Oriana Fallaci
Strach jest grzechem
Przekład: Joanna Ugniewska
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 10 maja 2017
 

SŁOWO WSTĘPNE

Oriana nienawidziła pisania listów. Kradło jej to zbyt wiele czasu i nie pozwalało poświęcić się całkowicie twórczości literackiej w stopniu, w jakim tego pragnęła. Ona, która opowiadała, jak w wieku szesnastu lat zjawiła się w pewnej redakcji, nie potrafiąc nawet pisać na maszynie, lecz mając już jasne wyobrażenie o tym, jak ma wyglądać relacja o jakimś wydarzeniu, zgromadziła w swoich papierach setki listów, dziesiątki bilecików, kartoników, teleksów i faksów. Listów traktujących o sprawach zawodowych i miłosnych oświadczyn, wściekłych ataków na redaktorów i tłumaczy, wyznań oraz, przeznaczonego dla sekretarek, spisu zasad prawidłowego funkcjonowania biura. Ale także serdecznych liścików do najbliższych przyjaciół i krewnych, mających dodać im na odległość otuchy, a częściej zapewnić ich o tym, że jest bezpieczna. Dzięki skrupulatnemu zarchiwizowaniu pozostawionej przez nią dokumentacji wyszły na jaw listy opowiadające, lepiej od wielu wywiadów, o obsesji Oriany na punkcie słowa pisanego, głębokim poszanowaniu tekstu będącego owocem licznych przeróbek, nawet jeśli chodziło tylko o prywatny liścik z życzeniami. Oriana potrafiła spędzić całe godziny na dobieraniu właściwych słów, pisząc i przepisując, aby być pewną efektu, jaki wywrze na adresacie widok skierowanego doń listu. Wiele z listów zgromadzonych w tej książce pozwala zatem odkryć w niezwykły sposób pisarskie laboratorium Oriany i zostało wybranych po to, by udokumentować jej rozwój intelektualny, który już w bardzo młodym wieku pozwolił jej się wyróżnić, najpierw w środowisku dziennikarskim, potem zaś jako pisarce i autorytetowi nie tylko we Włoszech, lecz także w skali międzynarodowej. Istotnie bowiem, jej nazwisko, jako jedno z nielicznych włoskich nazwisk, jest znane naprawdę na całym świecie i wiele listów o tym zaświadcza, odtwarzając sieć jej relacji osobistych i zawodowych, lecz przede wszystkim nadzwyczaj wiernie oddając jej złożony i trudny stosunek do pisarstwa.
Dokumenty epistolarne pozwalają na ogół odtworzyć także lokalizację autora, ale w wypadku takiej kobiety jak ona, z walizką i maszyną do pisania w plecaku, wierne oddanie jej podróży staje się czymś naprawdę skomplikowanym. Ona sama wspomina o tym w niektórych listach, opisując bardzo długie i męczące wyprawy (szczególnie dlatego, że nie wyzwoliła się nigdy od lęku przed lataniem samolotem). Często listy były pisane i wysyłane z miejsc po drodze, czasami zaś powierzane kolegom, którzy wracali do Włoch i mogli je wysłać adresatom. Ale tym, co czyni korespondencję Oriany wyjątkową i co trudno było odtworzyć w książce, jest fakt, że wielu listom towarzyszyły fantazyjne prezenty, takie jak warzywa, haftowane obrusy, znaczki dla ojca i koszyki czereśni dla wielbicieli. Sposób, w jaki Oriana przygotowywała czystopis listu, pozwala domyślić się niezwykłej troski o szczegóły, nawet jeśli chodziło o drobiazgi. Niech jako przykład posłuży kawałek płótna z kombinezonu astronauty NASA, podpisany przez uczestników wyprawy Apollo 12, który dostałem od niej, gdy miałem cztery lata! Pamiętam jeszcze, że kiedy przychodziła koperta od Oriany, wiedzieliśmy, że w środku może być wszystko, nawet kawałek korzenia albo jakieś cudowne ziarno, które trzeba od razu zasadzić w ogrodzie domu w Chianti.
Dzięki starannym poszukiwaniom w archiwach oraz w prywatnych papierach ze spuścizny Oriany można było wybrać listy, które najlepiej opowiadają o jej nadzwyczajnym życiu, naznaczonym wszakże takimi samymi udrękami jak nasze; wiecznie rozdartym pomiędzy pragnieniem niezależności a niewyznaną potrzebą znalezienia oparcia w innych ludziach, między przyjemnością uprawiania zawodu, który ją pasjonował, a obawą, że czas dla siebie samej pochłaniają obowiązki służbowe. Często zasadnicza inspiracja co do formy artykułu nabierała kształtu właśnie w prywatnej korespondencji i nie przypadkiem dwie jej najbardziej znane książki, List do nienarodzonego dziecka oraz Wściekłość i duma, mają formę listu skierowanego przede wszystkim do siebie samej i zachowują typowy dla niej intensywny i poruszający ton.
Edoardo Perazzi

OD WYDAWCY

Książka zawiera sto dziewiętnaście dokumentów epistolarnych skierowanych do różnych adresatów oraz niektóre listy wysłane do Oriany i reprodukowane na fotografiach na wkładce. Tytuł: Strach jest grzechem pojawia się wraz z wieloma wykrzyknikami na okładce teczki, w której Oriana przechowywała pewne brudnopisy.
Listy zostały ułożone w porządku chronologicznym i pochodzą z całego życia Oriany Fallaci, od jej dziennikarskiego debiutu aż do ostatnich batalii na kilka miesięcy przed śmiercią. Największa ich część dotyczy miłosnej relacji z Alekosem Panagulisem i jego tragicznej śmierci. Jest bardzo prawdopodobne, że listy te ocalały niemal w komplecie, także dlatego, że Oriana sięgała do nich, by wykorzystać je podczas pisania Un uomo. Brakuje natomiast licznych listów pisanych do dwóch innych kochanych przez nią mężczyzn: do Alfreda Pieroniego (Oriana zachowała kilka brudnopisów, wiadomo jednak, że w roku 1958 i 1959 wysłała co najmniej setkę listów; przechowuje je jego spadkobierca) oraz do François Pelou (również w tym wypadku pozostało jedynie kilka brudnopisów, natomiast listy od Pelou zostały zwrócone nadawcy, kiedy ich związek się skończył). Istnieją jeszcze inne kompletne zbiory korespondencji, których celowo nie włączyliśmy do tej książki, mającej ukazać raczej przebieg całego życia Oriany Fallaci niż naturę jej poszczególnych związków przyjacielskich czy uczuciowych.
Wszystkie zamieszczone tutaj listy są dokumentami nigdzie przedtem niepublikowanymi z wyjątkiem dwóch listów otwartych ogłoszonych na łamach „L’Europeo” – do Henry’ego Kissingera i Piera Paola Pasoliniego po jego śmierci – które postanowiliśmy przedrukować z uwagi na ich znaczenie dla egzystencjalnej ramy tego zbioru.
Listy zostały opatrzone przypisami, kiedy było to konieczne dla ich zrozumienia, a na końcu książki znajduje się lista miejsc, archiwów oraz rozmaitych źródeł włoskich i zagranicznych, skąd pochodzą, oraz wskazówka, czy mamy do czynienia z oryginałem, czy z brudnopisem, oraz w jakim języku zostały napisane.
Sama Oriana przechowała wiele brudnopisów, jednak nie ma przy nich odpowiedzi, co w pewnych wypadkach utrudniło ich skomentowanie; dla niektórych listów nie dało się ustalić czasu ich napisania nawet na podstawie pieczątek pocztowych, gdyż brakuje kopert, natomiast brudnopisy nie zostały opatrzone datą.
Transkrypcja dokumentów była wierna z wyjątkiem niektórych transliteracji albo pisowni toponimów, które ujednolicono zgodnie z normami wydawniczymi. Poprawiono jedynie zwykłe błędy, zachowano natomiast wszystkie wyrażenia typowe dla Fallaci rozpoznawalne także w jej utworach literackich.

NIECH BĘDZIE JASNE, ŻE JESTEM, NIESTETY LUB NIE, DZIENNIKARKĄ

1.

Ankieta na temat strachu

W wieku lat szesnastu i pół Oriana pojawia się bez żadnej rekomendacji u szefa działu kroniki w „Il Mattino dell’Italia Centrale” we Florencji i prosi go, by ją zatrudnił. W ciągu kilku zaledwie miesięcy przechodzi z działu kroniki do działu spraw sądowych. Najpierw bywa w prefekturze, potem w sądzie, później w sądzie apelacyjnym. W 1951 roku pisze swój pierwszy ważny tekst dla „L’Europeo” i niebawem współpracuje już z wieloma czasopismami, między innymi z tygodnikiem „Epoca”, gdzie naczelnym jest jej stryj Bruno Fallaci, dla którego pisze o wydarzeniach kulturalnych i politycznych, jak dowodzi tego list skierowany do krytyka literackiego Giuseppe De Robertisa.

13 września 1951
Szanowny Panie Profesorze,
„Epoca” przeprowadza ankietę – zaproponowaną przez reżysera Blasettiego – na temat książki Venturolego i Zagrandiego Dizionario della paura (Słownik strachu). Blasetti pragnie poznać zdanie prawicowych i lewicowych krytyków, pisarzy i artystów. Liczne osobistości z dziedziny kultury i sztuki przysłały już swoje odpowiedzi, które zostaną opublikowane w odcinkach w rubryce „Epoki” Italia domanda (Włochy pytają). Moim zadaniem jest zebranie opinii najważniejszych intelektualistów toskańskich. Załączam list Blasettiego w nadziei, że zechce Pan odpowiedzieć łaskawie na zaproszenie. Dziękuję i przesyłam pozdrowienia.
Oriana Fallaci
korespondentka „Epoki”

2.

Nie obawiam się, że zobaczę Cię rano bez makijażu

On nazywa się Alfredo Pieroni i pracuje w Londynie jako korespondent pisma „La Settimana Incom Illustrata”. Jest prawdopodobnie pierwszą ważną miłością Oriany Fallaci, mającej wówczas dwadzieścia dziewięć lat. W pierwszych listach do Alfreda, na początku 1958 roku, próbuje żartować i udawać, że chodzi o flirt, potem robi wszystko, by pokonać dzielącą ich odległość, wyświadcza mu wiele drobnych przysług, również w dziedzinie zawodowej. Doradza zmiany nagłówków i pomaga w pisaniu książki, chociaż ich związek ma się już wtedy ku końcowi.

15 lutego 1958
Tak, jestem tego pewna. Przypuszczam także, że wiem wprawdzie dlaczego, ale nie mam ochoty o tym pisać. Nie, nie obawiam się, że zobaczę Cię rano bez makijażu, i mam nadzieję, że nie malujesz sobie ust. Nie obawiam się również, że pokażę Ci się bez szminki, jestem jeszcze dość młoda, by pozwolić sobie na podobny luksus. A jeśli Ty się tego obawiasz, tym gorzej dla Ciebie, nie mówmy o tym więcej.
Nie powinieneś się jednak z tego śmiać. Dzięki za „list”.
Oriana
PS I wszystko to na maszynie do pisania, na papierze firmowym [„Europeo”], niech bowiem będzie jasne, że jestem, niestety lub nie, dziennikarką.

3.

To dziecko się nie urodzi

W październiku 1960 roku Oriana przyjeżdża do Teheranu, aby opowiedzieć o niecierpliwie oczekiwanych narodzinach spadkobiercy szacha Iranu Mohammada Rezy Pahlawiego. Sześć lat wcześniej, w listopadzie 1954 roku, przybyła tu wraz z delegacją dziennikarzy pierwszym lotem Rzym–Teheran. Miała dwadzieścia pięć lat i była jedyną kobietą w grupie, jedyną, która zdołała uzyskać na wyłączność wywiad z Sorayą, pierwszą żoną szacha. Przywilej ten pozwolił jej obserwować dramatyczny przebieg zdarzeń związanych z niedoszłym macierzyństwem Sorayi, co doprowadziło w końcu do rozwodu i nowego małżeństwa szacha z Farah Dibą, która dała mu w końcu syna, Cyrusa Rezę.

Park Hotel Teheran,
piątek rano, 28 października 1960
Droga Mamo,
list ten wrzuci do skrzynki w Rzymie pewien pan, który przywiezie mój artykuł. Nie mam do powiedzenia nic szczególnego z wyjątkiem tego, że mam bardzo mało czasu na pisanie do Ciebie. Teheran jest w dalszym ciągu tym samym brudnym miastem, które znam, w dodatku można tu umrzeć z upału, ja mam tylko wełniane ubrania, mimo to strasznie się zaziębiłam, pęka mi głowa i leje się z nosa. Zostanę w tym piekle co najmniej do końca przyszłego tygodnia, może nawet dłużej, bo to dziecko nie chce się urodzić. Nie będę do Ciebie pisać, bo poczta nie działa; cenzura często zatrzymuje korespondencję, a poza tym kradną znaczki i wyrzucają listy. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz; oczywiście będąc odizolowana od świata, trochę się martwię. Ściskam Cię mocno i przesyłam ojcu nowiutkie znaczki.
Całusy dla Was obojga
Oriana

4.

Jedyną rzeczą, która mnie interesuje, jest pisanie książek

W 1962 roku Oriana Fallaci wydaje powieść “Penelopa na wojnie”. Napisała ją od ręki w 1959 roku, przeredagowała rok później i przygotowała ostateczną wersję w roku 1961. Uważa ją za swoją pierwszą książkę po zbiorach reportaży I sette peccati di Hollywood (Siedem grzechów Hollywood, 1958) oraz Il sesso inutile (Niepotrzebna płeć, 1960), dlatego też prosi Carla Emilia Cecchiego, ojca swojej przyjaciółki Suso, o opinię.

18 kwietnia 1962
Szanowny Panie Cecchi,
posyłam Panu próbny egzemplarz mojej książki, która ukaże się mniej więcej za dziesięć dni. Bardzo bym chciała, aby Pan ją przeczytał.
Pragnęłabym poznać Pańskie zdanie na temat książki, nad którą bardzo się napracowałam. Pragnęłabym podjąć z Panem poważną dyskusję. Jak Pan wie, jestem dziennikarką. Ale jedyną rzeczą, która mnie naprawdę interesuje, jest pisanie książek. Mam na to ochotę. A także dobre pomysły. Żywię szacunek i strach w obliczu przedsięwzięcia, jakim jest napisanie książki, która byłaby prawdziwą książką. Czy będę potrafiła to zrobić?
Niech Pan będzie tak dobry i ją przeczyta. Penelopa na wojnie nie jest jeszcze książką, jaką chcę napisać, ale jest rezultatem wysiłku i zaangażowania. Kiedy przyjadę do Rzymu, będziemy mogli o tym porozmawiać, proszę mówić do mnie szczerze, bez ogródek, jak powiada się we Florencji. Suso obiecała mnie przyprowadzić. Jeśli Suso będzie w Rzymie, przyjdę razem z nią. W przeciwnym razie przyjdę ze stryjem Brunonem, który od dawna chce się z Panem zobaczyć. Dziękuję! Proszę mi wybaczyć, że zakłócam Panu spokój.
Najlepsze pozdrowienia
Oriana Fallaci

Oczywiście, książka, kiedy się już ukaże, będzie wyglądać inaczej, poleciłam ją prowizorycznie zszyć, aby tylko móc ją Panu przesłać.

5.

Prawdziwa książka

“Penelopa na wojnie” oznacza dla Oriany podwójną rewolucję: spotkanie z Nowym Jorkiem, z którym pozostanie związana przez całe życie, oraz ze „środowiskiem literackim”. Za radą Cecchiego zwraca się do krytyka Giacoma Debenedettiego, by uzyskać informacje o pewnej nagrodzie literackiej.

1962
Drogi Panie Debenedetti,
posyłam Panu moją książkę Penelopa na wojnie, dzwoniłam do Pana wielokrotnie, lecz nigdy Pana nie zastałam. Teraz wracam do Mediolanu i przynajmniej przez dwa tygodnie nie mogę mieć nadziei na spotkanie z Panem.
Emilio Cecchi, który dał mi Pański adres, wyjaśnił najpewniej, dlaczego się do Pana zwracam. Chciałam spytać, czy można uznać Penelopę na wojnie za mój debiut literacki. Zdaję sobie świetnie sprawę, że wydałam już Sette peccati di Hollywood i Il sesso inutile, ale były to reportaże, drukowane wcześniej na łamach „L’Europeo”, Penelopa natomiast jest prawdziwą książką, to moja pierwsza powieść.
Chciałam również prosić Pana o radę, czy wziąć udział [sic], czy też nie w ubieganiu się o nagrodę. Bardzo by mi na tym zależało, ale są tam wielkie nazwiska. Zadzwonię więc po powrocie do Rzymu, mam nadzieję, że wkrótce. Jeśli ma mi Pan coś do zakomunikowania, proszę pisać na adres: via Jacopo Peri 5, Mediolan, telefon 6881188, albo do redakcji „L’Europeo”, via Civitavecchia 102, telefon 2563151.
Dziękuję Panu i serdecznie pozdrawiam.
Oriana Fallaci

6.

Ogrodnicy nigdy nie chcą dawać kwiatów

W 1963 roku Oriana przenosi się do Nowego Jorku, inauguruje w „L’Europeo” rubrykę poświęconą Ameryce widzianej oczami Włoszki i pasjonuje się amerykańskim programem podboju kosmosu. Stała się już celebrytką, bywa w środowisku hollywoodzkich aktorów i gwiazd, takich jak Shirley MacLaine. Kiedy tylko jednak może, wraca do Toskanii, do rodziców i sióstr, gdzie często zaprasza swoich amerykańskich przyjaciół, potem zaś, gdy musi wyjechać, powierza ich opiece rodziny albo Fabia „Bina” Sanminiatellego, swojego sąsiada w Chianti.

1965
Drogi Bino,
chcę przede wszystkim Panu podziękować („Tobie” nie pasuje do listu) za przesympatyczny wieczór, powiedzieć, jak dobrze się bawiłam, jest Pan prawdziwym oryginałem. Będę musiała o Panu kiedyś napisać. O Panu, Pańskim domu, ogrodzie, o Mona Lisie, Paryżu, Marconim, Zurychu, Leninie, Szkocji, klasztorze, o Pańskich niewiarygodnych prawdach i cudownych kłamstwach. Jestem szczęśliwa, że Pana poznałam. Jestem za to wdzięczna Brianowi. Teraz rozumiem, dlaczego Briano mówi z takim entuzjazmem o swoim wuju.
Poza tym chcę Pana uprzedzić, że Marcia Cavell przyjedzie do Florencji 29 wieczorem, na wsi zjawi się 30 czerwca. Pańska obietnica jest dla mnie w całym tym zamieszaniu jedynym pocieszeniem. Naprawdę, naprawdę zaprosi Pan Marcię na kolację i dotrzyma jej towarzystwa? Proszę nie zmieniać zdania, błagam, bo Marcia o zaproszeniu już wie.
Obawiam się, że nie odmalowałam Marcii we właściwy sposób, że uległam zamiłowaniu do paradoksu i dowcipnej formuły, stworzyłam jej portret konwencjonalny i głupi. Zawracającej głowę Amerykanki, która przyjeżdża do Toskanii w poszukiwaniu śladów Elizabeth Garrett i Roberta Browninga. Marcia jest inna. To cudowna kobieta, wykształcona, nowoczesna, bardzo sympatyczna, a jej jedyną wadą jest nieśmiałość. Nieśmiałość przesadna, wręcz irytująca. Zawsze się obawia, że sprawi kłopot, że zrobi albo powie coś niewłaściwego, ma kompleks (tak sądzę) bycia Amerykanką, „barbarian”. Przyjeżdża do Toskanii, bo jest zmęczona, zmęczona swoją pracą w wydawnictwie, zmęczona Ameryką i amerykańskimi miejscami wypoczynku, a poza tym lubi podróżować. Znalazła jakieś fantomatyczne linie lotnicze, zwane Icelandic Airlines (nigdy o nich nie słyszałam), prawdopodobnie będzie musiała zapłacić dziesięć dolarów za lot z Nowego Jorku do Mediolanu, więc się tu zjawi. Zaprosiłam ją wtedy, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że moja rodzina zarezerwowała wakacje na Sardynii, stąd mój dramat.
Nie sądzę, by zatrzymała się w Toskanii na długo; nie więcej niż dziesięć dni. Góra dwa tygodnie. Najpewniej, jeśli podróż nie okaże się zbyt skomplikowana, jeśli znajdzie odpowiedni statek, połączenia, również popłynie na Sardynię do mojej rodziny, a dokładniej na Caprerę. A zatem Pańska pomoc byłaby niewielka. To, o co Pana proszę, i wiem, że nic mnie do tego nie upoważnia oprócz Pańskiej uprzejmości, to aby zajął się Pan nią jak najszybciej, żeby nie czuła się w pierwszych dniach samotna i zagubiona. Załóżmy, że w czwartek, 1 lipca, Marcia rozpakuje swoje rzeczy w młynie, czy w piątek mógłby ją Pan zaprosić na obiad i pokazać jej swój piękny ogród? Jeśli chodzi o sobotę, to moja florencka przyjaciółka, mówiąca świetnie po angielsku, spędzi z nią weekend. W ten sposób pierwsze dni miną jej bardzo przyjemnie.
Narysuję Panu w liście mapkę pozwalającą dojechać do młyna. Jeśli Marcii Pan tam nie zastanie, będzie w moim domu w Casole. Albo na spacerze w okolicy. Proszę mi jej nie zgwałcić. Przeszła bardzo bolesny rozwód i jest jeszcze zakochana w mężu. Jeśli nie może się Pan powstrzymać, proszę się z nią ożenić. Musi Pan jednak wziąć pod uwagę, że ma dziecko. Lubi Pan dzieci?
Mnóstwo serdecznych i, proszę mi pozwolić, czułych pozdrowień. Wielkie, wielkie dzięki raz jeszcze. Nie przyszłam po kwiaty. Pomyślałam, że Pana nie będzie i że może ogrodnik będzie miał obiekcje; wie Pan, jacy są ogrodnicy. Tacy sami jak kasjerzy. Kasjerzy nigdy nie chcą dawać pieniędzy, ogrodnicy nigdy nie chcą dawać kwiatów.
Pańska
Oriana

PS Marcia nie ma samochodu. Obawiam się, że nie ma też pieniędzy, aby wynająć samochód. Nie ma również prawa jazdy. Jeździ autobusem, co na wsi jest zresztą bardzo szykowne. Musi Pan po nią pojechać swoją karetą. A oto mapka.

 

Strach jest grzechem

 
Wesprzyj nas