Podobnie jak w poprzednich tomach serii, w książce “Sowiecki książę” opowieść toczy się wartko, znakomicie ukazane zostało także tło historyczne wydarzeń: walka o władzę między zwolennikami Stalina i trockistami – walka brutalna, pochłaniająca wiele ofiar.


Sowiecki książęKlim Rogow – zamiast wreszcie wieść spokojne, szczęśliwe, a przynajmniej w miarę uregulowane życie – rzuca wszystko i wyrusza do Rosji Sowieckiej w poszukiwaniu żony. Czyni to wbrew radom przyjaciół i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Jako biały emigrant dla władzy bolszewickiej jest najgorszym wrogiem, w dodatku pragnie odnaleźć kobietę mogącą znajdować się w zainteresowaniu służb bezpieczeństwa. Lecz dla swojej miłości Klim jest gotów uczynić wszystko, choć miłość ta bywa przecież niewypowiedzianie gorzka i niewdzięczna.

Tymczasem Nina musi sobie radzić w realiach państwa sowieckiego, pogrążonego w kryzysie gospodarczym równie wielkim, jak ten z czasów tuż przed rewolucją październikową. Została wywieziona do Moskwy, gdzie nikogo nie zna i liczyć może jedynie na wsparcie swojej angielskiej towarzyszki.

Lecz wsparcie to niepewne i w każdej chwili może się skończyć.

Podobnie jak w poprzednich tomach, znakomicie ukazane zostało tło historyczne wydarzeń: walka o władzę między zwolennikami Stalina i trockistami – walka brutalna, pochłaniająca wiele ofiar. Wprawdzie stalinowska machina niszczenia ludzi jeszcze się dobrze nie rozkręciła, ale już pokazuje swoją przerażającą skuteczność.

Nagłe zwroty akcji i nietuzinkowe rozwiązania sprawiają, że opowieść toczy się wartko, a ciekawość, co będzie dalej, nie opuszcza czytelnika ani na chwilę. Na dodatek życie w kraju socjalizmu obfituje w paradoksy, za sprawą których bohaterom przytrafiają się też rzeczy zabawne, a nawet wywołujące szczery śmiech. Tak już bywa, że to, co straszne, potrafi być również naprawdę śmieszne.

Jak Klim i Nina poradzą sobie w paszczy lwa? Czy zdołają się odnaleźć i jak ułoży się ich dalsze życie – wspólnie czy znów osobno? A przede wszystkim – skąd się wziął intrygujący tytuł powieści? Tylko oddając się lekturze tej fascynującej książki, można się wszystkiego dowiedzieć. A naprawdę warto…

Elvira Baryakina urodziła się w ZSRR w 1975 roku w rodzinie rosyjskiej inteligencji. Obecnie mieszka w Południowej Kalifornii z mężem i synem. Pisze po rosyjsku, choć świetnie zna język angielski. Jest autorką dziesięciu powieści, trzech książek dla dzieci i jednego podręcznika na temat kreatywnego pisania.

Elvira Baryakina
Sowiecki książę
Przekład: Rafał Dębski
Seria: Burzliwa epoka tom 3
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 17 sierpnia 2017
 
 

Sowiecki książę


Prolog

1

Do Klima Rogowa,
niewdzięcznego jadowitego węża,
którego wyhodowałem na własnej piersi

Od Fernanda Jose Burbano
jego kierownika
i właściciela tej przeklętej radiostacji, niech ją piekło pochłonie!

W SPRAWIE
Twojego podłego zwolnienia się na własną prośbę

28 września 1927 roku
Republika Chińska
miasto Szanghaj

Uwaga od sekretarki O. Harper: Proszę wybaczyć, Klimie, ale piszę dokładnie to, co dyktuje szef.

Niewdzięczny łajdaku!
Nie masz prawa zwalniać się z mojej znakomitej radiostacji i jechać sobie w diabły, to znaczy do Rosji Sowieckiej! Jesteś naszym najlepszym prowadzącym, bez Ciebie zaczną się problemy z reklamodawcami, a dopiero co zawarliśmy kontrakt z chłopakami, którzy produkują tabletki na nerwy Tonizer. Obiecałem, że zrobisz wszystko, jak trzeba, a zamiast tego zwiałeś, i za to Cię nienawidzę, a także przeklinam, życząc Ci, byś sczezł!
Dowiedz się, że nie przyjmę Cię z powrotem, nawet gdybyś pełzał przede mną i błagał o wybaczenie przez calutki rok.
Wyjaśnij mi, po jaką cholerę wybrałeś się do tego szalonego kraju? Przecież ledwie uciekłeś stamtąd po rewolucji! Przecież rządzą tam bolszewicy, którzy nie boją się Boga i odbierają własność prywatną wszystkim przedsiębiorcom!
Jeśli po prostu Ci odbiło, kup sobie Tonizer, chłopaki dadzą rabat po znajomości. Ale jeżeli świadomie tak szalejesz, to mam nadzieję, że bolszewicy powieszą Cię na pierwszej suchej gałęzi.
Twój przyjaciel Fernando

2

Do mojego kierownika, przyjaciela
i właściciela tej przeklętej radiostacji
Fernanda Jose Burbana

Od niewdzięcznego łajdaka
Klima Rogowa

W sprawie mojego zwolnienia

29 września 1927 roku
Republika Chińska
miasto Szanghaj

WYJAŚNIENIE

Przyjacielu, nie złość się na mnie. Robię po prostu to, co powinienem.
Moja żona wpadła w tarapaty – bolszewicy wywieźli ją do ZSRS, gdzie grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że sowiecka policja polityczna, OGPU, ściga wszystkich wracających do ojczyzny białogwardzistów i wysyła ich do obozów pracy na Daleką Północ. Czekistów nie interesuje, czy człowiek jest winien, czy nie, a „neutralizują” go na wszelki wypadek, więc muszę spróbować ocalić Ninę.
Już wiem, co powiesz: „Takie damulki przynoszą mężczyznom tylko nieszczęście”. Bez wątpienia masz rację. Wracając do Rosji Sowieckiej, ryzykuję, że mogę wpaść w łapy OGPU, bo jestem przecież takim samym białogwardyjskim emigrantem, jak moja żona. Nawet jeśli zdołam ją stamtąd wyrwać, nie liczę na spokojne życie rodzinne, jako że Nina z jej namiętną duszą i narowistym charakterem nie nadaje się do takowego.
Jak by Ci to wyjaśnić, żebyś wszystko zrozumiał i nie gniewał się na mnie?
Przypuśćmy, że postanowiłeś doprowadzić swój dom do przyzwoitego wyglądu i włożyłeś w to dziesięć tysięcy. Tragarze przywieźli teatralny żyrandol i zostawili w westybulu zdemontowany. Robotnicy zrobili wykop pod basen i teraz na tyłach posiadłości masz wielką dziurę, na której dnie stoi deszczowa woda i rodzą się komary. Ram w oknach nie ma, komin zatkany, a Ty już od pół roku kolacje jadasz nie w domu, ale po restauracjach i znajomych, bo w twojej kuchni i jadalni wszystko jest w rozsypce.
Porzucisz pomysł? Ależ skąd! Zaszedłeś zbyt daleko i nie możesz zawrócić. Do tego przed oczami masz wciąż dom swoich marzeń i chcesz mieszkać tylko w nim.
Odczuwam coś podobnego. Poznaliśmy się z Niną dziesięć lat temu, w 1917 roku, kiedy przyjechałem do Niżnego Nowogrodu, by przejąć spadek po zmarłym ojcu. Całe dorosłe życie spędziłem za granicą, czując się młodym i utalentowanym wybrańcem bogów. Możesz wierzyć lub nie, ale uważałem się za jednego z najlepszych dziennikarzy w Argentynie. A potem okazało się, że na dodatek stałem się bogaty jak padyszach, bo ojciec zostawił naprawdę spory majątek.
I wyobraź sobie, że poświęciłem wszystko, co miałem, dla przepięknych oczu Niny. Kiedy bolszewicy przejęli władzę, wszyscy radzili mi wrócić do Buenos Aires, ale uznałem, że moja miłość jest warta więcej od pieniędzy i dziennikarskiej sławy. Nie mogłem zabrać ukochanej ze sobą, nie dali jej wizy, więc zostałem w kraju, w którym wybuchła wojna domowa. I chociaż straciłem majątek i argentyński paszport, zyskałem parę blizn, solidnie oberwałem od życia i napatrzyłem się na takie rzeczy, że koszmarny sen może się przy nich wydać dziecinną igraszką, niczego nie żałuję.
Dostała mi się cudowna, jedyna w swoim rodzaju kobieta, dla której warto iść na koniec świata i chwycić diabła za ogon. Tylko przy niej czuję, że żyję.
Każdy ma swoje skarby, Fernando. Ty jesteś gotów na każde ryzyko dla zysku, a ja nie cenię złota i nie chcę budować handlowego imperium. Jeśli czegoś się teraz podejmuję, robię to dla mojej żony i małej córeczki. Wybacz, taką już mam skazę na charakterze.
Proszę, nie odrzucaj mnie. Tak, pokłóciliśmy się z Niną na śmierć i życie. Tak, nasze relacje utknęły w martwym punkcie i nie widzę sposobu, jak by to rozwiązać. Ale za późno, bym się cofnął.
Twój przyjaciel, towarzysz broni i współpracownik,
Klim Rogow

3

Do Klima Rogowa
Od Fernanda Jose Burbano

W sprawie twojego *** wyjaśnienia
Republika Chińska
miasto Szanghaj

Uwaga od sekretarki O. Harper: Tam, gdzie widnieją gwiazdki, pan Burbano wyrażał się bardzo niecenzuralnie. Proszę o wybaczenie.

A idź do wszystkich diabłów, Ty ***, ***, żeby Cię ***!
Słuchaj, jeśli wrócisz z Sowietów żywy, urządzimy teatr radiowy na motywach Twoich przeżyć, co? Ludziom na pewno się spodoba. Jeżeli chłopaki od Tonizera do tego czasu mnie nie rozwalą, weźmiemy ich na reklamodawców.
Będziesz opowiadał, jak ścigali Cię *** bolszewicy, a w czasie przerw reklamowych zachęcisz słuchaczy do zażywania tabletek na nerwy.
W ogóle zapisuj wszystko, co Ci się przydarzy, a jeśliby Cię mieli tam dopaść, znajdź okazję, żeby wysłać notatki do nas, a my puścimy je w eter.
Gdybyś potrzebował, aby pomodlić się za Twoją duszę, przyślij telegram. Chociaż z Ciebie nie katolik, ale prawosławny ***, pomodlę się i zrobię wszystko, jak trzeba.
Twój przyjaciel Fernando

Rozdział 1
Ucieczka z Chin

1

Okno w pokoju, który zajmowała Nina, było ozdobione delikatnymi czerwonymi listewkami, ułożonymi w wymyślny wzór. Dawniej mieszkała tu żona ważnego chińskiego urzędnika i drewniana koronka w oknie stanowiła symbol sukcesu oraz rozkwitu.
Ale dla Niny to był symbol więziennej kraty. Od chwili, kiedy bolszewicy ją tu przywieźli, nie mogła wychodzić poza teren posiadłości. Od dwóch miesięcy jej świat skurczył się do wewnętrznego podwórza z zarośniętym rzęsą stawem i wysokim kamiennym murem.
Oficjalnie mieszkał tutaj uczony orientalista, faktycznie była to kwatera sowieckiej agentury, przysłanej do Pekinu, żeby zorganizowała zryw robotników i rozpaliła nowe ognisko rewolucji światowej.
Mimo wczesnej pory, ludzie w posiadłości byli już na nogach. Tam i z powrotem biegali pracownicy. Na ziemi, wśród kałuż, walały się zapomniane rzeczy i dokumenty.
Nina ze strachem obserwowała samochody czekające przed bramą. Drzwi miały otwarte, a stenotypistki pospiesznie wrzucały do środka toboły i walizki.
Czyli prawdą okazała się wiadomość, że z Moskwy nadszedł rozkaz ewakuacji.
Od rana w powietrzu wisiał wilgotny żar, ale Niną trzęsło jak w febrze. Jeżeli bolszewicy wyjadą, co się z nią stanie? Miała nadzieję, że ją wypuszczą albo zwyczajnie o niej zapomną, a wtedy wyłamie kratę w oknie i wyrwie się stąd.
W ostatnim czasie sowieccy pracownicy żyli jak na beczce prochu. Rewolucja w Chinach nie udała się, przedstawicielstwo dyplomatyczne zostało rozbite, a miejscowych komunistów prowadzono na śmierć bez śledztwa i sądu. Ich odrąbane głowy zalegały na placach miejskich jako ostrzeżenie.
W sierpniu 1927 roku stało się zupełnie jasne, że sprawa jest przegrana. Wielkie miasta kontrolowali biali koloniści i miejscowi bandyci-generałowie, a ubodzy rolnicy interesowali się socjalizmem nie bardziej niż pogodą w Australii.
Moskwa straciła ogromne środki na propagandę oraz wojnę domową w Chinach i porażka na Dalekim Wschodzie oznaczała dla władzy sowieckiej koniec wszelkich nadziei. Ktoś powinien ponieść odpowiedzialność za tę katastrofę, więc agenci pracujący w Pekinie znaleźli się między młotem a kowadłem. Z jednej strony czekali na nich chińscy policjanci z zakrzywionymi mieczami, z drugiej rozsierdzeni towarzysze.
Jakkolwiekby na to patrzeć, wracać do ZSRS było strasznie.
Na ganek wyszedł Borysow, instruktor partyjny, a Nina wzdrygnęła się mimo woli. Ten obrzydliwiec w pijanym widzie zawsze dobijał się do niej: „Otwieraj, zajmiemy się walką klas!”, a Nina ratowała się, budując przy drzwiach barykadę z mebli.
Do Borysowa podbiegli jacyś ludzie i wszyscy razem zaczęli oglądać rozłożoną na masce auta mapę.
Żeby tylko o mnie sobie nie przypomnieli – modliła się Nina.
Pół roku wcześniej przypadkowo znalazła się na parowcu z sowieckimi agentami i razem z nimi trafiła do aresztu. Chińskie władze nie dochodziły, kto jest czerwony, a kto biały, wszyscy Rosjanie to była dla nich jedna dzicz, więc wszystkich razem przewieziono do Pekinu, aby ich osądzić. Od śmierci uratowało ich tylko to, że bolszewicy wręczyli sędziemu ogromną łapówkę, a on wypuścił podsądnych.
Ale Nina z jednego więzienia trafiła do drugiego. Pekiński rządca rozpoczął polowanie na sprzedajnego sędziego i rosyjskich spiskowców, więc musieli się ukrywać w starej posiadłości na przedmieściach stolicy. Jednego po drugim „wspólników” Niny odwieziono do ZSRS. Mieszkańcy domu kilka razy się zmieniali, a ona wciąż siedziała w swoim pokoju i czekała, aż dalecy naczelnicy postanowią o jej losie.
Ileż razy prosiła Borysowa, żeby ją wypuścił!
– W Szanghaju zostawiłam męża i małe dziecko.
Nie dała jednak rady go zmiękczyć. Wiedział, że Nina zaadoptowała chińską znajdę, i nie wierzył, że mogła naprawdę przywiązać się do swojej Kitty. A co do męża, Borysow tylko szydził:
– Znamy was, kurwy białogwardyjskie! Przyjechała taka do Chin, nie chciało się uczciwie pracować, więc sprzedała tyłek imperialistycznemu ścierwu!
Gdyby mu ktoś powiedział, że Nina zarządzała dużą agencją ochrony i miała pod sobą więcej niż stu uzbrojonych białogwardzistów, pewnie by ją rozstrzelał. W oczach rosyjskich imigrantów zrobiła po prostu oszałamiającą karierę, ale bolszewicy patrzyli na sprawy inaczej. Kim mogła być kobieta, która uciekła do Chin po rewolucji i nagle się wzbogaciła? Przecież tak nie bywa, żeby w kraju kapitalistycznym ktoś osiągnął sukces własnym rozumem i pracą! Do tego Nina zdobyła dla siebie i męża amerykańskie paszporty, i to w drodze wyjątku, nie jadąc nawet do Stanów Zjednoczonych. To oczywiste, że musiała być szpiegiem i wrogiem ludu!
Borysow zadarł głowę, spojrzał w okno Niny, po czym zdecydowanym krokiem skierował się do domu.
Kobiecie załomotało serce. Co robić? Znów się zabarykadować? A jeśli on zacznie strzelać? A może jeszcze gorzej – wznieci pożar? Kilka dni wcześniej bolszewicy mówili, że posiadłość trzeba spalić, bo nie byli w stanie wywieźć całego tajnego archiwum.
Borysow wpadł do pokoju i chwycił Ninę za rękę.
– Jedziesz z nami!
– Dokąd?! – Przestraszyła się.
– Do Związku Radzieckiego. Zrobimy z ciebie, burżujko, wartościowego człowieka pracy!
Wyrywała się, ale z pomocą Borysowowi przyszli dwaj wartownicy. Wywlekli Ninę z budynku i wrzucili ją na tylnie siedzenie samochodu.
Borysow zwalił się obok, przystawił jej do twarzy pięść pokrytą tatuażami.
– Tylko piśnij, ścierwo! Zabiję!

2

Mała kawalkada wyjechała z Pekinu w środku sierpnia i kilka tygodni krążyła po polnych drogach, żeby zmylić policyjny pościg.
Przez cały ten czas bolszewicy nie spuszczali Niny z oczu. Zmęczeni i nerwowi, wyżywali się na sobie nawzajem, a także na każdym, kto im nawinął się pod rękę. Dla nich wypuszczenie Niny oznaczało, że daliby jej szansę uratowania się, a na to według nich absolutnie nie zasługiwała.
Kiedy dotarli do środkowej Mongolii, dołączyło do nich kilka maszyn z chińskimi komunistami i ich sowieckimi doradcami. Ci napędzili zbiegom jeszcze więcej strachu, opowiadając, że w Moskwie zaczęły się ostre spory między wyższymi działaczami partyjnymi.
Józef Stalin, sekretarz generalny KC WKP(b), nieoczekiwanie zaczął rosnąć w siłę i obwinił o porażki ponoszone za granicą samego Lwa Trockiego, jednego z głównych organizatorów rewolucji październikowej i twórcę Armii Czerwonej. Jego stronników otwarcie nazywano kontrrewolucjonistami i piętnowano. To był zły znak, jako że sowieccy agenci, pracujący w Pekinie, praktycznie co do jednego byli właśnie trockistami.
Nina słuchała tych rozmów z drżeniem. Jeżeli nawet zagorzali bolszewicy obawiali się o swój los, to co ją mogło czekać? Przy czym istniała możliwość, że wcale nie dotrze do Rosji – Borysow nie ukrywał, że zbiera się, aby dać jej „nauczkę”. Kupił na wiejskim targu bicz sporządzony z długich metalowych ogniw i zapowiedział Ninie, że niebawem wypróbuje na niej nowy nabytek.

Wielka pustynia Gobi rozciągała się za granicą niewysokich gór i kawalkada podróżowała dalej po kamienistym bezdrożu. Jeden z samochodów się zepsuł, a zanim go naprawili, zapadła noc. Po raz pierwszy od wyjazdu z Pekinu uciekinierzy pozwolili sobie na małe odprężenie. Borysow miał w bagażach ryżową wódkę, niebawem butelka poszła kręgiem.
Nina zrozumiała, że to jedyna szansa na ucieczkę – nie zdążyli odjechać zbyt daleko od ostatniej chińskiej wioski.
Kiedy rozluźnieni rewolucjoniści siedzieli przy ognisku i wspominali życie w Chinach, Nina pospiesznie zbierała rzeczy. Wzięła tylko kompas, koc, suchary i manierkę z wodą. Nie miało sensu dźwigać niczego więcej, bo gdyby zabłądziła, i tak zginie.
Nina starała się nie myśleć, co z nią będzie, kiedy dotrze do Chińczyków. Nie znała języka, nie miała dokumentów, a do Szanghaju nie mogła wysłać wiadomości, bo najbliższy telegraf znajdował się sto mil dalej. Ale lepiej już zginąć gdzieś na głuchej chińskiej prowincji, niż wpaść w łapy Borysowa.
Podpici bolszewicy jeden po drugim rozeszli się po namiotach, a kiedy niebo zaczęło się rozświetlać, Nina cichaczem opuściła obóz.
W szaroniebieskim półmroku niewiele widziała, orientowała się według gwiazd, idąc po płaskiej, usianej małymi kamykami równinie.
Wokół panowała grobowa cisza. Gdyby złamała teraz nogę, nastąpiła na skorpiona albo zwyczajnie otarła sobie pięty, mogłaby pożegnać się z życiem.
– Najważniejsze, żebyś na mnie czekał – szeptała Nina.
Przez ostatnie miesiące stale rozmawiała z mężem, zupełnie jakby mógł ją usłyszeć. Kiedy została aresztowana, przyjechał do Pekinu i wziął czynny udział w jej uwolnieniu, mimo wszystkich zaszłości, jakie ich dzieliły. Musiała przyznać, że cokolwiek by się między nimi działo, nigdy jej nie porzucał w nieszczęściu.
Bolszewicy z pewnością nie powiedzieli Klimowi, dokąd wywożą jego żonę po sprawie sądowej, więc mog­ła tylko snuć domysły, co się z nim potem stało. Wrócił do Szanghaju? A może został w Pekinie?
– No widzisz, wracam do ciebie… – powtarzała Nina. – Wszystko naprawię, tylko daj mi szansę!

 
Wesprzyj nas