Poruszająca opowieść o tym, że w życiu spełniają się nawet najbardziej niezwykłe marzenia!


Ich życie to dwa różne światy. On jest księciem. Ona zwykłą dziewczyną. Ale wszystko się zmieni, gdy ich drogi połączą się na wyspie St Simons.

W czasie letnich wakacji książę Nathaniel nieoczekiwanie spotyka Susanne, która zdobywa jego serce. Jednak ich wspólna przyszłość nie jest tak prosta, jakby chcieli. Książę ma obowiązki, a napięta sytuacja polityczna nie sprzyja podejmowaniu spontanicznych decyzji, których kierunek wyznacza serce. Zobowiązania wobec rodziny i kraju, a także czekająca na księcia narzeczona będą trudnymi przeszkodami do pokonania na drodze do miłości.

Kto zwycięży – jego królestwo, czy jej serce?

Rachel Hauck
Był sobie książę
Wydawnictwo Św. Wojciech
Premiera: październik 2013


jeden

Co on powiedział? Mocne burzowe podmuchy wiatru znad Atlantyku musiały porwać jego słowa. Nie mogę się z tobą ożenić?
Susanna stanęła z klapkami kołyszącymi się na koniuszkach palców jej dłoni. Czegoś nie zrozumiała? Popołudniowy przypływ zagarniał fale w głąb oceanu, wymywając piasek spod jej stóp. Adam szedł dalej, nie zauważywszy, że nie ma jej obok niego.
– Hej, poczekaj…
Na horyzoncie złote kolce światła przebiły się przez rozszalałe niebieskie chmury, rozjaśniając ciemne burzowe popołudnie.
– Adam, co powiedziałeś? – Jej stopy miękko uderzały o mokry piasek, a ich ślady natychmiast znikały.
– To nie jest łatwe, Suz – powiedział, stawiając ostatni krok. Delikatny wiaterek muskał rąbek jego szortów.
– Co nie jest łatwe? – Ten człowiek walczył w Afganistanie. Co takiego mogło być trudne na wyspie St. Simons?

Jej włosy rozwiały się wokół twarzy, kiedy ruszyła w kierunku rozpraszających się deszczowych chmur. To nie byłaby ich pierwsza burza wywołana przez Adama Petersa, który po swoim powrocie z Bliskiego Wschodu okazał się zamkniętym w sobie i strapionym człowiekiem. Rozwiałaby te burzowe chmury i tym razem. Znowu.
Susanna pochyliła głowę, aby pochwycić jego umykające spojrzenie.
– Powiedz, co cię gryzie? Powrót do kraju? Brakuje ci twoich kumpli z wojska? Adam, byłeś na misji cztery razy w ciągu sześciu lat. Nie ma w tym nic złego, że robisz coś dla siebie. – Pociągnęła go za ramię, droczyła się z nim, próbując sprawić, aby spojrzał jej w oczy. – Jesteś doskonałym żołnierzem. Tak w kraju, jak i na pierwszej linii frontu.
– Suz? – Ton jego głosu oraz sposób, w jaki opuścił umięśnione ramiona żołnierza piechoty morskiej, sprawiły, że jej serce zamarło. – Chodzi o to. Zwrócił się w jej kierunku, a potem cofnął ramiona, ukazując koniuszek czerwono-niebieskiego tatuażu semper fi ukrytego pod rękawem białego T-shirta.
– O to? – rozejrzała się naokoło. – O spacer po plaży?
Zrobił minę.
– Nie, Suz. Dlaczego miałoby mi chodzić o spacer po plaży?
– Nie wiem. Ty zacząłeś. – Zniecierpliwienie. Oznaka narastającego sporu.
– Przepraszam, że nie potrafię czytać w twoich myślach… Co się dzieje? Czy coś się wydarzyło na misji? Zanim przyjechałeś do domu? – Podrzucała mu delikatnie aluzje niczym łatwe do złapania piłki, aby pomóc mu wyartykułować emocje, z którymi walczył.

Miała za sobą dwanaście lat związku, na którym oparła swoje życie. Dwanaście lat przyjaźni. Romansu pełnego wzlotów i upadków. Wyjazdów do Quantico, gdzie on uczył się w szkole oficerskiej. Weekendów w Atlancie, gdzie rozpoczynała swoją karierę jako architekt krajobrazu. Czterech wyjazdów na misje. Czterech powrotów do domu. Susanna miała dwanaście lat listów, e-maili, telefonów. Dwanaście lat spacerów po plaży, śmiechu na tarasie restauracji Rib Shack w promykach zachodzącego słońca, gdzie zajadali żeberka, a ich brody ociekały sosem barbecue. Dwanaście lat przypływów i odpływów, rozczarowań, odwlekania, kłótni i przeprosin. Wszystko to połączone w jej sercu za pomocą wspomnień, małych cząstek składających się na cały obraz. Obietnica czegoś większego. Zaangażowania. Małżeństwa. Starzenia się razem w chatce na St. Simons.

Był to trzeci dzień Adama na urlopie w domu. Od swojego przyjazdu większość czasu spał. Dlatego kiedy zadzwonił do niej do pracy po południu i poprosił, aby spotkała się z nim na tyłach Rib Shack, pobiegła jak na skrzydłach. Nie mówiąc nawet swojemu szefowi, że wychodzi. Pewnie to nie było wyjątkowe zaproszenie, w końcu chodziło tylko o spotkanie na plaży. Dla niej jednak tak wyjątkowe, że oznaczało romantyczną randkę. Tak wyjątkowe, że rozbudziło jej nadzieje na deklarację miłości żołnierza klęczącego przed nią na jednym kolanie i pierścionek z diamentem. No dobrze, no i co z tego, że zawsze marzyła o zaręczynach pod Lover’s Oak*. Nie będzie taka wybredna. Jeśli Adam się oświadczy, ona się zgodzi. Nieważne, w jakim miejscu i czasie to się stanie.

Ale on się nie oświadczał. Ledwo na nią patrzył. Wytrzymała jego pełną napięcia postawę, żałobny, posępny nastrój.
– Adam, porozmawiaj ze mną. Co się tam wydarzyło?
– Już ci powiedziałem. To nie jest łatwe. – Adam odchylił głowę do tyłu, spoglądając na krążącą w powietrzu mewę. – Nie wiem, Susanno…
– Czego nie wiesz?
– Wygląda na to, że jednak nie będzie padać – wskazał na wyłom wśród skłębionych ciemnych chmur i zaczął iść dalej.
– Adam, poczekaj… – Jego zachowanie obudziło w niej uśpione poczucie zagubienia. Z tego rodzaju odczuciem była oswojona od dziecka, kiedy to chowała się w swoim pokoju, podczas gdy jej rodzice walczyli ze sobą, rozbijając talerze o ściany kuchni, i miotali wyzwiskami, jakich Susanna nie śmiałaby powtórzyć. – Poczekaj na mnie.

Znowu złapała go za rękę, zdając sobie sprawę, że wiatr nie porwał wcale jego słów. To, co go trapiło, to była ona, ich związek. Nie Afganistan.
– Powiedziałeś, że nie możesz się ze mną ożenić, tak?
– Przygotowywałem się do tego, co chciałem powiedzieć. – Jego wąskie oczy skrywające ciepłoczekoladowe tęczówki, przyglądały się jej uważnie. – Jesteś naprawdę niesamowita, wiesz o tym, prawda?
– Pewnie tak. – Wyznanie to wzmogło jej podejrzenia zamiast ją uspokoić. Do czego on zmierza? Trudno było odczytywać jego myśli, kiedy dusza pozostawała niedostępna. Adam przykucnął i objął kolana ramionami.
– Brakowało mi oceanu. Z kilkoma kumplami zrobiliśmy prowizoryczne deski surfingowe i wyruszyliśmy na pustynię surfować po wydmach. – Potrząsnął głową, ustawiając rękę pod kątem w powietrzu i wydając przy tym gwizd, a następnie dźwięk udający eksplozję. – Łomot i oparzenia. Mieliśmy piasek w miejscach, o których nawet nie wiedzieliśmy, że je mamy.
– Brzmi jak dobra zabawa. – Swoją cichą odpowiedzią dawała mu przestrzeń do rozmowy, dawała czas, aby znalazł słowa wyrażające jego wewnętrzny chaos. Susanna usiadła obok niego, wgłębiając pięty w piasek, pozwalając zimnemu wiatrowi oplatać jej oczy pasmami włosów.
– Mówiłeś coś o tym, że jestem niesamowita? – Dała mu lekkiego kuksańca w ramię.

Od swojego powrotu ani razu nie powiedział, że ją kocha, ale po dwunastu latach ich miłość mogła nieco zmatowieć. Ale skoro sądził, że jest niesamowita…
– Nie znam żadnego faceta, na którego dziewczyna czekałaby dwanaście lat. Od studiów, przez szkołę oficerską, ciągłe wyjazdy na misje. Cztery w ciągu sześciu lat. – Adam wyciągnął rękę i złapał unoszące się na wietrze pasemka jej włosów, pozwalając, aby oplotły się miękko wokół jego palców.
– Ale ja nie siedziałam z założonymi rękami, Adam. Skończyłam studia, pracowałam w dużej, znanej firmie zajmującej się architekturą krajobrazu w Atlancie, rozwijałam swoją karierę jako architekt krajobrazu i…
– I teraz pracujesz dla Gage’a Stone’a.
– Daj spokój – spojrzała na niego. – I to cię gryzie? Że pracuję dla Gage’a?
Susanna i Adam chodzili do liceum z Gage’em. Byli dobrymi przyjaciółmi, dopóki nie rozdzielił ich czas i odległość.
– Wróciłam do domu, aby pracować u Richarda Thorntona, najwybitniejszego architekta krajobrazu na Południu. Nie zakładałam, że umrze miesiąc później.

Nigdy nie wróciłaby na wyspę, gdyby Richard Thornton nie ściągnął jej tutaj. Ale architekt pracujący z takim mentorem zarabia na własną markę.
– Śmierć nie była brana pod uwagę w tych planach.
– Nie. – To był tętniak, w wieku sześćdziesięciu lat. Zmarł przy swoim stole kreślarskim. Jego żona z żalu zamknęła biuro i wszystko zlikwidowała. A Susanna otrzymała swoją pierwszą i zarazem ostatnią wypłatę.
– Dlaczego nie wróciłaś do Atlanty?
Spojrzała na niego uważnie.
– Czy w ogóle słuchasz, o czym rozmawiamy, Adam? Właśnie o tym mówimy.
– Tak, tak. Pewnie tak. Podoba ci się tutaj w domu?
– Kiedy tu już jestem, to tak. – Zagarnęła garść piasku, który przelatywał teraz przez jej palce. – Czuję, że powinnam tu być.

W dniu pogrzebu Richarda mama umieściła ją w grafiku w Rib Shack. Powiedziała, że jest to firma rodzinna, a Susanna powinna zająć należne jej miejsce. W taki to sposób mama zapewniła jej pracę, nie dając Susannie możliwości poproszenia o nią. Zrobiła wielką aferę, kiedy Susanna zdecydowała się na studia, co zostało potraktowane jako ucieczka od obsługiwania gości i szorowania podłóg. Ale teraz była wdzięczna za tę pracę, przynajmniej do chwili, kiedy wymyśli, jaki będzie jej kolejny krok. Po miesiącu od śmierci Richarda na wyspę wrócił Gage i założył swoją firmę architektoniczną.
– Jak leci u Gage’a, Suz?
– Walczymy. Gage poluje na każde możliwe zlecenie, jak myśliwy na zwierzynę, ale w obecnej sytuacji ekonomicznej ludzie niechętnie wydają pieniądze. To dzięki pracy na zmiany w Rib Shack opłacam rachunki.
Adam zaśmiał się.
– Jestem pewien, że twoja mama jest bardzo szczęśliwa… ma cię z powrotem w domu.
– Wie, że to jest tymczasowe. – Mocno zaakcentowała słowo tymczasowe. Jeśli chodzi o ich przyszłość, nie było obszerniejszego tematu do przedyskutowania. Nic nie trzymało jej na wyspie. Czekała tylko na Adama, aż powróci z misji i się oświadczy.
– Suz, przyjąłem zadanie w oddziałach specjalnych w Waszyngtonie.
– W Waszyngtonie? W porządku… – Może być i Waszyngton. – Mam jakieś kontakty w Wirginii. Jedna z dziewczyn, z którą odbywałam praktyki, pracuje tam dla firmy architektonicznej. – Wysunęła z kieszeni szortów swój telefon. – Zapiszę sobie, żeby do niej jutro zadzwonić.
Nakrył jej dłoń swoją dłonią.
– Nie mogę dać ci tego, czego pragniesz.
– Co masz na myśli? – Jej błękitne oczy zaszły mgłą. – Jak myślisz, czego pragnę?
– Wyjść za mąż.
– Nie tak po prostu wyjść za mąż, Adamie. Wyjść za mąż za ciebie.

Zamrugała powiekami, wpatrując się w niego. Małżeństwo było w planach. Od drugiego roku studiów. Westchnął i przesunął się nieco w swoim miejscu na piasku. Niepokój rozlał się w sercu Susanny.
– Wcześniej zapytałaś, co się wydarzyło w Afganistanie. – Sięgnął po swój but, zdjął go i wysypał z niego piasek. – Spotkałem kogoś. – Jego głos załamał się, odwaga zniknęła. – Tak naprawdę to spotkaliśmy się w szkole oficerskiej.
– Spotkałeś kogoś? Siedem lat temu?
– Ona miała wtedy chłopaka, ja miałem ciebie. Ale zawsze byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Później trafiliśmy do tej samej jednostki podczas ostatniej misji. Przez moment przybrał bojową postawę, wyprostowane ramiona, czujny wzrok, pewność siebie. Ale za chwilę wyglądał jak chłopak, który właśnie zrywa ze swoją dziewczyną i nienawidzi tego.
– To… poznałeś… kogoś? – powiedziała cicho i miękko. Podmuch wiatru unoszącego zapach deszczu schłodził jej rozpaloną skórę i płonące oczy.
– Ma na imię Sherie. My…
– I nie powiedziałeś mi? – Niedbale przebierała w piasku palcami stóp. – Adam, romanse z pola bitwy się nie udają. Sam tak twierdziłeś. Ty i ja… nam się udało. – Próbowała pohamować desperację w swoim głosie. – Przed chwilą powiedziałeś, że żaden żołnierz nie ma dziewczyny, która wytrwałaby przy nim dwanaście lat.
– Wiem, to prawda, ale sama powiedz, czy naprawdę nie przyszło ci do głowy, że dwanaście lat chodzenia i czekania na kogoś to jednak za długo? Nawet na żołnierza piechoty morskiej na misji.
– Ale mieliśmy plany. – Susanna lubiła plany. Sprawiały, że życie było łatwiejsze, prostsze. Sprawiały, że życie toczyło się gładko. Nawet tak głupi plan, jak czekanie, aż Adam zakończy swoje misje, żeby wyjść za niego za mąż, nadal był planem. Adam chciał zostać kapitanem, więc zgłaszał się dobrowolnie na misje. Plan kręcił się wokół jego kariery i poczucia obowiązku. Ale Susanna nie miała nic przeciwko temu. Naprawdę. Była zakochana, a miłość jest cierpliwa. Prawda?

– Plan. Na zawsze, na wieczność – powiedział, ciężko wydychając powietrze. – Suz, czy nigdy nie przemknęło ci przez myśl, że ten plan musi ulec zmianie… ponieważ my się zmieniliśmy? Czy nie zastanawiałaś się nad tym, że zostalibyśmy ze sobą tylko dlatego, że jest nam tak wygodnie? Że bardziej podobało nam się wyobrażenie o nas niż my sami w rzeczywistości?
– Wyobrażenie o nas? – Skąd mu to przyszło do głowy? – Tak, podoba mi się wyobrażenie o nas. Ale rozumując logicznie, jeśli podoba mi się wyobrażenie o nas, to podoba mi się również nasz związek w rzeczywistości.
– Jesteś zakochana w planie, Susanna. Nie we mnie. – Jego słowa, jak srebrne pociski, przeszyły jej serce.
– Zakochana w planie? Nie gadaj głupot! – Skoczyła na nogi i otrzepała szorty z piasku. – Jeśli chcesz ze mną zerwać, nie obwiniaj mnie czy naszego planu. Jaka dziewczyna czeka dwanaście lat – nagle te lata wydały się jej całą wiecznością – tylko dlatego, że jest zakochana w planie? Musiałaby być obłąkana.

Ale jaką wartość miałby plan, gdyby się go nie trzymała? Przyklejona do niego, czekała na Adama. W ten sposób – dzięki planowi – przetrwała swoje dzieciństwo. Tak też poradziła sobie na studiach.
Plan.
Zaczęła iść wzdłuż plaży w kierunku powiększającego się koła słońca, a słowa Adama wirowały wokół jej serca. Czy rzeczywiście kochała bardziej plan niż jego? Zapach skóry Adama ścigał ją. Jego miękki głos dolatywał gdzieś z tyłu.
– Rozumiem ten plan. Nie chciałaś być jak twoi walczący, rozwiedzeni rodzice…
– Którzy się zeszli. – Glo i Gibson Truitt byli lokalnymi celebrytami w swoim Kościele. Raz w roku dawali w nim świadectwo o swoim „błędzie rozwodowym”. Nadal dogryzali sobie i awanturowali się, ale się kochali. Jezus wykonał dużo dobrej pracy w przypadku rodziców Susanny.
– W dzieciństwie nigdy nie wiedziałaś, co się wydarzy. Wojna czy pokój. Nienawidziłaś budzić się rankiem, nie wiedząc, na jaki dzień się przygotować. Więc zaczęłaś planować. Nawet będąc dzieckiem.
– Winisz mnie za to?
– Nie, mówię tylko… – Objął ją ramieniem. – Może dlatego tak kurczowo trzymałaś się naszego planu? Czujesz się z nim bezpieczna.
– Miałeś jakieś szkolenie z pop-psychologii w Afganistanie?
Uwolnił ją z objęć i cofnął się o krok.
– Pamiętasz ostatniego sylwestra, kiedy mój tata odciągnął mnie na bok?
– Pamiętam.
– Powiedział, że jeśli zamierzam cię poślubić, powinienem się pośpieszyć. To nie jest w porządku, żebyś czekała tak długo.
– Kocham twojego ojca – Susanna wyznała prosto i szczerze.
– Więc w drodze do Afganistanu wyskoczyłem na chwilę do Europy – Londyn, Paryż – w poszukiwaniu wyjątkowego pierścionka zaręczynowego. Obejrzałem ich chyba ze sto, zanim w końcu znalazłem mały sklepik na obrzeżach Paryża.
– Czekaj… kupiłeś pierścionek… dla mnie? – Zrobiła niepewny krok w jego kierunku.
– Tak – powiedział, po namyśle skinąwszy głową – położyłem na ladę moją kartę kredytową, ale kiedy sprzedawca zapytał o imię mojej amour, miałem w głowie kompletną pustkę. Nie pamiętałem.
– Mojego imienia? Nie pamiętałeś mojego imienia? – Smutek zatrzepotał w jej sercu.
– Miałem w głowie kompletną pustkę. – Adam dotknął swojego czoła koniuszkami palców. – Byłem rozbity, myślałem o moich żołnierzach na miejscu w Afganistanie i miałem ochotę raczej skupić się na pracy niż na kupowaniu pierścionka dla mojej amour.
– Więc to o to chodzi? Wpadasz na zakupy w drodze do Afganistanu, a kupując pierścionek, czujesz, że to uciążliwy obowiązek, i decydujesz, że nie jestem tą jedną jedyną? Że ten plan wysysa z ciebie miłość? – Zmieniła pozycję, przestępując z nogi na nogę, jakby balansowała na cienkiej linie pomiędzy spokojem a przerażeniem. Co się stało z jej wrażliwym Adamem? – Czy Sherie była z tobą?

– Nie, Suz. Daj spokój. Sherie i ja? – Położył ręce na biodrach, patrzył wszędzie, tylko nie na nią. – W momencie, kiedy wyciągnąłem kartę kredytową, wiedziałem, że znalazłem właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę. – Jego niespokojny wzrok zatrzymał się na jej twarzy. – Sherie i ja zaczęliśmy być ze sobą dopiero kilka miesięcy temu.
– Znalazłeś właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę?
– Susanna skrzyżowała ręce, wyprostowała się i uniosła podbródek. – Jak można mieć właściwy pierścionek, jeśli się ma niewłaściwą dziewczynę? To… to nie ma sensu.
– Po prostu wiedziałem, że znalazłem pierścionek, który pragnąłbym dać mojej narzeczonej któregoś dnia, ale… – Trudno mu było płynąć pod prąd w tym strumieniu konwersacji. – Nie mogłem sobie wyobrazić, że daję go tobie.
– Adam, pojechałeś do Afganistanu siedem miesięcy temu. Dopiero teraz mi to mówisz? Przecież e-mailowaliśmy, rozmawialiśmy…
– Też o tym myślałem. Może po prostu stchórzyłem… Poza tym nie chciałem zrywać na odległość. Bardzo dużo dla mnie znaczysz. Nie mogłem tak po prostu przekreślić tych dwunastu lat jednym e-mailem czy telefonem w stylu: „Cześć, Susanna, przy okazji chciałem ci powiedzieć, że…”.
– Dwanaście lat. – Obróciła się w kierunku Rib Shack. – Dwanaście lat czekałam na ciebie i w zamian dostaję taki tekst: „znalazłem właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę”.
– Suz, jestem szczery. – Adam stanął przed nią, prezentując swoją doskonałą sylwetkę. – Jeśli się uspokoisz i zastanowisz, zdasz sobie sprawę, że czujesz to samo.
– Przestań mi mówić, co mam czuć, Adam. Przestań… poprawiać sobie samopoczucie, wrabiając mnie w twoją szaloną decyzję. – Usiłowała go wyminąć, ale on się odwrócił i dotrzymywał jej kroku.
Niewłaściwa dziewczyna… słowa Adama rozbrzmiewały w jej głowie, w jej duszy.
– Wiem, że mam rację.

Jego słowa, jego ton, ostry dźwięk przeszywający jej serce. Litości, jak to możliwe? Tak, miał rację, miał rację. I to ją zirytowało.
– Nie wiem, co powiedzieć. – Susanna dalej szła w kierunku Rib Shack. Dlaczego tego nie widziała? Czy była aż tak ograniczona i zaślepiona?
– Suz, ostatnio, kiedy byłem w domu, widzieliśmy się tylko sześć razy. Nie przyjechałaś do Waszyngtonu ani razu.
– Pracowałam. Mam pracę. – Przyspieszyła kroku. – Jakoś nie zauważyłam, żebyś ty wpadał do domu.
– Pracowałaś w Rib Shack. – Adam wskazał szerokim gestem na restaurację. – Mogłaś przecież wziąć sobie wolne, kiedy tylko chciałaś.

Zatrzymała się w połowie kroku i dała upust złości.
– Jeśli chcesz ze mną zerwać, zrób to. Ale nie zwalaj winy na mnie.
– Nie zwalam winy na ciebie. To są tylko moje obserwacje. Suz, wiesz, że mam rację. To nie jest prawdziwa miłość. Nasz szkolny romans już dawno się skończył.
– Się skończył?! Kto planuje małżeństwo w ten sposób? – Susanna przyłożyła dłoń do czoła i odwróciła się w kierunku brzegu, gdzie wieczorny przypływ przybierał na sile. Z każdą falą wymywającą piasek odzyskiwała świadomość. Jak mogła tego nie dostrzec? Prawda pobudziła jej umysł, serce i zmysły.
– Było nam wygodnie. Nasz związek był dobry. Bezpieczny. Lubimy się, Suz. Bardzo.

Wpatrywała się w niego.
– Mam dwadzieścia dziewięć lat, Adam. Chcę wyjść za mąż. Jesteś jedynym mężczyzną, z którym chodziłam od czasu Bobbiego Conwaya, z którym zatańczyłam na potańcówce w siódmej klasie. – Rozłożyła bezradnie ramiona. – A teraz co? Skończyłeś z wyjazdami, jesteś gotowy osiąść gdzieś na stałe, zacząć życie w Stanach, a ja nagle nie jestem tą jedną jedyną?
Próbowała desperacko jeszcze coś ratować, bo zawsze tak postępowała, ale jej serce już wiedziało. Walczyła, ponieważ jej godność domagała się tego. Jednak płomień namiętności nigdy tak naprawdę nie zapłonął.
– Co? Chcesz, żebym się z tobą ożenił z takiego powodu? – Jego głos zdradzał lekkie przerażenie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– Nie mówisz poważnie.
– Tak, Adam. Tak, chcę. – Jej wewnętrzna walka przegrywała z determinacją. Nie zamierzała tak po prostu odpuścić dwunastu lat, rzucając coś w rodzaju: „No dobra. Tylko się z ciebie nabijam. Cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy. Wszystkiego dobrego”.
– Wyznaliśmy sobie miłość. Planowaliśmy wspólną przyszłość. – Palcem wskazującym dźgnęła go w klatkę piersiową, a w tym samym czasie nagle rozległ się mocny grzmot burzy. Stanowczość i odwaga narastały w jej duszy. – Mieliśmy umowę!

Adam pochwycił jej dłoń.
– Kocham Sherie. Zacząłem spotykać się z nią, kiedy byłem już pewien, że ty i ja nie kochamy się tak, jak mąż i żona. Jeśli spotkałabyś tego jedynego, a ja przyjechałbym się oświadczyć, to ty stałabyś tutaj, mówiąc mi, że pierścionek jest odpowiedni, ale ja nie. Wiedziałabyś, że nie kochasz tak jak kobieta powinna kochać mężczyznę, którego zamierza poślubić.
– Przestań mówić mi, co czuję. – Zacisnęła dłonie w pięści.
Rozkazywał wszystkim – swoim żołnierzom, jej uczuciom. Miał zwyczaj kwestionować czyjeś argumenty.
– Więc spójrz na mnie. – Skierował dwa palce w jej kierunku, a potem przyciągnął je do swoich wpatrujących się w nią oczu. – Spójrz tutaj. Powiedz, że kochasz mnie tak, jak kobieta powinna kochać mężczyznę, którego zamierza poślubić.
– Co to w ogóle znaczy? Miłość to miłość.
– O Sherie mógłbym nawet śpiewać piosenki.
– Ha, piosenki. Czy ona słyszała, jak śpiewasz?
– Tak, i pozwala mi śpiewać.
Susanna skrzyżowała ręce, wzdychając. Jakakolwiek obrona, której mogłaby użyć, słabła w jej sercu.
– Ale o mnie nie mógłbyś śpiewać piosenek.
– Nie. Przykro mi. – Jego wzrok wyrażał żal.
– No tak. Cóż. Mnie też. – Zaczęła wspinać się na wydmy w kierunku Rib Shack. Mama, jej młodsza siostra Avery, każda z nich czekała w restauracji na wieści. Zaręczynowe wieści.
– Suz?
Spojrzała krótko na Adama przez ramię.
– Nic mi nie jest – Nie czekała na odpowiedź, weszła na ścieżkę prowadzącą na taras restauracji.

 
Wesprzyj nas