Izabela Czajka-Stachowicz, polska pisarka i dziennikarka zamieszkała w Paryżu w latach dwudziestych XX wieku. W swojej ostatniej książce „Dubo.., Dubon.., Dubonnet” stworzyła portret francuskiej stolicy z czasów własnej młodości.
W roku 1924 w Paryżu odbywały się letnie Igrzyska Olimpijskie, w których po raz pierwszy wzięła udział polska reprezentacja, zdobywając przy okazji całkiem sporo medali. Także ten znamienny rok wybrała na emigrację do francuskiej stolicy Izabela Czajka-Stachowicz, pisarka i kronikarka życia międzywojennej bohemy. Niespokojny duch: podróżniczka, reportażystka, kobieta odważna i niezwykle aktywna.
Opisywany w książce „Dubo.., Dubon.., Dubonnet…” Paryż stał się dla niej drugim domem. „Poznałam wszystkie wspaniałe miasta Ameryki Północnej i Południowej, posmakowałam wszelakiego wina w tawernach Hiszpanii, Włoch, Grecji, Jugosławii, Maroka. Kiedy znany mi jest czar oceanów, mórz, olbrzymich rzek, fiordów i wysp, stepów, wodospadów, pustyni i prerii i kornie chylę głowę przed wspaniałościami tego świata… – zawsze i do końca dni moich Paryż pozostanie najukochańszym miastem na kuli ziemskiej!” – pisała. I chociaż to właśnie Miasto Świateł stało się tłem i bohaterem biograficznej książki Czajki-Stachowicz to na pierwszy plan wysuwają się przeżycia młodej kobiety i nieustanne perypetie w wielkim mieście, z dala od rodzinnego domu, pośród dynamicznie zmieniającego się grona ludzi różnych narodowości.
Czytając „Dubo…” wielokrotnie doznawałam uczucia jakbym czytała nie o czasach dawno minionych, ale o współczesności. Słownictwo używane przez autorkę nie jest archaiczne, czego przyczyny zapewne należy szukać w fakcie, że spisywała swe paryskie wspomnienia pod koniec lat sześćdziesiątych minionego wieku, a zatem przez czterdziestolecie język nie zdążył się radykalnie zmienić – to jedno. A drugie, że ludzka mentalność od czasów jej młodości, nie zmieniła się ani o jotę.
Bella, przebojowa trzydziestolatka, która uciekła przed rodzicielską dominacją za granicę, próbuje szczęścia w wielkiej metropolii. Usiłuje znaleźć pracę, co w przypadku cudzoziemki nie jest proste, godzi się na bardzo niską pensję, nierzadko głoduje. Spotyka na swojej drodze rodaków oszukanych przez nieuczciwych pośredników pracy, którzy w poszukiwaniu zarobku wyjechali za granicę nie znając języka ani nie posiadając środków by wrócić do domu. Sama pracuje ponad siły, przemęcza się, wreszcie nadweręża też zdrowie.
Jest, przy tym wszystkim, mimo wszystko pełna pasji i nadziei. Cieszy się wspaniałym miastem, wiosną, młodością. Jej marzenia, tęsknoty i próby znalezienia swego miejsca w życiu w niczym nie różnią się od historii tysięcy młodych kobiet wyjeżdżających dziś ze swoich rodzinnych miast i krajów w poszukiwaniu innego życia. Inna sprawa, że historia Belli dość dobitnie przypomina o ludzkiej skłonności popełniania wciąż tych samych błędów.
historia Belli dość dobitnie przypomina o ludzkiej skłonności popełniania wciąż tych samych błędów
Bardzo gorzkie odczucia prowokują akapity dotyczące Polaków oszukiwanych i wyzyskiwanych blisko sto lat temu dokładnie tymi samymi metodami, jakie współcześnie opisuje prasa przestrzegając ludzi przed podejmowaniem zajęć zarobkowych na obczyźnie. A naiwnych i tak nie brakuje! Jak to możliwe? I na to pytanie w pewnym sensie daje odpowiedź książka Czajki-Stachowicz. Pisarka dobiegając kresu swych dni w warszawskim mieszkaniu na Mokotowie wielokrotnie wspomina młodzieńcze przekonanie iż upływ czasu w jakiś magiczny sposób dotyczy wszystkich, ale przecież nie jej. Przywołuje twarze dawnych znajomych: wszyscy się zestarzeli. A ona? Sięga po lusterko i czuje się obco widząc w nim starszą, siwą panią.
I to zdziwienie jest kluczem, a zarazem przestrogą, do wielu spostrzeżeń zawartych w „Dubo…” Czas upływa tak samo dla wszystkich, każdy w tym samym stopniu co pozostali może stać się ofiarą wyzysku i oszustwa, nikt nie uniknie choroby i śmierci – nawet jeśli każdemu wydaje się za młodu, że takie rzeczy mogą spotkać wszystkich innych, ale nie jego samego.
W „Dubo, Dubon, Dubonnet…” każda strona przepełniona jest nostalgią za minionym czasem. Za młodością, witalnością, wiosną, która dla autorki już być może nigdy więcej nie nadejdzie. To bardzo melancholijna książka i chociaż pisarka stara się przywołać w niej humor i radość dawnych lat, to poczucie przemijania mimo wszystko nadaje ton opowiadanej historii. Paryża jaki znała już nie ma. Przyjaciele nie żyją. Opustoszały ulubione miejsca. Jej książka zachowa pamięć o nich dla następnych pokoleń wraz z wspomnieniem ulotności chwil.
Wanda Pawlik
Izabela Czajka-Stachowicz
Dubo.., Dubon.., Dubonnet…
Wydawnictwo WAB 2012
Lata dwudzieste to cudowny czas do którego książka Izabeli Czajki Stachowicz mnie przeniosła. Powieść ta ma piękny charakter i styl, jest wyszukana i zarazem zrozumiała. Nie musiałam się trudzić z archaicznym słownictwem czego obawiałam się kupując książkę. Szybko okazało się jednak, że pisarka posługiwała się słowami jakie bez trudu można zrozumieć prawie 100 lat później. Bella bohaterka tej powieści jest jak każda kobieta pragnąca zdobyć miłość nie oglądając się na nic chociaż zapiera się, że tak nie jest. Kiedy spotyka swojego wybranka to juz nic nie może stanąć na przeszkodzie ich miłości. Jej przygody opisane są dynamicznie i nie nudziłam się w żadnym momencie czytania. Przeczytałam „Dubo, Dubon, Dubonnet” w jeden weekend i żałowałam, że książka skończyła się tak szybko. Polecam ją wszystkim miłośnikom powieści retro.
To jest książka o emigracji w dużym stopniu można poczytać jak polacy zawsze mieli za granicą ciężko i nie mieli na chleb czasami.