“Mali ludzie” to powieść niezwykle stymulująca, bardzo ambitny debiut zapowiadający pojawienie się wielkiego talentu.


Mali ludzieLondyn, koniec 1999 roku. Chris, zdolny programista, pracuje w firmie, która stara się zapobiegać efektowi tak zwanej pluskwy milenijnej, mogącej sprawić, że w noc sylwestrową zostanie sparaliżowana sieć komputerowa na całym świecie.

Ten zamknięty w sobie milczący młody człowiek nie ma zbyt wielu znajomych, jedyną bliższą mu osobą jest koleżanka z pracy, Lucy, dziewczyna o dość osobliwym wyglądzie i sposobie bycia.

Pewnego dnia Chris zauważa na targu staroci tajemniczą starą drewnianą układankę i nagle czuje, że po prostu musi ją kupić.

Wtedy rozpoczyna się zaskakująca podróż przez wieki, podczas której widzimy doznającego oszałamiających wizji Williama Blake’a, ślepego poetę Johna Miltona, który właśnie ukończył swe wiekopomne dzieło, i szaleńca dokonującego brutalnych morderstw na West Endzie. Oglądamy dawny Londyn z jego szczególnym klimatem i niepowtarzalną atmosferą.

Skąd jednak bierze się to dziwne uczucie, że świat niedługo się skończy?

***

To powieść niezwykle stymulująca, bardzo ambitny debiut zapowiadający pojawienie się wielkiego talentu.
„Guardian”

Intrygująca mikstura pierwszej powieści. Hughes z godną uwagi brawurą krąży pomiędzy czterema stuleciami, w pełni panując nad swoim materiałem.
„The Times”

Pyszne… Cudownie ekstrawagancka powieść. Dziwna, a jednak frapująca.
„Irish Examiner”

Cudownie ambitna… Prawdziwa przyjemność zaczerpnięta z wyobraźni Hughesa, zwłaszcza z jego instynktu do namacalnych wręcz opisów. Powieść o duchu zamieniona w ciało, pulsująca krwią i wnętrznościami.
„Times Literary Supplement”

Michael Hughes urodził się i wychował w Keady w Irlandii Północnej, a obecnie mieszka w Londynie. Ukończył szkołę w Armagh, później studiował anglistykę w Corpus Christi College w Oxfordzie. Uczył się aktorstwa w Jacques Lecoq School w Paryżu, przez wiele lat pracował jako aktor pod pseudonimem Michael Colgan. Studiował pisarstwo kreatywne w Royal Holloway oraz na London Metropolitan University, gdzie także wykładał. “Mali ludzie” to jego pierwsza książka.

Michael Hughes
Mali ludzie
Przekład: Alina Siewior-Kuś
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 9 listopada 2017
 
 

Mali ludzie


Rzecz to wysoka, którą chcesz usłyszeć,
O pierwszy z ludzi, smutna to powinność
I trudna, jakże bowiem opowiedzieć
Zmysłom człowieczym owe niewidzialne
Uczynki duchów walczących? I jakże
Mówić o wielu ruinie, co ongi
W chwale tak wielkiej i tak doskonali
Byli, nim padli? Jak wyjawić wreszcie
Świata innego tajemnice, których
Zapewne wcale ujawniać nie wolno?
Jednak dla dobra twego mnie zwolniono
Z tego zakazu, a co ludzkich zmysłów
Pojęcie będzie przekraczać, podkreślę
Przez porównanie duchów do cielesnych
Kształtów, gdyż to je najlepiej wyrazi.
Być może Ziemia jest cieniem Niebiosów,
A rzecz tam każda bardziej przypomina
Ziemię, niż się to na Ziemi wydaje?

John Milton, Raj utracony
przeł. Maciej Słomczyński

GŁÓWNI BOHATEROWIE

WIEK DWUDZIESTY
Chris Davison, programista komputerowy
Lucy Mills, jego koleżanka
Al
Tammy
Oliver

WIEK DZIEWIĘTNASTY
Autor listów

WIEK OSIEMNASTY
Will Blake, grawer
Catherine Blake, jego żona
Joseph Johnson
Ellis
Gavron
Homunkulus

WIEK SIEDEMNASTY
John Milton, poeta
Thomas Allgood, jego pomocnik
Ojciec Allgooda
Thomas Ellwood
Samuel Simmons
Henry Cock

CZĘŚĆ PIERWSZA
Początek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

01. W pewien sobotni poranek pod koniec dwudziestego wieku programista komputerowy nazwiskiem Chris Davison znalazł pewien dziwny przedmiot na pchlim targu przy Brick Lane w Londynie. Starszy mężczyzna, który mu go sprzedał z rozłożonej na kocu kolekcji podobnych drobiazgów, powiedział, że to „rebus praktyczny”. Chris nie miał pojęcia, co to znaczy, ale nie chciał się do tego przyznać, kiwnął więc głową.
– A, rozumiem – powiedział.
Wziął to coś w dłonie. Był to rodzaj układanki zrobionej z sześciokątnych kawałków drewna umieszczonych w ramie. Namalowany na każdym fragmencie obrazek albo motyw, połączone razem, tworzyły wzór, a ponieważ można je było przesuwać, z kolejnych układów powstawały nowe wzory. Chris się zastanawiał, czy człowiek, który to wykonał, z góry sprawdził wszelkie możliwe kombinacje, czy też część z nich jest przypadkowa.
To była sprytna zabawka, Chrisowi bardzo się spodobała. Na drewnie pokrytym werniksem farba wyblakła i całość wyglądała na bardzo starą, chociaż Chris wiedział, że nigdy nie można mieć pewności. Zapłacił dwadzieścia funtów, których zażądał staruszek. Podejrzewał, że cena jest bardzo wygórowana, ale żal mu było tego człowieka. Twarz miał lśniącą i opuchniętą, jakby dawno temu doznał oparzeń. Chris starał się nie okazać, że zwrócił na to uwagę. Nie chciał, by sprzedawca poczuł się niezręcznie.
W drodze do domu ogarnęło go śmieszne przekonanie, że niedługo wydarzy się coś okropnego. Przy każdym zakręcie spodziewał się, że zobaczy na ulicy martwego człowieka. W głowie miał tego bardzo wyraźny obraz. Chris wiedział, że zapewne pochodzi z jakiegoś filmu, ale nie przychodził mu na myśl żaden tytuł.
Starał się to wrażenie ignorować. Zawsze czuł się bezpiecznie w Londynie, mimo że znał ludzi, których tu napadnięto. Ta część miasta stawała się modna, ale dookoła nadal było mnóstwo biedy. Chris starał się nie chodzić po ulicy z discmanem czy laptopem na widoku, chyba że nie miał innego wyjścia.
Po powrocie do domu postawił swój nabytek na biurku koło komputera. Kiedy potykał się na jakimś problemie albo chciał sobie zrobić przerwę, bawił się układanką. Tworzył różne konfiguracje motywów i usiłował dostrzec coś w każdym nowym wzorze. Zawsze mu się udawało.
Zastanawiał się, czy nie powinien wziąć swojej zdobyczy do pracy i pokazać jej Lucy.
Zdecydował jednak, że tego nie zrobi.
Czasami, kiedy długo się weń wpatrywał, do głowy przychodziły mu dziwne myśli. Żył przez setki lat. Miasto płonęło, a on ukrywał się pod ziemią. Lepił ludzika z gliny. Gołymi rękami grzebał w kobiecym brzuchu. Świat miał się skończyć, a winę ponosił wyłącznie on. Wszystkie te obrazy miały pozory wspomnień, ale nie umiał powiedzieć, skąd się brały.
Kiedy indziej tylko trzymał drewniany drobiazg i rozmyślał o ludziach, którzy dawniej nim się bawili. Zastanawiał się, czy próbowali sobie wyobrazić jakiegoś przyszłego właściciela. Czasami udawał, że to on jest człowiekiem żyjącym dawno temu, a otaczający go współczesny świat to tylko jego fantazja o przyszłości. Sprawiało mu to przyjemność.
Kiedy Chris był młodszy, często to robił, usiłował wyobrazić sobie swoje życie w roku dwutysięcznym. To był początek przyszłości. Gdybym tylko zdołał choćby przelotnie dostrzec siebie w tym momencie, myślał, wiedziałbym, kim będę.
Teraz do roku dwutysięcznego pozostało kilka miesięcy. Chris uśmiechał się, przypominając sobie, że dawniej uważał dwadzieścia siedem lat za zaawansowaną dorosłość. Był wówczas przekonany, że kiedy osiągnie ten wiek, jego życie nabierze finalnego kształtu. W jego młodzieńczej wyobraźni rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty był punktem końcowym, kulminacją wszystkiego. Cywilizacja będzie doskonała. Przestaną zachodzić zmiany. Historia dobiegnie końca.
Obecnie Chris niewiele myśli poświęcał przeszłości. Poza układanką nie miał żadnych innych starych rzeczy. Kiedy się przeprowadził do Londynu, nic ze sobą nie zabrał, a wszystko, co tutaj kupował, było nowe i współczesne. Uświadomił sobie, że najstarszy w tym mieszkaniu jest on sam.
Choć oczywiście to nie do końca była prawda, ponieważ jego rzeczy, wykonane z metalu albo drewna, mogły mieć nie wiadomo ile lat. Wszystko było zrobione z czegoś innego.
Ale ten drewniany drobiazg był inny. Wydawał się być sobą. Chris nie potrafił otrząsnąć się z wrażenia, że jest przeznaczony właśnie i jedynie dla niego. Kiedy go dotykał, czuł fizyczny związek z całym światem, który już minął.

02. W dzieciństwie Chris czasami powątpiewał, że przeszłość istniała naprawdę. Lubił myśleć, że świat się zaczął wraz z jego narodzinami i skończy się, gdy on umrze.
W trakcie długich podróży z rodziną śnił na jawie, że jadą przez połączone tunelami kopuły, z których każda ma kilka kilometrów średnicy. Kiedy mgła lub chmury utrudniały widoczność, chodziło o ukrycie tunelu, a kiedy się przejaśniało, znaczyło to, że są wewnątrz nowej kopuły. Istniało jedynie to, co widział. Ten fałszywy świat został stworzony tylko dla niego jako przestrzeń dla jego poruszeń, które wydawały mu się spontaniczne, choć w rzeczywistości były kontrolowane z jakiegoś innego miejsca.
Czasami bardzo realnie odczuwał przeszłość, choć znajdowała się niezwykle daleko. Rozumiał, że wtedy i teraz dzieli niezmierzona odległość. Wpatrywał się w szybę samochodu, szukając oznak nowoczesności na wsi, i wyobrażał sobie, że wyjaśnia ów dziwny świat komuś przybyłemu z innej epoki. To była jego ulubiona zabawa.
Nadal czasami to robił. Widział siebie, jak wygłasza wykład połączony z prezentacją przed salą zapełnioną przeniesionymi do współczesności sławnymi historycznymi postaciami, wielkimi myślicielami, pisarzami i przywódcami, a tamci spijają z jego ust każde słowo. Radził sobie doskonale, objaśniając prosto i jednoznacznie to, co inaczej wydawałoby się dezorientujące i wrogie.
Zwłaszcza lubił tłumaczyć działanie komputerów. Wygładzał tę prelekcję w czasie lotów i podróży metrem, w trakcie nudnych zebrań, w łóżku przed snem. Jaka szkoda, myślał, że nie może wygłosić swojego wykładu publicznie. Wiedział, że mnóstwo osób ma mętne pojęcie o współczesnej technologii. Nikt nigdy nie zadał sobie trudu, żeby ją wyjaśnić, i nikt nigdy nie zadawał pytań. Dopóki wszystko działało i ułatwiało im życie, ludzi nie obchodziło, jak to działa. Równie dobrze to mogły być magiczne sztuczki.

03. W szkole podstawowej Chris opowiadał kolegom, że jest androidem. W pamięci utkwił mu pewien dzień – miał wtedy nie więcej niż sześć, siedem lat. Nauczyciel zadał im pracę domową polegającą na dowiedzeniu się od rodziców, o której dokładnie każde z dzieci się urodziło. Chris podniósł rękę i zapytał, co z tymi, którzy się nie urodzili. Nie pamiętał, co było później, poza tym, że zalał się rumieńcem.
Nawet kiedy już wyrósł z tego urojenia, nie zrezygnował z fantazjowania. Nienawidził swoich ludzkich organów, które się męczyły, musiały jeść i korzystać z toalety. To była taka straszna strata czasu. Niekiedy myślał, że woli maszyny od ludzi. Były efektywne, rozsądne, posłuszne i ciężko pracowały. Tak też postrzegał siebie Chris. Taki usiłował się stać.
Żałował, że nie może być cyborgiem. Zachowałby swoją tożsamość, która jednak działałaby wewnątrz doskonałego sztucznego ciała. Zawsze był przekonany, że w dzisiejszych czasach to już powinno być możliwe, i czuł szczere rozczarowanie, że tak się nie stało, choć uważał, że pewnego dnia świat się tego doczeka. Szkoda tylko, że dzieje się to tak wolno. Często popadał we frustrację, iż tak wiele aspektów życia sprawia tyle trudności. Jako nastolatek uważał, że bycie dorosłym powinno być łatwe.
Chwilami się bał, że będzie jeszcze gorzej. Wiedział, że każdy zamknięty system, pozostawiony sam sobie, z czasem ulegnie rozkładowi. To istota drugiego prawa termodynamiki. Entropia narasta. Żeby zachować rzeczy w takim stanie, w jakim są teraz, należy je nieustannie poprawiać. Jedynym wyjściem jest zmiecenie wszystkiego i rozpoczęcie od nowa.
I właśnie tego Chris naprawdę pragnął. Żałował, że nie może do tego doprowadzić, ale żaden sposób nie przychodził mu na myśl. Tak więc zamiast poprawiać rzeczy, mógł tylko powstrzymywać je od rozpadu.

04. Praca Chrisa polegała na likwidowaniu skutków pluskwy milenijnej. Tak nazywała to większość ludzi, chociaż w branży sprawa była znana jako problem roku dwutysięcznego.
Kwestia sama w sobie była bardzo prosta i wielką przyjemność sprawiało mu wyjaśnianie jej istoty. Jako że pierwsze komputery miały ograniczoną pamięć, ustalono zasadę, że lata zapisuje się dwiema ostatnimi cyframi, od podwójnego zera do dziewięćdziesiąt dziewięć. Później, nawet gdy pamięć była już dostatecznie wielka, by pomieścić cztery cyfry, owa zasada zdążyła się przekształcić w tradycję i nikt się nie zastanawiał, dlaczego tak się robi.
Zatem wiele dziesięcioleci później większość komputerów nadal tkwiła w przekonaniu, że czas ogranicza się tylko do stu lat.
Kiedy dokładnie o północy zacznie się nowy wiek i dwie dziewiątki ustąpią miejsca dwóm zerom, komputery pomyślą, że nie przesuwają się o sekundę w przyszłość, tylko cofają o sto lat w przeszłość. Osiągną koniec czasu. Wszystko zacznie się od początku.

05. Chris wiedział, że komputery nic nie myślą. To tylko maszyny, które przy wykorzystaniu reguł logiki przeprowadzają obliczenia szybciej i wiarygodniej niż my.
Ale część z tych obliczeń dotyczyła wydarzeń przyszłych, a my zapomnieliśmy powiedzieć urządzeniom, że przyszłość nie kończy się wraz z końcem roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego. Dla komputerów wszystko, co miało się wydarzyć po tym roku, zdarzyło się już dawno temu.
Jedne same zrozumieją, że to błąd, i powiedzą nam o tym, inne po prostu przestaną działać, a jeszcze inne będą nadal funkcjonować, ale podawać błędne informacje, wreszcie będą i takie, na które nie wywrze to żadnego wpływu. Kłopot polegał na tym, że nie istniał sposób, aby móc przewidzieć, co naprawdę się stanie, a pozostało za mało czasu, by na wszelki wypadek wszystkie urządzenia sprawdzić. Kiedy sobie uświadomiliśmy, że sprawa jest poważna, było już za późno.
Mnóstwo ludzi, zwłaszcza w Ameryce, mówiło o końcu świata. Nie będzie dostaw energii, samoloty spadną z nieba, wybuchną elektrownie nuklearne. Najbardziej zaniepokojeni sprzedali domy i przeprowadzili się na kompletne odludzie, zaopatrując się w jedzenie i złoto. Jednak byli też tacy, którzy już nie mogli się tego doczekać. Korupcja zżerająca współczesny świat zostanie zmieciona. Życie znowu będzie proste i czyste.
Chris uważał, że to przesada. Przerwy w dostawach prądu zdarzały się ciągle, komputery padały, systemy przestawały działać, a świat na razie się nie skończył. Nawet jeśli wszystko jednocześnie przestałoby funkcjonować, scenariusz upadku cywilizacji opierał się na założeniu, że ludzie są głupi i egoistyczni albo że w panice będą biegać w kółko.
On natomiast wyobrażał sobie, że większość ludzi przypuszczalnie zacznie dokładać starań, żeby jak najlepiej przeżyć swoje dni, co oznaczało, że zabiorą się do naprawiania zepsutych rzeczy. Po dwóch tygodniach najbardziej podstawowe urządzenia będą znowu sprawne, a po kilku miesiącach nikt nie będzie pamiętał, że cokolwiek się stało.
A to był najgorszy scenariusz. O ile Chris się orientował, nic takiego się nie zdarzy. Nawet jeśli początkowo panika wydawała się uzasadniona, to tyle pracy wkładano w naprawianie najistotniejszych systemów, że przypuszczalnie nikt niczego nie zauważy. To po prostu będzie nowy rok.

06. Chris lubił swoje zajęcie. To była ciężka praca, zajmowała wiele godzin, ale był w niej świetny i doskonale zarabiał. Nigdy do głowy by mu nie przyszło, że w tym wieku będzie aż tyle zarabiał, zwłaszcza na wykonywaniu tego, co sprawiało mu przyjemność, choć z drugiej strony nigdy za bardzo się nie zastanawiał, z czego będzie żył. Wyobrażał sobie, że po prostu coś się pojawi. Nie pojawiło się jednak.
Po skończonych studiach czuł się zagubiony. Miał to być początek jego życia, a wydawało się, że jest końcem. Przez kilka miesięcy podróżował, ponieważ wszyscy znajomi powtarzali, że powinien, ale nienawidził tego. Inne kraje zawsze odbierał jako nie do końca realne. Gdzieś na dnie serca nie mógł pozbyć się wrażenia, że wszystko w nich zostało zaaranżowane jak plan filmowy albo spektakl przeznaczony dla turystów.
Czuł to samo, kiedy przebywał w innych częściach Anglii, nawet w okolicy, w której się wychował. Śliczne wioski sprawiały wrażenie zbyt doskonałych, jakby je zbudowano w stylu wyimaginowanej przeszłości. A inne brytyjskie miasta, myślał, po prostu próbują być Londynem, choć daleko im do stolicy.
Pokochał Londyn od chwili, gdy przyjechał tu na studia. Miał wrażenie, że nigdzie indziej nie dałby sobie rady. Tylko co do Londynu był absolutnie pewien.

07. Popytał wśród znajomych. Koleżanka z uniwersytetu miała wolny pokój na poddaszu w domu rodziców. Przenosili się za granicę na czas remontu i zależało im na kimś, kto będzie załatwiał sprawy z budowlańcami i miał oko na ogrodnika.
W końcu został tam na dwa lata, mimo że remont się skończył. Przez pewien czas pracował w kinie jako bileter, później zatrudnił się w agencji monitorującej wiadomości. Musiał czytać prasę i oglądać dzienniki telewizyjne, z których wyławiał wszelkie wzmianki o konkretnej firmie albo zagadnieniu.
Bardzo zainteresował się wtedy polityką i sprawami bieżącymi. Nawet chciał zostać dziennikarzem, ale nie wiedział, od czego zacząć ani do kogo się zwrócić.
Agencję zamknięto. Chris postanowił się zgłosić na kurs dla bezrobotnych. Pomyślał, że to dobry sposób na darmowe zdobycie dalszych kwalifikacji.
Zaproponowano mu kurs komputerowy i okazało się, że jest w tym świetny. W szkole miał informatykę, ale nie wydawała się prawdziwym przedmiotem, poza tym Chris uważał, że nauczyciel nie rozumie jej zbyt dobrze. Tym razem było inaczej. Poczuł się jak w domu. Na zajęciach przypominał sobie, dlaczego w szkole lubił matematykę. Pociągało go ustalanie zasad i wykorzystywanie ich do rozwiązywania nowych problemów.
Tak samo było z komputerami. Podążasz za zasadami i stosujesz logikę. Wszystko jest pod kontrolą.

08. Kiedy kurs się skończył, Tammy i Al, którzy go prowadzili, powiedzieli Chrisowi, że są pod wrażeniem jego dokonań. Zamierzali otworzyć firmę pracującą nad problemem roku dwutysięcznego i zapytali, czy chciałby się u nich zatrudnić.
Zgodził się. I tak to było. Miał pracę. Wynajął mieszkanie w Shoreditch i dojeżdżał autobusem do biura koło katedry Świętego Pawła.
Był szczęśliwy. Oto kim będzie.

09. Początkowo Chris zakładał, że Tammy i Al są parą. Pewnego dnia jednak Tammy wyjaśniła, że owszem, na studiach byli razem, ale potem uznali, że lepiej się dogadują jako przyjaciele. Powiedziała, że jej zdaniem nie należy łączyć przyjemności z interesami. Chris się z nią zgadzał.
Nie miał dziewczyny. Mieszkał sam i to mu odpowiadało. Nie potrafił sobie wyobrazić, że dzieli mieszkanie z kimś innym.
Miewał przelotne romanse z dziewczynami, które poznawał w weekendy, gdy wychodził na miasto, znajome znajomych z uniwersytetu, ale nigdy nie trwało to dłużej niż tydzień lub dwa. Bywało, że Chris przez kilka miesięcy z nikim nie spał. W gruncie rzeczy nie miał nic przeciwko temu. To oznaczało, że wiedzie nieskomplikowane życie, a chciał, by takie było. Lubił wiedzieć, co się wydarzy jutro, i cieszył się, kiedy niewiele się to różniło od tego, co zdarzyło się dzisiaj.

10. Firma zaczynała się rozwijać. Po kilku miesiącach nie radzili sobie z nawałem zleceń i Tammy zatrudniła Lucy, programistkę. Powiedziała, że zależało jej, by znaleźć kobietę, bo nie cierpi być w biurze z samymi facetami.
Al nie wydawał się szczęśliwy z tego powodu. Według niego Lucy nie wprowadzała szczególnie przyjemnej atmosfery do biura. Stwierdził, że jej główne formy ekspresji to milczenie i sarkazm. Tammy zapewniała, że Lucy jest całkiem w porządku, kiedy już człowiek się do niej przyzwyczai. Chris nie wiedział, co myśleć.

 
Wesprzyj nas