Anthony Everitt napisał wiele prac poświęconych kulturze Europy. Jedną z nich jest “Chwała Aten” opowiadająca o tym, w jaki sposób niewielkie miasto-państwo dało początek cywilizacji, która ukształtowała znany nam świat.


Z wynalazkami autorstwa mieszkańców starożytnych Aten mamy do czynienia w Europie na co dzień. Jeden z nich – demokracja, nadaje kształt większości państw świata, a pochodzi od liczącej zaledwie dwieście tysięcy osób społeczności żyjącej przez wieloma wiekami. Podobnie rzecz wygląda w kwestii koncepcji filozoficznych, do dziś funkcjonujących w społeczeństwach, do dziś omawianych i dyskutowanych przez kolejne pokolenia myślicieli. A przecież to nie wszystko, co zawdzięczamy dawnym Ateńczykom, a nawet nie wierzchołek góry lodowej, na którą składać się będą ponadczasowe koncepcje, odkrycia i teorie z zakresu tak szerokiego, że zaczyna się w kręgach władzy, a kończy w zakamarkach sztuki.

Anthony Everitt, były wykładowca Nottingham Trent University, autor wielu prac poświęconych kulturze Europy oraz niezwykle poczytnych biografii Cycerona, Augusta i Hadriana, historią Ateńczyków jest wyraźnie zafascynowany. Z pasją opowiada o tym jak doszło do tego, że niewielka społeczność nie tylko wydała w krótkim czasie tak wielu wybitnych wodzów, badaczy i myślicieli, ale też jak doprowadziła do rozpowszechnienia stworzonych przez nich koncepcji.

Autor tka swoją barwną historię z sugestywnych portretów utalentowanych, zręcznych, ambitnych, nierzadko pozbawionych skrupułów Ateńczyków, którzy przyczynili się do rozkwitu miasta. Znajdziemy wśród nich Temistoklesa, genialnego stratega, który powiódł Greków do zwycięstwa nad potężnymi Persami; Peryklesa, najwybitniejszego ateńskiego męża stanu; Demostenesa, największego mówcę, który zagrzewał Ateńczyków do obrony tak drogiej im wolności przed zakusami króla macedońskiego Filipa, ojca Aleksandra Wielkiego.

W tej opowieści o złotym wieku Aten autor często oddaje głos ówczesnym politykom, pisarzom, myślicielom, obficie czerpiąc ze źródeł – co jeszcze bardziej ożywia tę frapującą narrację. Nikodem Maraszkiewicz

Anthony Everitt – były wykładowca Nottingham Trent University, autor wielu prac poświęconych kulturze Europy oraz niezwykle poczytnych biografii Cycerona, Augusta i Hadriana. Pełnił funkcję sekretarza generalnego Rady Sztuki Wielkiej Brytanii. Mieszka w pobliżu Colchester, najstarszego miasta Anglii, założonego przez Rzymian.

Anthony Everitt, Chwała Aten , Przekład: Adam Bukowski, Jacek Środa, Dom Wydawniczy Rebis, Premiera: 21 listopada 2017
 
 

Anthony Everitt
Chwała Aten
Przekład: Adam Bukowski, Jacek Środa
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 21 listopada 2017
 

PRZEDMOWA

Jako małe dziecko pożerałem wiktoriańską książeczkę z opowieściami zaczerpniętymi z greckiej i rzymskiej mitologii. Przeczytałem każde słowo, wyjąwszy przesłodzone wiersze zdobiące co poniektóre stronice.
Babka po mieczu dostrzegła moje zainteresowanie starożytnością i kupiła mi trzy książeczki z serii Penguin Classics, podówczas nowego wydawnictwa. Wybrała Iliadę i Odyseję Homera w przekładzie E.V. Rieu oraz tłumaczenie Uczty Platona. Jako żonie rolnika brakowało jej klasycznego wykształcenia i ostatnia z tych książek okazała się zbyt dojrzała dla dziecka, mącąc mu w głowie wzmiankami o helleńskim homoseksualizmie. Nie mogłem jednak trafić lepiej, by zakosztować greckiej cywilizacji. Homer i Platon wprowadzili mnie w nowy, czarujący świat, który – mimo iż pełen tragedii i rzezi – promieniował słonecznym, przejrzystym blaskiem wolnego umysłu.
Na przestrzeni dwóch stuleci, w V i IV w. p.n.e., starożytni Ateńczycy czynili zdumiewające postępy niemal na każdym polu działalności. Stworzyli jedyną prawdziwą i pełną demokrację (nazwa ta również pochodzi z greki), jaka kiedykolwiek funkcjonowała poza antykiem. Podczas gdy my wybieramy przedstawicieli działających w naszym imieniu, ówcześni obywatele poprzez uczestnictwo w zgromadzeniach sami podejmowali najważniejsze decyzje. (Muszę poczynić tu zastrzeżenie: prawa wyborcze przysługiwały jedynie dorosłym mężczyznom, wykluczono zatem dwie wielkie grupy społeczne – kobiety i niewolników).
Ateńczycy pokładali wiarę w rozum i jego moc rozwikłania tajemnic ludzkości i świata przyrody. Stworzyli koncepcje i język filozofii oraz rozważali problemy, nad którymi do dziś łamią sobie głowy najtęższe umysły. Przecierali szlaki w sztuce – dramacie, komedii, architekturze i rzeźbie. Tworzyli historiografię – precyzyjną narrację i interpretację zdarzeń z przeszłości. Wespół z innymi Grekami rozwijali matematykę i nauki przyrodnicze.
Powinniśmy się wystrzegać przesady. Ateńczycy uczestniczyli w ogólnym rozwoju świata helleńskiego i zapożyczyli różne idee oraz technologie od swoich sąsiadów – na przykład Egipcjan i Persów – pomimo otwarcie okazywanej pogardy dla „barbarzyńców”. Gdybyśmy tylko wiedzieli o innych starożytnych społecznościach we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego tyleż samo, ile wiemy o Grekach, nie wydawaliby się może tak wyjątkowi. Zapewne bylibyśmy bardziej wstrzemięźliwi w osądach.
Niemniej jednak, nawet jeśli Ateńczycy nie byli tak wyjątkowi, jak nam się zdaje, w żadnym razie nie przynosi to ujmy ich rzeczywistym osiągnięciom. Odkrycie milczącego, zapomnianego sobowtóra Sokratesa w niczym nie umniejszy wielkości pierwowzoru.
Ateńczycy, choć twardo stąpali po ziemi, cechowali się również żarliwą religijnością. Kult bogów z Olimpu przenikał wszystkie aspekty ich codziennego życia. Większość mieszkańców Aten wierzyła, że te antropomorficzne bóstwa na równi z ludźmi biorą udział w wielkiej rozgrywce historii.
My, ludzie Zachodu, z satysfakcją stwierdzamy, że w pełni niezależna demokracja ateńska przetrwała raptem około dwustu lat. Warto jednak pamiętać, że nasze własne demokracje, w swojej kompletnej postaci, są jeszcze młodsze.
Mechanizmy demokracji ateńskiej są ważne dla współczesnego cyfrowego świata: pojawienie się komputerów oznacza, że gdybyśmy zechcieli, moglibyśmy powrócić od demokracji przedstawicielskiej do bezpośredniej. Ludzie, jak w czasach świetności starożytnych Aten, mogliby podejmować wszystkie ważne decyzje. Każdy obywatel stałby się w rezultacie członkiem rządu. Czy znajdziemy w sobie tyle odwagi, by uczynić tak racjonalny krok?
Niezależnie od wszelkich cudów zamierzchłych Aten, a raczej właśnie ze względu na nie, zmagam się z pewnym fundamentalnym pytaniem. Jak to możliwe, że tak niewielka społeczność, licząca około dwustu tysięcy dusz (innymi słowy nie bardziej ludna niż, na przykład, miasto York w Anglii czy Little Rock w amerykańskim stanie Arkansas), zdołała wydać wybitne umysły w tak wielu dziedzinach ludzkiej działalności oraz stworzyć jedną z największych cywilizacji w dziejach świata? Prawdę mówiąc, położyła podwaliny pod dzisiejszy gmach intelektu.
Spisując dzieje rozkwitu i upadku miasta, postaram się poszukać odpowiedzi na to pytanie – albo przynajmniej się do niej zbliżyć.

Gdybyśmy zdołali cofnąć się w czasie o ponad dwa millennia i odbyć przechadzkę ulicami i alejami starożytnych Aten, prawdopodobnie natknęlibyśmy się na wybitnych tragików Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa, rzeźbiarza Fidiasza, komediopisarza Arystofanesa czy Alkibiadesa, czarną owcę polityki ateńskiej. Może posłuchalibyśmy wykładów z etyki, które Sokrates prowadził w sklepie obuwniczym na skraju agory, i poznalibyśmy dwóch jego uczniów, Platona i Ksenofonta. Na zgromadzeniu obywateli wysłuchalibyśmy przemowy największego męża stanu, Peryklesa.
Takie Ateny przywołuję, począwszy od pierwszych stuleci panowania królów, tyranów i arystokratów, przez wypracowanie demokracji i lata politycznej oraz kulturowej świetności miasta, po jego upadek, gdy odgrywało już tylko rolę uroczego „miasteczka uniwersyteckiego”.
Jest to historia o wiele mniej znana niż Rzymu, wywarła jednak równie wielki wpływ na potomność, współczesną cywilizację zachodnią, a więc (krótko mówiąc) na nas. Ateńczycy położyli fundamenty domu, w którym żyjemy do dziś. Winniśmy pielęgnować tę pamięć i kultywować ich dzieło. Jest to także historia niesamowita – wypełniona po brzegi przygodą i zaskakującymi zwrotami akcji.

W wielkiej politycznej rozgrywce, jaka od VI w. p.n.e. przez dwieście lat toczyła się we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, uczestniczyli trzej główni gracze.
Pierwszym z nich były Ateny. Stały się potęgą nie tyle lądową, ile morską, przyczyniając się do rozwoju handlu w całym znanym ówcześnie świecie. Ich flota panowała na Morzu Egejskim. Ich mieszkańcy nabywali i oferowali dobra oraz usługi, miłowali kulturę i sztukę, byli dociekliwi i otwarci.
Sparta różniła się od Aten pod każdym względem, stanowiąc jedno z najdziwaczniejszych społeczeństw w dziejach świata. To położone na Peloponezie, półwyspie w południowej części Grecji, miasto-państwo było wysoce zdyscyplinowane i rozmiłowane w wojnie, ciesząc się sławą pierwszego greckiego mocarstwa. Mężczyźni tworzyli własną społeczność, większą część życia przepędzając w kasynach wojskowych. Nazywali się spartiatami, inaczej (dla zaprzeczenia swojej indywidualności) równymi \ i nie wolno im było zajmować się rolnictwem ani handlem, jedynie wojaczką, do której przygotowywano ich od najmłodszych lat. Podbili większą część Peloponezu, czyniąc sobie z miejscowej ludności poddanych, tak zwanych helotów. Heloci służyli swoim panom, obrabiając za nich ich włości; przeżywali nieustanne upokorzenia i w każdej chwili groziła im śmierć.
Młodych spartiatów okrucieństwem szkolono do brutalności. Celem było uczynienie z nich bezlitosnych wojowników, gotowych wyrzec się osobistego majątku, a przy tym cichych, skromnych i posłusznych. Była to społeczność samowystarczalna – zamknięta, totalitarna i ponura – niezbyt zainteresowana otaczającym ją światem.
Trzecim graczem było rozległe imperium Persów, położone na drugim krańcu Morza Egejskiego. W połowie VI w. p.n.e. perski władca Cyrus Wielki podbił i zaanektował wszystkie wielkie królestwa Bliskiego Wschodu. W końcu jego ziemie rozciągały się od Bałkanów po Indus, od Azji Środkowej po Egipt. Był władcą absolutnym.
Pod jego berłem znalazły się zamożne miasta greckie rozlokowane na nadbrzeżnych obszarach Azji Mniejszej. Była to kłująca w oczy zniewaga dla całego greckiego świata, który wszystkich cudzoziemców uważał za barbarzyńców – dosłownie barbaroi, czyli ludzi, którzy wydają dźwięki przypominające „bar, bar”, zamiast posługiwać się czystą greką. Tu, na wschodnim krańcu Morza Jońskiego, spotkały się i starły ze sobą płyty tektoniczne dwóch kultur.
Konflikt był nieunikniony. Jak w złożonym układzie baletowym, wszyscy tancerze spletli się z sobą, zmieniając przyjaciół i wrogów, przechodząc płynnie od wojny do pokoju, by zaraz znów wszczynać konflikt.
Te trzy mocarstwa doświadczyły swych triumfów i wszystkie stanęły w obliczu klęski i upadku. Ich dzieje przywołują emocje dorównujące przejażdżce kolejką górską.

Piszę powieści historyczne. Nigdy nie zdradzam przyszłych wypadków ani zakończenia w połowie opowieści, ponieważ nie chcę, by czytelnicy lepiej znali przyszły bieg zdarzeń niż ci, których losy poznają. Jeśli ich wiedza o historii starożytnej jest skromna, tym większe czekają ich emocje.
Niektóre z opowieści zawartych w starożytnych źródłach mają podejrzanie nieprawdopodobny wydźwięk, a przynajmniej tak twierdzą wybredni naukowcy. Dobrym przykładem jest spotkanie Solona z królem Krezusem z Lidii. Z dzisiejszej perspektywy nie zawsze jesteśmy w stanie stwierdzić, czy są prawdziwe. Ale to dobre historie, podobnie jak mity i legendy; nawet jeśli niektóre z nich zostały nieco podkoloryzowane, rzucają snop światła na to, jak Grecy sami siebie postrzegali. Dlatego tak chętnie je przytaczam.
Chciałbym jak najlepiej przedstawić osiągnięcia Ateńczyków na polu filozofii i sztuk pięknych, nie pomieszczę tu jednak nic więcej ponad pobieżny szkic. Ajschylos, Sofokles i Eurypides są obecni poprzez swoje wybitne dzieła: Oresteję, Antygonę i Trojanki, a koncepcje Platona i Arystotelesa doczekały się zaledwie wzmianki. W imieniu Arystofanesa przemawia Lizystrata. Wierzę jednak, że to wystarczy, by zilustrować ich wielkość.
Dzieła starożytnych kronikarzy cechują się rozmaitą jakością, przy czym część V w. p.n.e. została znacznie lepiej opisana niż następne stulecie. Prace wielu autorów zostały w całości lub po części utracone wskutek niszczycielskiej działalności czasu. Największym dziejopisem w historii jest Tukidydes. Był on w istocie tak dobry, że daliśmy się schwytać w pułapkę jego wersji wydarzeń. Pośledniejsi twórcy oferują współczesnym uczonym punkt oparcia umożliwiający korekty i nowe interpretacje. Jeśli Tukidydes o czymś nie wspomniał, stanowi to białą plamę, której częstokroć nie potrafimy zapełnić, natomiast to, co napisał, jest zazwyczaj niepodważalne.
Są tematy, których nie tykają nawet najwybitniejsi kronikarze, chyba że marginalnie – na przykład gospodarka i życie społeczne. Wiemy też o wiele więcej o Atenach niż o jakimkolwiek innym spośród licznych miast-państw oraz ich śródziemnomorskich kolonii, które łącznie składały się na starożytną Grecję. Tak czy inaczej, w szerszej perspektywie mamy do powiedzenia mniej, niżbyśmy chcieli.
Wiele jest spraw, co do których współcześni uczeni nie są zgodni. Napomykam o tych debatach jedynie w Przypisach na końcu książki, pozostawiając główny wątek opowieści wolny od akademickich sporów.
Trudno o precyzję co do wartości pieniądza, ponieważ względna wartość poszczególnych produktów była różna dla różnych czasów i gospodarek. Podstawowymi jednostkami waluty ateńskiej były:

6 oboli = 1 drachma
100 drachm = 1 mina
60 min = 1 talent

W V i IV w. p.n.e. jedna drachma odpowiadała dziennym zarobkom żołnierza piechoty lub wykwalifikowanego robotnika. Od 425 r. p.n.e. ławnik otrzymywał z kasy państwowej pół drachmy lub trzy obole, co ledwie wystarczało na utrzymanie trzyosobowej rodziny na podstawowym poziomie egzystencji. Płaca była więc raczej adekwatna aniżeli wygórowana. Talent był jednostką masy, równoważnikiem dwudziestu sześciu kilogramów; odpowiadał również pieniężnej wartości dwudziestu sześciu kilogramów srebra.
Dwustu wioślarzy stanowiących załogę triremy podczas wojny peloponeskiej otrzymywało za swoją pracę jeden talent miesięcznie.
Obol był drobną monetą srebrną. Wkładano go do ust zmarłego, aby mógł zapłacić Charonowi za przewiezienie go łodzią przez rzekę Acheron, do Podziemia.
Po datach pomijam zwrot „p.n.e.” (lub „n.e.”), wyjąwszy rzadkie przypadki, gdy mogłoby się to okazać mylące.
Pod wieloma względami potrafimy docenić Ateńczyków; nie jest to wielkim zaskoczeniem, zważywszy, że przetarli szlaki w wielu dziedzinach wiedzy, aktualnych i rozwijanych do dziś. W znacznej mierze zasiedlali jednak całkowicie odmienne uniwersum etyczne i technologiczne. Ich motto brzmiało „poznaj siebie”; po prostu nie mogliby zrozumieć chrześcijańskiego przykazania, by „kochać bliźniego jak siebie samego”.
Będę zachwycony, jeśli okaże się, że pomogłem zasypać przepaść dzielącą nas od naszych helleńskich przodków i oddać choć odrobinę swojego entuzjazmu dla twórców naszej cywilizacji.

 
Wesprzyj nas