“Pokonani” Roberta Gerwartha to porażająca panorama anarchii, jaka zapanowała po pierwszej wojnie światowej, umierających imperiów i powstających państw narodowych.


PokonaniDla Zachodu data 11 listopada 1918 r. oznaczała pokonanie wrogów i zakończenie walk, które pochłonęły całe pokolenie. Jednakże dla znacznej części Europy data ta nie miała żadnego znaczenia, gdyż w wielu krajach wybuchały nowe, równie koszmarne konflikty.

W swej pionierskiej, opartej na bogatych źródłach pracy, Robert Gerwarth zmusza czytelnika do ponownego przemyślenia spuścizny pierwszej wojny światowej.

Prawdziwą katastrofę Europie przyniosły nie tylko walki na frontach, ale i wydarzenia późniejsze, gdy kolejne kraje z obu stron konfliktu popadały w ruinę rewolucji, pogromów, masowych wypędzeń i kolejnych walk. Miliony ludzi straciły życie, zanim w Europie Środkowej, Wschodniej i Południowej powstało wiele niestabilnych politycznie i ekonomicznie krajów.

Ich mieszkańcy, wyczerpani wojną, pełni poczucia krzywdy wyglądali okazji do zemsty na rzeczywistych i wyobrażonych wrogach. Trzecia Rzesza i inne państwa totalitarne miały im dać taką okazję, a echa konfliktów z lat 1917-1923 odczuwane są do dziś.

***

Ta wojna nie jest kresem, ale początkiem przemocy. Jest kuźnią, w której wykute zostaną nowe granice i nowe społeczności. Nowe formy wypełni krew, a władzę dzierżyć się będzie żelazną ręką.
rnst Jünger

Historia chaosu, który ogarnął cały kontynent. Pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego w Europie w latach trzydziestych XX w. pokój stał się najbardziej pożądaną wartością, nawet kosztem wolności.
Max Hastings, „The Sunday Times”

Boleśnie prawdziwa i intensywna… Bardzo aktualne przypomnienie, że korzenie trwającej przez wiek przemocy sięgają katastrofalnego finału wielkiej wojny.
Richard Overy, „Literary Review”

Fascynująca i świetnie napisana książka, łącząca bogactwo militarnej, politycznej, kulturalnej i społecznej historii. Świetnie wykorzystuje źródła literackie i relacje świadków, by ożywić opisywane wydarzenia. Imponujący przykład niezwykle przystępnej naukowej literatury.
Geoffrey Roberts, „Irish Times”

Gerwarth wspaniale pokazuje, że dla wielu pokonanych narodów i ludzi, koniec klęsk i rozlewu krwi nastąpił dopiero pod koniec 1923 r. Książka oparta na oszałamiającej ilości źródeł i literatury, odmalowuje szerokie tło wydarzeń. Prawdziwie rewolucyjne opracowanie.
Brendan Simms, „The Wall Street Journal”

Porażająca panorama anarchii, jaka zapanowała po pierwszej wojnie światowej, umierających imperiów i powstających państw narodowych.
The Times Literary Suplement

Robert Gerwarth
Pokonani. Dlaczego pierwsza wojna światowa się nie zakończyła (1917-1923)
Przekład: Jan Szkudliński
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 11 października 2017
 
 

Pokonani

Robert Gerwarth

Pokonani

Dlaczego pierwsza wojna światowa
się nie skończyła?
1918–1923

Wstęp

Obie strony, zwycięzcy i zwyciężeni, byli zrujnowani. Wszyscy cesarze i ich następcy zostali zabici lub obaleni […]. Wszyscy byli pokonani, pobici, wszystkie ich ofiary próżne. Nikt niczego nie zyskał […]. Ci, którzy ocaleli, weterani niezliczonych bitew, powrócili, dźwigając wawrzyny zwycięstwa lub gorycz porażki, do swych domów, ogarniętych już katastrofą.
Winston Churchill, The Unknown War, 1931 r.

Ta wojna nie jest kresem, lecz początkiem przemocy. Jest kuźnią, w której wykute zostaną nowe granice i nowe społeczności. Nowe formy wypełni krew, a władzę dzierżyć się będzie żelazną ręką.
Ernst Jünger, Der Kampf als Inneres Erlebnis, 1928 r.

9 września 1922 r. namiętności wzbudzone trwającą od dekady wojną spadły na Smyrnę. Gdy do miasta – niegdyś najbogatszego i najbardziej kosmopolitycznego miasta Imperium Osmańskiego – wjechała turecka kawaleria, chrześcijańska większość zamarła w nerwowym oczekiwaniu. Smyrna była miastem, w którym od wieków żyli w mniejszym lub większym pokoju muzułmanie, żydzi i chrześcijanie obrządku ormiańskiego i prawosławnego. Jednakże niemal dziesięć lat wojny zmieniło stosunki międzywyznaniowe w mieście. Po utracie niemal wszystkich terytoriów europejskich podczas wojen bałkańskich w latach 1912–1913, Imperium Osmańskie w 1914 r. przyłączyło się do wielkiej wojny po stronie Niemiec, by po raz kolejny znaleźć się wśród przegranych. Imperium utraciło swe arabskie posiadłości, które miały stać się wkrótce znane jako Bliski Wschód. Poniżona muzułmańska ludność turecka imperium wkrótce musiała zmierzyć się z kolejnym zagrożeniem: zachęceni przez premiera Wielkiej Brytanii Davida Lloyda George’a Grecy wysadzili w 1919 r. desant w Smyrnie, planując zdobyć dla siebie część Azji Mniejszej zamieszkaną w części przez chrześcijan1.
Po trzech latach krwawych walk, pełnych bestialstw wobec chrześcijańskich i muzułmańskich cywilów, szczęście odwróciło się od Greków. Zbyt słabe i źle dowodzone wojska greckie dały się wciągnąć w głąb środkowej Anatolii. Turecki wódz, Mustafa Kemal, lepiej znany pod swym przyszłym honorowym tytułem Atatürka („Ojca Turków”), przeprowadził latem 1922 r. kontrofensywę na rozciągnięte oddziały przeciwnika. Pospieszny odwrót rozbitych wojsk greckich, któremu towarzyszyły rabunki, mordy i niszczenie mienia muzułmańskich mieszkańców zachodniej Anatolii, wzbudzał słuszne obawy wśród chrześcijańskich mieszkańców Smyrny. Jednakże zwodnicze zapewnienia greckich władz okupacyjnych oraz 21 alianckich okrętów stojących w smyrneńskim porcie dały Grekom i Ormianom fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Jako że alianci zachodni – zwłaszcza Wielka Brytania – zachęciły Ateny do podboju Smyrny, czy teraz nie zamierzały ochronić ludności chrześcijańskiej przed muzułmańskim odwetem?
Nadzieje te wkrótce okazały się płonne; rozpoczęła się tragedia miasta. Wkrótce po tym, jak zwycięscy Turcy wkroczyli do Smyrny, wojsko aresztowało prawosławnego arcybiskupa Chrysostomosa, zdecydowanego zwolennika greckiej inwazji. Hierarcha został doprowadzony przed oblicze dowódcy, generała majora Sakalli Nurettina Paszy. Generał wydał Chrysostomosa tureckiemu tłumowi, który zgromadził się przed jego kwaterą i domagał się głowy metropolity. Jak wspominał jeden ze świadków, francuski marynarz, „tłum rzucił się na Chrysostomosa z gardłowym wrzaskiem, i powlókł go ulicą do zakładu balwierskiego, w którego drzwiach stał drżący właściciel, Żyd Ismael. Ktoś odepchnął balwierza, chwycił białą chustę, i zawiązał ją na szyi Chrysostomosa z krzykiem: «Trzeba go ogolić!». Wyrwali mu brodę, wydłubali oczy nożami, odcięli mu uszy, nos i dłonie”. Nikt nie interweniował. Umęczone ciało Chrysostomosa wywleczono następnie do zaułka, gdzie ciśnięto go po ścianę i pozostawiono na śmierć2.
Brutalny mord na prawosławnym metropolicie Smyrny był jedynie wstępem do dwóch tygodni krwawych orgii, przypominających los zdobytych miast podczas europejskich wojen religijnych w XVII w. W ciągu następnych czternastu dni wymordowano, jak się ocenia, 30 tysięcy Greków i Ormian. Wielu więcej zostało obrabowanych, pobitych lub zgwałconych przez tureckich żołnierzy, bojowników i miejscowe bandy młodzieńców3. Pierwsze domy w dzielnicy ormiańskiej podpalono 13 września przed wieczorem. Przed świtem następnego dnia w płomieniach stała większość chrześcijańskich dzielnic Smyrny. W ciągu niewielu godzin w porcie zebrały się tysiące szukających schronienia mężczyzn, kobiet i dzieci. Brytyjski reporter George Ward Price, przyglądał się morderczej scenie z bezpiecznego pokładu stojącego w porcie pancernika. Odnotował „nieopisane” sceny: „Z pokładu Iron Duke’a widzę nieprzerwaną ścianę ognia, długą na dwie mile, w której z dwudziestu widocznych ognisk buchają w niebo poszarpane języki płomieni na wysokość stu stóp […]. Morze rozświetla miedzianoczerwona poświata, co jednak najgorsze, z ust zbitego tłumu tysięcy uchodźców kulących się na wąskim nabrzeżu, pomiędzy nadciągającą śmiercią w ogniu a głębią wody, dochodzą nieustannie okrzyki czystego przerażenia, które rozchodzą się na wiele mil4.
Gdy pirs został odcięty przez kordon tureckiego wojska, niektórzy zdesperowani uchodźcy usiłowali przedostać się na pokłady alianckich okrętów zakotwiczonych w porcie. Gdy stało się oczywiste, że sprzymierzeni nie będą interweniowali ani nie podejmą akcji ratunkowej, niektórzy Grecy w desperacji rzucali się do wody i tonęli. Inni starali się ratować, płynąć ku któremuś z alianckich okrętów. Uciekający przed nieznośnym żarem bijącym z płonących budynków tłum tratował dzieci i starców. Krowom i koniom, o których ocaleniu w tych warunkach nie można było myśleć, łamano nogi i spychano do wody – scenę tę unieśmiertelnił w opowiadaniu Na przystani w Smyrnie wówczas nieznany szerzej korespondent gazety „Toronto Star”, Ernest Hemingway5. Hemingway był jednym z wielu zachodnich reporterów, którzy opisali los Smyrny. Przez szereg dni tragiczny los miasta trafiał na nagłówki gazet na całym świecie, co skłoniło brytyjskiego ministra kolonii Winstona Churchilla do potępienia zniszczenia Smyrny w liście do premierów krajów Wspólnoty Brytyjskiej, gdzie pisał o „piekielnej orgii”, której „niewiele podobnych zna historia ludzkiej zbrodni”6.

Ponury los chrześcijańskiej ludności Smyrny oraz wcześniejsze masakry tureckich muzułmanów dowodzą jasno, że po wielkiej wojnie nie nastąpił od razu okres pokoju. Churchill się mylił, pisząc o wyjątkowości smyrneńskiej zbrodni. Wręcz przeciwnie, zbrodnie o skali podobnej do tych z zachodniej Anatolii nie były rzadkością w okresie, który często (i raczej zwodniczo) określa się jako „lata międzywojenne”, i zgrabnie zawiera pomiędzy datą zawieszenia broni 11 listopada 1918 r. a atakiem Hitlera na Polskę 1 września 1939 r. Jednakże taka periodyzacja ma sens tylko dla głównych zwycięzców w wielkiej wojnie, czyli Wielkiej Brytanii (z wyjątkiem irlandzkiej wojny o niepodległość) oraz Francji, dla których zakończenie walk na froncie zachodnim rzeczywiście oznaczało początek epoki powojennej.
Jednakże dla mieszkańców Rygi, Kijowa, Smyrny i wielu innych miejsc w Europie Wschodniej, Środkowej i Południowo-Wschodniej rok 1919 nie był rokiem pokoju, lecz nieprzerwanej przemocy. „Wojna światowa formalnie zakończyła się wraz z zawarciem zawieszenia broni”, stwierdził rosyjski filozof i polimat Piotr Struwe, przemawiając z punktu widzenia współczesnego wydarzeniom intelektualisty, który w środku ogarniającej kraj krwawej wojny domowej przeszedł z obozu bolszewików do obozu białych. „W rzeczywistości jednakże wszystko, czego doświadczyliśmy potem i czego nadal doświadczamy, jest kontynuacją oraz mutacją wojny światowej”7.
By dowieść swojej tezy, Struwe nie musiał sięgać daleko. Przemoc była powszechna. Wojska różnych rozmiarów i afiliacji politycznych walczyły ze sobą nadal w Europie Środkowej i Wschodniej. Wśród przelewu krwi rodziły się i upadały rządy. Tylko w latach 1917–1920 w Europie doszło aż do 27 przypadków zmiany władzy przy użyciu siły. Wielu z nich towarzyszyły mniej lub bardziej intensywne wojny domowe8. Ekstremalnym przypadkiem była rzecz jasna sama Rosja, gdzie walki pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami leninowskiego przewrotu z 1917 r. szybko przerodziły się w wojnę domową o bezprecedensowej skali, która miała ostatecznie pochłonąć dobrze ponad trzy miliony ofiar.
Jednakże nawet tam, gdzie przemocy było o wiele mniej, liczni współcześni podzielali przekonanie Struwego, iż koniec wielkiej wojny nie przyniósł stabilizacji, ale okres niepewności, w trakcie którego pokój był w najlepszym razie niepewny, jeśli nie zupełnie iluzoryczny. W maju 1919 r. w porewolucyjnej Austrii, która nie była już rdzeniem jednego z największych imperiów lądowych Europy, ale małą i zubożałą alpejską republiką, jedna z poczytnych konserwatywnych gazet twierdziła to samo co Struwe, w artykule redakcyjnym zatytułowanym Wojna w pokoju. Wskazując na szalejącą wciąż na terenie pokonanych europejskich imperiów przemoc, gazeta stwierdziła, że obszary nią ogarnięte ciągną się ogromnym łukiem od Finlandii i państw bałtyckich, przez Rosję, Ukrainę, Polskę, Austrię, Węgry i Niemcy, by przez Bałkany sięgnąć Azji Mniejszej i Kaukazu9.
Co ciekawe, autorzy artykułu pominęli Irlandię, jedyne nowo powstałe zachodnioeuropejskie państwo, które przynajmniej w czasie wojny o niepodległość (1919–1921) i późniejszej wojny domowej (1922– 1923) zdawało się popadać w podobną (choć mniej brutalną) matnię co kraje Europy Środkowej i Wschodniej w latach 1918–1923. Jednakże podobieństwa pomiędzy Irlandią i Europą Środkową nie umknęły przenikliwszym obserwatorom rzeczywistości w Dublinie, którzy postrzegali los Irlandii jako część większej europejskiej choroby, trwa jącego wciąż konfliktu zrodzonego w czasie światowego kryzysu z lat 1914–1918, choć posiadającego też specyficznie własne cechy. Jak stwierdził noblista W.B. Yeats w jednym ze swych najsławniejszych wierszy Drugie przyjście z 1919 r.:

Wszystko w rozpadzie, w odśrodkowym wirze
[…]
I cóż za bestia, której czas wreszcie powraca,
Pełznie w stronę Betlejem, by tam się narodzić?*.

* Przeł. Stanisław Barańczak (przyp. tłum.).

Książka niniejsza opowiada o burzliwym przejściu Europy z wojny światowej do chaotycznego „pokoju”. Sięga poza znane dzieje brytyjskie i francuskie czy też równie dobrze znaną opowieść o zaprowadzeniu pokoju na froncie zachodnim w 1918 r. Jej celem jest odtworzenie doświadczeń ludzi żyjących w krajach, które znalazły się po stronie przegranych w wielkiej wojnie: imperiów Habsburgów, Romanowów, Hohenzollernów i Ottomanów (oraz państw, które powstały na ich miejscu) oraz Bułgarii. Jednakże każda opowieść o pokonanych musi obejmować Grecję i Włochy. Choć jesienią 1918 r. oba kraje znalazły się wśród zwycięzców, wkrótce los się od nich odwrócił. Dla Aten wojna grecko-turecka zakończyła się zmianą zwycięstwa w „wielką katastrofę” roku 1922, podczas gdy wielu Włochów czuło, że ich krwawo okupiony sukces w starcu z habsburską armią w roku 1918 nie przyniósł dostatecznych zdobyczy. Rozczarowanie nikłymi korzyściami w zamian za około 600 tysięcy ofiar stało się we Włoszech czymś w rodzaju obsesji, której najsilniejszym przejawem było popularne hasło vittoria mutilata („okaleczone zwycięstwo”); rodziło to poparcie dla radykalnego nacjonalizmu, podczas gdy niepokoje robotników i strajki rolników przekonały wielu, że Włochy znajdują się u progu bolszewickiej rewolucji. Pod wieloma względami powojenne doświadczenia Włoch, których kulminacją było mianowanie w roku 1922 premierem faszysty Benita Mussoliniego, przypominało los pokonanych imperiów z Europy Środkowej i Wschodniej, nie zaś los Francji i Wielkiej Brytanii.
Skupiając się na lądowych imperiach europejskich i ich losach po wielkiej wojnie, zajmuję się krajami prezentowanymi dotychczas często przez pryzmat wojennej propagandy lub z punktu widzenia roku 1918, gdy legitymizacja nowych środkowoeuropejskich państw narodowych wymagała demonizowania imperiów, na których gruzach powstały. Takie odczytywanie dziejów pozwoliło niektórym zachodnim historykom przedstawiać pierwszą wojnę światową jako epickie zmagania miedzy demokratyczną ententą a autokratycznymi państwami centralnymi (ignorując fakt, że najbardziej autokratyczne z imperiów, carska Rosja, było członkiem trójporozumienia). W ostatnich latach jednakże coraz większa liczba prac dotyczących schyłku imperiów Osmanów, Hohenzollernów i Habsburgów zakwestionowała czarną legendę, w myśl której państwa centralne były zwykłymi państwami rozbójniczymi i anachronicznymi „więzieniami narodów”. Szczególnie mocno zaakcentowano odmienne postrzeganie Niemiec i Austro-Węgier, które dzisiejsi historycy oceniają znacznie łagodniej (lub co najmniej bardziej niejednoznacznie) niż czynili to ich poprzednicy w ciągu osiemdziesięciu lat po 1918 r.12 Nawet jeśli chodzi o Imperium Osmańskie, które przez ludobójstwo Ormian zdawało się dowodzić swej natury opresyjnego państwa brutalnie prześladującego mniejszości, wyłania się stopniowo obraz bardziej złożony. Niektórzy historycy niedawno podnieśli fakt, że do roku 1911–1912 osmańska Turcja nadal posiadała pewien potencjał wytworzenia w przyszłości równych praw dla wszystkich mniejszości etnicznych i religijnych zamieszkujących jej ziemie13. Choć nacjonalizm Komitetu Jedności i Postępu, który objął władzę w wyniku rewolucji 1908 r., był czymś zdecydowanie odmiennym od tradycyjnie łagodnego nacjonalizmu Imperium Osmańskiego, do roku 1911 Komitet utracił znaczną część poparcia14. Włoska agresja w roku 1911 i pierwsza wojna bałkańska w roku następnym pozwoliła Komitetowi zaprowadzić dyktaturę, co przyniosło znaczącą zmianę w stosunkach między grupami etnicznymi. Napływ niemal 300 tysięcy muzułmanów, w tym rodzin niektórych spośród czołowych polityków Komitetu, którzy zostali wypędzeni ze swych domów na Bałkanach, spowodował kryzys uchodźczy i radykalizację stambulskich polityków15.

Nawet jeśli uważa się niedawną „rehabilitację” przedwojennych imperiów lądowych za przesadzoną czy nazbyt podkreślaną, trudno jest argumentować, by postimperialna Europa była lepszym i bezpieczniejszym miejscem do życia, niż była w roku 1914. Od czasów wojny trzydziestoletniej (1618–1648) Europa nie znała serii wojen i wojen domowych, które byłyby tak mordercze i zagmatwane jak te następujące po latach 1917–1918. Wśród kolejnych wojen domowych, rewolucji, kontrrewolucji i konfliktów granicznych pomiędzy rodzącymi się państwami pozbawionymi jasno wytyczonych granic czy uznanych międzynarodowo rządów, „powojenna” Europa w latach od oficjalnego końca wielkiej wojny w 1918 r. do traktatu w Lozannie z 1923 r. była najbardziej zbrutalizowanym miejscem na świecie. Nawet jeśli wyłączymy z rachunku miliony ofiar hiszpańskiej grypy z lat 1918–1920 oraz setki tysięcy cywilów od Bejrutu po Berlin, którzy zmarli z głodu w konsekwencji decyzji sprzymierzonych o utrzymaniu blokady ekonomicznej po zakończeniu działań wojennych, liczba zabitych w zbrojnych konfliktach powojennej Europy przekroczyła znacznie cztery miliony ludzi, czyli więcej, niż wyniosły łączne straty wojenne Wielkiej Brytanii, Francji i Stanów Zjednoczonych. Ponadto do zrujnowanej wojną Europy Zachodniej ruszyły miliony zubożałych uchodźców z Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej, w poszukiwaniu bezpiecznych i lepszych warunków do życia16. Wiele słuszności mieli niektórzy historycy Europy Wschodniej, którzy pierwsze lata po 1918 r. określali jako „rozszerzona europejska wojna domowa”17.

 
Wesprzyj nas