“Ojciec Wrót” to trzeci tom cyklu Magowie Mitheru. Danny North jest pierwszym magiem wrót urodzonym na Ziemi od prawie dwóch tysięcy lat. A przynajmniej pierwszym, któremu udało się przeżyć dość długo, by posiąść swoją moc.


Ojciec WrótZesłane na Ziemię Rodziny Westiliańskie długo toczyły między sobą mordercze wojny. Kiedy zrozumiały, że stoją w obliczu zagłady, zawarły układ pokojowy, w którego wyniku każdy, kogo podejrzewano o uprawianie magii wrót, musiał zginąć.

Mag wrót zdolny stworzyć Wielkie Wrota prowadzące na Westil zapewniłby swojej Rodzinie ogromną przewagę nad pozostałymi, a wówczas konflikt rozpętałby się na nowo; dlatego nikt obdarzony taką mocą nie mógł pozostać przy życiu.

A jeśli nie zabiłyby go Rodziny, zrobiłby to Złodziej Wrót – tajemniczy mag, który od wieków niszczył wszystkie Wielkie Wrota i wszystkich magów wrót, żeby nie dopuścić do otwarcia przejścia między Ziemią a Westilem.

Danny jednak przetrwał. Stoczył walkę ze Złodziejem Wrót i zwyciężył.

Orson Scott Card – jest autorem światowych bestsellerów “Cień olbrzyma”, “Teatr Cieni”, “Cień Hegemona” i “Cień Endera”, rozchwytywanego klasyka science fiction “Gra Endera” oraz cenionego cyklu fantasy “Opowieści o Alvinie Stwórcy”. Mieszka w Greensboro w Karolinie Północnej.

Orson Scott Card
Ojciec Wrót
Przekład: Tomasz Wilusz
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 13 czerwca 2017
 
 

Ojciec Wrót


Rozdział 1

To Pat zwołała spotkanie przyjaciół Danny’ego. „Od razu po szkole, wiecie gdzie”, powiedziała im. I natychmiast zmieniła temat, nie dopuszczając do żadnych pytań. Liceum imienia Parry’ego McCluera nie było miejscem na takie rozmowy. Nie mogli sobie pozwolić, żeby ktoś ich podsłuchał. Urwała się z ostatniej lekcji, więc była już na małej leśnej polanie z widokiem na szkołę, kiedy pozostali dochodzili. Jak przewidywała, wszyscy zmaterializowali się w zwykłym miejscu. Najpierw Laurette i Sin, bo ostatnią lekcję miały razem. Potem ukazała się Xena, coś mówiła, jakby użyła swoich wrót w trakcie rozmowy z kimś. Odwzajemniła gniewne spojrzenie Pat.
– Rozmawiałam z Wheelerem – oświadczyła. – Za szkołą, z dala od wszystkich. Nie jestem idiotką.
– Ale Wheeler jest – stwierdziła Laurette.
– Wheeler jest kim? – odezwał się Wheeler, który zjawił się, wycierając dłonie w siedzenie spodni. Pat przemknęło przez myśl, że przybył parę chwil po Xenie, by mieć czas podłubać w nosie i wytrzeć palec w ubranie. Cóż, dobrze o nim świadczy, że zrobił to, kiedy nikt nie patrzył.
– Mniejsza z tym – rzuciła Xena. – Teraz już tutaj jesteś.
– A gdzie Hal? – spytała Pat.
– Robi jakiś eksperyment komputerowy czy coś – odparł Wheeler. – W sumie możemy zacząć bez niego.
– W sumie nie. – Pokręciła głową.
– Po co się spotkaliśmy? – chciała wiedzieć Laurette.
– Zaczekam z tym na Hala – ucięła Pat.
– Jak tajemniczo. – Sin przewróciła oczami.
– Przecież lubisz tajemniczość – zauważyła Xena. – Jak Z Archiwum X, normalnie.
– Co to ma być, znowu jakaś interwencja? – napomknął Wheeler.
– A widzisz gdzieś taki napis? – odparowała Laurette.
Pat wróciła pamięcią do dnia, kiedy pragnąc zmusić Danny’ego, żeby powiedział im prawdę o sobie, zaprosili go na imprezę urodzinową, która w rzeczywistości była interwencją. Tyle że Danny prawdy im nie powiedział. Przyjął ich ultimatum – albo nam powiesz, kim lub czym naprawdę jesteś, albo koniec z naszą przyjaźnią – i dokonał złego wyboru. Potem pojechali za nim do jego domu i to grecka Przyjaciółka Zamków, Hermia, ostatecznie wyjawiła im, że Danny North jest kimś w rodzaju nordyckiego boga. Magiem wrót, który potrafi stwarzać przejścia pozwalające błyskawicznie przemieszczać się z miejsca na miejsce.
Przekonała ich też, żeby zostali sługami Danny’ego. Mówiła o tym oschle, bez ogródek. Nie są Danny’emu równi, więc jeśli chcą być jego przyjaciółmi, nie pozostaje im nic innego, jak tylko mu się podporządkować. Wszyscy się zgodzili, choć wtedy tak naprawdę nie mieli pojęcia, co się z tym wiąże. Początkowo było całkiem fajnie – amulety, które im zrobił, przenoszące na tę leśną polanę; wyprawy w różne miejsca na świecie. To, jak kiedyś poprosił Hala i Wheelera, żeby pomogli mu odkopać wejście do prastarej groty w Egipcie. Jak kazał im wszystkim wykuć na pamięć napisane przez siebie przesłanie, a potem wysłał ich wrotami do wielkich Rodzin, by przekazali im jego słowa. To wszystko przerosło ich najśmielsze wyobrażenia.
Laurette i Sin od razu zaczęły flirtować z Dannym jak nigdy przedtem, natomiast Xena dość otwarcie promowała się na matkę jego dziecka. Danny odrzucił jej awanse, uprzejmie, ale stanowczo stwierdzając, że nie chce mieć dzieci z nikim. Nie dała za wygraną – ubzdurała sobie, że ponieważ Danny nie jest dla niej okrutny, to znak, że skrycie ją kocha. Pat patrzyła na to wszystko po trosze z rozbawieniem, po trosze ze wstrętem. Jej obawy budziła tylko jedna dziewczyna: grecka magini wrót, Hermia. Była magiem jak Danny, tylko słabszym – nie stwarzała wrót, potrafiła jedynie je odnajdować, otwierać i zamykać – spędzał z nią dużo czasu. Pat jednak dostrzegała w Hermii coś, co Danny’emu umykało – to, że go wykorzystuje, że nie można jej ufać. Nie czuła z nim silnej więzi. Nie była jego.
I kiedy pewnego późnego wieczoru Pat poszła do Danny’ego, żeby przestrzec go przed Hermią, coś się wydarzyło. Wyznała mu coś, czego do tamtej chwili nie była świadoma: że go kocha – w przeciwieństwie do innych dziewczyn prawdziwie. A Danny w odpowiedzi pocałował ją i powiedział, że też ją kocha. Tak silne zawładnęły nią wtedy emocje, że gdyby zechciał, oddałaby mu się od razu.
On jednak odmówił. Nie chciał tego. Postanowił nie uprawiać z nikim seksu, dopóki nie będzie gotów związać się z kobietą na całe życie. Wziąć ślubu. Koniec, kropka. Bez wyjątków, nawet gdyby ją naprawdę kochał.
Po wyjściu od niego Pat była oszołomiona i upokorzona swoją zuchwałością. Ośmieliła się pójść sama do jego małego dwupokojowego domku i mówiąc wprost, rzuciła się na chłopaka. Czuła się głupia i nachalna jak Xena. Tyle tylko, że Danny jej pragnął. Kochał ją. Nie powinna czuć się głupio. Ta mantra podtrzymywała Pat na duchu.
Potem Danny przeniósł ich Wielkimi Wrotami na świat o nazwie Westil. Zdrada Hermii zmusiła go do stworzenia tych wrót; cel był taki, żeby przerzucić nimi Rodziny magów Mitheru na Westil, a potem sprowadzić wszystkich z powrotem na Ziemię, czyli Mittlegard. W wyniku przejścia Wielkimi Wrotami każdy mag osiągał szczyt swoich magicznych możliwości. Danny liczył, że jeśli któryś z jego przyjaciół, nieuprawiających magii suszłaków, miał jednak uśpione magiczne zdolności, ujawnią się one po skorzystaniu z Wielkich Wrót. Nikt z ich grona nie zgłosił, że coś się w nim zmieniło. To jednak niczego nie przesądzało, bo w Pat przebudziła się nowa moc, a ona nikomu o tym nie powiedziała. Choć trudno sobie wyobrazić, by jej przyjaciele mogli utrzymać coś takiego w tajemnicy. No, może Hal. Inni jednak albo by się wygadali, albo przechwalali, albo byliby tak przerażeni, że koniecznie musieliby się komuś zwierzyć.
Pat nie miała takiej potrzeby. Zrozumiała, co się dzieje, w chwili, kiedy poczuła muskające jej skórę powietrze Westilu. I uczucie to nie przeminęło, gdy zaraz potem wróciła na Ziemię. Nie powietrze Westilu stało się dla niej ważne po przejściu przez Wielkie Wrota – tylko powietrze jako takie. Powietrze w ruchu. Zawierające w sobie moc.
Zawsze kochała wiatr, od najlżejszego podmuchu po wicher. Nie była zaskoczona, że to właśnie do niego miała dar, i od tej pory potrafiła puszczać w ruch małe trąby powietrzne, wzbudzać wietrzyk, a nawet silny wiatr. Kilka razy, schodząc samotnie ze stromego wzgórza, wywołała podmuch, który poderwał ją z ziemi i przeniósł o kilka metrów w wybranym przez nią kierunku.
Umiem latać, pomyślała wtedy. Nikomu jednak o tym nie powiedziała, nawet Danny’emu. Chciała powiedzieć, ale jakoś nie było okazji. Zresztą, bała się, że widząc jej nowe umiejętności, zapytałby: „To wszystko?”.
Nie. Danny nigdy w życiu nie okazałby rozczarowania. Na pewno starałby się ją podbudować. Widziałaby jednak w jego oczach, że mu nie zaimponowała. Zachowała to więc dla siebie i ćwiczyła magię wiatru na osobności, żeby mieć coś wartego zademonstrowania, kiedy wreszcie mu powie.
Dziś jednak wydarzyło się coś, co sprawiło, że jej żałosna magia straciła wszelkie znaczenie. Pat miała bowiem powód, by sądzić, że Danny jest w poważnym niebezpieczeństwie. Właściwie nie w niebezpieczeństwie. Miała powód sądzić, że już spotkało go najgorsze.
– O czym więc chcesz pogadać, Pat? – Hal się niecierpliwił. Musiał przyjść, kiedy była pogrążona w zadumie.
– To chyba nie jest dobre miejsce na spotkanie – stwierdziła. Wszyscy się zirytowali.
– Więc po co nas tu ściągnęłaś? – rzucił Wheeler.
– Bo tutaj są wrota ewakuacyjne – odparła. – Chcę powiedzieć to, co mam wam do powiedzenia, w obecności przyjaciela Danny’ego z Waszyngtonu. Stone’a.
– Dlaczego? – zdziwił się Hal. – Nawet go nie znamy.
– Ale zna go Danny. A Stone zna się na magii. Może nam powiedzieć, co powinniśmy zrobić, a czego nie.
– W związku z czym? – dociekała Sin. – Nie dość, że się szarogęsisz, to jeszcze nas straszysz.
– W związku z Dannym – uściśliła Pat.
Nie mogła patrzeć na wszystkich jednocześnie, ale miała wrażenie, iż na jej słowa, że powinni coś zrobić w związku z Dannym, pozostałe dziewczyny albo się wzdrygnęły, albo zesztywniały, albo uciekły wzrokiem. Podniosła się i podeszła do drzewa, gdzie były małe wrota prowadzące do Waszyngtonu. Dotknęła punktu pod konarem i nie czując nic oprócz nagłej zmiany powietrza, znalazła się na ciemnym strychu. W ukośnych promieniach światła wpadającego przez żaluzje na wschodnim oknie wieżyczki zobaczyła niski stolik, na nim leżał stos jednocentówek. To był arsenał stworzony przez Danny’ego; każda moneta miała wrota po obu stronach. Gdyby jakiś wróg dostał się tutaj, na strych, mieli rzucać w niego jednocentówkami, pamiętając, żeby trzymać je za sam brzeg. Wrota na monetach przeniosą intruza w jakieś odległe, niedogodne miejsce, w miarę możliwości położone w zasięgu wzroku policji albo wojska.
Tym razem jednak śladami Pat podążali jej przyjaciele, odsunęła się więc od wrót, żeby wychodząc, nie wpadali na nią. Danny opowiedział im kiedyś, że pewnego razu przeniósł się wrotami w miejsce zajęte przez dłoń trenera Liedera, wskutek czego palce Liedera zmieniły się w obwisłe woreczki skóry wypełnione kawałkami roztrzaskanych kości. Pat nie chciała, żeby coś podobnego stało się z całym jej ciałem. Zerknąwszy w bok, zobaczyła, że to Laurette przyszła pierwsza po niej.
– Odsuń się od wrót – poleciła Pat – i każ reszcie tu zaczekać. Idę po Stone’a.
– Mogę zapalić światło? – spytała Laurette.
Pat już była za drzwiami i schodziła po schodach na dół. Znalazła Stone’a w kuchni. Rozprawiał o czymś z dwoma mężczyznami w garniturach. W pierwszej chwili pomyślała: Zdradził nas, rozmawia z wrogiem. Potem jednak dotarło do niej, że wróg, jakiego miała na myśli, raczej garniturów nie nosi, i że istniało tysiąc innych, całkowicie niewinnych powodów, dla których Stone mógł prowadzić taką rozmowę.
– Miło cię widzieć – powiedział Stone wesoło. Odwrócił się do mężczyzn. – Strasznie mi przykro, ale wygląda, że nasz czas się skończył. Muszę się zająć gośćmi.
– Co ty, hotel tutaj prowadzisz? – zażartował jeden z mężczyzn.
– Gościnny dom. – Stone się uśmiechnął. – Pewnego dnia sam się przekonasz.
– Oby nie – odezwał się drugi mężczyzna. – Jest niezmiernie uciążliwym gościem.
Stone mocno chwycił Pat za rękę, wyprowadził ją z kuchni i pociągnął za sobą na górę. Wspinał się po schodach zadziwiająco szybko i zwinnie jak na kogoś, z wyglądu, w średnim wieku. No ale przecież przeszedł przez Wielkie Wrota. Był w doskonałym zdrowiu. Za podestem drugiego piętra przemówił do niej cicho.
– Jakim magiem jesteś?
– Magiem?
– Nie wiem, do czego masz dar, ale jest silny. Przerażająco silny. Myślałem, że przyjaciele Danny’ego to sami suszłacy.
– Dlatego przeprowadził nas przez wrota w Maine przed wszystkimi – odpowiedziała Pat. – Nikt nie zna prawdy o mnie.
– Dochowam twojej tajemnicy. – Zawahał się chwilę. – Założę się, że wiatru.
– Wygrałeś.
– Ilu was przyjdzie? Ktoś was ściga?
– My wszyscy – odparła Pat – i nie.
– To co tutaj robicie? Jeśli urządziliście sobie wycieczkę do stolicy kraju, nie pochwalam tego. Przecież są autobusy i pociągi.
– Coś jest nie tak z Dannym i chcę, żebyś dowiedział się o tym razem ze wszystkimi.
O nic więcej nie pytał. Większość dorosłych zażądałaby, żeby Pat wyjawiła im wszystko tu i teraz. On jednak ze spokojem przyjął jej życzenie, by wysłuchał, co miała do powiedzenia, razem z pozostałymi. Uszanował decyzję Pat i bez żadnych zastrzeżeń przystał na jej plan. Jaki inny dorosły zdobyłby się na to?

 
Wesprzyj nas