Jeśli papierowe książki czeka kiedyś zagłada, to z pewnością nie takie. „Ulubione warzywa pana Wilkinsona” zapewniają szereg doznań, których elektroniczny czytnik nigdy nie wygeneruje. Z ich przyjemnym towarzystwem czytelnik poznaje świat potraw opartych na darach natury.
Matt Wilkinson to ceniony mistrz kuchni, który wsławił się walką ze „śmieciową” żywnością. Jako działacz organizacji Slow Food obrał sobie za cel uświadamianie ludziom jak wiele korzyści mogą czerpać z jedzenia naturalnego, pełnego witamin i składników odżywczych.
Na pierwszym planie w swych działaniach stawia warzywa, a olbrzymi sukces kultowej restauracji Pope Joan w Melbourne, której jest właścicielem, potwierdza, że się nie pomylił. Wiele osób chce jeść zdrowo, ale nie zawsze wiedzą jak się do tego zabrać. Książka „Ulubione warzywa pana Wilkinsona” z pewnością może w tym pomóc. Ale nie tylko. Ów tom to prawdziwa perełka: artystyczne wydanie na wysokim poziomie zachwyca od pierwszego wejrzenia.
Książka jest gruba i ciężka. Jej oprawę stanowi solidny, bardzo twardy karton połączony grzbietem z czarnej tkaniny – niegdyś książkowy standard, dziś duża rzadkość i co tu ukrywać: duża przyjemność. Eleganckie tłoczenia na zaprojektowanej z polotem okładce, dużo przestrzeni i zapach porządnej farby drukarskiej. Cóż, dalej jest tylko lepiej. Każdy element sprawia wrażenie precyzyjnie przemyślanego i uzasadnionego: matowe grube kartki, staranne, wielokrotne szycie zapewniające książce z jednej strony trwałość, a z drugiej wygodę użytkowania, to kolejne przyjemne niespodzianki. Pozostaje nadmienić, że całość spaja przejrzysty, nowoczesny i bardzo przyjemny w odbiorze projekt graficzny, w którym zastosowano zarówno fotografie jak i odręczne rysunki. A teraz przyjrzyjmy się zawartości merytorycznej tego edytorskiego cudeńka.
Już od pierwszych zdań łatwo stwierdzić, że sporą część swego sukcesu Matt Wilkinson zawdzięcza umiejętności zajmującego opowiadania o pasji jaką jest dla niego gotowanie. Mamy do czynienia z książką kulinarną, a czyta się ją niczym dobrą powieść. Liczne przepisy przeplatają się z anegdotami na temat warzyw, kuchni, zdrowego życia. Jest w nich urocza prostota i szczerość, a także sympatyczna doza bezpośredniości. „Pomyślcie, że w przeszłości właśnie tak się odżywiano. Dla większości ludzi mięso i ryby były niedostępne, za drogie albo za trudne do przechowywania.” – pisze Matt zachęcając do sięgnięcia po rośliny w codziennym jadłospisie. „Oferują bowiem bogactwo smaków i aromatów zróżnicowanych o wiele bardziej niż dają nam zwykłe kawałki mięsa” – dodaje. Zgromadzone w książce przepisy autor uzupełnił historyjkami o tym jak sam uprawia warzywa uświadamiając, że każdy ma szansę na własne plony, także wtedy gdy nie dysponujemy nawet balkonem!
Całość ilustruje mnóstwo wspaniałych zdjęć autorstwa Jacqui Melville ukazujących nie tylko finalne oblicze potrawy, ale często także etapy jej przygotowania. Fotografie pełne delikatności i naturalności, świetne stylizacje wykonane przez Caroline Velik to także uczta dla oczu. Z pewnością zachwycą każdego kto interesuje się fotografią kulinarną i poszukuje inspiracji. A i same przepisy: clou programu, nie zawodzą. Są pomysłowe, bardzo odmienne od standardów polskiej kuchni i przez to szczególnie godne uwagi. Mówiąc krótko – warto sięgnąć po tę książkę z przynajmniej kilku różnych powodów. (WP)
Matt Wilkinson
Ulubione warzywa pana Wilkinsona
Wydawnictwo Albatros 2013
Jest ślicznie wydana to prawda, widziałam w księgarni, niestety nie na moje możliwości finansowe 🙁
tak, jest piękna, ja też potwierdzam. Bardzo się wyróżniła na tle tego badziewia, jakiego jest zalew w księgarniach