Album z wyborem najciekawszych zdjęć autorstwa Annie Leibovitz z lat 2005-2016 to barwna opowieść o ludziach kształtujących świat, w którym żyjemy. Każde zdjęcie to osobna historia, nad którą warto się zatrzymać.
Takich zdjęć będzie coraz mniej – kunsztownych, dopracowanych, skomponowanych niczym kadry filmowe. Estetyka współczesnej fotografii coraz bardziej skręca w stronę niedbałości i przypadku wspomaganego serią efektów specjalnych tworzonych za pomocą smartfona. Natomiast Annie Leibovitz nie chodzi na skróty jeśli chodzi o jakość – jej fotografie, szczególnie te, w których odniesienia do klasycznego malarstwa są oczywiste, wymagają ogromnej pracy całego zespołu ludzi, podobnie jak dzieje się to na planie filmowym.
Annie wie, że dobry portret to opowieść i w książce „Portrety: 2005-2016” jest to wyraźnie widoczne. „Zawsze wolę znajdować się w miejscu, które ma coś wspólnego z osobą fotografowaną. (…) Lokalizacja jest integralną częścią zdjęcia. Nie jako tło ani dekoracje. Historia danego miejsca, towarzyszące mu dźwięki i zapachy, wpływa na zdjęcie w sposób, którego w studiu nie da się osiągnąć” – pisze artystka. Dlatego w zbiorze znalazły się głównie fotografie ludzi w ich codziennym otoczeniu – co czasami oznacza, luksusowy samolot albo, dla odmiany, pełną szpargałów pracownię. Przemyślane, skłaniające do namysłu, opowiadające o sportretowanych osobach między wierszami.
Tym razem na album złożyły się zdjęcia ludzi kształtujących świat, w którym żyjemy: polityków, działaczy społecznych, kreatorów nowych technologii, twórców kultury i sztuki. Fotografując wybitne postaci Annie Leibovitz uchyla drzwi do ich świata, zaprasza widzów do przestrzeni na co dzień niedostępnych dla osób z zewnątrz. Jej zdjęciom można długo przyglądać się zarówno w podziwie dla artystycznych walorów zatrzymanej w kadrze sceny, jak i w zaciekawieniu miejscem bliskim modelowi. Tak jest na przykład w przypadku zupełnie nieoficjalnych portretów Królowej Elżbiety II, która na zdjęciach Annie Leibovitz wykonanych w prywatnych przestrzeniach nie ma w sobie nic ze zdystansowanej postaci, jaką znamy z reporterskich zdjęć. Zresztą, dla porównania, w zbiorze znalazły się także wystylizowane i pełne przepychu portrety monarchini, widzimy zatem dwie różne osoby.
Zupełnie swobodna jest też Samantha Power, sfotografowana w rezydencji ambasadora Stanów Zjednoczonych przy ONZ w Nowym Jorku, ciągle w pracy, lecz z przysypiającym synkiem na kolanach. Nieformalnie pozwolił sportretować się również David Hockney, ceniony artysta a zarazem autor poczytnych książek o sztuce dla dzieci i dorosłych. Wizerunki te zmniejszają dystans pomiędzy osobą fotografowaną a widzem, częstokroć pozwalają zobaczyć wybitnego człowieka bez maski zakładanej w codziennych kontaktach ze światem zewnętrznym. Nie każdego z bohaterów zdjęć zgromadzonych w albumie stać na taką szczerość: są i tacy, których ograna poza nie opuszcza także na prywatnym portrecie z dala od reflektorów, sceny i tłumów wielbicieli. Nie zdradzajmy jednak zbyt wiele: lepiej będzie samodzielnie otworzyć album i wybrać się na zwiedzanie tej galerii wymownych portretów. ■Tomasz Orwid
Jaka będzie przyszłość fotografii artystycznej w czasach selfie? Nie wyraża się ona w jasnych barwach, bo jak można inaczej ująć ten zalew śmieciowych zdjęć ukrywających za swoją zasłoną dobre fotografie, ich jest znacznie przecież mniej. Albumy takiego typu jak ten będę może, już niedługo, być świadectwem historii fotografii, faktu jakości zdjęć jaki odchodzi do przeszłości. Moją półkę już zdobi i sięgam do niego żeby oczy napawać pięknem zdjęć najwyższej półki sztuki, dziękuję za polecenie tej książki.