Dzieła kartografów sprzed wieków dają nam możliwość zapoznania się z minionymi wyobrażeniami o świecie, gdy to, co rzeczywiste, funkcjonowało na równi z tym, co domniemane. Edward Brooke-Hitching w książce „Atlas lądów niebyłych” omówił sporą kolekcję takich map, zachowanych w światowych archiwach.

Atlas lądów niebyłychMapa nie zawsze stanowiła wierne odwzorowanie przestrzeni, którą miała przedstawiać. Zdarzało się, i to wcale nie rzadko, że kartograf do jej tworzenia używał w równym stopniu wyobraźni, co zweryfikowanych danych. Precyzja i wiarygodność map postępowała wraz z rozwojem wiedzy o świecie i urządzeń pomiarowych. W czasach, gdy za pomocą internetowej mapy można obejrzeć każdy zakątek ogródka sąsiada aż trudno uwierzyć, że zaledwie sto lat temu nie brakowało obszarów niepoznanych, niezgłębionych białych plam czekających dopiero na badaczy mogących je rzetelnie opisać.

Edward Brooke-Hitching w swojej książce „Atlas lądów niebyłych” odbywa jeszcze odleglejszą podróż w czasie sięgając aż do kartograficznych poczynań naszych starożytnych przodków, map średniowiecznych i renesansowych. Niektóre z nich miały prowadzić do mitycznych krain, rajskich ogrodów albo ukazywać szlaki morskie, o których dziś wiemy na pewno, że są niemożliwe do przebycia. Dla nas są odzwierciedleniem legend i fantastycznych wyobrażeń, choć w czasach ich powstawania przeważnie sądzono, że nie rozmijają się z prawdą.

Atlas lądów niebyłych

Przeważnie – bo zdarzały się i takie przypadki, gdy kartograf celowo umieszczał na mapie błędne informacje. Powodów takiego działania tutaj nie zdradzimy, by nie psuć czytelnikom przyjemności uczestnictwa w „śledztwie w sprawie widm geograficznych” – jak sam autor je określa. Warto jednak nadmienić, że owe śledztwo odbyło się z nadzwyczajną starannością, a to dlatego, że mapy są dla autora integralną częścią życia od wczesnego dzieciństwa. Wychowany w antykwariacie u boku ojca, od najwcześniejszych lat spędzał czas chłonąc wiedzę zawartą w naznaczonych przez czas arkuszach papieru. Zapewne jest to powód, dla którego z taką pasją opowiada czytelnikom o dziejach słynnych, choć nie do końca odzwierciedlających rzeczywisty stan rzeczy, map, ich twórców i użytkowników.

Atlas lądów niebyłych

„Atlas lądów niebyłych” nie skupia się bowiem wyłącznie na mapie jako przedmiocie lecz, przyjmując ją za punkt wyjścia, odsłania znacznie szerszy kontekst jaki się z nią wiąże. Są tu zatem opisane legendy o zaginionych miastach i lądach – z najsłynniejszą Atlantydą na czele, perypetie poszukiwaczy El Dorado i zaginionego miasta z Kalahari, a nawet swojska i bliska opowieść o Winecie, zatopionym mieście z południowego Bałtyku, niegdysiejszym, kosmopolitycznym ośrodku handlowym obfitującym w niezmierzone dobra z całej Północy. Opisywał je między innymi arabski uczony Ibrahim Ibn Jakub. Nie trzeba więc wcale wyjeżdżać do puszczy amazońskiej w poszukiwaniu skarbów i pogrzebanych pod wodą lub ziemią pozostałości po odległych przodkach, Edward Brooke-Hitching udowadnia, że te mogą znajdować się dosłownie wszędzie, co potwierdza kolekcja map ukazanych w książce. Dotyczą one właściwie całej kuli ziemskiej. Jednocześnie same poszukiwania stanowczo odradza, przedstawiając dzieje ekspedycji nieudanych lub wręcz tragicznych w skutkach.

Atlas lądów niebyłych

Jego książka jest też popularną formą kroniki przedstawiającej stopniowe pozyskiwanie wiedzy o świecie z europejskiej perspektywy. Przedstawia na przykład mapy z czasów, gdy wobec niedostatecznej ilości danych sądzono, że Kalifornia i Korea są wyspami albo brano Australię za kontynent z wielkim wewnętrznym morzem, nie szczędząc sił i środków na jego odnalezienie. W czasach gdy za pomocą kilku kliknięć w internetową mapę możemy podziwiać dowolny zakątek Ziemi, robi szczególne wrażenie ogrom wysiłku i ryzyka, jaki podejmowali nasi przodkowie, by poznawać kolejne obszary, a lektura na temat ich dokonań jest fascynująca, nawet jeśli, tak jak w tym przypadku, dotyczy głównie spektakularnych omyłek, stanowiących jednakże etapy bądź epizody w dochodzeniu do prawdy.

książka jest też popularną formą kroniki przedstawiającej stopniowe pozyskiwanie wiedzy o świecie z europejskiej perspektywy

Edward Brooke-Hitching w „Atlasie lądów niebyłych”znalazł miejsce także dla niebyłych stworzeń i związanych z nimi przesądów. Te również brały się najczęściej z niedostatecznej wiedzy. Różnorodne demony, dziwaczne postaci, wyobrażenia o ludach zamieszkujących odległe krainy lub podmorskie otchłanie, niegdyś traktowane najzupełniej poważnie, brały się, o czym dziś wiemy, z błędnych przekazów, żeglarskich fantazji i strachu przed niepoznanym, na który rozwijające się nauki przyrodnicze okazały się skutecznym lekarstwem, tak jak łatwość w przekazywaniu i weryfikowaniu informacji, z jakiej współcześnie korzystamy, wyeliminowała raz na zawsze oszustów podających się za odkrywców i zdobywców przeróżnych obszarów. Brook-Hitching takie postaci również opisał, przypominając bujdy, jakimi na przełomie XIX i XX wieku raczyli ludzi zafascynowanych wszelkimi wyprawami, każąc siebie nazywać na przykład zdobywcami bieguna północnego, na który nigdy nie dotarli. Robert Wiśniewski

Edward Brooke-Hitching, Atlas lądów niebyłych, Przekład: Janusz Szczepański, Dom Wydawniczy Rebis, Premiera: 12 września 2017
 
 

 
Wesprzyj nas