Osobiste wypowiedzi o tożsamości, obcości i polskości oraz ich znaczeniach.

Antologia tekstów pod redakcją prof. Joanny Tokarskiej-Bakir to ważny głos w debacie o naszej tożsamości, o relacjach z sąsiadami, historii dawnej i tej najnowszej, o miejscu Polski w Zjednoczonej Europie.

Pośród autorów znaleźli się artyści, socjolożki, naukowczynie, pisarki, twórcy teatralni i krytycy sztuki.

Wszyscy mierzą się w osobistych wypowiedziach (tekstach, zdjęciach, pracach video) z kategoriami tożsamości, obcości i polskości oraz ich znaczeniami.

prof. Joanny Tokarskiej-Bakir (redakcja)
PL: Tożsamość wyobrażona
Wydawnictwo Czarna Owca
Premiera: 25 września 2013

fragment wstępu prof. Joanny Tokarskiej-Bakir,
autorki antologii

4
Połowa tekstów z niniejszego tomu dotyczy Żydów, co w książce o tożsamości tak długo wytwarzanej jako prosta odwrotność żydowskiej jest jakoś zrozumiałe. Nie dla wszystkich jednak. Świadczy o tym rozmowa w Polskiej Akademii Nauk:

– Czy twoja nowa książka znowu będzie o Żydach?
– Ja nie piszę o Żydach, piszę o ludziach.
– A czy Żydzi to nie ludzie?

W tym charakterystycznym starciu odzwierciedla się niewygoda związana z „nadmierną” ekspozycją tematów żydowskich. Emblematem tej postawy stała się praca Oskara Dawickiego z 2009 roku, zatytułowana Nigdy nie zrobiłem pracy o Holokauście. Protest przeciw artystycznej łatwiźnie zaczął funkcjonować jako deklaracja rezerwy wobec samego zagadnienia i narzędzie kontroli społecznej. Proces przypomina nieco zjawisko, które przed dwiema dekadami opisywał Sander L. Gilman. Żyd, tak długo obsadzany w roli markera tożsamościowego, nagle w zjednoczonych Niemczech zaczął Niemcom zawadzać. Ustanowił brzemię przeszłości, w której żydowskość była synonimem różnicy, a o tej różnicy Niemcy nade wszystko zapragnęli zapomnieć.

W Polsce ten proces przebiega dokładnie odwrotnie niż w Niemczech: Żydzi są wszędzie. Wystarczy zerknąć na wystawę księgarni. Ekspozycja tematu odbywa się w ściśle określony sposób. Żywiołowy antysemityzm coraz częściej ustępuje miejsca równie żywiołowemu filosemityzmowi, jednak nie narusza tradycyjnej struktury wyobrażeń. Komentując ten fenomen, Elżbieta Janicka i Tomasz Żukowski przytaczają spostrzeżenie Paula Zawadzkiego:

Wszystko wskazuje na to, że po śmierci fizycznej w czasie Szoa, symbolicznej momencie wygnania w 1968 roku i metaforycznej po upadku komunizmu Żydzi, lub przynajmniej ich prochy, zostaną włączone do panteonu kultury polskiej

Janicka i Żukowski zadają sobie pytanie, jak dalece wolno abstrahować od faktu, w jakich warunkach nastąpiła śmierć tych, którzy po latach odrzucenia dziś na gwałt są dopisywani „do herbu”:

Chodzi […] o inkluzję, którą żywi aplikują martwym. Dodatkowo działania tego dokonuje większość na mniejszości: grupa dotychczas wykluczająca na grupie wykluczanej i ostatecznie wykluczonej.

5

Pomijając liczne festiwale kultury żydowskiej, jeden z najbardziej charakterystycznych elementów tej niewczesnej inkluzji Żydów do rodzimej tradycji stanowi ekspansja wzoru ikonograficznego zupełnie świeżej daty, przedstawiającego tzw. Żyda z pieniążkiem. Ze wględu na współistnienie elementu ikonograficznego z objaśniającą go inskrypcją nawiązuje on poniekąd do starej kategorii emblematu – renesansowego gatunku literacko-obrazowego, składającego się z imago i lemma, tj. motta. W przypadku „Żyda z pieniążkiem” ten drugi element stanowi zazwyczaj przysłowie: „Żyd w sieni – pieniądz w kieszeni”, umieszczone na dole obrazka.

Można go uznać za emblemat „kwitnącego polskiego filosemityzmu”, w który z pominięciem fazy przepracowania i ekspiacji zmienił się „tradycyjny polski antysemityzm”.

Opisywana z zażenowaniem już w latach dziewięćdziesiątych XX wieku popularność tego wzoru nie tylko się nie zmniejsza, ale widać wyraźnie, że należy on do tych nielicznych polskich znaków tożsamości, z którymi identyfikują się niemal wszyscy, także inteligenci. „Żyd z pieniążkiem” to nie jeszcze jeden apotropaion na jarmarcznym straganie. Jest to unikatowy specyficznie polski produkt regionalny. Można go odnaleźć nie tylko w domach, ale i w kancelariach adwokackich, w bankach, w większych i mniejszych sklepach, warsztatach i pracowniach, biurach, schroniskach wysokogórskich, a nawet w koszernych restauracjach (np. Anatewka w Łodzi), gdzie figurki takie jak poniższe otrzymujemy wraz z rachunkiem.

Obecność „Żyda z pieniążkiem” nikogo nie dziwi na stronach kwitnącego polskiego biznesu:

Teraz, kiedy jest ciepło, na różnych targach, wystawach można obejrzeć bardzo popularne w Polsce obrazki pokazujące brodatego Żyda trzymającego sakiewkę z pieniędzmi i wpatrującego się w podniesioną do góry monetę. Niech ten obrazek zapadnie w pamięć inwestorom. Ci, którzy wydrukowali już Nikkei 225, oprawili wykres w ramki i powiesili nad swoimi biurkami, mogą teraz kupić obrazek żydowskiego bankiera i powiesić go sobie obok tokijskiego wykresu. Patrząc na te dwa obrazy, można się dużo nauczyć. Żyd podnosi monetę nieprzypadkowo! Podnosi i wpatruje się w nią, bo zastanawia się, co z tym pieniążkiem zrobić. Widać, że jego ruchy nie są szybkie, ale pełne refleksji, niczym szachisty. Żyd z obrazka ma sakiewkę pełną pieniędzy, ale ten jeden pieniążek też jest dla niego ważny, świadczy o tym gest podniesienia monety. Nie zamierza podejmować decyzji pochopnie, ale snuje przemyślenia nad przyszłością pieniądza. Chciałoby się powiedzieć – prowadzi analizę.

Także kierownictwo supermarketów w rodzaju Leroy Merlin eksponuje „Żyda z pieniążkiem” na wysmakowanej wystawie.

W Internecie obserwujemy prawdziwy zalew informacji na temat obrzędowego wykorzystywania „Żyda z pieniążkiem”. Internautka Aga pisze o nim w poście zatytułowanym „Żydek”:

Podobno w każdym domu powinny znajdować się co najmniej dwie postacie lub figurki Żyda. Jeden z pieniążkami, drugi z cytryną. Figurka Żyda z pieniążkiem ma przynieść domownikom szczęście i dostatek. Ma pilnować naszych finansów i przynosić farta w interesach. Drugi Żydek, z cytryną, ma pilnować, by w naszym domu nigdy nie zabrakło jedzenia i picia. Przysłowia są mądrością narodu, więc chociaż odrobina prawdy musi w tym być.

„Żydzi z pieniążkiem” w niczym nie przypominają żałobników czy mścicieli. W szczególnej cenie są ci dobrotliwi, o łagodnym wyrazie twarzy. Taka jest konwencja kulturowego landszaftu. Deformacji żydowskiego wizerunku nie można oprotestować: przedwojenni Żydzi nie żyją, a ich ewentualni spadkobiercy zostaliby wyśmiani. O zyskach, jakie płyną z podobnego przywłaszczenia, można przeczytać w recenzji z filmu Jolanty Dylewskiej pt. Po-lin. Elżbieta Janicka i Tomasz Żukowski zarzucili reżyserce, skądinąd pełnej dobrej woli, że komponując go z home movies, nakręconych przed wojną w środowiskach polskich Żydów dla ich krewnych w Ameryce, i opatrując melancholijnym komentarzem, dokonała manipulacji. Zmieniając adresata filmu, zdeformowała zarazem komunikat w nim zawarty.

Janicka i Żukowski piszą:

Manipulacja polega bowiem nie tylko na tworzeniu pozorów rozmowy przy faktycznym odebraniu głosu członkom mniejszości. Współczesny materiał obudowujący żydowskie zdjęcia archiwalne sprawia, że Żydzi zdają się mówić. Mówią jednak to, co włożyła im w usta polska reżyserka, która jednocześnie zadbała, żeby nie mogli powiedzieć o grupie dominującej nic rzeczywiście własnego. Filmowe obrazy sztetli i zawarte w nich komunikaty stają się częścią całości, nad którą niepodzielnie panuje polski narrator. Żydzi zostają ubezwłasnowolnieni. Są instrumentem polskiej narracji o nich samych i o tym, jak traktowała ich chrześcijańska większość.

Istnieją niezliczone warianty „Żyda z pieniążkiem”: „Żyd z czosnkiem”, „Żyd w kosmosie”, „Żyd nie naprzeciw drzwi do mieszkania”, „Żyd Mikołaj”, „Żyd wieczny tułacz”, „Żyd z workiem na pieniądze”, „Żyd amerykański z monetą w lewej ręce na szczęście”, „Żyd ze świeczką i pieniądzem na szczęście, zadowolony”, „Żyd z pięciorublówką”, „Żyd jesienny pan”, „Żyd księgowy”. Zawsze jest to postać typu ojcowskiego: starszy mężczyzna z brodą, często z pejsami, w kapeluszu lub kipie. Zwykle jest zaopatrzony w najstarsze, odnotowane już w trzynastowiecznej Bible moralise żydowskie akcesorium ikonograficzne: sakiewkę lub pieniądz.

Jeden z internautów zamieszcza następujący „przepis na Żyda z pieniążkiem”:

Powinien być ortodoksyjny, a więc pejsaty i w jarmułce. Najlepiej pochylony nad księgami rachunkowymi. W wersji dla mniej domyślnych w lewej dłoni trzyma złotą monetę. Obowiązkowo na płótnie, wykonany w technice olejnej. Koniecznie w złotych ramach. Malować może student ASP, bo wtedy cena jest niższa niż u absolwenta. […] Księgowego, krawca i obwoźnego sprzedawcę, ubranych w czarne, długie chałaty, kupić można wszędzie. Szczególnie w krakowskich Sukiennicach. Tutaj skompletować można całą weselną kapelę, jakby wyjętą wprost z Wesela Racheli lub bar micwy joela.

Hava nagila, hava nagila. Hava nagila venis’mecha – słyszę, wytężając słuch. Patrzę przez przymknięte powieki na lipowe figurki skrzypka i klarnecisty.

Jedną taką kapelę podarowałem znajomym we Francji. I stoją tak na półpiętrze domu, pomiędzy starą tłocznią do wina a dużą drewnianą cykadą, wymalowaną w prowansalskie motywy. A biznes znajomego nabrał jakby przyspieszenia. Obecność na zakopiańskich Krupówkach i gdańskim jarmarku potwierdza, że Żyd jest prezentem uniwersalnym, kojarzącym się z każdym miejscem w Polsce.

Ze względu na zawartą w nim metaforę krwiopijcy na szczególną uwagę zasługuje „Żyd wyciskający cytrynę”.

Tego wariantu dotyczy poniższa rozmowa internautów:

[Pytanie] Dostałam na imieniny obrazek z Żydem, który ma ściągać fortunę. A ja mam problem ze zrozumieniem jego symboliki. Przedstawia on Żyda wyciskającego do pucharka sok z cytryny. Podobno ma takie działanie jak Żyd z monetą, ale ja nie rozumiem, dlaczego cytryna??? A właściwie sok z cytryny! Czy ktoś coś na ten temat wie?

[Odpowiedź] Taka przenośnia. Przyjęło się, że Żydzi to skąpiradełka i dusigrosze, strasznie oszczędni – niby nic nie mają, a potem wychodzi, że są właścicielami największych majątków. Nawet jest powiedzenie: „skąpy jak Żyd”. A cytryna… no cóż – Żyd wyciśnie z ciebie ostatni grosz, jak wyciska się sok z cytryny.

Nie wystarczy, że się kupi obrazek. Trzeba go od kogoś dostać. Zasada druga: wizerunek musi jakiś czas wisieć do góry nogami. Trzecia: za ramkę należy włożyć grosik. A ja lubię Żydów, i nawet wiszących na ścianie, nie przeszkadza mi, że stary, że kasę liczy, że myszy pod stołem, Żyd fajny, obrazek fajny, a jak trochę gorzej mam z kasą, Żyda wieszam do góry nogami i kasa mu z kieszeni wylatuje, i znowu dobrze…

Zdaniem niektórych obrazek powinien mieć dwie zawieszki: jedną normalnie na górze i drugą na dole, aby w sobotę (szabas?) obrazek z Żydem odwrócić do góry nogami tak, żeby wszystkie zgromadzone przez niego pieniądze wysypały mu się z sakiewek i pozostały w domu.

Dowiadujemy się ponadto, że z przesądem jest związany noworoczny rytuał: Kiedy rok dobiega końca, portret jest odwracany do góry nogami, aby Żyd zgubił pieniądze i w przyszłym roku liczyłje na nowo.

Potwierdza to kolejny wpis:

Niektórzy wieszają go krzywo, tak aby pieniążki niby wpadały do sakiewki na stole (bo tak przeważnie jest on przedstawiany na obrazie). Ponadto powinien on wisieć przy wejściu do domu i być odwracany albo w piątek (szabas), albo pod koniec roku, tak aby sakiewka na Nowy Rok mogła się ponownie zapełniać.
W błyskawicznym tempie rozwija się w Polsce mitologia „Żyda z pieniążkiem” jako demonicznego odpowiednika Anioła Stróża. Pewna hafciarka usiłowała wykonać„Żyda z pieniążkiem” w systemie krzyżykowym.

Ostatnio usłyszałam, że powieszony w przedpokoju obraz Żyda trzymającego złote monety przynosi szczęście w sprawach finansowych. Pomyślałam, że zamiast kupować obraz, mogę go wyhaftować. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć wzoru. Dziewczyny, może macie coś takiego w swoich zbiorach?
Internautka otrzymuje od koleżanek wzór „Żyda z pieniążkiem” do haftu krzyżykowego, ocenia go jednak jako zbyt pracochłonny. Odpisuje:
Już haftuję od pół roku Anioła Stróża dla mojego synka i czas mi się kurczy. Może ktoś znajdzie coś mniejszego?
Odpowiedzią na post jest ostrzeżenie:

Kochane koleżanki! Muszę Was przestrzec! Żyda sprawdziłam na sobie jakiś czas temu i do tej pory nie mogę się pozbierać! Po kilku miesiącach wiszenia w przedpokoju po prostu puścił nas z torbami. Mój mąż wrzucił go do pieca i nawet ramki nie pozwolił zostawić (to była reprodukcja). […] Serdecznie pozdrawiam wszystkie hafciarki i życzę dużo kasy, żeby obyło się bez Żyda.

Z wpisu wynika, że półdemoniczna istota, którą naiwni Polacy wpuszczają pod swój dach, przejawia typową „żydowską niewdzięczność”. Szkodzi, zamiast chronić dom, do którego ją wpuszczono. Trudno się dziwić, że nerwowi gospodarze szybko pozbywają się intruza.

Artefakt można by uznać za etnograficzny banał, gdyby nie unikatowa skala zjawiska i jego paradoksalny kontekst: Żydzi-wyzyskiwacze wracają jako opiekuńcze duchy Polaków. Trudno oprzeć się odczuciu acting out, gdy w narracji pojawiają się takie treści jak wrzucanie Żyda do pieca czy chowanie go do szafy. Nieświadomość opowiadających, którzy z podobnych asocjacji nie zdają sobie sprawy, świadczy o tym, jak głęboka jest wciąż w Polsce segregacja pamięci polskiej i żydowskiej.

Przykładem „powrotu wypartego” jest związana z „Żydem z pieniążkiem” tradycja, na którą wskazuje jedna z internautek.

Stare ludowe przysłowie mówi: „Kto nie ma w domu Żyda – temu bida”. […] Przysłowia są mądrością narodu, więc chociaż odrobina prawdy musi w tym być.

To, co internautce wydaje się „starym przysłowiem”, jest w rzeczywistości zepsutą wersją przedwojennego „Kiedy bida, to do Żyda”, stanowiącego refleks żydowskich kredytów, sprzedaży „na kreskę”. Zważywszy na realia przedwojennej segregacji Polaków i Żydów, o których sam Bronisław Malinowski mówił, że były bardziej drastyczne niż te z południa Stanów Zjednoczonych, w wersji, którą przytacza internautka, przysłowie kompletnie nie ma sensu. Do polskiego domu Żyd był wpuszczany co najwyżej do sieni -jak w przysłowiu: „Żyd w sieni, pieniądz w kieszeni”. Mocą skojarzeń związanych z historią najnowszą przysłowie nabiera gorzkiego sensu jako refleks wojennego bogacenia się Polaków na przechowywanych Żydach, „wstawiania ich do znajomych jak w komis”. Jak w poniższym fragmencie zeznania:

Również dokonane było morderstwo Żydów u Bogdańskiego Marcelego we wsi Krobielice, gmina Klimontów […], których to Żydów na przechowanie wstawił Bajur Władysław ze wsi Szymanowice gm.Jurkowice […], natomiast Żydzi mieli pochodzić z Opatowa. Kto tego morderstwa dokonał, dokładnie nie wiem, lecz uważam, że dokonał go Bogdański Marceli. Morderstwo to zostało dokonane wiosną 1943. Po tym morderstwie zaczęli Bogdańskiego odwiedzać partyzanci, aby oddał majątek zmordowanych Żydów. Wówczas Bajur Władysław z Szymanowic jako komendant organizacji AK na tamtejszym terenie zapowiedział partyzantom, aby nie czepiali się Bogdańskiego Marcelego, gdyż on jest szwagrem Bogdańskiego, i wówczas partyzanci od Tutaka Wacława [ps. Burza, Bataliony Chłopskie] przestali odwiedzać Bogdańskiego Marcelego.

Tak czy inaczej rozumiany „Żyd z pieniążkiem” wpisuje się dziś w długi szereg demonicznych istot sporzących – skrzatów, chobołdów, kłobuków, latańców i skrzatów, plonków, chowańców, inkluzów i sporyszy – chroniących oczyszczone z Żydów polskie domy. Zajmuje miejsce przy drzwiach („po lewej stronie w sieni czy przedpokoju”), w którym według Kazimierza Moszyńskiego Ugrofinowie i dawni Słowianie umieszczali figurki przodków i które badacz łączy nawet z wyobrażeniami świętego kąta.

 
Wesprzyj nas