“Przeźroczysty chłopiec” to znakomity debiut literacki charyzmatycznej pieśniarki, kompozytorki, autorki tekstów Antoniny Krzysztoń.


Przeźroczysty chłopiecKróciutkie, prosto i pięknie napisane oraz dowcipnie zilustrowane historie z życia współczesnego przedszkolaka.

Opowiada nam je Franek, który we wrześniu zaczął ostatnią grupę przedszkola. Poznajemy jego grupę, przyjaciół, panie przedszkolanki, ale też obserwujemy trudne sytuacje, które mogą zdarzyć się każdemu dziecku: zazdrość o uczucia koleżanki, kłótnie w grupie (i dochodzenie do porozumienia; wybaczanie), rywalizacja, przechwalanie się…

Mały czytelnik wraz z grupą przedszkolaków przeżyje cały rok przed-szkolny – od rozpoczęcia, przez mikołajki, Gwiazdkę, Wielkanoc, Dzień Dziecka, zakończenie roku, ale też wycieczki, spotkania z ciekawymi ludźmi, teatrzyki (to wszystko opisywane z dużym poczuciem humoru).

A jednocześnie będzie spędzał czas z Frankiem w jego domu, gdzie świat dorosłych czasami go przerasta, a mimo to próbuje go na swój sposób zrozumieć.

Krzysztoń z ogromną wrażliwością oddaje sposób patrzenia i rozumowania dziecka (także charakterystyczne dla tego wieku „myślenie magiczne”). Uczy, jak radzić sobie z kłopotami, pokazuje rozwiązania.

„Przeźroczysty chłopiec” jest też ważną książką dla rodziców. Przeglądając się w oczach dziecka, uczymy się być… lepsi.

***

Można by powiedzieć „Nieco młodszy i bardziej refleksyjny “Mikołajek””. Albo „Współczesne “Dzieci z Bullerbyn””. Ale ja życzę książce Antoniny Krzysztoń, by – jak jej piosenki – trafiła do serc wrażliwych ludzi – dzieci i dorosłych. I stała im się tak bliska, jak “Mały Książę”. Bo w pełni na to zasługuje.
Dorota Koman

Antonina Krzysztoń wydała 15 płyt. Zadebiutowała w 1981 roku na Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w Hali Oliwii. W 1983 r. wygrała Krakowski Studencki Festiwal Piosenki. Pierwsze kasety wydała w wydawnictwach podziemnych (CDN, Nova, Solidarność Wielkopolska ). W tym czasie występowała w kabarecie Pod Egidą, w Muzeum Archidiecezji u Ks. Andrzeja Przekazińskiego i w sławnym z niezwykłych działań artystycznych kościele na Żytniej. Od lat występuje w teatrach, kościołach, filharmoniach. Na wielu festiwalach, koncertach związanych z piosenką poetycką i religijną. Współpracowała m.in. z Leszkiem Możdżerem, Michałem Lorentzem, Wojciechem Konikiewiczem, Mateuszem Pospieszalskim, Wojciechem Waglewskim. W 2006 r. za działalność artystyczną otrzymała Order Odrodzenia Polski.

Antonina Krzysztoń
Przeźroczysty chłopiec
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 14 września 2017
 
 

Przeźroczysty chłopiec

Kilka słów na dzień dobry

Naprawdę nie planowałam tej książki, żadnej książki! Zawsze szkoda mi było drzew na daremne pisanie.
Ale ta napisała się sama, a Franio od początku zyskiwał sympatię wielu ludzi…
I w dodatku spotkałam pana Pawła Grzesiaka, który w trakcie kilkudniowego wyczerpującego marszu we wściekłym upale, wiedząc, że jest ciężko chory, nadmuchiwał balony i rozdawał je mijanym w drodze dzieciom, co wywoływało ich zachwyt i radość.
To spotkanie było dla mnie znakiem, potwierdzeniem… Nadało temu przedsięwzięciu dodatkowy szczególny sens.
Kończyłam wówczas pisać Przeźroczystego chłopca. Postać Pana Balona już istniała! Ale dopiero po poznaniu pana Pawła uświadomiłam sobie, że piszę ją dla wszystkich.
Dla wszystkich!

Przeźroczystego chłopca dedykuję moim wnuczkom – Stasiowi i Mariance.
I wszystkim dzieciom w tarapatach…

Mam nadzieję, że polubicie bohaterów książki.
Może pozwoli Wam ona choć troszeczkę lepiej słyszeć innych:
małych i dużych,
dużych i małych.
A także samych siebie. 

Bardzo serdecznie Was pozdrawiam,
Antonina 

Rozdział 1
Witaj, koleżko!

To nieprawda, że wszystkie dzieci są szczęśliwe. Nie! Nie! Ja nie…
Odkąd pamiętam, tęsknię… Za mamą, za tatą… Za mamą i tatą.
Wciąż ich mało… Chciałbym, żeby byli.
Żeby byli uśmiechnięci.
Żeby choć czasem posłuchali, o czym opowiadam, a nie udawali, że słuchają.
Żeby tak szybko nie chodzili, żeby tak szybko nie mówili:
„Ta-ta-ta… Ta-ta-ta…
Tu-tu-tu… Tu-tu…”.
Chciałbym czasem dostać lizaka albo jajko niespodziankę. A słyszę: „Niezdrowe, niezdrowe. Dzisiaj nie. Nie mam pieniędzy…”.
Chciałbym pójść z nimi na spacer. Żebyśmy wszyscy trzymali się za ręce. I żeby świeciło słońce, żeby ktoś powiedział: „Jaki miły chłopiec”.
Wiem, wiem, nie wyglądam dobrze. Jestem taki chudy i dłuuugi, a włosy sterczą mi na głowie jak…
No właśnie, w przedszkolu Karol pokazał mi język i krzyknął: „Miotła!!!”.
Żeby choć krzyknął: „Szczotka!”.
Wszystkie trzy ciocie zaśmiały się.
Trzy ciocie:
„Ha, ha, ha!
Hi, hi, hi!” – ciocie trzy…
A ja…
Chciałem szybko zniknąć. Schowałem się za drzwiami, by sobie popłakać, ale…
Potem ci opowiem…
Dlaczego?
Dlaczego, kolego?
Dlaczego?
Karol-parasol! Karol-parasol!

Nasze panie ciocie przedszkolne mówią, żebyśmy im nie zawracali głowy głupstwami, bo mają tyle roboty z mniejszymi przedszkolakami. A tak w ogóle to wolą dziewczynki.
Jaki był ostatnio szał, gdy któregoś dnia Noemi (takie ma dziwne imię) z naszej grupy krasnali przyszła w różowej spódniczce baletnicy.

Wiesz, ja myślę, że baletnice marzą o lataniu…
Ten ich taniec tak jest dopasowany do muzyki jak stopa do buta, a głowa do czapki.
Jak chmura do nieba.

A Noemi jest śliczna. Trochę starsza ode mnie. I kiedyś podzieliła się ze mną lizakiem, gdy byłem smutny, bo mama tak długo nie przychodziła. I zacząłem bać się, czy w ogóle przyjdzie. Powiedziała:
– Franiu, mamy zawsze przychodzą.
To nie jest prawda, ale wtedy, a było to dawno, dawno temu, to mnie pocieszyło i pomyślałem: Wszystko będzie dobrze.
– Ja mam dużo lizaków – stwierdziła i pobiegła wprost w ramiona swojej mamy.

Mieć.
Ale umieć
podzielić się…
Ale zobaczyć, że czyjeś serce drży.

Dziś przyszedł po mnie tata. I już na wstępie ciocia Zosia, co ma długie zęby, powiedziała, że nie zjadłem obiadu.
Tata się wściekł.
– Nie myśl, że w domu mam dla ciebie obiad!
Wcale nie myślę, obiad jest czasem w sobotę i niedzielę.
Jechaliśmy tramwajem. Udało mi się, bo było wolne miejsce i mogłem wyglądać przez okno. I wyglądałem.
Gdzie oni tak wszyscy się spieszą? – pomyślałem. I wtedy właśnie zobaczyłem pana, który przypominał duży balon. I właśnie – wyobraź sobie – w ręce trzymał cały bukiet balonów.
Piękne, kolorowe, błyszczące.
Pomyślałem, że gdyby ten pan wyglądał tak jak ja, to pewnie pofrunąłby z tymi balonami wprost do nieba.

No tak, każdy jest potrzebny. Na przykład ten pan, o ten, z tym małym pieskiem. No, gdyby nie miał pieska, to co piesek by zrobił? No co? Powiedz. No co?
A jeśli chodzi o balony, to miały różne kształty: słonie, konie, żyrafy.
Wydawało mi się, że sprzedawca spojrzał na mnie i pomachał ręką. Ale nie jestem pewien, bo tramwaj pojechał dalej.
– Nie martw się, malutki – usłyszałem, ale przecież nikt do mnie nie mówił!
Nazwałem go Panem Balonem. Wiem, że gdyby się o tym dowiedział, wcale by się nie obraził.
– Do widzenia, Panie Balonie – powiedziałem cichutko.
Naprzeciwko mnie siedział tata i dłubał w zębie. Wreszcie odetchnął z ulgą i przestał. Po chwili ziewnął i stwierdził:
– Franek, mama będzie późno, zatrzymali ją w pracy.
A więc – ja, tata, tata i ja, i już…

 
Wesprzyj nas