili sobie wiszącą przed nimi półkę. Może być śliczna, piękna, rzeźbiona, stalowa, szklana, może być drewniana i sękata. Spróbujesz, Krysiu?

Moja jest z kartonu. Może być z kartonu?
Ty się mnie pytasz?

O pozwolenie, czy ona może być z kartonu. Szaleństwo!
To jest właśnie ta pułapka – ludzie pytają drugiego człowieka, czy mogą czuć i widzieć w określony sposób. Warto się zastanowić nad tym, jak często pytamy drugiego człowieka o takie rzeczy, które są naszym prawem. Albo mamy wątpliwość, czy możemy sami podjąć decyzję o tym, że półka w naszej wyobraźni będzie zrobiona z kartonu. Ale jeśli już wiesz, że wybierzesz właśnie tę kartonową półeczkę, wyobraź sobie, że stawiasz na niej zdania, mogą być zamknięte w słoikach, mogą być w puszkach, mogą być w czymkolwiek innym. Te zdania, a może obrazy lub słowa, to twoje odkrycia, twoje „ponazywane” uświadomienia, refleksje, potrzeby, marzenia, cele… Masz je teraz nie za sobą, nie w jakimś chaosie emocji, tylko uporządkowane, przed sobą. W zasięgu wzroku i świadomości.

I jak dalej zarządzać tym systemem „dobrych myśli”?
Na początku warto dokładać na tę półeczkę następne ważne rzeczy. Ale przede wszystkim oswajać się z nią i jej zawartością, z tym, co się z ciebie samej wyłoniło, z własnymi potrzebami. Nadejdzie chwila, kiedy zaczniesz się zastanawiać, co się stanie, jeżeli nie będziesz korzystać z tego, co jest na tej półeczce. Jak będzie wyglądało twoje życie za rok, za pięć, za dziesięć lat? Jaka będziesz, gdy się zestarzejesz, a wcześniej nie przeżyjesz tego, co ci się zaczęło ujawniać jako ważne dla ciebie doświadczenia, potrzeby czy sposób życia? Te refleksje powinny cię skłonić do tego, by jednak zacząć brać z półki. Ale dopiero wówczas, gdy będziesz na to gotowa. Wtedy przejdziesz do kolejnego etapu: zaczniesz powoli, w swoim własnym tempie, świadoma trudności, które się z tym wiążą, zdejmować te rzeczy z półki i podejmiesz próbę ich realizacji. Jeżeli uznasz, że na coś jest jeszcze za wcześnie – nie zrezygnujesz z tego, ale odłożysz na półkę, by sprawdzić, co cię ogranicza, i dowiedzieć się, co ci jest potrzebne, by móc korzystać z tego, co dla ciebie istotne.

Ile może trwać taki proces?
Nie wiem. To wewnętrzny proces – on musi się toczyć w takim tempie, na które jesteś gotowa. Podoba mi się stwierdzenie: „pauza wyznacza rytm”. Dobrze jest żyć w swoim rytmie, ale najpierw trzeba go poznać.
Jeden z hinduskich myślicieli użył określenia „ludzie z drugiej ręki” w odniesieniu do żyjących tym, co powiedzieli im inni, do mających te same przekonania, które mają wszyscy dokoła nich: „Od stuleci karmią nas gotową wiedzą nauczyciele, święci, autorytety i książki (…). Aby być wolnym od wszelkiego autorytetu: własnego, cudzego, musicie umrzeć dla wszystkiego, co wczorajsze, tak aby umysł był zawsze świeży, zawsze młody, nieskalany – pełen energii i pasji”. Warto zapamiętać te słowa.

 
Wesprzyj nas