„Sztuka rozmowy, tak jak sztuka czytania, polega na współtworzeniu” – twierdzi Alberto Manguel, jeden z bohaterów książki Grzegorza Jankowicza „Cmono. Rozmowy z pisarzami”. Zbiór wywiadów, jakich cenionemu krytykowi udzielili m.in. Orhan Pamuk, Etgar Keret i Amos Oz, ukazał się w listopadzie nakładem Wydawnictwa Poznańskiego i Tygodnika Powszechnego.


„Cmono. Rozmowy z pisarzami” to zapis 13 rozmów przeprowadzonych przez Grzegorza Jankowicza z najwybitniejszymi twórcami światowej prozy i poezji, w których poruszają oni ważne nie tylko dla literatury zagadnienia. Twórcy mówią o potrzebie narracji i kondycji dzisiejszej powieści, o roli opowieści zarówno w życiu jednostki, jak i społeczeństwa.

Autorzy tacy, jak Josef Škvorecki, Dubravka Ugrešić czy Marjane Satrapi wskazują też na znaczenie słowa jako narzędzia, które może służyć wyzwoleniu, ale i zniewoleniu jednostek, grup i całych narodów. Odnajdziemy tu też rozważania o współczesnym świecie, które znalazły odzwierciedlenie w twórczości rozmówców Jankowicza: refleksję nad statusem kobiet, relacjami Wschodu z Zachodem i polityki z religią oraz nadużyciami władzy czy niepowodzeniami w programach pomocowych krajów zachodnich dla innych części globu.

Książka „Cmono. Rozmowy z pisarzami” to także podróż do źródeł twórczości. Dzięki niej odkrywamy jaką rolę w pisaniu odgrywa ojczysta mowa pisarzy, a jaką języki, które poznawali z czasem, np. na emigracji czy podczas podróży. Autorzy opowiadają o swoich mistrzach i o tym jaki wpływ na ich działalność mają bliscy.

„Cmono” to także skarbnica anegdot. Dowiemy się m.in. dlaczego izraelski prozaik Etgar Keret dostał na planie filmu reprymendę od olbrzyma, co amerykański poeta John Ashbery ma wspólnego z MTV i jak zareagowała żona Josefa Škvoreckiego, gdy zaproponowano mu wydanie pierwszej książki na emigracji. Poznamy też teorię Orhana Pamuka o tym co czytała Anna Karenina, przekonamy się, który z twórców ma na koncie aż sto tysięcy książek i dziesięć tysięcy zbiorów esejów oraz co nastoletni Alberto Manguel czytał ociemniałemu Luisowi Borgesowi.

Odkryjemy też znaczenie zawartego w tytule książki, tajemniczego słowa „cmono”, którego sensu próbował dociec słynny leksykograf Samuel Linde.

Grzegorzowi Jankowiczowi wywiadów udzielili: Orhan Pamuk, Rabih Alameddine, Josef Škvorecký, Amos Oz, Etgar Keret, Marjane Satrapi, Dubravka Ugrešić, György Spiró, Lukas Bärfuss, Herta Müller oraz Charles Simic, John Ashbery i Alberto Manguel.

Grzegorz Jankowicz – filozof literatury, krytyk i tłumacz. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Pracownik Centre for Advanced Studies in the Humanities UJ. Wiceprezes Fundacji Korporacja Ha!art, redaktor jej dwóch serii wydawniczych: Linia Krytyczna i Proza Obca. Juror Nagrody Poetyckiej Silesius. Dyrektor wykonawczy Festiwalu Conrada. Niedawno wydał książkę: „Po co jest sztuka? Rozmowy z pisarzami” (Kraków 2013).

Grzegorz Jankowicz
Cmono. Rozmowy z pisarzami
Wydawnictwo Poznańskie, Tygodnik Powszechny Sp. z o.o.
Premiera: 29 listopada 2013

Najbardziej owocnym i naturalnym ćwiczeniem umysłu jest, moim zdaniem, rozmowa.
Zabawa ta wydaje mi się milszą niż jakakolwiek inna czynność;
i to jest przyczyna, dla której, gdybym w tej chwili zmuszony był wybierać,
raczej zgodziłbym się, jak mniemam, utracić wzrok niż słuch albo mowę.

Michel de Montaigne
(tłum. Tadeusz Boy-Żeleński)

Gdyby jednak ślepota miała nas rzeczywiście dotknąć, Mistrzu Michale, niechby wcześniej dane nam było przeczytać kilka książek. Bez nich bowiem rozmowa, owszem, jest możliwa, ale często podąża traktem, którego wolelibyśmy unikać. Nie dlatego jednak, że gościniec ów uchodzi za niebezpieczny. Przeciwnie (i wbrew panującej opinii): bez udziału książek nasze konwersacyjne przechadzki odbywałyby się w atmosferze tak sennej, że groziłyby przygaszeniem dickensowskiej spark of life, iskry życia. Zgadzam się z Walterem Benjaminem, gdy mówi w „Ulicy jednokierunkowej”, że cytaty w jego tekstach są jak zbójcy na szlaku wyskakujący z ukrycia i rozbrajający próżniaków z przekonań, przy czym rozszerzyłbym nieco tę definicję, by objąć nią nie tylko co celniejsze fragmenty, ale też całe książki, których lektura przypomina czasem ożywczą konfrontację świadomości z myślami wyjętymi spod prawa.

Wszystkie wywiady zgromadzone w tym tomie znajdują swój początek w lekturze, dlatego zasadnie można je nazwać rozmowami literackimi, co nie oznacza, że ich jedynym tematem jest literatura. W części pierwszej pytam o znaczenie i funkcję opowieści w naszym jednostkowym i wspólnotowym życiu. W XX wieku opowieść rozumiana jako wielka narracja, która przedstawia rzeczywistość i wyjawia jej sens, została poddana krytyce, co zmieniło nasz sposób myślenia o niej oraz doprowadziło do powstania nowych form opowiadania. Moi rozmówcy z rozmysłem lub mimowolnie, słusznie lub niefrasobliwie ignorują kwestie podnoszone przez teoretyków lub krytyków, podkreślając jedno: bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy dziś opowieści, potrzebujemy świadomej swych ograniczeń i zalet narracji, za pomocą której opiszemy dookolną rzeczywistość, nadamy jej znaczenie, zawiążemy z nią (i z innymi) relację, a także wyrazimy swe poglądy, zamanifestujemy przekonania, przedkładając je naszym rozmówcom pod rozwagę.

O owych przekonaniach mówią pisarki i pisarze w drugiej części książki, zwracając uwagę na społeczne, polityczne i ideologiczne problemy współczesnego świata: nadużycia władzy, status kobiet, niebezpieczny mariaż polityki i religii, fiasko projektów pomocowych, które państwa zachodnie realizowały w innych częściach globu.

Wreszcie w części trzeciej rozpytuję o słowo jako naczynie gromadzące sens, jako narzędzie emancypacji i aparat zniewolenia, spoiwo nieprzyległych do siebie myśli, odległych wątków i tematów, a także żeton w komunikacyjnej grze, którą prowadzimy każdego dnia, mniej lub bardziej udolnie powtarzając klasyczne gesty poetów.

Od kwestii związanych ze słowem powracam do zagadnienia lektury w zamykającej tom rozmowie z Albertem Manguelem, prozaikiem i eseistą, który w każdym swoim tekście z niezrównaną finezją przekonuje nas o niezbywalnej potrzebie literatury i czytania jako składników tego, co nazywane bywa formą życia (z naciskiem na formę, a mówiąc ściśle: na formy, które w swej różnorodności nie obezwładniają życia, lecz dają mu schronienie, nie pozwalając, by zamieniło się w odartą ze znaczenia biomasę).

Pozwólcie jednak, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, że zacznę jeszcze raz, ale z innej beczki. Wyjaśnienia domaga się bowiem enigmatyczny tytuł niniejszej książki: „Cmono”. Na trop owego wyrazu trafiłem dzięki znakomitemu wierszowi Piotra Matywieckiego („Legenda o słowie cmono”), by następnie podjąć własne poszukiwania. „Cmono” można znaleźć w pierwszym tomie „Słownika języka polskiego” Samuela Bogumiła Lindego. Leksykograf przywołuje je za rodzimym przekładem traktatu Epikteta pod tytułem „Mąż doskonały” (z 1652 roku) autorstwa księdza Feliksa Bachowskiego, kustosza kolegiaty ołyckiej. W rzeczywistości dziełko nie jest tłumaczeniem, tylko naśladownictwem, ale jego status ma w tym kontekście znaczenie drugorzędne. Ważna jest jedna linijka, w której czytamy: „Bóg najprzedniejszą moc w niebie cmono osadziwszy (…)”. W wersji przedstawionej przez Matywieckiego, którą uzupełniam własnymi wyobrażeniami, Linde przeczytawszy powyższy fragment, zaczyna szukać sensu osobliwego przysłówka. Nie szczędzi pieniędzy i energii, by rozwikłać jego zagadkę. Gdy starania nie przynoszą skutku, postanawia skompletować leksykon języka polskiego, mając nadzieję, że wiedza o wszystkich słowach pozwoli mu odgadnąć znaczenie tego jednego. Nadaremnie. Umiera załamany i rozgoryczony, trawiony poczuciem niespełnienia. Dopiero jego kontynuatorom udaje się przeniknąć sekret „cmono”. W kolejnych wydaniach słownika pojawia się informacja, że przysłówek powstał w wyniku błędu zecera, który poprzestawiał czcionki (miało być: „mocno”).

Zdecydowałem się zebrać trzynaście rozmów z pisarzami pod tym właśnie tytułem, nie dlatego (a przynajmniej nie tylko dlatego), że zafascynowała mnie wspomniana anegdota, lecz także dlatego, że moje wywiady nie zostały „osadzone” mocno, lecz raczej cmono. Nie prowadziłem ich z myślą o późniejszej publikacji książkowej, nie głowiłem się zawczasu, jak ułożą się obok innych – potencjalnych – rozmów, nie chciałem za ich pomocą wyjaśnić najważniejszych problemów współczesnego świata i literatury, nie zamierzałem wyjaśnić nawet kilku pomniejszych problemów, a jeśli się to mimo wszystko udało, to właśnie cmono – przede wszystkim dzięki przenikliwości rozmówców, rzadziej dzięki moim staraniom, w każdym razie: nie bez udziału przypadku.

Taki sposób rozmowy przypadłby zapewne do gustu Montaigne’owi, który lubił wędrować, dyskutować i pisać niespiesznie, a nawet przygodnie, klarując i wyostrzając swe sądy, ale też krytycznie się do nich odnosząc. Dziś – w czasach mocnych stanowisk i zaciekłych polemik przypominających walki na niewidzialne noże – ten tryb dysputy i lektury może się wydawać „niefunkcjonalny”. A jednak żywię przekonanie, że jest dlań miejsce. Parafrazując Benjamina, można powiedzieć, że prawdziwy literacki zbójca nigdy nie pokazuje się bez stosownego przebrania.

 
Wesprzyj nas