George Michael – wrażliwy marzyciel, niekwestionowana gwiazda muzyki, człowiek, który walczył ze smutkiem. Jego życie było zagadką.


George MichaelChociaż był jedną z najpopularniejszych gwiazd muzyki pop na świecie, bardzo dbał o ochronę swej prywatności. Wychowywał się w Londynie w rodzinie greckich imigrantów. Choć od zawsze marzył o scenie, ojciec podcinał mu skrzydła, twierdząc, że George nie ma talentu.

Jednak gdy w 1981 z przyjacielem założył zespół Wham!, jego przeboje szybko opanowały listy przebojów, a cały świat okrzyknął go jednym z najseksowniejszych piosenkarzy.

Ale nie o takiej sławie marzył George. Kiedy rozpoczął karierę solową, trudno mu było udźwignąć ciężar życia ciągle wystawionego na publiczną krytykę. Wokół jego osoby pojawiło się wiele kontrowersji – głośny proces z wytwórnią Sony, aresztowania, uzależnienie od narkotyków, depresja, skandale obyczajowe.

Dopiero tournèe w 2006 roku pokazało, że nadal jest uwielbianą i wyjątkową ikoną rynku muzycznego.

Zmarł nagle w Boże Narodzenie 2016 roku, w chwili, gdy wszystkie radiostacje świata nadawały jego przebój wszech czasów Last Christmas.

***

Jestem w głębokim szoku. Straciłem ukochanego przyjaciela – najlepszego, najszczerszego – i wspaniałego artystę.
Sir Elton John

Pracowałem z nim wiele razy i zawsze widziałem jego wielki talent, a dystans wobec siebie i poczucie humoru sprawiały, że nasze spotkania były jeszcze przyjemniejsze.
Sir Paul McCartney

Był otoczony miłością i mam nadzieję, że wiedział o tym, gdyż smutek, jaki dzisiaj nas ogarnął, nie ma granic. Jesteśmy zdruzgotani. Miał przepiękny głos, a jego muzyka pozostanie świadectwem wielkiego talentu. Trudno mi uwierzyć, że odszedł.
Boy George

Osiągnąłem to, czego pragnie każdy artysta: część mojej twórczości mnie przeżyje.

Rob Jovanovic
George Michael
Przekład: Małgorzata Maruszkin
Wydawnictwo Wielka Litera
Premiera: 24 maja 2017
 
 

George Michael


PROLOG

FINAŁ

Finał; finalny
1. Koniec.
2. W zawodach sportowych, konkursach itp.: końcowa rozgrywka między zwycięzcami kolejnych eliminacji.
3. Ostatnia część cyklu sonatowego lub suitowego.
4. W muzyce operowej: zakończenie aktu lub całej opery.
5. Taki, który stanowi rezultat czegoś; w ekonomii: gotowy, produkt finalny.

Bezustannie czytam opinie na swój temat, przeważnie niezbyt pochlebne. Nigdy nie było mi dane pracować w atmosferze pełnej sympatii, wynikającej z tego, że odniosłem sukces w tym kraju. Zawsze musiałem się bronić. A kiedy człowiek musi się bronić, odkrywa, że analizuje przyczyny, które nim powodują. Muszę uważać, by nie przejmować zbyt wiele agresji płynącej do mnie z prasy. Jednak zawsze byłem skłonny do autoanalizy i to także wyrażały moje piosenki. Ale mam też wiele cech, których nigdy bym nie rozwinął, gdybym nie stał się sławny.
George Michael

Kiedy rozpadł się zespół Wham!, wszyscy oczekiwali, że zacznę robić coś jeszcze lepszego. Jednak nie żałuję tego rozstania. Byłem przygotowany na to, że dni Wham! są już policzone. Przez kilka lat Wham! było moim ryzykownym przedsięwzięciem, więc nie przerażała mnie ta perspektywa. Teraz to Andrew czuje ciśnienie. Pracuje nad albumem, sam mu to doradzałem. Całkiem naturalne, że publiczność będzie sceptyczna wobec jego dokonań. Zaskoczy ich wszystkich, ponieważ jego muzyka jest dużo lepsza, niż myślą.
George Michael

Pierwsza impreza na stadionie Wembley odbyła się 28 kwietnia 1923 roku. W finałach Pucharu Anglii w piłce nożnej grały West Ham United i Bolton Wanderers. To był mecz, który chciał obejrzeć dosłownie każdy. Oficjalne dane mówią o 126 947 widzach, ale powszechnie przyjmuje się, że owego popołudnia było ich ponad 200 tysięcy, ściśniętych jak sardynki w puszce.
Blisko 50 lat później, w 1972 roku, na stadionie Wembley zorganizowano pierwszy koncert. Jednak najsłynniejsze wydarzenia muzyczne odbywały się tu w latach osiemdziesiątych XX wieku. Właśnie tu zespół Queen nagrał płytę koncertową, a na Genesis, U2, Madonnę, Bruce’a Springsteena i Michaela Jacksona wyprzedawano wszystkie 72 tysiące biletów, niekiedy na kilka koncertów z rzędu. Kiedy liczyło się tylko to co największe i rządził pieniądz, sukces był równoznaczny z występami dla tłumów przynoszących największe zyski. A dla muzyków granie na Wembley oznaczało, że dopięli swego.
W Bushey, kilka kilometrów od bliźniaczych wież wznoszących się po obu stronach wejścia na Wembley, dorastał chłopak, który przy dobrej pogodzie mógł słyszeć chóralne śpiewy: „Wem-ber-ley, Wem-ber-ley!”, płynące ze stadionu nad północnym Londynem. Kiedy będzie starszy, wiele razy wystąpi na Wembley. Grał koncerty charytatywne na rzecz chorych na AIDS, uczestniczył w chyba najsłynniejszym koncercie, jaki odbył się na starym stadionie – Live Aid. Ukradł show podczas koncertu poświęconego pamięci Freddiego Mercury. Grał dla Nelsona Mandeli. Także tu nastąpiło jego pożegnanie z Wham! Tym chłopcem był oczywiście George Michael.
Wham! stworzyli George Michael i jego przyjaciel Andrew Ridgeley. Zespół stał się najpopularniejszym duetem lat osiemdziesiątych. Obaj chłopcy, synowie imigrantów, wdarli się na scenę w 1982 roku. Prężyli zdrowe, opalone ciała, mieli piękne włosy oraz niewiarygodnie białe zęby. Dla wielu stali się uosobieniem lat osiemdziesiątych XX wieku. Ustanowili wiele muzycznych rekordów, stali się pierwszym zespołem od czasu Beatlesów, którego kolejne single trafiały na czołówki list przebojów i w USA, i w Wielkiej Brytanii. Ich pojawienie się wywoływało histerię porównywalną z tą, jaka dziesięć lat wcześniej towarzyszyła występom Bay City Rollers. Trafili do napakowanego hormonami pokolenia, które – jak mniemano – umarło wraz z muzyką punk i disco. Obok Duran Duran stworzyli nową modę na boysbandy, które wywoływały fale histerii: zanim ktokolwiek się zorientował, Bros, New Kids on the Block i inni doprowadzali do szaleństwa dziewczęta na całym świecie, a kiedy pojawiali się w sklepach z płytami, miasta grzęzły w korkach.
Jednak w 1986 roku Wham! już dokonali wszystkiego, czego mogli dokonać. Jako ikony popkultury lat osiemdziesiątych uznali, że dotarli do kresu. Sprzedali miliony płyt, okrążyli z koncertami cały świat – odwiedzili nawet Chiny – zarobili więcej pieniędzy, niż mogli wydać. Czy na wieńczący karierę koncert dałoby się znaleźć lepsze miejsce niż Wembley? A czy ostatni występ, zorganizowany na stadionie, który od 63 lat gościł finały zawodów sportowych, można było nazwać inaczej niż „The Final”?
Rok wcześniej Wham! grał już na Wembley. Bilety wyprzedano do ostatniej sztuki. Wówczas na stadionie zespół uczestniczył we wspólnym koncercie z Bobem Geldofem i Midge Ure, zatytułowanym „Live Aid”.
Pod koniec 1985 roku George Michael zdradzał już w prywatnych rozmowach, że ma zamiar rozpocząć karierę solową, a wydarzenia poprzedzające ostatni koncert Wham! starannie zaplanowane. Sześć miesięcy później, kiedy Michael kończył 23 lata, zespół królował na szczycie list przebojów z The Edge of Heaven i szykował się do premiery składankowego albumu. Od tygodni gazety były pełne opowieści o Wham!, sąsiadujących z przerażającymi doniesieniami o katastrofie reaktora nuklearnego w Czarnobylu. Bilety na ostatni w historii koncert Wham! rozeszły się w kilka godzin. Myślano nawet o zorganizowaniu dzień wcześniej koncertu „Semi-Final”, ale nawet to nie zadowoliłoby wszystkich chętnych: było ich tylu, iż z łatwością zapełnialiby widownię przez cały tydzień. Nie chodziło jednak o pieniądze: ustawiono dwa potężne telebimy, a koszty całego koncertu sięgnęły 750 tysięcy funtów (tyle samo wyniosły nakłady na budowę stadionu); wpływy jedynie je wyrównały. Co najważniejsze, zespół chciał, by odbył się tylko jeden koncert, stawiający wyraźną kropkę na końcu ich historii.
Jako chłopiec Andrew Ridgeley marzył, że zostanie zawodowym piłkarzem, a teraz miał zagrać na Wembley. Nie o to mu chodziło, ale i tak wyszło nie najgorzej. W owo gorące czerwcowe popołudnie 1986 roku otoczenie stadionu wyglądało tak, jakby miały się tu odbyć finały Pucharu Anglii. Flagi łopotały na wietrze, a Wembley Way, droga prowadząca do bliźniaczych wież, była ciasno wypełniona fanami, z których wielu przywdziało koszulki z podobiznami Wham! oraz szaliki i kapelusze z nazwą zespołu. Organizatorzy zatrzymali kilka tysięcy biletów, które skierowano do sprzedaży dopiero ostatniego dnia, by utrudnić życie konikom. Przy bramkach wejściowych tworzyły się kilometrowe kolejki, ludzie czekali godzinami, a gdy bramki otworzono, stadion zalało morze fanów, wypatrujących najlepszych miejsc.
Nikt z tych, którzy stali na początku kolejki, przez kilka godzin nie ruszył się z miejsca, a ochroniarze zaczęli rozdawać butelki z wodą – szybko zastąpione szlauchami. Zapadał zmierzch. W tym samym czasie miliony fanów na całym świecie przez cały dzień czuwało i w kółko puszczało piosenki Wham!. Nastolatki przelały morze łez. To przypominało śmierć – kogoś lub czegoś. Dla wielu koniec Wham! był równoznaczny z kresem młodości. Przyszła pora, by dorosnąć, co dla niektórych było przerażającą perspektywą. Czemu wszystko nie mogło zostać po staremu?
Za kulisami smutek mieszał się z podnieceniem, ale główni aktorzy tego spektaklu mówią, że w ich wspomnieniach wszystko jest zamazane. Gwiazdy muzyki pop, znajomi, rodzina… Temperatura sięgała 32 stopni Celsjusza. Elton John serwował szampana. Porozstawiano automaty z grami, by dać ludziom zajęcie, gdyż okres oczekiwania wydłużał się w nieskończoność.
Tuż przed wyjściem na scenę George Michael, zapytany, czy nie żałuje końca zespołu, zdecydowanie oparł, że nie. W tym samym czasie Andrew Ridgeley udawał, że go dusi. W tych gestach był jakiś cień prawdy, chociaż dopiero w nakręconym w 2004 roku filmie dokumentalnym Ridgeley wyznał partnerowi, co czuł naprawdę. „Nie bawiłem się tak dobrze, jak podczas innych koncertów. Cały okres poprzedzający to wydarzenie był dla mnie bardzo trudny. Kiedy skończyły się bisy, pomyślałem: «To już koniec». Ciężko mi było się z tym pogodzić, nie wiedzieliśmy, jak wprowadzić Wham! w dorosłość”.
O czwartej po południu, w palącym słońcu, Gary Glitter rozpoczął koncert. Po nim wystąpił Nick Heyward, dawny członek zespołu Haircut 100, który zakończył uwielbianą przez tłumy piosenką Fantastic Day, ale jednocześnie – jako przykład niepowodzenia w karierze solowej – stanowił przypomnienie tego, czego George Michael powinien unikać. Wśród wielu innych atrakcji był pierwszy pokaz filmu Foreign Skies – na nowo zmontowanego dokumentu o wyjeździe Wham! do Chin w 1985 roku. Wyświetlono go na dwóch gigantycznych ekranach zawieszonych po obu stronach zasłaniającej scenę potężnej kurtyny z napisem „THE FINAL”.
Prawdziwy dramat zaczął się o wpół do ósmej. W stronę 72-tysięcznej widowni popłynęły pierwsze takty Everything She Wants i rozległ się jeden wielki wrzask. Krzyki nasiliły się, kiedy kurtyna poszła w górę, odsłaniając zespół muzyczny. Po chwili zrobiło się jeszcze głośniej – pojawił się George Michael w towarzystwie dwóch tancerzy. Wszyscy byli ubrani w obcisłe czarne dżinsy, skórzane buty i kurtki, wszyscy nosili nieodłączne okulary przeciwsłoneczne. Wykonywali charakterystyczne ruchy, a Michael zapuścił się daleko w tłum, korzystając z długich wybiegów zbudowanych po obu stronach sceny. Kilka minut później wrócił na środek, a wówczas pojawił się Andrew Ridgeley wraz ze śpiewającymi chórki i tańczącymi Pepsi oraz Shirlie. On również okrążył całą scenę, zanim teatralnym gestem zrzucił z ramion długi, czarny płaszcz. Po zakończeniu siedmiominutowego otwarcia zaczęła się właściwa piosenka, a publiczność bezbłędnie śpiewała wraz z wykonawcami. Każdy ruch biodrami, każde spojrzenie na tłum, najdrobniejszy gest i niuans witano ogłuszającym rykiem uznania. Zapowiadała się długa noc.
Rozemocjonowany George Michael kilka razy zabierał głos, dziękując za wspólne cztery lata. Zespół zaśpiewał wszystkie swoje wielkie przeboje, które nadały kształt muzyce popularnej lat osiemdziesiątych: Wake Me Up Before You Go-Go, I’m Your Man, Last Christmas, Club Tropicana… Lista była długa. Pepsi i Shirlie kilka razy zmieniały kostiumy, a do piosenki Bad Boys wyszły w przeogromnych perukach. „Cały dzień wręcz iskrzył zabawą – wspomina Shirlie Holliman. – Skończyło się o właściwej porze, każdego roznosiła euforia. Wszyscy byli w świetnym nastroju, a my z Pepsi miałyśmy te wielkie jak ule peruki, bardzo ciężkie i bardzo śmieszne”.
Klaun Ronald McDonald – tak naprawdę Elton John w zabawnym przebraniu – zasiadł przy fortepianie, a George Michael zagrzewał tłum, śpiewając „Yeah, yeah, yeah!” z The Edge Of Heaven. Klaun został na scenie i razem z George’em Michaelem wykonał Candle in the Wind w błogiej nieświadomości, jak nierozerwalnie ta piosenka połączy się kiedyś z późniejszą przyjaciółką Michaela, księżną Dianą.
Gdy zaszło słońce, a stadion pogrążył się w ciemności, zespół podgrzał nastrój, śpiewając Wham Rap! i poruszającą piosenkę A Different Corner, zadedykowaną tajemniczemu „wyjątkowemu przyjacielowi”. Naładowana energią Freedom zakończyła główny występ. Na bis zagrali Careless Whisper, Young Guns (Go For It) oraz I’m Your Man z Simonem Le Bon. W wielkim finale na scenie pojawili się wszyscy wykonawcy. George i Andrew odbyli rundę honorową wzdłuż wybiegów, po czym Ridgeley wziął mikrofon i powiedział „Dziękuję, George”. I już ich nie było. Widowiskowe zakończenie widowiskowej, choć krótkiej kariery w muzyce pop. Po koncercie wykonawcy i cała ekipa przenieśli się do „Hippodrome”, gdzie balowali długo w noc. Jednak kiedy miliony fanów opłakiwały śmierć Wham!, rodził się George Michael.

W 1986 roku, kiedy Wham! zakończył działalność, George Michael rozpoczął jeszcze bardziej zadziwiającą karierę solową. Podczas pierwszego światowego tournée znów pojawił się na Wembley, gdzie wystąpił na koncercie z okazji siedemdziesiątych urodzin Nelsona Mandeli. Następnie zaśpiewał na imprezach dobroczynnych na sąsiedniej Wembley Arena i ponownie dał koncert na stadionie w 1992 roku. Gdy w 1991 zmarł tajemniczy lider Queen, Freddie Mercury, pozostali członkowie zespołu zorganizowali występ, przy okazji którego propagowali wiedzę o AIDS. Wielu czołowych wokalistów zaśpiewało wówczas stare przeboje grupy Queen. Jednak to właśnie Michael ukradł show, kiedy pokazał – chyba najdobitniej w całej karierze – jak imponującym głosem jest obdarzony. Dopiero wiele lat później wielbiciele dowiedzieli się, dlaczego tak zrobił.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ogłoszono, że Wembley będzie zburzony, a na miejscu starego stadionu powstanie nowy. Rozgorzała dyskusja dotycząca wkomponowania w planowaną budowlę starych bliźniaczych wież, jednak ostatecznie w 2002 roku obie padły ofiarą ogromnych kul burzących i została z nich sterta gruzów. Ostatni Puchar Wielkiej Brytanii na „starym” Wembley w 2000 roku zdobyła drużyna Chelsea, Anglia przegrała tu ostatni mecz z Niemcami, a amerykański piosenkarz Bon Jovi zagrał ostatni koncert.
W latach dziewięćdziesiątych Wembley chylił się ku upadkowi; podobnie było z życiem osobistym George’a Michaela. Po stracie dwóch najbliższych osób pogrążył się w żałobie, którą pokonał dopiero w XXI wieku. Wplątał się w całą serię publicznych skandali, choć wiele z nich było sztucznie rozdymane przez prasę. W życiu zawodowym ciągnął się za nim długi proces sądowy z wytwórnią płytową, przez co utracił wielu amerykańskich fanów. Jednak po trwającej 18 lat przerwie, w 25. roku kariery muzycznej poczuł, że nadeszła pora, by znów ruszyć w drogę. W 2006 roku rozpoczął tournée, podczas którego zagrał na wielu europejskich scenach, a tabloidy nie przestawały o nim pisać.
W marcu 2007 roku budowniczowie nowego Wembley wręczyli klucze do stadionu brytyjskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Świeżo oddany obiekt, mogący pomieścić 90 tysięcy widzów, wyglądał wspaniale, a wysoki na 300 metrów łuk był widoczny z daleka. Grupa rockowa Muse zapowiedziała, że zagra na otwarcie – 16 czerwca 2007 roku, jednak później ogłoszono, że ten zaszczyt przypadnie George’owi Michaelowi, który wystąpi 9 czerwca. Bilety na pierwszy koncert rozeszły się tak szybko, że zdecydowano się zorganizować drugi, następnego dnia. Kiedy o koncertach usłyszał Alex Horne, dyrektor zarządzający Wembley, nazwał to „fantastyczną informacją” i dodał: „[George Michael] nie jest kimś obcym na tej wspaniałej scenie, gdyż występował tu zarówno z zespołem Wham! podczas koncertu Live Aid, jak i jako solista. To znakomicie dobrany show inaugurujący działalność nowego Wembley. Chcemy, by stadion odzyskał miejsce na mapie świata jako najwspanialszy obiekt koncertowy”.
Po triumfie na Wembley George Michael powrócił na scenę muzyczną. Podobnie jak stary stadion, był angielską ikoną, która odrodziła się na nowo. Mógł śmiało spoglądać w przyszłość.

George Michael miał mnóstwo energii. Ciężko pracował, zachował dumę, obawiał się pieniędzy, brakowało mu pewności siebie, a jednocześnie był niewiarygodnie bogaty i sławny. Chronił swoją prywatność, ale nierzadko otwarcie mówił o życiu osobistym. W wywiadach często powtarzał, że sławy światowego formatu, które tak często spotyka, zwykle łączy jedna cecha, która pozwoliła im zajść na sam szczyt. Nie jest to nic szczególnego, żaden specjalny dar: po prostu im wszystkim czegoś brakuje. Wszyscy musieli pokonać przeszkody lub coś udowodnić bądź zapełnić pustkę w życiu, i właśnie to dało im świadomość celu, która umożliwiła zrealizowanie zamierzeń.
Tak samo było z George’em Michaelem. Każdy zapytany o niego da wam inną odpowiedź. Jednak gdy połączycie różne opinie i cząstkowe informacje, otrzymacie coś więcej niż układankę z wielu fragmentów, więcej niż milion niepowiązanych faktów. Zobaczycie portret George’a Michaela. Oto jego historia.

 
Wesprzyj nas