“Dziennik szalonego starca” jest zarazem tytułem arcyjapońskim, jak i powieścią uniwersalną o miłości i śmierci oraz próbach przezwyciężania śmierci przez miłość.


Dziennik szalonego starca“Dziennik szalonego starca” to zaskakująca, obrazoburcza i przejmująca opowieść o starości i śmierci jednego z najgłośniejszych pisarzy japońskich w XX wieku. Zdaniem Jarosława Iwaszkiewicza jedno z najwybitniejszych dzieł literatury współczesnej.

Wiele w tym dzienniku jest doświadczeń osobistych pisarza. Jun’ichirō Tanizaki z wyjątkową precyzją opisuje wszelkie rodzaje cierpienia, najrozmaitsze sposoby leczenia i walki z bólem.

Bohater zdecydowanie oświadcza, że nie ma już innych przyjemności poza jedzeniem i pożądaniem. Nie czuje lęku przed Absolutem i Transcendencją. Żyje w panteistycznym świecie bez Boga i wiary w jakikolwiek absolut. Nie zna poczucia grzechu, wykracza poza ogólnie przyjęte normy i kieruje się przede wszystkim względami estetycznymi. Jest niewątpliwie heretykiem, który za jedyne bóstwo uznaje swą ostatnią kochaną kobietę – synową Satsuko. To uczucie do synowej pozwala mu trwać na tym świecie.

Tytułowy „szalony starzec”, tak jak i autor, jest epikurejczykiem, który nawet w cierpieniu i zbliżaniu się do śmierci potrafi odnaleźć sferę doznań pozytywnych. Zna dobrze japońską sztukę życia, pozwalającą przeżywać radość w zetknięciu z niemal każdym przejawem świata: zarówno przyrodniczym, jak i — a może przede wszystkim — kulturowym.

“Dziennik szalonego starca” jest zarazem tytułem arcyjapońskim, jak i powieścią uniwersalną o miłości i śmierci oraz próbach przezwyciężania śmierci przez miłość.

Jarosław Iwaszkiewicz napisał: „Notatki dziennika odnoszą się do przeżyć, które nie są ani japońskie, ani polskie, ale są przeżyciami ogólnoludzkimi. Objawy starości, które notuje Tanizaki są powszechne dla wszystkich ludzi – i właśnie na tej powszechności i wspólnocie polega dramatyzm tych not”.

Jun’ichirō Tanizaki (ur. w 1886 r. w Tokio, zm. w 1965 w Yugawara, Prefektura Kanagawa) — jeden z najgłośniejszych japońskich pisarzy XX wieku, uznawany za wybitnego znawcę japońskiej kultury i tradycji. W 1923 r. został wybrany do Japońskiej Akademii Sztuki, a w 1949 r. otrzymał Bunka-kunshō (Order Kultury). Jest autorem przekładu na język współczesny klasycznej japońskiej powieści z XI wieku “Genji monogatari” (pierwsze wyd. w latach 1940-1942, wielokrotnie przez niego poprawiane i wznawiane). Po okresie fascynacji Zachodem został piewcą tradycyjnej kultury japońskiej. Opublikował wiele opowiadań, dramatów i powieści. W Polsce ukazały się m.in.: opowiadania “Ashikari, czyli źle mi bez ciebie” i “Shunkinsho, czyli rozmyślania nad życiem Wiosennej Harfy” w zbiorze “Dwie opowieści o miłości okrutnej” (1971), powieść “Niektórzy wolą pokrzywy” (w jednym tomie z powieścią “Dziennik szalonego starca” (1972), “Tajemna historia pana Musashiego” (1996) i esej “Pochwała cienia” (2016).

Jun’ichirō Tanizaki
Dziennik szalonego starca
Wydanie poprawione
Przekład: Mikołaj Melanowicz
PIW Państwowy Instytut Wydawniczy
Premiera: 8 czerwca 2018
 
 

Dziennik szalonego starca


1

DZIEŃ SZESNASTY

…Idę do teatru „Daiichi” w Shinjuku na spektakl wieczorny. W programie: Poza miłością i nienawiścią, Opowieść o Hikoichi, Sukeroku: Chryzantema w dzielnicy rozkoszy, ale w gruncie rzeczy nie mam zamiaru niczego oglądać poza Sukeroku1. Co prawda Kan’ya w roli tytułowej mi nie odpowiada, ale postać Agemaki gra podobno Tosshō, wyobrażam sobie, jak piękna w jego wykonaniu musi być ta kurtyzana, toteż bardziej ona mnie interesuje niż sam Sukeroku. Wybieram się z żoną i Satsuko, Jōkichi zaś przyjedzie wprost z pracy. Sztukę Sukeroku znamy tylko ja i moja stara żona. Satsuko nigdy jej nie widziała. Babcia sądzi, że mogła ją oglądać nawet z Danjūrō w roli głównej, ale dokładnie nie pamięta. Przed wielu, wielu laty na pewno oglądała ją raz, a może dwa, z Uzaemonem w roli tytułowej. Tylko ja pamiętam dokładnie występ Danjūrō. Myślę, że był wtedy trzydziesty rok Meiji2, miałem chyba czternaście lat. Był to ostatni Sukeroku w wykonaniu Danjūrō — aktor ten zmarł bowiem w trzydziestym szóstym roku Meiji. W roli Agemaki występował Utaemon, który wówczas nazywał się jeszcze Fukusuke3, w roli Ikyū — ojciec Fukusuke, Shikan. Mieszkaliśmy wtedy w Warigesui w dzielnicy4 Honjo; jeszcze dziś pamiętam, że przy ulicy Hirokōji w Ryōgoku był sklep z grafiką i ilustrowanymi książkami — jakże się on nazywał? — przy frontowym wejściu wisiały trzy barwne drzeworyty przedstawiające Sukeroku, Ikyū i Agemaki.
Kiedy oglądałem Sukeroku odtwarzanego przez Uzaemona5, rolę Ikyū grał chyba Chūsha senior6, Agemaki zaś dawny Fukusuke, obecny Uzaemon. Był wtedy mroźny dzień zimowy i mimo że Uzaemon miał prawie 40 stopni gorączki, to jednak drżąc cały, wszedł naprawdę do wody. Dziwnie utkwił mi w pamięci Kampera Mombei grany przez Nakamurę Kangorō7, wykupionego z zespołu „Miyatoza”, w dzielnicy Asakusa. Tak czy owak, podoba mi się sztuka Sukeroku, toteż gdy usłyszałem, że jest dziś w programie, nabrałem wielkiej ochoty, aby ją obejrzeć, nawet z Kan’yą w roli głównej. Tym bardziej, że będę mógł zobaczyć mego ulubionego Tosshō8.
Myślę, że w roli tej Kan’ya9 występował po raz pierwszy, i muszę przyznać, że wcale mnie nie zainteresował. Poza tym, nie tylko Kan’ya, ale wszyscy aktorzy noszą dziś na nogach trykoty. Czasami trykoty się marszczą i to zupełnie psuje efekt. Zdecydowanie wolę nogi gołe, pokryte tylko pudrem.
Z Agemaki w wykonaniu Tosshō byłem bardzo zadowolony. Może Utaemon w okresie, kiedy nosił jeszcze imię Fukusuke, grał ją lepiej, niemniej w ostatnich latach nie widziałem tak pięknej Agemaki. Chociaż nie dostrzegam u siebie skłonności homoseksualnych, dziwne jednak, że ostatnio zaczynam być wrażliwy na urok młodych aktorów grających role kobiece w teatrze kabuki10. Ale nigdy poza sceną. Nie interesują mnie oni, dopóki nie przebiorą się za kobietę i nie staną na scenie. Ale jak się nad tym dłużej zastanawiam, to przypominam sobie jedno zdarzenie, które mogłoby świadczyć, że skłonności homoseksualne nie są mi całkiem obce.
W młodości miałem takie oto dziwne przeżycie. Kiedyś w kręgach teatru shimpa11 działał bardzo przystojny młody aktor, imieniem Wakayama Chidori, grający role kobiece. Należał do zespołu kierowanego przez Yamazaki Chōnosuke, wystąpił po raz pierwszy w teatrze „Masagoza” działającym w dzielnicy Nakazu, a gdy się postarzał, występował w teatrze „Miyatoza” jako partner poprzedniego Arashi Yoshisaburo, podobnego z rysów twarzy do szóstego przedstawiciela tego rodu. Powiedziałem: „gdy się postarzał”, ale on miał wtedy dopiero około trzydziestki i ciągle był piękny, miałem wrażenie, że patrzę na kobietę w kwiecie wieku i nie mogłem uwierzyć, że to mężczyzna. Oczarował mnie w okresie działalności w „Masagoza”, gdy grał rolę córki w Letniej szacie mistrza Kōyō12, więcej nawet, pociągał mnie.
„Gdyby to było możliwe, zaprosiłbym go na spotkanie w tym samym stroju, w którym występuje na scenie, choćby na krótko, chciałbym zobaczyć, jak wygląda w łóżku” — powiedziałem pół żartem, pół serio w obecności właścicielki domu schadzek. — „Jeśli pan sobie życzy, mogę to zorganizować” — odpowiedziała i ku memu zaskoczeniu spełniła obietnicę. Wszystko udało się znakomicie: spałem z nim i w tych sprawach nie było żadnej różnicy w porównaniu ze zwykłym zachowaniem gejszy. Po prostu do końca nie pozwolił mi odczuć, że jest mężczyzną — był w całej pełni kobietą. W pokoju o przyćmionym świetle położył się w barwnej jedwabnej bieliźnie, opierając głowę w peruce na drewnianym wklęsłym wezgłowiu. Rzeczywiście było to dziwne i niezwykłe doświadczenie, gdyż aktor dysponował naprawdę rzadko spotykaną techniką. A przy tym nie był to hermafrodyta, lecz wspaniale wyposażony mężczyzna. Jego technika pozwoliła po prostu o tym zapomnieć.
Choćby nie wiem, jakie posiadał umiejętności, to przecież w ogóle nie interesowałem się przedtem tymi sprawami, więc moja ciekawość została całkowicie zaspokojona po owym jedynym razie, nigdy więcej nie powtórzyłem tego doświadczenia. Dlaczego więc teraz, gdy doszedłem do wieku siedemdziesięciu siedmiu lat i straciłem wszystkie męskie możliwości, zacząłem nagle odczuwać pociąg nie do ładnych dziewcząt w spodniach, lecz do chłopców w stroju dziewczęcym? Czyżby dopiero teraz odżyło młodzieńcze wspomnienie Wakayamy Chidori? Trudno myśleć, żeby tak było. Ma to chyba jakiś związek z życiem płciowym starego człowieka, któremu nie pozostało już nic z jego potencji…
Zmęczyła mi się ręka. Dziś na tym poprzestanę.

DZIEŃ SIEDEMNASTY

Zatrzymam się jeszcze trochę nad dniem wczorajszym. Chociaż od rana padało, bo pora deszczowa już w pełni, wieczór był bardzo gorący. Oczywiście w teatrze jest klimatyzacja, ale te klimatyzacje są dla mnie zabójcze. To przez nie zwiększyły się nerwobóle i wzrosło odrętwienie w lewej ręce. Zazwyczaj obejmują one okolice od przegubu do końca palców, ale wczoraj ręka rozbolała nad przegubem, a nawet po staw łokciowy, i ból dalej promieniuje aż do ramienia.
— No widzisz, mówiłam ci przecież. Czy sądzisz, że warto było tu przychodzić mimo wszystko? Do tego drugorzędnego teatru? — rzekła żona.
— Nie jest tak źle. Nawet samo spojrzenie na twarz Agemaki pozwala mi zapomnieć o bólu.
Jej wymówki tylko pogłębiały mój upór. A jednak ziąb coraz mocniej dawał mi się we znaki. Miałem na sobie jedwabną siatkową bieliznę, kimono z lekkiej wełny i letnią narzutkę z surowego jedwabiu, na lewą rękę nałożyłem szarą wełnianą rękawiczkę, a w dłoni trzymałem owinięty w chusteczkę kieszonkowy grzejnik.
— Tak, Tosshō naprawdę jest bardzo ładny. Rozumiem dziadka — rzekła Satsuko.
— Kochanie — zaczął Jōkichi, ale zmienił ton. — Ty też widzisz w tym coś ciekawego, no nie?
— Nie wiem, czy on dobrze gra, czy źle, ale podziwiam piękno jego twarzy i sylwetki. Dziadku, nie poszedłbyś jutro na część południową programu? Na pewno świetny też będzie jako Koharu w scenie Kawashō13. Jeśli miałbyś ochotę, to najlepiej pójść jutro. Im później, tym będzie upalnej.
Prawdę mówiąc, ból ręki niepokoił mnie tak bardzo, że miałem zamiar zrezygnować z wieczornego programu, ale ponieważ babcia wciąż mi odradzała wyjście, stałem się tym bardziej przekorny i pomyślałem, że jutro przyjdę tu znowu mimo bólu. Satsuko wyjątkowo szybko odgadła, co ja naprawdę czuję. Nie cieszy się ona wielką sympatią swej teściowej, właśnie dlatego, że w takich sytuacjach kompletnie ją ignoruje i stara się być dla mnie miła. Możliwe, że ona również lubi Tosshō, ale kto wie, czy nie interesuje jej bardziej Danko14 w roli Jiheia…
Scena Kawashō w programie południowym zaczyna się o drugiej, a kończy o trzeciej trzydzieści. Dziś pali słońce, jest znacznie goręcej niż wczoraj. Oczywiście, upał w samochodzie jest nieznośny, ale dla mnie bez porównania groźniejszy jest chłód w teatrze, myślałem więc z niepokojem, jak na to zareaguje chora ręka.
— Dobrze, że wczoraj jechaliśmy wieczorem, ale dziś powinniśmy wyjechać wcześniej, bo możemy natrafić na demonstrację — mówił kierowca. — Musimy przecież przeciąć gdzieś trasę łączącą ambasadę amerykańską, parlament i okolicę Nampeidai15.
Trudno, musimy więc wyruszyć o pierwszej. Dzisiaj tylko we troje, bez Jōkichiego.
Szczęśliwie dojeżdżamy bez specjalnych trudności. Jeszcze nie skończył się Hultaj16 z Danshirō17 w roli głównej. Rezygnujemy z oglądania i wchodzimy do restauracji na krótki odpoczynek. Wszyscy biorą coś do picia, ja zamawiam lody, ale babcia mnie powstrzymuje. W Kawashō, w scenie w herbaciarni, rolę Koharu gra Tosshō, a rolę Jiheia — Danko, Ennosuke18 gra Magoemona, żonę Jiheia, Osan — Sōjūrō, rolę Taheia — Dannosuke. Przypominam sobie, jak wystawiał to dawniej poprzedni Ganjirō19 w teatrze „Shintomiza”. Wtedy Magoemona grał Danshirō, ojciec obecnego Ennosuke, Koharu zaś — poprzedni Baiko20. Można powiedzieć, że Danko jako Jihei robi, co może, wkłada w tę rolę wszystkie swoje umiejętności, ale jego wysiłek jest zbyt widoczny, gra w zbyt dużym napięciu i w rezultacie jest sztuczny i bezbarwny. Nic dziwnego, w tak poważnej roli trudno oczekiwać czegoś więcej od tak młodego aktora. Należy sobie tylko życzyć, żeby jego wysiłek wydał w przyszłości owoce. Myślę, że byłoby jednak lepiej, gdyby wybrał sobie nawet tak samo dużą rolę, ale z repertuaru teatrów Edo21, a nie rolę bohatera z Osaki. Tosshō również dzisiaj jest piękny, choć mam wrażenie, że był lepszy w roli Agemaki. Grają dziś jeszcze sztukę pt. Gonza i Sukejū22, ale nie zostajemy do końca programu.
— Ponieważ jesteśmy tak blisko, wstąpmy przy okazji do domu towarowego „Isetan” — powiedziałem, spodziewając się sprzeciwu.
— Czy nie sądzisz, że już dość masz na dziś klimatyzacji? Jest tak gorąco, powinieneś szybko wracać do domu — odrzekła, jak przewidywałem.
— Widzisz? — pokazałem jej okucie laski. — Spadło. Co to jest, że te okucia nigdy nie trzymają się długo! Najwyżej dwa-trzy lata. Może znajdę coś w specjalnym stoisku w „Isetanie”.
Prawdę mówiąc, miałem co innego na myśli, ale o tym nie wspomniałem.
— Nomura, czy w powrotnej drodze nie przeszkodzi nam demonstracja, jak myślisz?
— Chyba nie.
Kierowca słyszał, że dziś demonstruje tylko jedna frakcja Federacji Związków Studenckich; demonstranci mieli się zebrać o drugiej w Parku Hibiya i pójść w stronę parlamentu i miejskiej komendy policji, można więc ominąć ten rejon. Stoiska specjalne dla panów znajdują się na drugim piętrze, więc przy okazji zaglądamy do stoisk dla pań na pierwszym piętrze. W całym gmachu jest tłoczno, bo rozpoczęła się już sprzedaż najrozmaitszych upominków z okazji półrocza23. Na wystawie letnia moda włoska, pokazująca całe mnóstwo strojów w stylu włoskiej haute couture, według wzorów słynnych projektantów.
— Ach! Jakie wspaniałe! — zachwyca się bez przerwy Satsuko i wcale nie zamierza stamtąd odejść. Kupuję jej szalik z jedwabiu cardin. Za trzy tysiące jenów.
— Ach, jakbym chciała mieć coś takiego, ale to dla mnie za drogie — wzdycha wciąż Satsuko, podziwiając austriacką chyba torebkę z beżowego zamszu, z okuciami wysadzanymi kamieniami imitującymi szafiry. Cena dwadzieścia kilka tysięcy jenów.
— Niech ci kupi Jōkichi, stać go na to.
— Skądże, on jest za skąpy.
Babcia milczy, nie mówi nawet słowa.
— Już piąta, babciu, może pójdziemy na kolację do Ginzy24.
— Ale do jakiego lokalu?
— Chodźmy do „Hamasaku”, ostatnio mam taką ochotę na węgorze, że nie mogę wytrzymać.
Kazałem Satsuko zatelefonować do „Hamasaku” i zamówić cztery miejsca w barze. Powiedziałem, że idziemy na szóstą, więc Jōkichi niech też przyjdzie, jeśli może. Nomura mówi, że demonstracja potrwa do późna, uczestnicy przejdą od Kasumigaseki do Ginzy i rozejdą się dopiero około dziesiątej. Więc gdybyśmy od razu poszli do „Hamasaku”, około ósmej moglibyśmy wrócić bez żadnych przeszkód. Musimy tylko jechać drogą okrężną, z Ichigaya-Mitsuke przez Kudan do Yaesuguchi i wtedy nie ma chyba obawy, że po drodze natrafimy na demonstrację.

DZIEŃ OSIEMNASTY

Ciąg dalszy z dnia wczorajszego. Zgodnie z planem o szóstej jesteśmy w „Hamasaku”. Jōkichi już na nas czeka. Siadamy w następującej kolejności: babcia, ja, Satsuko i Jōkichi. Młodzi zamawiają piwo, my zaś zwykłą zieloną herbatę w czajniczku. Na przystawkę bierzemy twarożek sojowy z Takigawy, Jōkichi — zieloną fasolkę sojową, Satsuko — mozuku, czyli potrawkę z alg. Ja mam ochotę na sałatkę z podsuszonego mięsa wieloryba z białą pastą sojową, zamawiam to więc dodatkowo. Następnie sashimi — po dwie porcje cienko krojonego leszcza morskiego i węgorza morskiego z przyprawą z roztartej z jarzynami marynowanej śliwki. Leszcze zamówili babcia i Jōkichi, węgorze — ja i Satsuko. Z potraw smażonych — węgorza morskiego zamawiam tylko ja, pozostali troje wybierają rybę ayu na słono; zamiast zupy wszyscy zamawiamy duszone młode grzybki w kokilce, a ponadto podsmażane na tłuszczu i przypiekane bakłażany.
— Jeszcze bym coś zjadł — mówię.
— Nie żartuj, jeszcze ci mało?
— Może by wystarczyło, ale kiedy tu przychodzę, mam taką ochotę na potrawy z Kansai25.
— Mają tu specjalnie przyrządzone, lekko solone leszcze — mówi Jōkichi.
— Dziadku, nie zjadłbyś tego? — przed Satsuko pozostał jeszcze cały węgorz. Zjadła tylko odrobinę, chyba myślała, że ja zjem resztę. Prawdę mówiąc, oczekiwałem, że dostanę resztki z jej talerza. Może to był główny cel dzisiejszego wieczoru, może po to tylko tu przyszedłem.
— Ach, dawno już skończyłem jeść, jaka szkoda, że zabrano mój sos.
— Jest tu także sos — Satsuko przysunęła talerzyk z rybą. — A może tylko sos zamówię dodatkowo?
— Nie, aż tyle nie potrzebuję, to mi wystarczy.
Mimo że Satsuko zjadła ledwie dwa kawałeczki węgorza, sos rozbabrała nieporządnie po całym talerzyku. Kobieta nie powinna tak robić. A kto wie, czy ona nie zrobiła tego umyślnie.
— Zostawię ci kawałek ayu — powiedziała babcia. Ona potrafi wyjątkowo pięknie wyjmować ości ze smażonej ryby ayu. Odkłada je następnie wraz z głową i ogonem w jedno miejsce na talerzu, a mięso zjada dokładnie, nie zostawiając nawet okruszka. Jej talerz wygląda tak, jakby kot go wylizał. Ma przy tym zwyczaj wnętrzności zostawiać dla mnie.
— U mnie też jeszcze coś zostało — dodała Satsuko. — Ale ja nie umiem jeść ładnie ryb, nie mam tak czystego talerza jak babcia.
Rzeczywiście, resztki ayu na talerzu u Satsuko nie wyglądały apetycznie. Były rozbabrane jeszcze bardziej niż sos śliwkowy. To też mogło być nieprzypadkowe.
Podczas rozmowy Jōkichi wspomniał, że wyjedzie chyba na kilka dni służbowo do Sapporo. Ma zamiar zatrzymać się tam z tydzień, więc Satsuko mogłaby razem z nim pojechać. Po namyśle Satsuko powiedziała, że co prawda zawsze chciała zobaczyć Hokkaido latem, ale tym razem zrezygnuje, ponieważ obiecała już Haruhisie, że dwudziestego pójdzie z nim na mecz bokserski. Jōkichi skwitował to krótkim „Ach, tak?” i nie starał się jej namówić. Powrót do domu o siódmej trzydzieści.
Dziś rano po wyjściu Keisuke do szkoły i Jōkichiego do pracy poszedłem na spacer do ogrodu i wypoczywałem w altanie. Do altany jest około trzydziestu metrów, ale ostatnio coraz trudniej mi poruszać nogami, dziś ciężej mi chodzić niż wczoraj. Wpływa na to wilgoć pory deszczowej, w ubiegłym roku o tej samej porze nie było tak źle. Nogi nie są tak wrażliwe na chłód ani mnie tak nie bolą jak ręce, ale są nieskoordynowane w ruchach i jakoś dziwnie ociężałe. Ten ciężar wchodzi czasem w kolana, to znów w wierzch stopy czy w podbicie, zależnie od dnia. Opinie lekarzy co do przyczyny tych dolegliwości są różne. Jeden mówi, że pozostały jeszcze ślady lekkiego ataku apopleksji, jakiemu uległem przed laty, a który spowodował niewielkie zmiany w śródmózgowiu, co z kolei wywiera pewien wpływ na nogi; inny znowu na podstawie badań rentgenologicznych twierdzi, że powodem jest skrzywienie kręgów szyjnych i lędźwiowych. W celu ich skorygowania poradził mi leżeć na ukośnie pochylonym łożu z szyją podtrzymaną specjalnym kołnierzem oraz nosić gorset gipsowy na biodrach. Ponieważ nie mógłbym znieść tak niewygodnej pozycji ani tak krępującego ruchy urządzenia, staram się jakoś wytrzymać z nogami tak, jak jest. I choć ciężko mi chodzić, muszę codziennie zrobić przynajmniej kilka kroków. Straszą mnie, że gdy jakiś czas nie będę chodzić, mogę na dobre stracić władzę w nogach. Czasami tracę równowagę i bliski jestem upadku, podpieram się więc laską bambusową, choć najczęściej towarzyszy mi Satsuko lub pielęgniarka. Dziś jest przy mnie Satsuko.
— Satsuko, weź. — Odpoczywając w altanie, wyjąłem z rękawa kimona ładnie opakowaną paczuszkę banknotów i wręczyłem jej.
— Co to jest?
— Dwadzieścia pięć tysięcy jenów, możesz kupić torebkę, którą widziałaś wczoraj.
— Och, dziękuję — Satsuko szybko wrzuciła paczuszkę za bluzkę.
— Matka może wyczuć, że to ja ci kupiłem, gdy zobaczy, jak z nią chodzisz.
— Babcia nie oglądała jej wtedy, szła daleko przed nami.
Satsuko ma chyba rację…

 
Wesprzyj nas